Smutna historia o radości
- Czy ta historia jest o mnie?
Wzruszyłem ramionami.
- Tak czy nie?
Powtórzyłem gest. Dziewczyna lekko się naburmuszyła. Wierzcie mi lub nie, ale to tylko dodało jej urody. Irytacja zaróżowiła jej blade policzki i wyostrzyła rysy twarzy. Ale ona była ładna.
- To bardzo nieuprzejmie tak nie odpowiadać na proste pytanie – odrzekła.
- Wskazałem na notes, a ponieważ nie chciała mi go oddać, nabazgrałem długopisem na wnętrzu dłoni: „Nie mam jak.” A niżej dodałem mniejszymi literami „Teraz ci łyso, co?”
Zacznę od tego, że książek nie powinno się oceniać ani po okładce, ani po tytule, choć obie te rzeczy widzimy zawsze najpierw, a dopiero po zawartości, jeżeli zdecydujemy się je przeczytać. Wiem, ze to bardzo nieprofesjonalne, ale tym razem do przeczytania skłonił mnie właśnie tytuł, który może wydawać się niepozorny i nawet zbyt potoczny, ale jak to powiedział kiedyś William Golding „największe pomysły cechuje prostota”. W przypadku tej książki mamy do czynienia właśnie z czymś takim. Stąd też zamiast głębokich myśli i wyrafinowanych, symbolicznych metafor mamy w tytule po prostu zgrabnie zestawione cztery słowa.
„Dzięki za tę podróż” to druga powieść amerykańskiego pisarza młodego pokolenia Tommy’ego Wallacha, który jest również wziętym scenarzystą i muzykiem. Napisał do tej pory „We All Looked Up” (bestseller New York Timesa, który doczekał się już ekranizacji) oraz wspomnianą „Thanks for the Trouble”.
Akcja tej powieści dla młodzieży zaczyna się w lobby hotelu Palace w San Francisco, a jej bohaterem jest siedemnastoletni Parker Santè. Chłopiec od tragicznego wypadku, w którym zginął jego ojciec, przestał mówić i odpuścił sobie szkołę. Całe dnie zaczął natomiast spędzać w lobby pewnego hotelu, obserwując gości i przy okazji niektórych z nich zgrabnie okradając. Nie zrozumcie mnie proszę źle, ale nastolatek latynoskiego pochodzenia, przesiadujący w tygodniu w drogim hotelu, gdzie noc w apartamencie kosztuje 8 tys. dolarów, to niecodzienny widok, biorąc pod uwagę fakt, że Latynosi w tym hotelu głównie tylko sprzątali. Pewnego dnia dostrzega tam niepozorną acz ładną dziewczynę. Jego dyskretne spojrzenie spoczywa na jej bladej skórze, niebieskich jak ocean oczach i srebrnych włosach. Ta, tak, srebrnych. Wygląda na jego rówieśnicę, ale kto to może wiedzieć na pewno. Jego uwadze nie uchodzi również to, że ta płacąc za kawę wyciąga z torebki największy plik banknotów, jaki Parker widział kiedykolwiek na oczy. Co robi nasz bohater, gdy dziewczyna odchodzi na chwilę od stolika? Chyba znacie odpowiedź. Bierze forsę i daje dyla. Jednak popełnia błąd, zostawiając po sobie ślad w postaci swego osobistego notatnik, w którym na pierwszej stronie widnieje jego pełne imię, nazwisko, adres, a dalej jeszcze coś, historia, którą sobie pisał siedząc przy stoliku nieopodal. Parker wraca do stolika, gdzie niewzruszona kradzieżą dziewczyna siedzi zaczytana w jego historii. Zelda, bo tak owa dziewczyna ma na imię, wyjawia mu po dłuższej rozmowie trochę informacji o sobie, które wydają mu się tak nierealne, że nasz bohater nie wierzy w ani jedno jej słowo. Z czasem, w miarę rozwijania się ich znajomości, zaczyna jednak przekonywać się do historii, którą usłyszał. Zelda okazuje się dziewczyną elokwentną i inteligentną. Opowiada mu często o dziełach malarskich Georges’a Seurata, stworzonych techniką puentylizmu (technika polega na malowaniu małymi kropeczkami), a znajdujących się w Pałacu Legionu Honoru, który uwielbia i gdzie mogłaby zaglądać codziennie. Ma nienaganne maniery, choć czasem zachowuje się jak snobka. Mówi też w wielu językach obcych, m.in. po francusku i po hiszpańsku. Swoją osobowością oczarowuje naszego bohatera, który cały czas, próbuje ustalić jej faktyczną tożsamość, gdyż udaje mu się w pewnym momencie ustalić, że Zelda to nie jest jej prawdziwe imię. Tak czy inaczej dzięki znajomości z tą tajemniczą dziewczyną Parker zmienia się i z aspołecznego outsidera staje się znów radosnym chłopakiem otwartym na świat, który wyraźnie zamierza zamknąć mroczny rozdział w swoim życiu. W trakcie ich pierwszej rozmowy Zelda mówi mu, że jeśli teraz ktoś do niej zadzwoni, to ona skoczy z mostu Golden Gate i zakończy swoje życie. Parker jest zaszokowany tym wyznaniem, ale postanawia jakoś odwieść ją od tego pomysłu. I tak oto rozpoczyna się ich wspólna niezwykła podróż...
Może i pomysł na fabułę, zawartą na 270 stronach, wydaje się trochę banalny, ale kryje w sobie naprawdę wspaniałą opowieść o tym, co w życiu człowieka powinno być najważniejsze. Pokazuje jednoznacznie, że rozdrapywanie ran bądź pogoń za niedoścignionymi celami nie ma sensu. Wallach mówi natomiast o najważniejszych problemach, o podejmowaniu ważnych decyzji oraz o emocjach, które tak często przeszkadzają nam w normalności. Moim zdaniem to nie tylko cudowna opowieść o dojrzewaniu, ale i błyskotliwa literatura. Muszę przyznać, że od strony technicznej wszystko w tej powieści do siebie pasuje. Narracja z początku jest trzecioosobowa, jednak z czasem przejmują ją sam Parker. Ten zabieg niezwykle mi się spodobał i to nie tylko ze względu na jego specyficzny język i sarkastyczne, często wulgarne uwagi, co ma chyba podkreślić stopień jego zbuntowania. W książce natkniemy się również na częste retrospekcje, opowieści z przeszłości Parkera, w tym i jego historie szkolne oraz ważne momenty ze spotkań z terapeutą. Mnie te historie zupełnie nie przeszkadzały. Więcej. Myślę nawet, że były one niezwykle potrzebne, bo sposób opowiadania Parkera wymaga w pewnych momentach dopełnienia. Powieść napisana jest językiem potocznym, niekiedy nawet młodzieżowym, jednak czasami napotykamy w niej słowa anachroniczne, które padają głównie z ust srebrnowłosej (czyżby ta urodziła się jednak w innej epoce?). Książkę czyta się szybko, mocno wciąga w fabułę i może sprawić dużą przyjemność. Nie podobało mi się jedynie jej zakończenie, choć jest na swój sposób intrygujące. Polecam wam jednak tę historię i zaręczam, że jeśli zdecydujecie się ruszyć w podróż z jej bohaterami, to nie będziecie chcieli, by ta podróż się skończyła. Ja już tę podróż odbyłam i dziś chciałabym autorowi za nią podziękować.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?