Wolność słowa   

Wyszukiwarki internetowe dostosowuje się do lokalnego prawa, ale czy to wystarczający powód, aby nie przestrzegać norm etycznych? – pytają Reporterzy Bez Granic. To pytanie powinni zadać sobie wszyscy korzystający z Internetu i obserwujący aktualną sytuację w światowej sieci. Reżimy prześcigają się w kontrolowaniu tego, co, gdzie i kiedy czytają ich obywatele, a pajęczyna oplatająca glob stała się narzędziem tego niecnego procederu.

Kilka przykładów z ostatnich tygodni. Oto chińska wersja znanej prawie wszystkim internautom wyszukiwarki Google nie wyświetla wszystkich stron. Te, które zostały uznane przez rząd za szkodliwe ze względów politycznych, albo moralnych, są pomijane. Efekt jest taki, że rząd to zadecydował o tym, co zobaczą internauci w tym kraju. Jak nie trudno się domyślić, Chińczycy znajdą w sieci wyłącznie witryny wychwalające „idealny” ustrój Państwa Środka. Nie dość tego. Firmy internetowe szykują już kolejne „wspaniałe” oferty – ocenzurowane skrzynki pocztowe oraz dzienniki internetowe!

Cichutko i bez rozgłosu przemknęła przez media wiadomość, że firma Yahoo przyczyniła się do zatrzymania dziennikarza Shi Tao, który za krytykowanie reżimu na swoim dzienniku internetowym spędzi w więzieniu notabene 10 lat. Aż strach pomyśleć, co musiał w nim napisać, żeby zasłużyć na tak długą odsiadkę. Co najdziwniejsze, nie jest to najgorszy przypadek. Kilka tygodni temu firma Microsoft usunęła dziennik internetowy dziennikarza piszącego m. in. dla „New York Times”, który odważył się skrytykować ostatnie zarządzenia chińskich władz. Martwi mnie to, że politycy innych krajów oraz opinia publiczna, nic w tej materii nie robią. Dlatego podpowiem pierwszym i drugim: zbojkotujmy chińskie towary…

Ja tu sobie żartuję, a przecież mój pomysł mógłby ktoś potraktować poważnie i zapewne stałbym się twórcą załamania się globalnej gospodarki!

Firmy działające na chińskim rynku tłumaczą się, że muszą działać zgodnie z obowiązującym tam prawem. Jestem niezmiernie ciekaw, co zrobiłyby te korporacje, gdyby nagle rząd w tym kraju, wydał ustawę nakazującą zlikwidowanie wszystkich oddziałów owych koncernów? Jestem skłonny założyć się, że natychmiast rozległyby się głosy powszechnego sprzeciwu. Zainterweniowaliby najbardziej znani politycy i przedstawiciele świata mediów.

Wprawdzie opisane przeze mnie incydenty miały miejsce jakieś 3 tysiące kilometrów od mojego domu, ale teraz zaczęło nurtować mnie pytanie. Jaką mam gwarancję, że to, co ja młody Polak oglądam w Internecie nie jest już ocenzurowane ? A może ja również widzę tylko to, co ktoś chce mi podać na tacy? Wszystko jest możliwe, gdyż nie tylko chiński rząd korzysta z technik opracowanych w USA oraz Europie. Dokąd zmierza współczesny świat?

Drodzy internauci, jak bardzo jesteście przekonani, że macie dostęp do rzetelnej i nie manipulowanej informacji?