Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

W poszukiwaniu tenora wszech czasów   

Dodano 2019-06-13, w dziale inne - archiwum

Nieunikniona przez swą atrakcyjność, acz niesprawiedliwa, jest recepcja sztuki oparta o kryteria sportowe. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że zarówno dla fanów jak i dyletantów ma to być wabik, który przyciągnie ich uwagę, dając im jednocześnie możliwość wypowiedzenia własnego zdania i ustalenia własnej hierarchii. Ustalanie listy najlepszych w danej dziedzinie sztuki artystów jest moim zdaniem nie tylko niepoważne ale i nietaktowne. Sztuka jest w zasadzie obiektywnie niemierzalna, to kwestia indywidualnych emocji i gustów. Można oczywiście ustalić jakieś kryteria, ale czy wtedy porównanie stanie się od razu sprawiedliwe? A może szybko dojdziemy do wniosku, że wypadałoby uwzględnić coś jeszcze? Faktem jest, że artyści rywalizują ze sobą i niech tak zostanie, bo to napędza rozwój danej dziedziny sztuki, ale po co porównywać ich ze sobą i pozycjonować? Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale moim zdaniem stosowanie kryteriów sportowych w sztuce jest nieporozumieniem. Okazuje się jednak, że potrzeba oceniania innych jest w naszej naturze tak mocno osadzona, że nie da się raczej z niej zrezygnować.

/pliki/zdjecia/ten1_2.jpgWędrując w ostatnich dniach po stronach traktujących o świecie opery, natknąłem się oto na rankingi wokalistek i wokalistów, opracowane przez dziennikarzy BBC, w których ci, kierując się duchem rywalizacji sportowej, przydzielili im określone miejsca. Trzeba mieć naprawdę w sobie sporo tupetu i mało pokory, by narzuć innym indywidualne preferencje i wmawiać im, że to stanowisko powszechne. Nie wiem, co kierowało twórcami tych rankingów, ale jeśli chcieli upamiętnić największych operowych artystów, to mogli skorzystać z innych wzorów, choćby Norweskiego Klubu Książki, który opublikował na swojej stronie setkę najlepszych dzieł literackich, ale darował sobie przypisanie ich autorom konkretnych miejsc. Czy taka forma uhonorowania artystów nie wydaje się wam bardziej godna? Żenujące jest dla mnie trochę już samo wybieranie, ale jeśli ma to mieć formę zabawy, bo o złą wolę nie chcę nikogo posądzać, to czy naprawdę nie wystarczyłoby podanie nazwisk w porządku alfabetycznym bądź według dat urodzenia? No, ale w tym przypadku nie chodziło chyba raczej o docenienie ich kunsztu, a znacznie bardziej o sprowokowanie melomanów. I to się twórcom rankingów udało. Włożyli kij w mrowisko i to aż po samo dno. Gdy popatrzyłem na nie od razu zaczęły mną targać ogromne emocje. O ile w rankingu sopranów wyniesienie na sam szczyt Marii Callas nie zbulwersowało raczej żadnego melomana, o tyle wybór najlepszego tenora w historii opery, sprowokował już niezwykle ożywioną dyskusję fanów. Dziennikarze BBC uznali bowiem, że numer 1 na świecie to bezapelacyjnie Placido Domingo.

/pliki/zdjecia/ten7.jpgPlacido Domingo to bez wątpienia artysta genialny, którego od początku kariery wyróżnia pracowitość i niezwykły warsztat aktorski. Każdą jego rolę na scenie operowej poprzedzają staranne studia nad postacią. Jego sztuka to połączenia partytury i libretta w całość. Gołym okiem widać, a uchem słychać, że dla niego muzyka jest wszystkim, co łączy z niemałymi umiejętnościami aktorskimi. Wprawę ma niemałą, gdyż w swojej długiej karierze pracował już w wielu filmach operowych i wielokrotnie pracował w MET pod batutą Jamesa Levina. Placido zaskakuje również fanów swą niezwykłą wszechstronnością. W swoim artystycznym dorobku ma fantastyczne kreacje w dziełach Verdiego, Pucciniego, werystów, czy mistrzów opery francuskiej. Nie stronił też od rodzimych zarzuelli i pieśni hiszpańskich, a tytułowa rola w węgierskim ,,Bank Tanku" Erkela zaskoczyła zapewne niejednego miłośnika tej muzyki. Przejrzawszy jego bogatą dyskografię, można przypuścić, że to również ulubieniec studiów nagraniowych, bo tych nagrań ma na swoim koncie setki. Ba, nieraz zdarzyło mu się nagrać także takie numery, których nigdy nie zagrał na scenie, gdzie zawsze prezentuje się perfekcyjnie i wykazuje się wielką sceniczną kulturą. Inteligencja śpiewaka to według mnie także umiejętne planowanie kariery i dobór rol. Należy go absolutnie podziwiać za to, że doskonale zna swoje ograniczenia oraz możliwości i potrafił się nie raz postawić zachłannym menadżerom. A jeśli chodzi o przyznane mu miejsce we wspomnianym rankingu. Cóż, miłośnicy opery wiedzą doskonale, że Placido nie miał wystarczającego górnego rejestru, a pod koniec kariery właściwie już żadnego, co nie pozostało bez wpływu na jego partie w operach canto di forza. Jego Vittoria w „Tosce” czy Nessun dorma w "Turandocie" pozostawiają naprawdę wiele do życzenia. Tak to już jest, że tenor bez imponującego C trójkreślnego niewiele tu wskura. Poza tym warto też wspomnieć o jego barwie głosu. Na pewno niebrzydka, ciemna, rozpostarta w tenorze liryczno – dramatycznym, ale bez charyzmy. /pliki/zdjecia/ten2.jpeg Zatem te walory również nie przekonują mnie do nadanego mu przez BBC tytułu. To bez wątpienia wspaniały artysta, ale wydaje mi się, że tę wysoką pozycję w rankingu zawdzięcza bardziej ujmującej osobowości scenicznej, oraz szerokiemu repertuarowi, niż walorom wokalnym.

Wybitnym tenorem był bez wątpienia również Enrico Caruso, któremu krytycy muzyczni nadali tytuł "króla tenorów". Kultura i historia opery zawdzięczają temu artyście naprawdę bardzo wiele. Określa się go często jako pierwszego nowoczesnego aktora w świecie opery, na którym wzorowały się kolejne pokolenia śpiewaków. I rzecz absolutnie zadziwiająca - to właśnie on przełamał tradycyjny opór śpiewaków przed nagrywaniem w studiu. Wcześniej soliści uważali wizyty w studiu za coś dla ich wokalnego kunsztu uwłaczającego, a Caruso jako pierwszy dostrzegł możliwości zapisania się w historii swego gatunku muzycznego i zarobienia dodatkowej kasy. Gdyby nie on, to tak wspaniali artyści jak Nellie Melba, Rosa Ponselle, Fiodor Szaliapin, czy Titta Ruffo nie pozostawiliby pewnie dla potomnych żadnych muzycznych dokonań. A jako śpiewak miał niewątpliwie wielki, ułożony, piękny głos, daleki od mu współczesnych, którzy swą pradawną manierą wydają się nam dziś trochę zabawni. Doskonały był zarówno w repertuarze włoskim jak i francuskim. Niestety, żył zbyt krótko (zaledwie 48 lat), dlatego nie pozostawił po sobie wielu nagrań. Cała spuścizna muzyczna tego artysty to piętnaście płyt zawierających wyłącznie arie i pieśni neapolitańskie. Niestety, nie nagrał nigdy żadnej opery w całości. Szkoda wielka, że zmarł tak wcześnie, bo chciałbym go zobaczyć i usłyszeć na przykład w "Turandocie" Pucciniego. Nie kwestionuję, że miejsce w czołówce rankingu absolutnie mu się należy, bo to co potrafił robić ze swoim głosem, do dziś inspiruje śpiewaków, a zachwyca melomanów, ale ta mizerna ilość nagrań zdecydowanie działa na jego niekorzyść.

/pliki/zdjecia/ten3_1.jpgW umysłach ludzi nie znających się zanadto na operze, największym tenorem jest Luciano Pavarotti. Zwłaszcza w Polsce, gdzie koncertował dwukrotnie, a płyty z jego nagraniami arii operowych, a także muzyki popularnej, rozchodziły się jak świeże bułeczki. Niewątpliwie to uroczy człowiek o wielkim poczuciu humoru. Postać uosabiająca zapisany w wyobraźni wielu Europejczyków wizerunek temperamentnego włoskiego ducha. I podejrzewam, że właśnie to sprawiło, że zapisał się w wyobraźni tysięcy ludzi jako wielki włoski maestro. Jego liryczny, a przy tym zdecydowanie pełny i promienny głos, wyróżniał go od początku kariery. Nie od razu go zauważono i doceniono, ale w latach 60. i 70. cieszył się uznaniem wielu koneserów muzyki operowej. W latach 80. jego głos zaczął niestety gasnąć i właściwie około roku 1990 powinien był już skupić się wyłącznie na koncertowaniu, a po kolejnych dziesięciu latach opuścić scenę, ale tak nie zrobił. Niestety. Nie chciał, a może nie potrafił się z tym faktem pogodzić, a chęć dalszego pomnażania zer na swoim koncie okazała się silniejsza. Ze sceny nie zszedł nawet w XXI wieku, a szkoda, bo ostatnie jego występy wyglądały często żałośnie. Joan Sutherland, wierna przyjaciółka Luciano i wielka diwa, nazywała go ,,Wielkim P". Prócz pięknego głosu wyróżniało go także doskonałe, przepotężne górne C, którego tak brakowało Domingo. Był za to marnym aktorem i miał specyficzny akcent, który zamykał go tylko we włoskim repertuarze. Do jego wielkich kreacji zaliczyłbym Kalafa, Rodolfo, Edgardo, księcia Mantui, a do tych słabszych Alfredo w "Traviacie", Radamesa w "Aidzie” i Otello. Dziwi mnie za to, że czasem brał rolę, jakby nie znał swoich możliwości wokalnych, skazując się tym samym z góry na klęskę. Cóż, bez wątpienia wielki śpiewak, ostatni wielki włoski tenor, całkowicie oddany włoskiej szkole i włoskiemu repertuarowi, ale absolutnie nieuprawniony do zajęcia najwyższego miejsca na top liście tenorów (w rankingu BBC zajął miejsce trzecie, ale w moim odczuciu to i tak zdecydowanie na wyrost).

/pliki/zdjecia/ten4_1.jpgWedług mnie do tytułu największego tenora wszech czasów pretensje może zgłaszać śpiewak zgoła z innej gliny, powszechnie mało znany, jednak w gronie melomanów wielbiony. Nicolai Gedda, zwany "Księciem północy", to połączenie dwóch odmiennych narodowych mentalności. Po ojcu Rosjaninie odziedziczył romantyczną i wrażliwą duszę oraz pewną nostalgię i dworskość, a po matce Szwedce skandynawską dumę i cierpliwość. Nicolai zawsze kierował się w życiu rozwagą i w przeciwieństwie do Pavarottiego potrafił powiedzieć "nie". Udzielając rad swoim uczniom, mawiał podobno, że "cała sztuka w tej profesji polega w 90% na umiejętności mówienia nie". Był człowiekiem bardzo wykształconym. Znał biegle sześć języków (szwedzki, rosyjski, angielski, niemiecki, francuski i włoski). Jego warsztat aktorski był przemyślany, choć może nie tak rozwinięty jak u Dominga, ale umiał przekonać do swojej postaci i nadać jej indywidualne rysy. Grane przez niego postacie wyróżniała zawsze kultura i jakaś arystokratyczność. Dlatego bardzo mnie zdziwiło, gdy przeczytałem, że jego wieloletnia partnerka sceniczna, Dame Elisabeth Schwarzkopf, za najlepszego tenora uznała Alfredo Krausa, choć zaśpiewała z nim tylko raz w "Cosi fan tutte", a geniusz Geddy widziała na co dzień. To jeden z tych śpiewaków, który pozostawił po sobie najwięcej nagrań studyjnych. Co ciekawe, śpiewał zróżnicowany mocno repertuar, a umiejętności językowe pozwalały mu śpiewać z nienagannym akcentem w każdym ze wspomnianych sześciu języków. Poza tym był niezwykle świadom swoich możliwości i wiedział, kiedy może wziąć się za dany utwór, by nie zniszczyć swego instrumentu, a trzeba wam wiedzieć, że śpiewał bel canto, Straussa, Pucciniego, Verdiego, jak również role we wspaniałych operach rosyjskich i francuskich. To, co z góry skazane było porażkę, omijał szerokim łukiem, dlatego repertuar canto di forza jest u niego dość marny, a z werystów nie ma w zasadzie nic. Jego głos był przepiękny: smukły, delikatny, jaśniutki, a mimo to duży i z pokaźną górą. Nie było takich trudności technicznych, których nie byłby w stanie opanować. Wedle mnie to artysta absolutny, który w pełni zasłużył na miano króla tenorów i jego pierwsze miejsce w rankingu przyjąłbym ze zrozumieniem, ale dziennikarze BBC ustawili go dopiero na dziewiątej pozycji. Ale to jego śmierć (dwa lata temu) uznano w świecie opery za koniec pewnej epoki.

/pliki/zdjecia/ten5.jpegJeszcze inni adorują i wynoszą na muzyczne ołtarze Franco Corelliego. Wielu melomanów uważa, z czym zgodzę się i ja, że jego piętnaste miejsce w rankingu BBC jest kpiną. A trzeba wam wiedzieć, że to tenor wzbudzający skrajne emocje. To taki typ artysty, za którym albo się szaleje, albo się go nie cierpi. Jednak fani zgodzą się zapewne ze mną, że nikt bardziej niż on nie potrafił odegrać południowej namiętności, takich typowych narwańców z Sycylii u werystów i bardzo niepokornych artystów u Pucciniego. Nie zawsze cechowała go subtelność i solidne aktorstwo. Taki ktoś był jednak operze potrzebny, a krytycy mówili, że repertuar canto di forza nigdy potem nie zyskał już takiego solisty. Głos piękny w specyficzny sposób, ale imponujący wielkością i chyba najwspanialszym C trójkreślnym. Barwa metaliczna, ale niepowtarzalna, a przy tym żaden inny głos nie wydał mi się aż tak podobny do prażącego latem słońca. Niestety jego sztuka również nie została w pełni przekazana potomnym, gdyż Corelli nienawidził studia nagraniowego i ku wściekłości menadżerów unikał go jak tylko mógł. Na scenie był lwem, z którego potęgą musieli liczyć się towarzyszący mu wokaliści, ale w studiu ten rezon i ta pewność siebie gdzieś z niego umykała. Miał też stosunkowo trudny charakter i chyba jakieś problemy z psychiką. Nie raz zdarzało się, że tuż przed spektaklem nagle opuszczał teatr, tłumacząc to chorobą lub inną niedyspozycją. Często obezwładniały go też jakieś napady lękowe i nie był w stanie wyjść z garderoby. Nieustannie angażował się też w jakieś nieprzystojne utarczki. Podczas jednego ze spektakli "Turandota", w którym grał z fantastyczną Birgit Nilsson, sprowokował pojedynek na górny rejestr. Tak to dwa olbrzymie głosy omal nie obróciły sali teatralnej w ruinę. Corelli jednak pojedynek wygrał. Złe zdanie o nim wyrażał w swoich pamiętnikach na ogół serdeczny i darzący prawie wszystkich sympatią Placido Domingo. Uzasadniał to ich trudną współpracą przy "Adrianie Lecouvreur". Nigdy nie wytknął mu jednak czegokolwiek jako artyście. Corelli ciągle budzi ogromne emocje, a jego stronnicy są dziś wdzięcznie nazywani "corelliofilami". Może przesadą byłoby dać mu pierwsze miejsce, ale ja cenię go wyżej od Pavarottiego i Dominga i uważam, że tytuł "księcia tenorów" należy mu się jak najbardziej.

/pliki/zdjecia/ten6.jpgDo wspaniałych artystów, zawsze traktowanych z należną czcią, należy też Kanadyjczyk, Jon Vickers. Głos niemały i bardzo ognisty, oddziałujący mocno na wyobraźnię i niepowtarzalnie oddający germańskiego ducha. W grę wchodzi w jego przypadku także niebanalne aktorstwo i żywa, choć już nie zawsze uprzejma i ułożona osobowość, której nie można jednak odmówić intelektu. Zdecydowana większość wybitnych interpretatorów Wagnera stanowili mieszkańcy Skandynawii lub Niemiec, a najlepszy trafił się moim zdaniem z Kanady. Człowiek szalenie kontrowersyjny o trudnym charakterze (przez konflikt z Soltim nie wziął na przykład udziału w chyba największej inscenizacji w historii opery, choć wspomniany dyrygent jako pierwszy wyciągnął dłoń do zgody). Mimo licznych namów melomanów nie podjął się także zagrania Tanhausera, choć warunki głosowe do tego miał jak mało kto. Jako konserwatysta pozostał też do końca życia w konflikcie z parą słynnych operowych homoseksualistów Benjaminem Brittenem (kompozytorem) i Peterem Pearsem (tenorem). Bardzo negatywnie wypowiadał się też o Franco Zeffirellim, twierdząc, że jako reżyser homoseksualista nie jest w stanie pojąć potęgi miłości. Pominąwszy te „smaczki”, pozostanie w mojej pamięci jako wielki śpiewak i aktor, który przewyższył swoim Zygmuntem u Wagnera nawet Windgassena oraz Melchiora i zawojował świat najwspanialszym Otellem u Verdiego. Kreując postać, sięgnął nawet do libretta niewłączonego do partytury aktu weneckiego, ażeby lepiej poznać bohatera. Uznanie go za tenora wszech czasów może i nie jest słuszne, ale niej jest też takie nieuzasadnione.

Reasumując. Większość wielkich tenorów już nie żyje albo nie jest już w stanie śpiewać na takim poziomie jak dawniej. Na szczęście współczesna reprezentacja kryzys wydaje się mieć już za sobą i wygląda znacznie okazalej niż reprezentacja basów czy sopranów, ale to już i tak nie to samo. Miło patrzeć jak na afiszach w MET bryluje dziś nasz Piotr Beczała, ale zarówno on jak i Jonas Kaufmann czy Juan Diego Florez nie szybko będą mogli kroczyć tak dostojnie po Parnasie jak Pavarotti czy Corelli. Uznanie przeze mnie Geddy za tenora wszech czasów jest ryzykowne i z pewnością spotka się z zastrzeżeniami wielu innych melomanów, ale jeśli nie on, to kto?

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /18 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry