Wiara? A po co mi to?
Z chwilą, gdy temat mamy małej Madzi przestał już budzić społeczne emocje, modne stało się pokazywanie księży jako zwyrodniałych pedofilii. Dzięki takiemu działaniu gros ludzi uważa teraz, że jeśli nie wszyscy, to przynajmniej spora część z nich nosi ze sobą puszki z bitą śmietaną albo kasę, by kupić sobie cnotę nastoletnich chłopaczków. Taki obraz kapłanów kładzie się niewątpliwie głębokim cieniem na wizerunku Kościoła. No tak, ale czy ta bezpardonowa nagonka mediów na księży i instytucję Kościoła ma także wpływ na stosunek ludzi do wiary?
Na początek powinniśmy sobie chyba jednak wyjaśnić, co pod tym pojęciem rozumiemy. Wiara to generalnie zbiór przekonań, których nie da się naukowo udowodnić. O dziwo jesteśmy jednak tak ukształtowani, że z natury rzeczy każdy z nas w coś wierzy i jakiejś wiary potrzebuje.
Wierzymy, że pociąg, którym wybieramy się na wakacje, będzie na nas czekał o określonej godzinie na dworcu. Wierzymy, że po zimie nadejdzie lato. Wierzymy, że koledzy darzą nas szczerą sympatią. Wierzymy w innych ludzi. Ba, niekiedy jesteśmy w stanie oddać za nich życie, bo wierzymy (czujemy), że oni zrobiliby dla nas to samo. Wierzymy w miłość. Wiara w siebie też jest w końcu jakąś formą wiary i to jakże mocno oddziałującej! Potrafi przenosić nad murami albo całkowicie wkręcić człowieka w ziemię i to do tego stopnia, że wyduszenie z siebie słowa może być prawdziwym osiągnięciem.
Właściwie każdy aspekt i każda chwila naszego życia zbudowane są na wierze w coś. Wiara jest bowiem podłożem wszystkich przedsięwzięć. Gdybyśmy nie wierzyli, że coś nam się uda, to nie warto byłoby podejmować jakichkolwiek działań. Tak więc wiara wpisana jest w tryb naszego istnienia. Spośród tych wszystkich rodzajów wiary, jakie nas dotykają, najważniejsza jest wiara, którą można by nazwać podstawową, a mianowicie wiara w Boga. Człowiek ma bowiem naturalną skłonność do szukania uzasadnienia swojego bycia na świecie w czymś zewnętrznym, potężnym, czymś, co przekracza jego rozumienie. I w taki właśnie sposób rodzi się wiara w Boga
Czujemy się lepiej, gdy wierzymy, że jest ktoś wszechmogący, komu możemy opowiedzieć o naszych smutkach i cierpieniach. Liczymy także, że zaniesione przez nas prośby, jakimś cudownym sposobem się spełnią. I tak przez całe życie poszukujemy bytu, któremu chcielibyśmy powierzyć własne zmartwienia, licząc na jego pomoc, i któremu moglibyśmy przypisać sprawy, których nie potrafimy objąć własnym umysłem. Poszukujemy „kogoś”, kto będzie nad nami czuwał. Chcemy, by ten „ktoś” pokierował również naszym losem, wytyczył nam jakiś cel i powiedział, po co żyć. Tak jest właśnie nasza natura. Najlepiej scedować wszystko na kogoś i założyć, że na nic nie mamy wpływu, bo jeśli nam się w życiu nie będzie układać, to zawsze możemy zwalić winę na tego „kogoś”, mówiąc: Cóż, widać Bóg tak chciał”.
Prawdziwość naszej wiary nie jest uzależniona od dowodów ją potwierdzających bądź też jej przeczących. Tworzy to zamknięty krąg, który bazuje na ludzkiej wyobraźni i trzyma ją w ciągłej niepewności. To, co boskie, musi więc pozostać niewidoczne, bo przecież Bóg, którego można by dotknąć, nie będzie już Bogiem.
Wiara przypisana tylko do jednej religii, nie miałaby racji bytu. To zbyt szerokie pojęcie. Denis Diderot powiedział kiedyś, że „Tyle jest gatunków wiary, ile istnieje religii na ziemi”. Wszystkie religie zmierzają generalnie do tego samego celu, co powinno uświadomić ich wyznawcom, że nie warto sobie nawzajem przeszkadzać. Dlatego zdecydowanie trzeba potępić wkraczanie jednego wyznania w prawa i wolności innego. Wiara to w końcu coś więcej niż klepanie paciorków czy ścinanie głów innowiercom. Łatwo jest jednak uwierzyć ludziom, że ich religia jest najlepsza.
Ateiści, to z mojego punktu widzenia ciekawa grupa ludzi. Nazywanie ich niewierzącymi zakrawa na żart, bo jak już wspominałem, tacy ludzie raczej nie istnieją. Oni też w coś przecież wierzą. Jeśli nie w Boga to w człowieka, pieniądze bądź władzę. Mogę się mylić, ale coś mi mówi, że wielu z nich kieruje się w życiu - mniej lub bardziej świadomie - zasadami opisanymi w dekalogu. I czynią to nawet bardziej stanowczo, niż przeciętni katolicy, czyli osoby określające siebie, jako głęboko ufające Bogu . Skąd więc bierze się ta bezpardonowa krytyka tej grupy ludzi? Moim zdaniem wynika ona zapewne z ich niedorzecznej walki z Kościołem. W ich mniemaniu instytucja Kościoła i religia nie ma racji bytu, ale historia uczy, że ta ich walka przypomina bardziej potyczkę Dawida z Goliatem. Nastawienie społeczeństwa do Kościoła zmienia się pod wpływem obserwacji własnych. A zatem ateistów będzie przybywało, jeśli religia nadal będzie miała mało wspólnego z wiarą.
Grafika:
Komentarze [7]
2013-12-06 13:15
Wydaje mi się, że autorowi chodziło o oddzielenie wiary od religii ,, A zatem ateistów będzie przybywało, jeśli religia nadal będzie miała mało wspólnego z wiarą ‘’. Jeżeli prześledzić historię kościoła katolickiego, czasy inkwizycji, tortury, wciskanie ciemnoty i sprzedaż odpustów – to można mieć wątpliwości, czy religia to wiara …
2013-11-28 16:57
Osobiście podpinam się pod psychologiczną definicję wiary, według której oznacza ona nadawanie wysokiego prawdopodobieństwa subiektywnemu przeświadczeniu przy braku wystarczającej wiedzy.
Wiara więc dotyczy wyłącznie rzeczy niemożliwych do zweryfikowania.
Cokolwiek można doświadczalnie przetestować pod kątem prawdziwości lub fałszywości nie stanowi z definicji przedmiotu wiary.
Jeśli mam czytelne przesłanki, na przykład godzinę odjazdu pociągu w rozkładzie jazdy, to nie wierzę, że pociąg odjedzie punktualnie, tylko wiem, że może odjechać punktualnie.
Myślę, że wiara w Boga zasadniczo różni się od wnioskowania na podstawie dotychczasowych doświadczeń tym, że teista przeważnie nie bierze pod uwagę możliwości, że Boga nie ma, bo wówczas byłby agnostykiem.
Możecie sobie uważać inaczej, ale pewnych pojęć filozoficznych nie zmienicie.
Domyślam się, że jeśli rzeczywistość nie zgadza się z Waszymi przemyśleniami, to tym gorzej dla rzeczywistości. Ale to dobrze, to tylko oznacza, że dobrzy z Was katolicy.
2013-11-27 20:36
>Jacek_21. Skoro jesteś stary, jak sam wspominasz, to powinieneś wiedzieć, że jest całkiem sporo rzeczy, które człowiek musi. Mnie zastanawia jednak co innego. Twierdzisz, że masz swoje lata, a jednak coś przyciąga cię na stronę szkolnej gazety. Czy to tylko próba dowartościowania się? A może fobia? O czymś poważniejszym boję się nawet myśleć.
2013-11-27 20:18
@Jacek_21. Podziwiam twoje poczucie własnej wartości. Jak zawsze wszystko wiedzący, nieomylny i próbujący ośmieszyć tych, którzy nie podzielają jego wizji świata. Czyżby zwolennik PiS? A tak poważnie. Moim zdaniem autor nie pisze traktatu naukowego na temat wiary w kontekście religijnym. Moim zdaniem próbuje jedynie uświadomić czytelnikom, że wiara nie jedno ma imię i że trzeba ważyć słowa, gdy wypowiadamy się w tej kwestii. Nie zgodzę się również z twoją opinią, jakoby wiara wynikała z wychowania. W tym wypadku podzielam zdanie autora (jest naturalnie wpisana w tryb naszego istnienia). A co do ateistów, to mógłbyś wyluzować. Przecież to bardziej zabawne wtrącenie niż naukowa analiza grupy deklarującej taki światopogląd.
2013-11-27 19:54
Całe szczęście jestem już stary i nic nie muszę.
Pomylone pojęcia epistemologiczne – autor nie odróżnia prymitywnej wiary od doskonalszych narzędzi poznawczych.
Wiara nie jest przyrodzona – według dotychczasowych doświadczeń wynika ona z wychowania religijnego.
Akapit poświęcony ateistom potraktowany z konieczności bardzo powierzchownie – po to, aby udowodnić, że ateiści to też wierzący.
Nie bierze pod uwagę, skąd bierze się współcześnie ateizm (nie mylić z religijnym indyferentyzmem). Nie będę tutaj wyważał otwartych drzwi i wrzucę link:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9440/q,Nie.ma.wiary.w.naukeI to by było na tyle z moich zarzutów co do miałkości intelektualnej artykułu.
2013-11-27 18:08
Jak ja czegoś takiego nie lubię. Nie chodzi mi Magic o Twój tekst, bo uważam że jest dobry, mogłeś więcej napisać, ale jest ok. Chodzi mi o komentarz poniżej, jeśli ktoś nie potrafi określić, co jest złe, to moim zdaniem bez sensu jest pisanie czegoś w stylu:“Do bani”. Jeśli jest jakieś uzasadnienie, to chyba dobrze je podać, żeby ktoś miał zarys nad czym ma popracować, a takie komentarze są bez sensu. Tak można napisać pod każdym tekstem tutaj zamieszczonym, ale skąd ktoś ma wiedzieć co jest złe? Jak pisać choćby komentarz, to uzasadniony. Pozdro.
2013-11-27 17:41
Brak słów. Po prostu brak słów. Pała z wykrzyknikiem.
- 1