Strachy na Kaczmarskim
Znacie Jacka Kaczmarskiego? A kojarzycie Grabaża i Strachy Na Lachy? Okej, przyjmijmy, że to też było pytanie retoryczne. W takim razie czy wyobrażacie sobie, co powstanie z połączenie jednego z drugim? O płycie „Autor” nie musimy rozmawiać teoretycznie – od 22 października jest dostępna na rynku.
Za twórczość barda biorą się kolejne młode, zdolne, polskie zespoły (Grechuta ma podobny problem). Trudno szukać jakiś logicznych przyczyn takiej fali. Co prawda w mediach robi się szum i zdolność promocyjna płyty wzrasta, a z nią i sprzedane egzemplarze, lecz Kaczmarski do przełożenia na inny język muzyki prosty nie jest, ulepszeń od młodzieży nie potrzebuje i łatwo się na nim przejechać. Najwyraźniej taka moda, taki trend, każdy chce oddać hołd wielkim i zasłużonym. W większym lub mniejszym stopniu przekonali się o tym członkowie Habakuka, a teraz mogą coś o tym powiedzieć Strachy Na Lachy.
Grabaż bezterminowo zawiesił działalność z Pidżamą Porno, mógł poświecić dużo czasu na działalność poboczną, rozwój, ciężką pracę i rzucił się z motyką na słońce, a raczej z gitarą elektryczną na niewinnego barda. Plany, pomysły, wyzwania, misja szerzenia kultu mistrza wśród nieświadomego ludu. Super i ekstra. Iść do sklepu i kupić, co? Muszę przyznać - nawet założyłem buty.
Problem w tym, że zespół strzelił sobie w kolano. Niektórzy mówią nawet o zbiorowym samobójstwie. Otóż muzycy bez ogródek przyznają, że to, co możemy nabyć w sklepie, jest niekompletne, wybrakowane, diametralnie różne od wstępnych założeń, powstałe w sprzeczności z artystyczną wizją. Sprawa rozbija się o brak zgody Przemysłwa Gintrowskiego na umieszczenie na płycie dwóch jego utworów ("Autoportretu Witkacego" i "A my nie chcemy uciekać stąd”), które ponoć decydowały o obliczu krążka. I tak zamiast zamkniętej całości, ambitnego koncept - albumu, dostajemy zbiór kompozycji ułożonych według widzimisię wydawnictwa. Czar pryska. Trochę boli, że grupa wypuszcza płytę, nie ukrywając przy tym swojego niezadowolenia. Wina chyba jednak nie leży po jej stronie. Mogło pójść o pieniądze, ale... Domyślacie się, jaka byłaby wymowa całego albumu w pierwotnej formie? A na czyich wiecach politycznych występuje Gintrowski? Do komitetu honorowego jakiej partii należy? Rzut oka na tytuł otwierający krążek. „Siedzimy tu przez nieporozumienie” i wszystko jasne.
Wróćmy do samej muzyki, która mimo wszystko rozczarowuje. Strachy grają w swoim cygańsko – podwórkowo - popowym stylu. Na Kaczmarskiego to nie jest dobry sposób. Gdyby śpiewali o Felku Zdankiewiczu, balu na Gnojnej, zbierance matrymonialnej czy Staśku Apaczu, byłoby wręcz wybornie. A tak, wyobraźcie sobie „Mury” zagrane w stylu „Piła tango”. Czuć dysonans stylistyczny więcej niż troszeczkę. Zasada decorum obowiązuje nie tylko w literaturze. Nie ta forma, nie ta treść. Tak się słucha większości utworów. Całkiem przyjemnie można się poczuć podczas alternatywnie rockowych „Szklanej Góry” i „Kazimierza Wierzyńskiego”. Ale po trzecim podejściu mam już dość. Tekstów nie można, nie wypada się czepiać. Kaczmarskiego krytykować? Oszalał pan?! Za mały jeszcze jestem na takie pojedynki. Irytują zaś bonusy. Trzy utwory w remixach na końcu płyty, tak „na otarcie łez”, nie sprawdzają się lepiej od chusteczek, a do całości nic nie wnoszą. Najlepsze jednak przed nami. Kupując album w sklepie, znajdziecie w pudełku dwie płyty. Jedna standardowa z 12 piosenkami, druga – czysta, by nagrać sobie utwory w dowolnej kolejności (czytaj: w takiej, jaka miała być według początkowego zamysłu). Phi, phi, sprytny zabieg. Gintrowski na łopatkach. Nie wątpię, że te dwa numery, na których publikację nie otrzymano zezwolenia, można znaleźć w Internecie.
Płyta „A Ty Siej” zespołu Habakuk przypadła mi do gustu. Udowodniła, przekonała mnie, że gdyby Kaczmarski przyszedł na świat na Jamajce, to zostałby drugim Bobem Marleyem. Strachy Na Lachy dowodzą, że spod budki z piwem wyjść bardzo trudno. Sam bard by nie podołał. „Autora” można posłuchać ku przestrodze, jak nie należy robić tego ze znanymi i cenionymi, albo w ramach ciekawostki. Jako artystyczne przeżycie się nie sprawdza. Lepiej poczekać na przeróbki Kaczmarskiego w wersji techno - to dopiero będzie muzyczna ekstaza.
Komentarze [4]
2007-11-07 23:47
drogi Panie Jugosie. Osobiście uważam że JMR zrobił to co mógł zaaranżował utwór najlepiej jak się dało bez udziału mistrza. nie wiem czy Pan był na koncercie w Stoczni Gdańskiej ale jeżeli Pana tam nie było to proszę o skrupulatniejsze badanie sprawy. Tak się składa że tam byłem i mimo, że w żadnym wypadku nie jestem fanem muzyki elektronicznej bardzo mi się podobało. Jeśli czuje Pan nieodpartą potrzebę skrytykowania jakiegoś coveru barda polecam poznęcać się nad wykonaniem tej samej piosenki przez P. Kukiza [żeby nie było Piersi również lubię i szanuję]
2007-11-04 14:17
idealne określenie całej ‘twórczości’ snl :) wydaje mi się, że potrafiliby nawet shazzę zepsuc…
2007-11-03 22:58
Wieczny odpoczynek racz mu dac panie, wieczny i niezburzony kolejnymi probami, kolejnymi checiami przeistoczenia nienagannosci tworczej w nienaganny stan zawartosci portfelowej…z szacunku dla nieszacunku oszczedze emocjonalnego (czyt. wulgarnego) jezyka pod adresem pewnego omawainego w tekscie historyka, wracaj panie G. do źrodeł, bierz sie pan za teksciarstwo a nie pozyczalstwo.
2007-11-03 17:07
nie trzeba na nie czekac – Jean Michael Jarre – Mury.
- 1