Moda i inne dziwactwa
Czar zwiewnych, kolorowych tkanin, równy tupot obcasów, światła reflektorów, tłum ludzi z branży i charakterystyczna muzyka… wiele osób nie widzi w tym nic niesamowitego. Ja mogę dopisać się natomiast do tych, których taki klimat inspiruje. Fascynuje mnie dopasowywanie tkanin i dobieranie kolorów. Często poszukuję fachowych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, bo też chciałbym wiedzieć, czy np. kwiaty można łączyć z paskami albo czy dżins nie „gryzie się” z jedwabiem? Na takie i podobne im pytania odpowiada high fashion - moda bez granic, inspirowana wszystkimi i wszystkim. Okazuje się jednak, że większość ludzi postrzega ten świat jako taki trochę kosmiczny. Ale dlaczego? Co w nim jest takiego dziwnego?
Nie jestem pewna, czy moda i sztuka mówią tym samym językiem, ale bez wątpienia coraz częściej zahaczają o swoje terytoria i przenikają się. Sztukę zaś nie każdy pojąć może. To oczywiście żaden wyrzut, bo ja na przykład nie rozumiem piłki nożnej. No cóż, każdy z nas jest inny i ma prawo mieć odmienne zainteresowania. Nasze umysły nastrojone są różnorodnie. Poetycko można by powiedzieć, że widzą nieco inne barwy. I to jest bezsprzecznie jedna z głównych przyczyn niezrozumienia mody przez ogół społeczeństwa.
W małych miastach ludzie znają się zazwyczaj chociażby z widzenia. Mamy świadomość, że mijane na ulicy osoby możemy spotkać jeszcze niejeden raz, nawet w zupełnie innym miejscu. Wiadomo też, że w centralnych punktach takich miast nie przechadzają się raczej ludzie ubrani w buty od Louboutin, w płaszczach od Chanel czy z okularami przeciwsłonecznymi od Prady. W małych miastach rynek modowy nie otwiera się tak bardzo na odważne style czy zestawienia kolorów. Widać, większość z nas, ludzi mieszkających w takich miejscowościach, woli być zwyczajnym, szarym człowiekiem i nie wyróżniać się na co dzień z tłumu?
Inaczej wygląda to w miastach dużych, takich jak choćby Warszawa czy Kraków. Od razu da się tam zauważyć, że ich mieszkańcy nie boją się kreować swojego wyglądu. Bardzo szybko przyzwyczajamy się tam do kolorowego, różnorodnego tłumu i przestajemy wyłapywać stylizacje, które jeszcze chwilę wcześniej uznalibyśmy może za dziwne. Na mnie osobiście największe wrażenie pod tym względem wywarł Mediolan. Trudno mi było w tym mieście przejść przez plac Duomo, nie oglądając się ani raz. Prawie wszyscy napotkani przeze mnie na zatłoczonych uliczkach w centrum miasta ludzie wyglądali niesamowicie. Co chwilę odwracałam głowę, zaskoczona różnorodnością i oryginalnością stylizacji i bez trudu wyłapywałam w tłumie także te, który bliskie są mojemu stylowi.
Polacy są jednak inni. Często nie myślą nawet o tym, jak wiele radości mogłaby im sprawić moda. A przecież, gdyby każdy z nas nosił to, co uważa za idealne dla siebie, nasz świat byłby barwniejszy. Zauważyłam też, że do mody trzeba dorosnąć. Najczęściej zaczyna się to właśnie w okresie licealnym, gdy zarówno chłopcy jak i dziewczyny zaczynają zwracać baczniejszą uwagę na wygląd, chcąc być atrakcyjnymi i „miłymi dla oka”. Oczywiście znajdą się też jednak tacy jak ja, którzy nie wyróżniają się na co dzień ubiorem, bo mówiąc szczerze nie mają wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić sobie wymarzone ubrania, dlatego też ubierają się po prostu wygodnie, podczas gdy w ich głowach szaleje maskarada barw i miłość do mody głęboko ukryta i zamaskowana.
Marzy mi się, aby w Polsce ludzie stali się bardziej w tej materii otwarci i tolerancyjni. Chociażby w kwestii kolorystyki. Dziwnie się bowiem czuję, gdy jestem atakowana podejrzliwymi spojrzeniami, wyznając swoje umiłowanie ciepłych barw, pomarańczy, czerwieni czy żółci. Chciałabym też wygrać kiedyś jakąś większą kasę na loterii, żeby mieć w końcu fundusze na realizację swoich stylizacyjnych pomysłów, bo umówmy się, moda nie jest tania.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?