Starożytna wojna atomowa
Każde dziecko dziś wie, że bomba atomowa to jeden z wynalazków ubiegłego stulecia, a instrukcję postępowania po jej wybuchu opracowano podczas Zimnej Wojny. Często wydaje się nam, że nasza cywilizacja osiągnęła obecnie taki stopień rozwoju technologicznego, który był nieosiągalny dla wszystkich znanych nam cywilizacji z przeszłości. Wielu ludzi ma jednak całkiem uzasadnione wątpliwości. Ludzie ci uważają, że na naszej planecie w bardzo odległej przeszłości istniały już zaawansowane cywilizacje, które w jakiś tajemniczy sposób uległy unicestwieniu. Współczesne badania i liczne zachowane dokumenty wydają się potwierdzać tę ich hipotezę. Pamiętacie choćby biblijną historię Sodomy i Gomory?
Historia tych miast fascynowała mnie od zawsze, bo pokazywała boską moc. Zastanawiałem się nie raz, jak to możliwe, by dwa miasta zniknęły z powierzchni ziemi i to, co by nie mówić, w jednej chwili? Postanowiłem więc zgłębić ten temat i szybko przekonałem się, że nie był to jedyny taki przypadek w historii świata.
Dziś nie brakuje ludzi przekonanych o nuklearnej zagładzie wspomnianych powyżej miast. Według nich jest na to co najmniej kilka dowodów, a najbardziej przekonywujące znajdują się w samej Biblii, gdzie dokładnie opisano zagładę (polecam 19. rozdział Księgi Rodzaju) oraz los jaki spotkał żonę Lota (zamieniła się w słup soli). Zwolennicy hipotezy, mówiącej o wykorzystywaniu w starożytności broni jądrowej, uważają jednak, że nie była to bynajmniej jakaś tam zamiana w słup soli, tylko najzwyklejsze wyparowanie. Twierdzą ponadto, że opisy dematerializacji Sodomy i Gomory bardzo przypominają znane nam z historii opisy zrzucenia bomby jądrowej na Hiroszimę i Nagasaki. Okazuje się, że nie tylko w świętych księgach, ale i w legendach, mitach oraz innych dokumentach, stworzonych przez ludy w prawie wszystkich częściach kuli ziemskiej można znaleźć informacje, które jednoznacznie dowodzą, że wiele lat temu musieliśmy mieć do czynienia z jakimś ogólnoświatowym konfliktem, w którym jak nic wykorzystano jakąś superbroń (jej opisy jako żywo przypominają notabene współczesną broń jądrową). Nie brak tam również fragmentów opisujących precyzyjnie, jak należało się przed takim zagrożeniem chronić. Teksty starożytnych hinduskich eposów „Mahabharaty”, „Ramayani” czy też "Mahavira Charity" bardzo szczegółowo opisują ową walkę, wybuchy ognistych kul, wywołane przez nie burze i sztormy oraz następstwa tych wybuchów, które u ludzi i zwierząt przybierały formę klasycznych objawów choroby popromiennej. Wspomina się tam również o konieczności i sposobach przeprowadzania dekontaminacji (zmywania wodą z ciała i odzieży cząstek radioaktywnych).
Starożytni Hindusi wykazali także w wielu innych przekazach piśmienniczych zaskakującą wiedzę naukową o świecie i materii. Niezwykle intrygująca wydaje się być na przykład ich starożytna jednostka czasu zwana „kashtą” (jest to mniej więcej jedna trzystamilionowa część sekundy). Czy was nie zastanawia to, do czego starożytnym Hindusom mogły służyć ułamki mikrosekund? Taka jednostka nie ma przecież żadnego praktycznego zastosowania, jeśli nie dysponuje się urządzeniami, które potrafiłyby liczyć czas z aż taką dokładnością. No, ale jeśli posiada się głęboką wiedzę z zakresu fizyki atomowej, to i owszem, jednostka ta zaczyna być przydatna (od niedawna wiemy wszak, że niektóre hiperony i mezony posiadają zbliżony do niej czas życia). Nie mniej zagadkowa jest hinduska tablica Varahamira (datowana na 550 rok p.n.e.), która zawiera zarówno symbole jak i wielkości matematyczne porównywalne z rozmiarami atomu wodoru. Wszystko to wskazuje na ogromną wiedzę starożytnych (i to nie tylko Hindusów) z zakresu budowy atomu i ich dogłębną znajomość fizyki jądrowej. Nie mniej fascynujące wydaje mi się i to, że tradycja zobowiązywała braminów od tysięcy lat do zapamiętywania tej wiedzy (często bez jej zrozumienia) oraz do przekazywania jej kolejnym pokoleniom. Nie jasne jest jednak do dziś, jaki cel miał przyświecać tej ich misji?
Indie nie są naturalnie, o czym wspomniałem we wstępie, jedynym krajem, gdzie istnieją legendy i zapisy traktujące o pradawnej katastrofie nuklearnej. W chińskiej Fengshen-yen-i znajdziemy bowiem opisy bardzo podobne tych z Mahabharaty. Tu również wspomina się o wojnie pozaziemskich przybyszów, którzy używali jakąś superbroń podobną do tej najstraszniejszej znanej nam współcześnie. Kanadyjscy Indianie, Aztekowie i Majowie do dziś opowiadają legendy o swoich starożytnych miastach, w których nigdy nie gasły światła, i których mieszkańcy latali do nieba na spotkanie z bogami. Według tych legend, w pewnym momencie pojawiły się w ich świecie demony, które doprowadziły do konfliktu, w wyniku którego miasta te zostały z dnia na dzień zmiecione z powierzchni ziemi. W Europie również nie brakuje mitologicznych opowieści o walkach bogów, którzy władali gromami czy błyskawicami (np. Zeus i Thor).
Teksty starożytnych Sumerów również wspominają o totalnej wojnie, która zniszczyła wiele siedlisk ludzkich (np. według eposu "Erra" na Ziemię spadły plagi będące ubocznym efektem użycia "potężnej broni" podczas wojny między klanami bogów). Całkiem niedawno udało się zlokalizować jedno z takich miejsc (Mohendżo-Daro w Pakistanie), w którym odnaleziono stopione cegły i ceramikę oraz szkielety leżące na ulicach, a ich ułożenie wskazywało, że mieszkańcy zostali zaskoczeni przez jakiś kataklizm (w osadzie i jej okolicach stwierdzono ponadto stosunkowo wysoki poziom promieniowania radioaktywnego). Kolejnym przykładem mogą tu być również tzw. zeszklone forty u wybrzeży Szkocji (jest ich około 60, a ich powstanie datowane jest na około tysięczny rok p.n.e.). Tak naprawdę, do dziś nieznane jest przeznaczenie tych budowli. Przypuszcza się jedynie, że musiały służyć do obrony. Nasuwa się tu tak jednak kilka kolejnych pytań. W jaki sposób mogło dojść do zeszklenie tych bloków skalnych? Czy jest ono dziełem przypadku, sił natury, czy też następstwem zamierzonego działania? Tak czy inaczej stwierdzono, że mury tych budowli uległy stopieniu na skutek działania bardzo wysokiej temperatury. Olbrzymie bloki skalne zostały zgrzane ze sobą, tworząc jednolitą, szklaną masę (do tego potrzebna jest temperatura minimum 1100 stopni Celsjusza). W przypadku fortów temperatura musiała być jednak znacznie wyższa, bowiem zeszklenie sięga głębokich warstw. Co ciekawe, niektóre z tych architektonicznych konstrukcji mają powierzchnię 48 hektarów, a jak się domyślacie wytworzenie tak wysokiej temperatury na tak ogromnej powierzchni nie było technicznie możliwe dla prymitywnych cywilizacji zamieszkujących te tereny w czasach antycznych. Co prawda nie stwierdzono tam promieniowania, jednak tereny wokół fortów są całkowicie jałowe, co samo w sobie również wydaje się dość dziwne, bo przecież starożytne ludy zakładały swoje osady z reguły na żyznych terenach.
Jak widzicie, istnieje ogromne podobieństwo legend, mitów i innych pisemnych przekazów z różnych stron globu ziemskiego, mówiących o wielkim konflikcie i totalnych zniszczeniach. Ba, fascynujące wydaje mi się również i to, że wskazują one dosyć precyzyjnie miejsca, gdzie walki te miały się rzekomo toczyć. Okazuje się, że w większości przypadków są tam dziś pustynie. Kto wie, co kryją te niezbyt dokładnie zbadane obszary pod piaskami? W końcu chyba nie tylko mnie wydaje się dziwne, że owe pustynie znajdują się z reguły w miejscach otoczonych obszarami bujnej wegetacji? Wielu geologów uważa dziś, że większość obszarów pustynnych na Ziemi nie powstało raczej w wyniku działania naturalnych sił przyrody. A to była wystarczająca pożywka dla zwolenników teorii niezwykłych, którzy natychmiast postawili hipotezy, że to pociski nuklearne o wielkiej mocy wysterylizowały te tereny na tysiące lat.
Z tego wszystkiego, co napisałem, można wyciągnąć jeszcze jeden wniosek. Stratedzy owej atomowej wojny, o ile ona faktycznie miała miejsce, nie kierowali jednak swej broni na takie plemiona jak żyjący z nami współcześnie Zulusi, Pigmeje czy Eskimosi. Skierowali ją za to na główne ośrodki ówczesnej cywilizacji, a ów radioaktywny mord dotknął postępowe i wysoko rozwinięte narody. Przy życiu udało się natomiast pozostać tylko tym zacofanym, dzikim i prymitywnym plemionom, które na swoje szczęście żyły w oddaleniu od tych ośrodków.
Pozostaje zatem chyba jeszcze tylko jedno, ale za to zasadnicze pytanie. Jeśli taki nuklearny konflikt faktycznie miał miejsce, to kto stał po jego obu stronach? Na ten temat również nie brakuje niezwykłych hipotez, ale to już temat na inną opowieść. Skoro jednak w zbiorowej pamięci narodów świata odnajdujemy aż tyle wspólnych reminiscencji, to kto wie, czy w zamierzchłej przeszłości rzeczywiście nie mieliśmy już do czynienia z jakimś ogólnoświatowym konfliktem i to z wykorzystaniem jakiejś broni o niezwykłej sile rażenia.
Grafika:
Komentarze [2]
2016-11-14 21:12
Jak można było w tym tekście nie przywołać autorytetu von Danikena?
Z tymi teoriami dotyczącymi paleoastronautyki jest taki problem, że ich… „badacze” dopatrują się ingerencji kosmitów wszędzie. Dosłownie wszędzie – u Majów, Wikingów, w Egipcie, Pakistanie, Hiszpanii, u Indian z Ameryki Północnej etc.Fajnie się to czyta i równie fajnie ogląda, bo niesamowicie się ekscytują tym wszystkim, ale… no… to nie jest prawdziwa nauka.
Proszę o linki do tych geologów, którzy uważają, że pustynie powstały w wyniku pradawnych wojen z użyciem broni jądrowej.________________________________________________________
Klikam słonia.
2016-09-09 10:16
oj działo się.
klikam żyrafę
- 1