Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Śmiech z puszki   

Dodano 2018-11-05, w dziale inne - archiwum

Każdy z nas na pewno kojarzy sitcomy, czyli seriale komediowe, w których dominował humor sytuacyjny w ograniczonej do minimum scenografii. Czasy największej popularności tego gatunku przypadły na lata 90’ ubiegłego wieku, ale seriale te nadal są powtarzane przez stacje telewizyjne i chętnie oglądane przez telewidzów. Do najbardziej znanych rodzimych produkcji tego gatunku należą bez wątpienia „Miodowe lata”, Trzynasty posterunek” i „Świat według Kiepskich”, a wśród zagranicznych seriali największą popularnością cieszyły się u nas w tamtym okresie „Jak poznałem waszą matką”, „Teoria wielkiego podrywu”, „Świata według Bundych”, „Alf”, „Roseanne”, „Allo, Allo!”, czy też „Przyjaciele”. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Stacje telewizyjne przyciągnęły przed ekrany telewizorów rzesze widzów, zyskując reklamodawców i ich pieniądze, a widzowie z kolei dostali to, czego chcieli.

Nietrudno odgadnąć przyczynę popularności „situation comedy”. Tego typu produkcje są bowiem proste i nie wymagają ze strony widza zaangażowania intelektualnego. To idealne seriale do oglądania podczas prasowania, gotowania, ścierania kurzu itd. Nie trzeba być przez cały czas skoncentrowanym/pliki/zdjecia/pu1_0.jpg i wnikliwie obserwować oraz analizować akcję. Nie ma bowiem niebezpieczeństwa, że przegapi się jakiś istotny dla fabuły fragment, nawet jeśli na dłuższą chwilę odejdziemy od telewizora. Nie oznacza to jednak, że w tych serialach fabuła nie ma znaczenia. Oczywiście, że ma, ale każdy odcinek jest stosunkowo luźno powiązany z innymi (głównie postaciami głównych bohaterów i lokalizacjami), dlatego też kolejność oglądania poszczególnych odcinków nie ma raczej dla widza większego znaczenia. Ponadto seriale te z ogromnym przymrużeniem oka i dużym poczuciem humoru opowiadają o życiu i historiach przydarzających się najczęściej przeciętnym ludziom oraz o ich międzyludzkich relacjach. Są konstruowane tak, aby widz od samego początku mógł zaprzyjaźnić się z bohaterami oraz się z nimi utożsamiać. Nic więc chyba dziwnego, że zyskały taką popularność.

Skoro o humorze mowa… To bezspornie największa zaleta sitcomów, choć opiera się on na prostych schematach (kpina z nieudolności, niezręczne wpadki, poprzez nieporozumienia itd.) i najczęściej wynika bezpośrednio z samych postaci, ich wad oraz zalet. Trudno się zatem nie śmiać z proponowanych przez scenarzystów absurdalnych niekiedy żartów sytuacyjnych i nie zauważyć, że po każdym takim gagu słyszymy w tle śmiech. Zwykle twórcy decydują się na dodanie śmiechu w postaci ścieżki dźwiękowej tzw „laugh track”, choć niektóre seriale kręci się z udziałem publiczności na żywo (np. „Miodowe lata”). Czy zastanawialiście się jednak kiedykolwiek dlaczego?

Historia aranżowanego śmiechu wywodzi się od dawnej instytucji klakiera. Była to osoba wynajmowana przez twórców, która przychodziła na premierę ich spektaklu i śmiała /pliki/zdjecia/pu2_0.jpgsię do rozpuku w przypadku komedii, a w przypadku dramatu wylewała morze łez. To trochę tak, jak z płaczkami w Grecji, tyle że klakier był wynajmowany przez producenta sztuki po to, by przekonać publiczność do sztuki. Robił to tak głośno i ostentacyjnie, że inni widzowie, aby nie wyjść na ludzi pozbawionych poczucia humoru, dołączali do niego. I tym sposobem wszyscy byli zadowoleni. Aktorzy dostawali owację na stojąco, następnego dnia w gazetach ukazywały się pochlebne recenzje, a producenci zgarniali szmal. O klakiera należało jednak bardzo dbać, bo gdy ten nie dostał pieniędzy w obiecanej wysokości, mógł z łatwością położyć przedstawienie.

Pod koniec XX wieku, kiedy zaczęły powstawać sitcomy, amerykańscy naukowcy zauważyli, że ludziom przyjemniej ogląda się coś razem (zaskakujące odkrycie, nieprawdaż?). Wtedy też zaczęto do studia zapraszać widownię, która miała oglądać serial podczas jego kręcenia. No i okazało się, że to działa. Publiczność bawiła się przednio, a serial zyskiwał z reguły bardzo dobre recenzje. Jednak nie zawsze było tak pięknie. Twórcy szybko przekonali się, że taka ilość osób w studiu jest nazbyt uciążliwa. Poza tym jeśli jakaś scena nie spełniła oczekiwań reżysera, trzeba ją było powtórzyć, a wtedy widzowie zaczynali się nudzić i ziewać, zamiast ryczeć ze śmiechu.

I wtedy do łask weszły tzw. „laugh tracki”. Charles Douglass - inżynier dźwięku z CBS - skonstruował w latach 60 XX wieku „laff box”, czyli taką sprytną maszynę, która na życzenie mogła wygenerować odpowiednie komiczne reakcje publiczności (reżyser dźwięku miał do wyboru ponad 320 różnego rodzajów śmiechów).

/pliki/zdjecia/pu3_0.jpgOd tej pory większość reakcji publiczności na żarty i różnego rodzaju gagi jest podkładane. I nawet jeśli nie są one aż tak śmieszne, to jednak widzowie się uśmiechają. Udowodniono to w 2006 roku (tym razem naukowcy z Londynu!). A wszystko to sprawa naszej podświadomości. Gdy słyszymy śmiech, zawsze zaczynamy szczerzyć ząbki. Dodatkowo śmiech stwarza iluzję pełnej sali kinowej lub towarzyszy siedzących razem z nami na kanapie.

Niestety, prawda jest taka, że używanie śmiechu z puszki dziś trąci już myszką i jest raczej typowe dla mało ambitnych seriali. Idealnie jednak pasuje do produkcji wręcz absurdalnie ociekających groteską. To, że śmiejemy się podczas oglądania sitcomów, jest jednak nadal zasługą umiejętności scenarzystów i aktorów, ale musimy być świadomi, że w niektórych przypadkach twórcy seriali lubią poigrać sobie niekiedy z naszą podświadomością.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /11 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry