Woda, która pochłania wszystko
„Nie rozumiałam Cię, ale jeśli wtedy byłaś dziwna, teraz jesteś dla mnie już zupełnie obca. Siedzę w twoim domu, pośród twoich rzeczy i znam ten dom, a ciebie nie. Przestałam cię znać już jako nastolatka, kiedy ty miałaś siedemnaście, a ja trzynaście lat. Tamtej nocy, kiedy niczym topór rozłupujący kawał drewna, rozdzieliły nas okoliczności, pozostawiając po sobie głęboką, szeroką szczelinę.” *
Po ogromnym sukcesie debiutanckiej powieść Pauli Hawkins „Dziewczyna z pociągu”, którą wydano w roku 2015, a zekranizowano rok później, wielu czytelników w napięciu czekało na jej kolejną książkę. Pozwolę więc sobie tylko przypomnieć, że „Dziewczyna z pociągu” przez 14 tygodni utrzymywała się na 1 miejscu listy bestsellerów dziennika New York Times. Teraz Paula Hawkins prezentuje czytelnikom swą drugą powieść "Zapisane w wodzie". Czy jest ona jednak równie dobra, elektryzująca, zaskakująca i klimatyczna? Czy podobnie jak poprzednia wprowadzi ona czytelnika w klimat melancholii, nostalgii, smutku, ludzkiego dramatu, który wydarzyć się może w życiu każdego? Ja się nie zawiodłam.
W zasadzie od pierwszych stron zastanawiałam się, co by się stało, gdyby tak Jules, odebrała jednak telefon od swojej siostry Danielle i czy wspomniana Danielle, po rozmowie, zrobiłaby mimo wszystko to, co zrobiła? A może zmieniłaby swoje plany? A co, gdyby się tak w nich jednak utwierdziła? Być może ta rozmowa zakończyłaby się kłótnią (uwzględniając łączące ich relacje wydaje mi się to bardzo prawdopodobne). Tego się jednak nie dowiemy, ponieważ Jules nie odebrała telefonu i nie oddzwoniła, nawet po odsłuchaniu wiadomości zapisanej na sekretarce i usłyszeniu prośby siostry o pomoc. Z jakiegoś tylko sobie znanego powodu Jules zignorowała tę prośbę, by kilka dni później dowiedzieć się, że Nel Abbott nie żyje.
Akcja tej opowieści rozgrywa się w angielskim Beckford, miasteczku, w którym wszyscy się znają i wiodą na pozór spokojne życie. Jednak miasteczko to skrywa pewną bardzo mroczną tajemnicę. Tajemnicą Beckford jest Topielisko, czyli zakole biegnącej przez centrum miasta rzeki, gdzie na przestrzeni lat rozegrało się wiele tragicznych wydarzeń. Jak głosi legenda, w miejscu tym w dawnych czasach topiono kobiety podejrzewane o uprawianie magii, a obecnie w spienionych nurtach tej rzeki dokonały życia w tajemniczych okolicznościach cztery znane mieszkanki: Anna, Lauren, Katie no i Nel.
Jules Abbott, po domniemanej samobójczej śmierci swojej siostry Nel, zmuszona jest wrócić do Beckford, aby zaopiekować się osieroconą córką Nel Leną. Nie chce tego robić, ponieważ gdy opuszczała to miasto, powiedziała sobie, że nigdy już tam nie wróci. Jej pojawienie się w tym mieście, to jak rozdrapywanie nie zagojonych jeszcze dobrze ran, tym trudniejsze, gdyż po wyjeździe zerwała wszelkie kontakty ze swoją siostrą. Wracając obwinia się o śmierć Nel, która w miasteczku postrzegana była zawsze jako ta ładniejsza i mądrzejsza. Musi też stawić czoła „demonom przeszłości”, które znów się obudziły i powróciły ze zdwojoną mocą. Jules szczerze nienawidzi wody oraz tego, co się w niej wydarzyło. Nie wierzy też w samobójstwo Nel, ponieważ jej siostra nie była typem samobójczyni, choć miała obsesję na punkcie wody. Jak się dowiaduje na miejscu, Nel pracowała ostatnio nad książką o kobietach, które utonęły w tej rzece. Czy śmierć Nel związana jest z jej grzebaniem w przeszłości Topieliska, czy też to tylko zbieg okoliczności?
W powieści jest bardzo wielu równorzędnych bohaterów i chyba nie mniej retrospekcji, z których najważniejsza pozwala nam poznać losy topielic. Ilość bohaterów przekłada się naturalnie bezpośrednio na liczbę wątków. Przeczytamy więc tu o romansie Katie ze swoim nauczycielem, o przeszłości Jules i jej traumie związanej z wodą, o historii tajemniczej chaty Wardów i o wielu, wielu innych rzeczach. Bohaterowie są bardzo dobrze naszkicowani. Mają ciekawe charaktery, naznaczone tajemniczą przeszłością i różnymi wadami. Każdy z nich coś ukrywa (z czasem dowiadujemy się, jaki związek mają te ich tajemnice z historią Topieliska). Popędzani przez instynkt i zachłanność, nie zdają sobie często sprawy z konsekwencji swoich działań. Ich chore pragnienia i chęć dokonania zemsty za wszelką cenę popychają ich jednak zazwyczaj do podejmowania fatalnych decyzji, w konsekwencji których stają się przyczynami tragedii, które zdają się nie mieć końca.
Sporym problemem dla mnie była narracja, prowadzona z punktu widzenia wielu bohaterów. W powiązaniu z mnogością imion oraz skomplikowanymi powiązaniami między bohaterami, wprowadzało to w mojej głowie niezły zamęt. Niejednokrotnie musiałam przewracać strony w tył, aby sobie coś przypomnieć. Wtedy prowadziłam w głowie dialog ze sobą samą - a okej to perspektywa Josha, a nie Patricka, a teraz opowiada Lauren a nie Erin. Myślę, że autorka mogła jednak ograniczyć się do narracji z perspektywy Jules, jej siostry, ewentualnie córki. Choć taki sposób narracji też ma swoje zalety, bo pozwala czytelnikowi spojrzeć na tę samą kwestię, na ten sam problem, z różnych punktów widzenia.
Paula Hawkins odkrywa przed czytelnikami tyle tajemnic, ile tylko chce, prowadząc z nimi swoistą grę w karty z asem w rękawie. My możemy tylko domyślać się, co może się jeszcze wydarzyć w miejscu, gdzie „pozbywa się” niewygodnych kobiet i czytać z zaciekawieniem dalej. Trudno tu coś przewidzieć lub też być czegoś pewnym, a samo Topielisko, jak łatwo się zorientować, wprowadza tajemniczą i nieprzeniknioną aurę. Hawkins umiejętnie przeplata i łączy wątki, panując przez cały czas nad wyobraźnią czytelnika. Książka ma też specyficzny klimat. Jest mocno przygnębiająca i po prostu smutna, ale mimo to wciąga i nie pozostawia czytelnika obojętnym.
„Zapisane w wodzie” to jednak dla mnie klasyka gatunku. Trzyma czytelnika w napięciu i wyzwala w nim przeróżne emocje. Wprawdzie ukrywane przez lata tajemnice mieszkańców tego miasteczka próbują co i raz wydostawać się na światło dzienne, ale autorka świetnie nad tym panuje i sprytnie dawkuje je czytelnikowi. Powieść czyta się więc bardzo szybko, bo jest świetnie napisana, a nakreślone przez autorkę tło wydarzeń i uczucia towarzyszące wszystkim bohaterom, są bardzo realne. I mogę wam jeszcze powiedzieć, że zakończenie tej historii też zaskakuje. Zatem gorąco wam tę książkę polecam, bo „Zapisane w wodzie” to moim zdaniem o wiele lepsza powieść niż „Dziewczyna z pociągu”.
* Pauli Hawkins „Zapisane w wodzie”
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?