Są takie dni
Siedziała sama w przedziale pociągu. Luźno ubrana, niepewna siebie, znająca dobrze życie i ludzkie historie – kobieta. Jej łagodne rysy twarzy sprawiały, że wyglądała na siostrę swojej dorastającej córki. Wracała z Sopotu. Tak, zawsze wtedy, gdy chciała uciec przed całym światem, uciekała właśnie tam. Znikała, a po kilku dniach milczenia wracała, witając się z domownikami słowem – ”wróciłam”.
Bez zbędnych wyjaśnień. Siadała przy swoim biurku i zabierała się do pracy. Była dobrym psychologiem mimo tego czasami nie potrafiła pomóc sobie samej. Nie uciekała przed problemami, będąc w Sopocie intensywnie nad nimi rozmyślała. Uwielbiała szum morskich fal i smak nadmorskiego powietrza. Często przesiadywała w urokliwej kawiarence przy szklance gorącej herbaty i ze starym, poszarpanym zeszytem w ręce. Zaczytana. Skupiona. Jakby czytała swoją osobistą Biblię. I nikt nigdy nie usłyszał z jej ust jakiejkolwiek historii na temat owego zeszytu. Jak małe dziecko, skrzętnie chowała „swój skarb”, na tyle dobrze, że nigdy nie trafił w nieporządne ręce. A przecież była już dorosłą kobietą...
Tamtego dnia, gdy po raz kolejny wracała do domu po „ucieczce”, do jej przedziału wsiadła dziewczyna. Kobieta ucieszyła się. Miała dość uporczywej już samotności. Dziewczyna nieśmiało przywitała się i zajęła miejsce tuż naprzeciwko niej. Kątem oka próbowała dokładniej przyjrzeć się twarzy dziewczyny, lekko unosząc głowę i odrywając się na chwilkę od lektury. Na wprost siebie dostrzegła drobną twarzyczkę, z wielkimi, pełnymi niespełnionych nadziei oczami. Śmiesznie rozczochrane włosy, zdawały się przysłaniać czerwone od płaczu policzki i oczy - Małej. Tak, bo tak o niej właśnie pomyślała. Dziewczyna lekkim ruchem ręki otarła rzewnie spływające po jej policzkach wielkie jak groch łzy. Kobieta bacznie przyglądała się dziewczynie, która nieruchomo wpatrywała się w okno, jakby za chwilę miała ujrzeć w nim coś, na co ludzie czekali wiekami... A kolejne łzy cichutko spływały jej po drobniutkich policzkach. Bez szlochu. Tylko co jakiś czas przecierała ręką policzki, tak samo, jak to zrobiła, gdy zobaczyła ją pierwszy raz. Lekko. Jakby każdą łzę chciała zamknąć w dłoni...
Jakby ktoś nieoczekiwanie cofnął czas. Zobaczyła siebie sprzed kilkunastu laty, gdy po raz pierwszy zdecydowała się „uciec”. Ta sama zdezorientowana i zmęczona od płaczu twarz. Kobieta wyciągnęła stary, poszarpany zeszyt. Na pierwszej stronie widać było pięknie wykaligrafowane słowa:
„Kto kocha musi umieć zgubić się i się odnaleźć.”
Kobieta odruchowo spojrzała w okno. Pociąg zaczął zwalniać. Widziała już blask latarni, które pięknie oświetlały miasto. Kochała miasto nocą.
Delikatnie uśmiechając się do dziewczyny, zabrała bagaż i wyszła z przedziału.
Wracając do domu mijała malownicze, stare kamieniczki, w myślach powtarzając sobie zdania, zapisane przez nią niegdyś w zeszycie...
„Jak najwięcej poznać, jak najmocniej przeżyć, jak najsilniej kochać i jak najrzewniej płakać... Cieszyć się promieniami słońca na twarzy, głęboko oddychać świeżym powietrzem o wschodzie słońca... A potem biec do utraty tchu, śmiać się i tańczyć i śpiewać w głos... Nie poddawać się bezlitosnym prawom podobno rządzącym tym światem... I iść za głosem serca...Tylko serca...”.
Wiedziała, że znów przyjdą takie dni.
Komentarze [5]
2006-10-25 21:06
Masz bardzo ładny styl:)
2006-10-08 22:07
Tak jak mówiłem … troche chęci i od razu lepiej :] ... oby tak dalej.
2006-10-05 14:35
nicer
2006-10-04 17:19
Hmmmm….. nio cio ja tu bede pisał hihihi Wszystko w porządku i idzie Ci coraz lepiej (nie słodząc);p Coprawda jestem tu GOŚCIEM bo z innej szkoły ale… moje oczka spoglądają czasami na tą stronke. 3m się Kaja::
2006-10-04 14:16
No ladnie Kaja… :) powiem ze moim skromnym zdaniem to jest ciekawsze od Twojego poprzedniego tekstu… Milo sie czyta :) pozdrawiam :*
- 1