Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Tajemnica ukryta w słowach   

Dodano 2014-05-27, w dziale felietony - archiwum

Kiedy nie mam z kim porozmawiać, kiedy czuję, że jestem niezrozumiany, biorę do ręki ołówek, kartkę papieru i szukam gumki do mazania. Z braku laku używam notatnika w moim telefonie. Czasem jedna kartka nie starcza. Czasem z kolei nie starcza gumki, a kartka nadal pozostaje pusta. Nierzadko pomysł rodzi się w łazience, pod prysznicem, czy podczas mycia zębów. Czuję wtedy na twarzy gorącą dłoń fascynacji, a w głowie krąży tysiące myśli, które czekają na to, by utrwalić je jak najszybciej. Pierwsza z tych myśli to niejako pasterz strzegący swych owiec, mówiący: „Pospiesz się! Za chwilę wszystkie ci uciekną!”. Ot, cała tajemnica. Tak powstają moje wiersze.

/pliki/zdjecia/po1_2.jpgJeśli miałbym opisać moją twórczość w kilku słowach, to jednym z nich byłby wyraz… „samolot”. Samolot, który leci w kierunku, który ja mu wskażę. Samolot, którego pasażerem może być każdy, kogo nie przerazi „inna” – lekko mówiąc – karoseria. Na pokład ten niejednokrotnie wsiadają niczego nieświadomi pasażerowie, nie wiedząc, dokąd lecą. Niektórzy nie zauważają, że już dolecieli lub cały lot przesypiają, zamiast podziwiać widoki. „Latać” uczyłem się od zawsze. Pierwsze rymowanki powstały w drugiej klasie podstawówki. Jejku, kiedy dzisiaj czytam te moje wierszyki, to na twarzy maluje mi się uśmiech. O dziwo, pamiętam, jak pisałem o malarzu Kwietniu czy o gadule. „Malarz Kwiecień z pędzlem biega i maluje wszystkie drzewa. Tu zielony kolor kładzie, różem zdobi drzewa w sadzie…” Tak to szło! Chyba w 6. klasie zrozumiałem, że wiersz nie opiera się na rymach, ale na przekazie i głębszym sensie. Moim ulubionym środkiem stylistycznym stała się metafora, zdecydowanie wypierająca wszechobecne epitety. Nie mogę powiedzieć, że byłem wtedy dojrzały. Skłamałbym. Po prostu zacząłem myśleć nad sensem tego, co piszę i… pisałem. Dziś, czasem piszę białe wiersze, czasem rymuję, zależy to od mojego humoru. Jak mi pasuje, tak napiszę, przecież ja jestem pilotem.

Kolejnym słowem, którego bym użył, byłby wyraz „niepokój”. Niewątpliwie moja poezja wiąże się bezpośrednio z przeżyciami i wewnętrznymi obawami. Ten wewnętrzny lęk kształtuje światopogląd niejednego poety. To jest tak trochę jak z małżami. Jeśli do muszli przedostanie się ziarnko piasku, mięczak wydziela jakieś tam substancje, które na to ziarenko są nakładane. Kiedy substancja stwardnieje i będzie jej odpowiednio dużo, okaże się, że właśnie narodziła się nowa perła! Tak samo jest z poezją. Intruzem, czyli tym ziarenkiem, jest niepokój. Wokół niego krążą myśli, chcę się go pozbyć i wylewam myśli na kartkę. Niepokojem nazywam emocje, które mi towarzyszą. Gniew, smutek, żal, nieodwzajemnione uczucia… Także te pozytywne, którymi nie mogę podzielić się z nikim, bo nikt w moją radość nie jest wtajemniczony. Wszystkie te uczucia utrwala moja ręka. Najczęściej taki szkic trafia do szuflady, ale niekiedy go szlifuję i wysyłam na jakiś konkurs.

/pliki/zdjecia/po2_1.jpgZmarły niedawno poeta, Tadeusz Różewicz pisał, że „dopóki nie poczujesz się nieszczęśliwy, nie narodzi się w tobie „poezja”!”. Oczywiście każdy z nas inaczej rozumie słowo „nieszczęśliwy”. Bo czy nieszczęśliwym można nazwać twórcę opisującego wschód słońca nad morzem? Można, jeśli słowo to określać ma kogoś, kto nie może podzielić się tym widokiem z nikim ważnym. Wyobraź sobie: stoisz w tłumie w sylwestrową noc, nagle zaczynają strzelać fajerwerki, niebo rozjaśnia się od kolorowych błysków. W tłumie euforia! Odwracasz się, by pokazać palcem na fajerwerk, który przed chwilą wybuchł i widzisz… No właśnie. Widzisz obcą twarz. W tej radości tłumu nie odnajdujesz większego sensu, gdyż nie masz z kim jej podzielić. Żeby jednak tego smutku nie przeżywać samemu, piszesz. Może ktoś kiedyś weźmie w ręce twoje bazgroły i powie: wiem, co miałeś na myśli! Czuję dokładnie to samo.

Wbrew pozorom poezja w naszych czasach wciąż jest popularna. Twórców piszących do szuflady jest zdecydowanie więcej niż tych, którzy swoje wiersze publikują. Mimo iż mówi się, że internet, czy telewizja wypierają czytanie, ja myślę, że poezja nie musi obawiać się o przetrwanie. Życie nie składa się, jak dobrze wiemy, z samych wspaniałych chwil. Częściej są to smutne momenty, rozgoryczenia, zawody. I taki zwykły człowiek sięga wtedy po wiersze. Jedni piszą, inni tylko czytają. Chodzi generalnie o to, że każdy jakoś chce się w tym smutku pocieszyć. Wzniosłe treści utworów muzycznych nie pomagają w takich chwilach. Tak już jesteśmy skonstruowani, że jeśli łapiemy doła, to nie uśmiecha nam się słuchać o szczęściu, które jest tak blisko. Wtedy poszukiwania pocieszenia polegają na tym, że chcemy znaleźć coś, co odzwierciedli nasz aktualny stan. Szukamy kogoś, kto nas zrozumie. Kolejnym słowem, jakiego użyję, będzie zatem pocieszenie. Poezja rozumie.

Muzyka to poezja dla niewidomych. Malarstwo to poezja nieużywająca słów. Uśmiech jest pełen poezji. Poezja to pasja. To droga, to kamienie, to bagaż, to towarzysz, to przyjaciel… Często nadaje rzeczom sens, nierzadko nadaje nowe znaczenie. Poezja to miłość. To tak, jakbym próbował opisać Boga. Bóg jest przyjacielem, twórcą, uśmiechem, słowem, dźwiękiem… „Bóg jest poetą – twierdził Napoleon Bonaparte. – Jego prozą jest mężczyzna, a poezją kobieta.” Dla każdego poezja jest czym innym. Każdemu kojarzy się z piórem i atramentem, ale patrząc na sens poezji, różnie interpretujemy jej znaczenie. Wnioskuję, że to wynika z różnic między nami. Na pewno ktoś nie zgodzi się z moimi wywodami, ale ja mówię o tym, czym moim zdaniem jest poezja. Tak jak istnieją miliony definicji miłości, tak milion jest definicji poezji. Dla każdego znaczy coś innego. Mimo iż słowa tworzą wierszę, to poezję w słowach zamknąć bardzo trudno.

/pliki/zdjecia/po3_1.jpgTrudno opisać radość, samozadowolenie, jakie mam w sobie po napisaniu wiersza. Zazwyczaj widzę w nim jeszcze wiele niedoskonałości, jednak sam fakt, że „coś” mam, cieszy. Jeszcze większa radość towarzyszy temu, gdy ktoś mówi mi, że mój wiersz mu się podoba. Bo to właśnie jest istota „poezji”. Pisać to, co się czuje, co się uważa za słuszne w taki sposób, by pomogło to także komuś innemu. Być może ktoś, kto zauważył, że ja piszę, również sięgnie po pióro. Dlatego właśnie uważam, że Benjamin Disraeli miał rację tylko po części, gdy powiedział, że „najlepsze, co możesz uczynić dla drugiego człowieka, to nie dzielić się z nim swoim bogactwem, lecz pozwolić mu odkryć jego własne”. Ja bym stwierdził raczej, że najlepsze, co możesz uczynić dla drugiego człowieka, to DZIELĄC się z nim swoim bogactwem, pozwolić mu odkryć jego własne.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /32 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry