Upomniało się o niego dzieciństwo
Dzieciństwo. Piękny, beztroski czas. Myślę, że każdy człowiek, nawet już ten dorosły, ma nadal w sobie coś, co pozostało w nim z tego magicznego okresu, nawet jeśli w międzyczasie zmienił mu się charakter, czy też poglądy na wiele kwestii. Dorośli, przygnieceni obowiązkami i problemami, zapominają zazwyczaj, jak to było, gdy byli małymi brzdącami. Na szczęście na ekranach kin pojawiła się ostatnio kolejna ekranizacja przygód Krzysia, Kubusia Puchatka i ich przyjaciół ze Stumilowego Lasu. Czy wybierzecie się do kina, by obejrzeć nowe wcielenie dorosłego Krzysia? Ja byłam i powiem wam, że warto.
„Krzysiu, gdzie jesteś?” to film wytwórni Walt Disney Pictures, który polską premierę miał 17 sierpnia, a więc stosunkowo niedawno. Jego reżyserem jest nominowany do Złotego Globu Marc Forster („World War Z”, „Marzyciel”), a zrealizowano go na podstawie scenariusza Alexa Rossa Perry’ego („Złote wyjście”) i nominowanej do Oscara Allison Schroeder („Ukryte działania”) oraz opowiadania Perry’ego opartego na postaciach stworzonych przez A.A. Milne’a i E.H. Sheparda. Film Forstera jest połączeniem animacji, filmu przygodowego i dramatu. W rolę dorosłego Christophera Robina wcielił się szkocki aktor Ewan McGregor („Fargo”, „Piękna i Bestia), który moim zdaniem idealnie do niej pasuje. Grająca żonę dorosłego Krzysia Hayley Atwell, od pierwszych kadrów wydawała mi się znajoma. Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie widziałam tę twarz, aż uświadomiłam sobie, że to „Agentka Carter”. Natomiast córkę Krzysia (Madeline), zagrała Bronte Carmichael („Na plaży Chesil”).
Film opowiada historię dorosłego Krzysia, który ma już własną rodzinę, dom i pracę w fabryce walizek Winslow w Londynie. Trudy codziennego życia i liczne problemy, z jakimi się musi się mierzyć każdego dnia, doprowadzają do tego, że Krzyś, który niegdyś walczący z Hefalumpami nawiedzającymi Stumilowy Las zapomniał o radości dzieciństwa i pogrążył się w obowiązkach dorosłego człowieka. Pracuje ponad siły, oddalając się tym samym od swojej córki i żony. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy jego apodyktyczny szef (w tej roli Mark Gatiss - „Sherlock”), dążący do zamknięcia firmy produkującej podróżne walizki, zleca mu zadanie, które równoznaczne jest pracy w kolejny weekend. Chodzi o wymyślenie sposobu na zmniejszenie kosztów produkcji walizek, co mogłoby ocalić pracowników firmy przed zwolnieniami. Zmusza to Krzysia do zmiany planów. Chcąc nie chcąc musi zostać w Londynie i popracować nad planem ratunkowym dla firmy i nie będzie mógł po raz kolejny spędzić czasu z żoną i córką w rodzinnym domu na wsi. Jego żona zmuszona jest zatem wyjechać z Madeline sama. Krzyś nie ma jednak żadnego pomysłu i zupełnie nie wie, jak rozwiązać ten problem. Przychodzi więc zrezygnowany do parku, siada na ławce i zadaje sobie pytanie - co robić? Wtedy zza pleców dobiega go cichy głos: „To bardzo dobre pytanie”...
Tak oto rozpoczyna się kolejna historia Krzysia. Nicy coś zupełnie nowego, a jednak coś, co tak po prawdzie nasz bohater już kiedyś przeżył.
Scenariusz tego filmu nie jest z pewnością wybitny, ale ma swoje mocne strony. Fabuła jest przewidywalna i na dobrą sprawę od samego początku przeczuwamy, jak ta historia się skończy. Nie jest też dynamiczna (nie liczcie na zaskakujące zwroty akcji) i w związku z tym nie jest w stanie porwać współczesnego widza, który przyzwyczajony jest do czegoś zupełnie innego. Wątek przygodowy raczej widza rozczaruje, nie generując niestety należytego napięcia i prowadząc w konsekwencji do trochę banalnego finału. Jednak tym, co może bezsprzecznie zrobić na widzu wrażenie są błyskotliwe dialogi, które w prosty, klarowny sposób wyjaśniają dzieciom trudne zagadnienia ze świata ludzi dorosłych. Mnie zachwyciła na przykład scena, w której Miś o Bardzo Małym Rozumku próbuje dowiedzieć się od Krzysia, dlaczego walizka z dokumentami jest dla niego ważniejsza od czerwonego balonika? Za to nie zachwyca tłumaczenie (zamiast znanej wszystkim czytelnikom z lektury powieści nazwy lasu „Stumilowy”, słyszymy nieustannie „Stuwiekowy”). Zdaję sobie sprawę, że w grę weszły prawa autorskie, które jakby nie było zostały „gdzie indziej”, ale wolałam zdecydowanie, gdyby Tygrysek nadal „brykał”, a nie „fikał”. Złego słowa nie powiem natomiast o animacji komputerowej, która jest po prostu fantastyczna. Efekt pracy ekipy od animacji to światowa ekstraklasa. Postacie Kubusia, Prosiaczka, Kłapouchego i pozostałych przyjaciół są dopracowane w każdym detalu. Moim zdaniem wszystkie postaci przypominają te z ilustracji książki A. A. Milne’a, a widzowi w ogóle nie przeszkadza to, że są stworzone komputerowe. Nawet to, że są jakby trochę nadszarpnięte zębem czasu ma także swój urok i swoje uzasadnienie. Są po prostu przeurocze. Oglądnęłam film z w wersji z dubbingiem i powiem wam, że nie żałuję. Głosy poszczególnych postaci były bowiem bardzo zbliżone (jeśli nie identyczne) do tych, jakie znamy z innych ekranizacji i nie przeszkadzały. Mnie najbardziej podobał się głos podkładany przez Tomasza Kota (Krzysiu). Mam świadomość, że kiepski dubbing zabił już niejeden dobry film, ale wierzcie mi, że w tym wypadku tak nie jest.
Choć jest to film dla widzów bez jakichkolwiek ograniczeń wiekowych, to jednak odnoszę wrażenie, że dla tych najmłodszych może być trochę zbyt ponury. Fabuła jest naprawdę smutna, przepełniona melancholią i sentymentami. Najzabawniej jest wtedy, gdy zwierzaki konfrontują się z jak zwykle bezbłędnie opisywanym przez Kubusia, dezorganizowanym przez Tygryska i rozgryzionym przez Kłapouchego ludzkim światem. Jeśli pytacie, czy na sali kinowej słychać śmiech, to odpowiem twierdząco, ale jest to śmiech dorosłych. W każdym dobrym filmie familijnym bardzo ważne jest mądre jasno wyartykułowane przesłanie. Tutaj mi tego trochę zabrakło. Nie sądzę bowiem, by padające z ekranu zdanie, że „z nic nierobienia biorą się czasem najlepsze cosie” mogło robić za coś takiego. Niemniej film podobnie jak książkowy pierwowzór zwraca uwagę widza na ważne dla każdego człowieka wartości. I choćby dlatego film „Krzysiu, gdzie jesteś?” mogę wam śmiało polecić.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?