Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

WikiLeaks – podatek od nieuczciwości   

Dodano 2019-04-10, w dziale felietony - archiwum

Społeczeństwo informacyjne - termin użyty po raz pierwszy w 1963 roku przez Tado Umesao w artykule o teorii ewolucji społeczeństwa, adekwatnie opisuje rzeczywistość, w jakiej przyszło nam dziś żyć. Ogromna ilość wszelkiego rodzaju informacji, ich błyskawiczny przepływ i dostępność w absolutnie każdym zakątku świata, nikogo już nie dziwi. W ostatnich dekadach staliśmy się społeczeństwem, w którym informacja stała się towarem, często cenniejszym od dóbr materialnych. Do takiego stanu rzeczy przyczynił się bez wątpienia również Internet. Dzięki niemu ludzie udostępniają przeróżne informacje i czynią to dziś na potęgę. Jednak na swój temat udzielają informacji głównie wtedy, gdy chcą się czymś pochwalić. O wiele chętniej publikują natomiast informacje na temat innych ludzi, wyciągając z upodobaniem na światło dzienne sprawy, którymi ci nie chcieliby się raczej chwalić. Zdarza się wszelako, że czynią tak, kierując się szlachetnymi pobudkami, a niekoniecznie tylko dlatego, by im zaszkodzić lub zyskać nad nim przewagę, a co za tym idzie władzę. Taka już jest niestety ludzka natura. Nie dziwmy się więc specjalnie, że Internet stał się dziś miejscem, w którym znaleźć można informacji kłopotliwe a często nawet kompromitujące dla wielu firm, instytucji, korporacji i rządów, które robią wiele, by te informacje ukryć. Na szczęście są ludzie, którzy patrzą im bezwzględnie na ręce i wyłapują wszystkie kwestie łamania prawa. Gdzie można takie właśnie informacje znaleźć? Z pomocą przychodzi WikiLeaks.

/pliki/zdjecia/wiki1.jpgCzym jest WkiLeaks? Kim jest jej założyciel Julian Assange, którego jedni nazywają dziś bohaterem a inni zdrajcą? To założona pod koniec 2006 roku witryna internetowa non-profit, przeznaczona do publikacji poufnych, a często tajnych dokumentów, które potwierdzają działania gigantów technologicznych, instytucji państwowych, a nawet rządów niezgodne z prawem. Właściciele portalu zapewniają, że dzięki zastosowanej tam technologii (połączenie zabezpieczeń TOR i PGP), absolutnie niemożliwe jest ustalenie tożsamości ich informatorów, co zapewnia absolutne bezpieczeństwo każdej osobie, która jest w posiadaniu informacji o złamaniu prawa i zechce je ujawnić. Przeważnie publikowane są na tej stronie informacje rządowe lub korporacyjne, na które ich autorzy chcą zwrócić uwagę opinii publicznej. W taki sposób informatorzy WikiLeaks czuwają nad działalnością prezesów wielkich korporacji, bankierów i polityków. Dostali w postaci tego portalu idealne narzędzie do demaskowania przestępstw bez groźby procesu sądowego. Na początku portal ten miał jedynie zadziornie sformułowaną misję ujawniania światowych tajemnic, ale nie był szczególnie popularny. Z czasem wyciekło jednak przez niego do sieci kilka milionów dokumentów (głównie tajne dane amerykańskiej armii, tajne depesze amerykańskich dyplomatów oraz sprawozdania Departamentu Stanu USA, które ujawniły między innymi powiązani takich gigantów jak Google, Microsoft czy Apple z amerykańskimi służbami specjalnymi i rządem).

/pliki/zdjecia/wiki2.jpgAssange oraz jego współpracownicy twierdzą, że ten ich portal to niepodlegająca cenzurze Wikipedia, służąca do upubliczniania na masową skalę dokumentów, potwierdzających fakt łamania prawa, z szansą na ich analizę. Jak zapewniają, dokumenty u nich zamieszczane są zawsze weryfikowane, by nie zaspamować portalu. Moim zdaniem to dobrze, że istnieje taki portal, bo jego funkcjonowanie zapewnia większą transparentność rzeczywistości, w której żyjemy i zmniejsza szansę manipulowania grupami ludzi i całymi społecznościami. Pozwala także widzieć świat takim, jakim naprawdę jest, a nie takim, jakim próbują go pokazać, finansowane za ciężkie pieniądze kampanie reklamowe, wyborcze, czy wizerunkowe, co jest niewątpliwie znakiem naszych czasów.

Jednak z drugiej strony warto pamiętać o tym, że granica między potrzebą zgłębienia prawdy, a łamaniem zasad prywatności bywa niekiedy bardzo cienka, co może jak nic doprowadzić do stworzenia bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa, a niekiedy nawet życia, tysięcy ludzi bądź też narazić ich na akt zemsty (czymś takim mogło być na przykład opublikowanie na tym portalu listy rozsianych po całym świecie instalacji - wraz z obsługą, które Amerykanie uważają za kluczowe dla swojego bezpieczeństwa narodowego, czy też ujawnienie pełnej listy informatorów Amerykanów w Afganistanie i Iraku)./pliki/zdjecia/wiki3.jpg Publikowanie prywatnych e-maili osób publicznych, pozwala co prawda lepiej poznać ich prawdziwe intencje, ale również łamie zasadę prywatności, którą przecież wszyscy tak sobie cenimy. Na Wikileaks można znaleźć wiele informacji o statusie tajemnicy państwowe lub korporacyjnej, które ujawniają wiele zaniedbań i niehumanitarnych zachowań, i których upublicznienie mogło zagrozić nie tylko bezpieczeństwu poszczególnych osób czy firm, ale niekiedy i całych narodów.

Pojawienie się WikiLeaks wznowiło także debatę o jawności i wolności słowa. „Czy to, co prezentuje Assange to wolność? Chyba nie, bo w jego rozumieniu wolność oznacza, że mu wszystko wolno. W tym, naruszać wszystkie reguły i kanony, które obowiązują w świecie” - przekonuje prof. Maciej Mrozowski. Jego zdaniem Assange i jego portal żerują na tym, że współczesne media uważają, że osoby publiczne nie mają prawa do prywatności, a instytucje publiczne nie mają prawa do sekretów, bo przecież uczciwy człowiek nie musi się niczego bać, a dobrze działająca instytucja musi być transparentna. Informacje, publikowane przez WikiLeaks, postawiły także pod wielkim znakiem zapytania międzynarodową dyplomację, a konkretniej sposób jej uprawiania. Dyplomaci stracili wiarę w to, że jeśli przekazują coś w sposób dyskretny, to druga strona rzeczywiście będzie uznawała to za poufne, a przecież chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie da się prowadzić dyplomatycznych rozmów przed kamerami.

/pliki/zdjecia/wiki4.jpgNa razie większość ujawnionych przez WikiLeaks dokumentów dotyczy działań rządu Stanów Zjednoczonych, jego tajnych służb oraz działających tam potężnych korporacji, ale jak zapewniają właściciele portalu pilnować muszą się wszyscy, bo w każdej chwili może też dojść do ujawnienia tajemnic każdego innego państwa, bo portal jest nadal otwarty i każdy, kto posiada poufne dokumenty, może je do WikiLeaks przekazać. Jak twierdzi założyciel portalu, jego głównym celem od początku było ujawnianie korupcji i nadużyć na całym świecie, nie tylko w Stanach. Cóż, można go kochać lub nienawidzić, ale tak czy inaczej musimy uznać, że swoim działaniem zapowiedział on nadejście epoki przymusowej jawności danych.

Wszystko na tym świecie ma swoje dobre strony i złe. Jeśli chodzi o WikiLeaks, to moim zdaniem więcej jest jednak tych pierwszych. Taka strona jest współczesnemu człowiekowi absolutnie potrzebna, by mógł on zyskać klarowny obraz świata, w jakim przyszło mu żyć. I co nie mniej ważne bardzo ogranicza władzę gigantycznych, ogólnoświatowych korporacji, a także dominację niektórych państw. Trudno zaprzeczyć, że istnienie WikiLeaks budzi wiele kontrowersji, głównie natury moralnej, ale według mnie świat bez tego portalu wyglądałby już dziś zupełnie inaczej.

Grafika

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /25 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry