Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Szczytowanie ekonomiczne w Warszawie, czyli jak i którą twarz pokazali alterglobaliści (czy jak kto woli antyglobaliści)   

Dodano 2004-12-29, w dziale felietony - archiwum

Jak by ich nie nazywać tworzą ruch, którego nie można pominąć przy ocenie nastrojów panujących obecnie na świecie. Sami twierdzą, że za ich działaniami stoją wielkie ideały, walka o równość i obrona praw najsłabszych, ale nie brakuje takich, co wieszają na nich psy.
Dość wspomnieć tutaj o felietoniście “Gazety Wyborczej” Witoldzie Gadomskim, który tak oto skomentował ich poczynania “Przeciwnicy globalizacji są wrogami wolności i rozwoju, niezależnie od tego, jakimi motywami się kierują”. Większości kojarzą się bardziej jako banda chuliganów, znajdująca uciechę w ciskaniu cegieł w stronę policjantów. Dlatego, że nam nie w smak, pozostawianie opinii publicznej bez rzetelnej informacji, postanowiliśmy napisać niniejszy artykuł.
Co ty koleżanko, to znaczy kolego wiesz o globalizacji?
Wbrew powszechnemu poglądowi, globalizacja nie jest rzeczą nową. Już Karol Marks wspominał o niej w swoim “Manifeście komunistycznym” z roku 1848 pisząc tak:“Prastare przemysły narodowe zostały zniszczone i wciąż codziennie są niszczone. Znajdują się pod naciskiem nowych przemysłów, których wprowadzenie jest żywotną kwestią dla wszystkich rozwiniętych narodów; przemysłów, które pracują nie tylko na surowcach krajowych, ale i na pochodzących z najodleglejszych obszarów, i na których z kolei produkty jest zapotrzebowanie nie tylko we własnym kraju, ale tak samo we wszystkich częściach świata.” Według jej zwolenników: to skracanie dystansu między różnymi krajami oddalonymi od siebie przez setki lat, to znoszenie barier w przepływach ludzi, towarów, kapitału, informacji, wytworów ludzkiego umysłu. To proces, który zwiększa wolność: wolno podróżować po świecie, wolno inwestować w innych krajach, wolno mieć dostęp do informacji i kultury. Zaś obecni alterglobaliści tacy jak nasz tarnobrzeski ziomal Marek Piekarski o globaliźmie mówią mniej więcej w ten sposób: “Globalizm to system, w którym politycy i właściciele wielkich korporacji narzucają swój sposób życia i myślenia reszcie świata. A mogą to robić tylko dlatego, że mają pieniądze. I tu tkwi niesprawiedliwość.” A to parę spraw związanych z globalizacją, które osobom podobnym do Piekarskiego nie podobają się:

- ograniczenie demokratycznej kontroli nad decyzjami gospodarczymi; – zwiększenie siły ponadnarodowych korporacji, które wymuszają
niekorzystne, ze społecznego punktu widzenia zmiany w organizacji
produkcji, na rynku pracy, a także regulacje dotyczące ochrony środowiska;
- uzależnienie się państw od zewnętrznego kapitału spekulacyjnego
i narażenie przez to gospodarki i waluty na gwałtowne zachwianie;
- monopolizacja poszczególnych sektorów gospodarki przez najsilniejszych graczy;
- spadek poczucia bezpieczeństwa socjalnego obywateli, często wykluczenie;
- rozwarstwienie majątkowe.
Czasami bywa tak, że nie trzeba rzucać płytą chodnikową

Jak wspomnieliśmy wcześniej, przeciętnemu człowiekowi, słyszącemu
o alterglobaliźmie, zwykle stają przed oczyma obrazy walk ulicznych,
wywołanych przez garstkę niewyżytych zadymiarzy, co psuje wizerunek całego
ruchu i zniechęca postronnych ludzi do sprawdzenia, o co w nim właściwie chodzi.
Doniesienia z całego świata pokazywały, jak demonstracje w czasie podobnych
szczytów (czy nie szczytów) mogą zamienić się w jedną, wielką zadymę. Zaczęło się od słynnego szczytu w Seattle w 1999 roku, potem w 2000 roku w Goeteborgu, gdzie ze strony demonstrantów strzelano z pistoletu do policjantów, ciężko raniąc kilkoro z nich, a w 2001 roku w Genui, śmierć poniósł młody demonstrant, który zaatakował policyjny wóz. Nasz rodzimy kraj, też nie miał być wolny od tego typu zajść. Media siały postrach wśród warszawiaków, tak, że już w przeddzień szczytu miasto wyglądało jak wymarłe. Jedynie autorska galeria Mleczki pozostała otwarta, oferując nawet demonstrantom kilkuprocentowy rabat. Szefowie wielkich gazet i telewizji z pewnością zacierali już ręce w oczekiwaniu na sensacyjny materiał. I sensacja była. Jednak nie taka, jakiej się wszyscy spodziewali. Pochód był w pełni pokojowy i żaden incydent nie mógł być poczytany na niekorzyść demonstrantów. Jedyne wydarzenie bezpośrednio kierowane w stronę polityków, miało miejsce pod hotelem, gdzie demonstranci zaczęli w stronę budynku rzucać papierem toaletowym. Wyjaśnili oni to tym, że obradujący, wciąż obżerają się i nie idą się nawet przejść, będą mieć potem problemy w toalecie. No cóż, czy mieli rację?

Żartownisie – buntownisie
Potakiwacze – czyli Yes Men. Nieco dziwna nazwa jak na organizację
walczącą ze zwyrodniałą formą globalizacji, prawda? Ale mimo wszystko
dobrze dobrana. Są “kulturalnym” ramieniem alterglobalistów -chyba najmniej znanym ze wszystkich – i według nas niesłusznie. Yes men nie lubią wybijać szyb w restauracjach i wchodzić w bliski kontakt z „pałkami policyjnymi”, za to ubierają się w gajerki, i noszą ze sobą laptopy, z których wyświetlają prezentacje w Power Paint’cie. Mało buntownicze? EEee tam… Goście mają taki patent: wkręcają się na oficjalną listę mówców, podczas obrad instytucji globalnego ładu handlowego i robią tam dokładną parodię neoliberalnego dyskursu. Najbardziej spektakularną akcją Yes Men było wprowadzenie swojego człowieka na szczycie gospodarczym w 2000 roku, w Salzburgu, w roli przedstawiciela WTO (Światowej Organizacji Handlu – największego wroga dla alterglobalistów). Rzekomy “Dr Andreas Bichlbauer” przedstawił “w imieniu WTO” program budowy globalnej, ujednoliconej kultury, przewidującej odpowiednio wysoki poziom korporacyjnej etyki pracy. Oznajmił, że w ramach tej kultury, Włochów trzeba będzie odzwyczaić od popołudniowej sjesty, bo mogliby ten czas poświęcić efektywnej pracy. “Dr Bichlbauer” oznajmił też, że w celu podniesienia ogólnej efektywności życia publicznego, WTO ma zaproponować Amerykanom licytację stanowiska prezydenta. Obecnie kandydaci prześcigają się, wydając miliony dolarów na kampanie telewizyjne, zalepianie całego kraju plakatami, a i tak przecież szanse ma tylko ten, którego popierają odpowiednio bogaci sponsorzy. Prościej by było pominąć etap wyborów i wpłacić te miliony do federalnego skarbca, tym bardziej, że pozwoliło by to na dalsze obniżanie podatków dla najbogatszych. Oprócz tego, mają na swoim koncie wdarcie się na konferencję przemysłu tekstylnego w Tampere, w Finlandii (2001), gdzie zaprezentowali projekt nowego garnituru dla szefów firm (z wbudowanym wielkim fallusem, mogącym zarazem służyć, jako pałka elektryczna do dyscyplinowania pracowników) oraz na konferencję na uniwersytecie w Plattsburgu w stanie Nowy Jork, gdzie ogłosili program rozwiązania problemu głodu na świecie, opracowany rzekomo przez WTO wspólnie z McDonald’sem, polegający na karmieniu biednych hamburgerami – z recyklowanych ludzkich odchodów.

Cudzego się boicie a własny tutaj poznacie

Policjanci z każdego zakątka Polski i psy. Psy – wilczury. I nerwowe oczekiwanie – ilu ich będzie? Tyle, co na Legii, czy więcej? Czym zabić okna – wystarczą tekturowe płyty? A tu guzik i to nawet nie Kuba tylko taki zwykly. Żadnych zadymiarzy, a operatorów kijów bejsbolowych też nie było widać. Słowem, z dużej chmury mały deszcz. Mieszkańcy strefy, gdzie miał się odbyć szczyt, chyba nawet nie mieli tak źle – mniejszy ruch, zerowa przestępczość. Ciekawe, czy gdyby mieli możliwość wyboru, to czy nie chcieliby takiego szczytu na stałe…Tym bardziej, że dotychczasowe nudne i szare ulice Warszawy zamieniły się w wielokolorową imprezę. A jak wyglądali ci chuligani, których tak wszyscy się obawiali i ze strachu, przed którymi prawie całe miasto opustoszało? No cóż, w tym sezonie niezmiennie królują koszulki z Che Guevarą, Leninem i T-shirty z buntowniczymi hasłami. Jako dodatek, noszą czarne buty – popularnie zwane glanami, na nogach zaś mają obcisłe dżinsy. Głowy uczestników stanowiły niezwykle widowisko. Tysiące kolorów, tysiące fryzur. Szczególnie pięknie w swoich czarnych długich dreadach prezentowały się .....cheerleaderki. Szkoda, że nasze szkolne nie są, choć troszkę do nich podobne. Ogólnie rzecz biorąc obyło się bez incydentów, poza sporadycznymi próbami policji, która starała się przeszkadzać alterglobalistom w organizowaniu spotkań i demonstarcji. Wymyślali w tym celu liczne głupoty i kruczki prawne, które tak naprawdę mocno ograniczały wolność słowa. Nie można określić tego inaczej jak spadek po byłym ustroju.

Słówko od autorów
Mamy nadzieję, że nasz artykuł pozwoli Wam spojrzeć z nowej perspektywy na ruch alterglobalistów oraz jego dzialania i naprawdę zrozumiecie, że nie taki diabeł straszny jak go malują, a alterglobaliści wcale nie gryzą, ani nie toczą piany z pyska.

Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry