Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Realista   

Dodano 2007-06-24, w dziale opowiadania - archiwum

Stanął pośrodku problemów. Odpowiedzialność odłożył na później. Uciekając, czuł, że pogłębia i tak już głęboki dół własnych problemów. Upadł. Nie dał rady. A najgorsze, że nawet nie spróbował. Kolejny cios od życia, jeszcze bardziej bolesny od „wczorajszego”.

Podążał tam, gdzie znajdował złudny spokój. Słona, mała, a zarazem ciężka łza spływała po jego policzku. Bał się. Po raz wtóry został sam. Nikt go nie rozumiał. Śmiech, krzyk i drwiny otaczały go zewsząd. Przechodzący „kolega” zmierzył go wzrokiem i zapytał z ironią: - I co? Dziś też cię nie będzie? Nie odpowiedział. Utkwił tylko wzrok w leżącym opodal zdechłym ptaku, zagryzionym pewnie przez jakieś silniejsze zwierzę. Kolega odszedł. Zmierzał tam, dokąd on nie potrafił. Zazdrościł mu tej swobody i spokoju. Nie rozumiał, jak to możliwe. Gdy on tam zmierzał, trząsł się i marzył tylko o powrocie do domu.

Usiadł na ławce. Kolejne minuty płynęły ślamazarnie. Po jakimś czasie położył się. Było mu tak dobrze, że nie potrzebował już niczego. Zapomniał o wszystkim. Zdarzyło mu się to pierwszy raz. Nigdy wcześniej tego nie doświadczył. Zawsze dręczyły go myśli: Co robić ? Kto może pomóc?

Śpiew ptaków i błogi szelesty liści jeszcze bardziej go uspokoił. Pierwszy raz od wielu tygodni na jego twarzy pojawił się uśmiech. Marzył, by nie obudzić się więcej, by nie próbować żyć. On tego po prostu nie potrafił.

Mijały godziny, a on dalej pogrążał się w niebiańskiej beztrosce. Kolejne osoby przechodziły obok niego. Jedni śmiali się, inni drwili, a jeszcze inni chcieli podejść do chłopaka i zapytać, czy wszystko dobrze, ale nie potrafili się przełamać. Po prostu wstydzili się innych przechodniów. A on marzył dalej.

W majowy poranek bardzo poważana i szanowana rodzina przechadzała się ulicami miasteczka. Ojciec był senatorem, matka zaś radną. Szli wraz z córką, która niedawno wróciła z odwyku narkotykowego. Tylko ona stanowiła czarną barwę na wiosennym i pięknym portrecie „najważniejszej rodziny miasta”. Rodzice nie wiedzieli, jak zatuszować to, że ich córka jest narkomanką. Wysyłali ją często poza miasto, tłumacząc, że tam będzie jej lepiej. Nie liczyli się z jej zdaniem. Zresztą ona zdawała sobie z tego sprawę. W rodzinie uważano ją za bezduszną, egoistyczną i w dodatku opętana dziewczynę.

Przechodzili właśnie obok chłopca. Młoda dziewczyna podeszła do niego, zaniepokojona jego stanem (podejrzewała, że jest pod wpływem jakiś mocnych narkotyków, po zażyciu których nie może się dobudzić). Ojciec odciągnął ją jednak, a matka zaczęła krzyczeć: - Zostaw go, on jest jednym z tych, co cię zniszczyli. Daj już spokój z tymi narkomanami. Jak my wyglądamy w oczach innych? Dziewczyna odeszła bez słowa.

Szedł tamtędy również jego wychowawca ze szkoły. Na widok chłopca zirytował się. Właśnie wracał z zajęć, na których brakowało tylko jego. Wyjął swój notes i coś zapisał. Idąc dalej, mówił do siebie: - Ja mu dam wagary, niech no tylko przyjdzie na lekcje, od razu go ośmieszę. Niech się nauczy, że nie było warto zrywać się z zajęć. Ach, co to za uczeń? Wyrzucić takiego ze szkoły i już.

Pod wieczór przechodził tamtędy kolega, którego widział dzień wcześniej. Nie był sam. Wraz z nim szło trzech „potężnych” chłopaków ze starszej klasy. Zauważyli „marzyciela” na ławce i postanowili zabawić się jego kosztem. Wrócili do domu po kije do bejsbola. Po godzinie pojawili się ponownie obok ławki, na której leżał. Założyli się, że poleci mu krew z nosa. Pierwszy uderzył trzecioklasista. Krew zaczęła się sączyć. Potem przyłączyli się pozostali i zaczęli okładać go kijami. Po 5 minutach chłopak miał rozwaloną głowę, ale jeszcze żył. Ostatni cios należał do jego kolegi. Ten pozbawił go jego najgorszych koszmarów i problemu, którego nie potrafił sam rozwiązać - życia. Chłopak leżał na ławce jeszcze bardzo długo - sam.

Około północy pojawiła się pewna dziewczyna, córka senatora. O dziwo nie była zaskoczona widokiem chłopaka z rozbitą głową. Zadzwoniła po pogotowie. Lekarz stwierdził zgon na miejscu. Po tych słowach dziewczyna odeszła, mówiąc: - Z mojej strony, to już tyle - dodała jeszcze jedno dziwne zdanie, którego lekarze nie zrozumieli: „Uciekając przed lękiem, jeszcze bardziej się do niego zbliżamy”

Nad ranem lekarze powiadomili rodziców o śmierci ich syna. Starszy brat chłopaka podszedł do ojca i podał mu numer telefonu do zakładu pogrzebowego. Śmierć bez jednej łzy i lamentu. Media rozpętały jednak wielką aferę. Pisano o szkolnej przemocy, o niepojętym barbarzyństwie młodych ludzi, o tym, że potrafią zabić niczym Kain Abla. Na pogrzeb przybyło wiele osób. Przy grobie zmarłego składano kondolencje.

Senator zabrał głos jako pierwszy:

- Jak mogło dojść do takiej tragedii? Zginął jeden z nas. Nigdy nie było z nim problemów. Był pilnym uczniem i wzorowym obywatelem. O winie sprawców zdecyduje sąd, ale zastanówmy się, czy było ich naprawdę tylko czterech? W końcu chłopak leżał w parku ponad 30 godzin. Jacy wy jesteście? Tylko moja córka zainteresował się jego losem. Gdybym ja tam był, od razu zareagowałbym, a wy co - nic. Pokazaliście, jak cenicie życie. Musimy to zmienić. Nie można tak obojętnie przechodzić obok drugiego człowieka.

Potem wystąpił jego wychowawca:

- Był moim uczniem. Lubiłem go. Nie było z nim problemów. Chodził chętnie do szkoły, a szczególnie przykładał się do matematyki. Będzie mi go brakowało w tej klasie. Ubolewam tylko, że młode pokolenie jest takie bezduszne. Jak można było tak postąpić?
Dlaczego nikt mu nie pomógł?

Jeszcze wielu innych wyrażało swój ból i pytało, dlaczego do tego doszło. Inni mówili o strachu o tym, że boją się żyć w takim mieście.

Na koniec ksiądz odczytał kilka słów z kartki znalezionej w spodniach chłopca:

„Realista nie potrafi ani spełnić marzeń, ani być szczęśliwym”.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.8
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.8 /23 wszystkich

Komentarze [6]

~Mara
2007-06-28 12:06

naprawdę dobre.

~romek
2007-06-26 19:05

jak dla mnie bomba!

~jugos
2007-06-25 13:14

a tak poza tym, wiem z autopsji, że bycie realistą pomaga spełniac marzenia… bo determinuje ich realizm

~jugos
2007-06-25 12:58

a podobno to ja jestem imoł. miśq-weź ty lepiej wróc do ekscytacji sportem, bo mi się przykro robi jak to czytam…

nauczcie się że samotnosc i krew nie równa się artyzm (ostatnio nawet go wyklucza)

~anonim
2007-06-24 22:56

sztampowe isztuczne

~radosna
2007-06-24 20:55

chciałabym rzec że jestem pod wrażeniem tego tekstu. bardzo mnie się spodobał. jednym słowem przypadł mi do gustu. realistyczne opowiadanie, w tych czasach można powiedzieć że “z życia wzięte” ale mam nadzieje że tak nie jest. tekst super!

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry