Sansara
Sansara
Błąkam się po peronie
Mijają mnie obce twarze
Zbyt zmęczone życiem
By spojrzeć w moją stronę
Z podkrążonymi oczami
Głębokimi zmarszczkami
Każda z nich się śpieszy
Każda z nich ma swój cel
Gonią za swoim szczęściem
Są zbyt zajęte, by zauważyć
Że już dawno mogły je znaleźć
Gdyby tylko na chwilę się zatrzymali -
A tak trwa ta bezsensowna mijanka.
Patrzę na tę scenerię ze smutkiem
Wszystko we mnie się buntuje
Czy tak ma wyglądać dorosłość?
Czy też stanę się tak obojętna
Że nie będę w stanie dostrzec dobra?
Że nie będę potrafiła się cieszyć?
Zapada zimowy zmierzch
Peron powoli pustoszeje
Ostatni pociąg odjechał
A ja nadal stoję z walizką w ręku
Kolejny raz sprawdzam rozkład jazdy
I cichutko do siebie szepcę:
Ale jak to, nie przyjedzie?
Gdzie jest pociąg, który zabierze mnie do dawnych dni?
Odpowiada mi tylko płacz wron
Sansara. Przeszłość nie wróci.
Żałośnie stawiam kroki w ciemności
Czas na bycie dorosłym
Ocierając łzę z policzka zadaję sobie tylko jedno pytanie:
Ale jak to, nie przyjedzie?
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?