Ukradłem siebie - część 2
- Nie odpowiedziała krótko.
Wiedziałem, że nic więcej nie powie. Po tamtej rozmowie telefonicznej coś się miedzy nami odmieniło. Staliśmy się sobie na swój sposób bliżsi, ale ta bliskość była zabarwiona jakimś mrocznym niedopowiedzeniem. Nigdy nie zapytałem jej, czy miałem wtedy rację. Wolałem żyć w świecie swoich marzeń i iluzji, łudząc się, że pewnego dnia ona zadzwoni do mnie, poprosi o spotkanie i wypowie słowa, na które tak czekałem. I będziemy razem. Jednocześnie doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie będziemy ze sobą, że w oczach Oli nie jestem mężczyzną. Jestem jak dobra koleżanka, z którą można się spotkać, wypić kawę, pogadać, a potem wrócić do domu i zadzwonić do swojego faceta. Pomimo tego potrzebowałem Oli. A ona, tak przynajmniej mi się wówczas wydawało, potrzebowała mnie.
W milczeniu sączyła swój sok pomidorowy. Zmierzchało. Posmutniała.
- Jest do dupy powiedziała. Wiesz, między mną a Jerzym.
Kiwnąłem głową na znak, że słucham.
- Znalazł sobie jakąś tancerkę i teraz z nią się spotyka.
Ola nie potrafiła mówić o swoich słabościach, nawet o nich myśleć. Często mówiła mi, że nie wierzy w jakieś złe porady, w to, ze ktoś może ją znać lepiej od niej samej, że można dostrzegać w niej takie rzeczy, których ona nie widzi.
Ola twierdziła, że każdy człowiek jest inny i nie ma żadnych ogólnych prawideł rządzących ludzkim postępowaniem. Ja zgadzałem się tylko z pierwszą częścią powyższej wypowiedzi. Kiedy człowiek próbuje analizować swoje postępowanie, to jest tak, jakby próbował obejrzeć, bez pomocy lustra, własne plecy. Zawsze jest coś, czego w sobie nie dostrzegamy i zaryzykowałbym tezę, iż ukryte przed świadomością jest dziewięć dziesiątych naszej osobowości. Jung miał rację, istnieje coś takiego jak człowieczeństwo, jak wspólne kulturowe dziedzictwo i jak mechanizmy zachowania, i jak nieświadomość. Bo Ola tak naprawdę żyła w nieświadomości. Nie miała pojęcia jakie czynniki powodują jej życiem, jej postawą wobec świata, jej problemami. Ja widziałem te czynniki jak na dłoni, ale bałem się powiedzieć o nich Oli. Bałem się, że wtedy ją stracę. Budowała przede mną mur, przez który nieudolnie próbowałem się przebijać. Wszystkie bramy były przede mną zamknięte. Dystans, jaki narzuciła Ola, był dla mnie nie do pokonania. To ona była silna, a ja byłem słaby. Ja chciałem być ofiarą i naprawdę nią byłem.
Przyniosłem dwie Coca-cole.
- Ola, nie wyjeżdżaj. Bez Ciebie będzie smutno.
- Nie wiem komu.
- Mnie będzie smutno.
- Jak chcesz możesz z nami pojechać - wiedziałem, że nie mówi tego poważnie. Chciała mi tylko sprawić przyjemność. Sprawiła. Przez sam fakt, że chciała.
- Nie mogę. Nie mam pieniędzy, nie ma komu zostawić psa. Wiesz, jak to jest.
A potem stało się coś, co zbliżyło nas najbardziej na świecie i jednocześnie na zawsze rozdzieliło.
- Zobacz - powiedziałem.
- Nie ma tej baby, która sprzedała nam colę. Kelnerzy składają stoliki. Idziemy?
- Bez płacenia? - w oczach Oli błysnęły iskierki.
- Pewnie - odrzekłem, chociaż wcale nie byłem do tego przekonany.
Przez chwilę w napięciu obserwowaliśmy kelnerów.
- Teraz - szepnąłem.
Komentarze [9]
2005-12-09 17:16
Doczekamy się? :)
2005-12-06 12:59
I ja też.
2005-12-04 17:47
czekam na więcej…
2005-11-29 20:43
pogratulowac rodzicom takiego dzieciatka jak Ty i juz!
chyle czolo
2005-11-29 18:58
Myślę, że jest i nie jest. Teraz już wiem. Imiona znaczą dużo więcej.
2005-11-29 18:55
Myślę, iż jego imię nie jest istotą tego utworu. Może się nazywać Tomek, Mietek, Stefan, a nawet Siemomysł. Jeśli to ci ułatwi interpretację tego tekstu, to sobie wybierz.
2005-11-29 15:37
Jak się zwie ten młodzieniec zakochany w Oli? No jak?
2005-11-29 14:26
chcę jeszcze i więcej!!
2005-11-29 10:56
Hmmm… Czekam na dalsze “odcinki” :P :)
- 1