Współczesny patriotyzm
Patriota to osoba kochająca swoją ojczyznę i okazująca to swym zachowaniem, To ktoś, kto dobrze zna historię swego kraju, szanuje jego symbole i tradycje, przestrzega praw, wypełnia swoje konstytucyjne obowiązki oraz celebruje święta narodowe. A więc to ktoś, kto postępuje tak, by swym zachowaniem nie przynosić ujmy i wstydu swojemu krajowi i narodowi. Moim zdaniem nie znaczy to jednak, że patriota musi obowiązkowo w dniu świat państwowych brać udział w marszach okolicznościowych, słuchać przemówień przedstawicieli organów władzy państwowej i patrzeć, jak ci składają kwiaty pod pomnikami zasłużonych dla ojczyzny osób. Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale każdy obywatel powinien świętować taki dzień po swojemu, najlepiej z bliskimi ludźmi, choćby z własną rodziną. Ja w Święto Niepodległości wybrałam się z moją rodziną na wycieczkę w góry.
Odwiedziłam Beskid Niski, a mówiąc precyzyjniej Magurski Park Narodowy. Do ustalonego wcześniej celu prowadziły nas przydrożne tabliczki, na których w bardzo szczegółowy sposób opisane były różne zagadnienia przyrodnicze, powiązane z tym właśnie terenem oraz potrzebą ochrony środowiska naturalnego. Moją uwagę jakoś szczególnie przykuła w trakcie tej naszej wędrówki tabliczka zwracającą uwagę na rolę martwych drzew w lesie i jeszcze jedna, gdzie opisano buczynę karpacką. Zaszokował mnie jednak wygląd lasu, przez który wędrowaliśmy. Chociaż mamy już listopad, spodziewałam się zobaczyć w lesie drzewa ubrane w czerwono – złoto - zielone szaty, a dookoła widziałam wyłącznie gołe korony, za to na ziemi leżało pełno pomarańczowo-brunatnych liści, które cudnie szumiały nam pod stopami w trakcie tej naszej wędrówki. Oczywiście miało to swój niepowtarzalny urok, tym bardziej, że w innym miejscu liście zmieniły barwę na niebiesko-szarą. I tak podziwiając kolory jesieni szliśmy powolutku szlakiem ku naszym celom. Najpierw dotarliśmy do Wodospadu Magurskiego. Był to drobny strumyczek, spadający z wysokich skałek. Określenie tego niezwykle urokliwego skąd inąd miejsca wodospadem było zdecydowanie na wyrost. Cóż, trafiliśmy tam w takim momencie, gdy ów strumyk bardziej było widać, niż słychać, ale myślę, że w czasie wiosennych odwilży lub solidnej ulewy latem wygląda on z pewnością o wiele bardziej majestatycznie. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej przez rosnący tu las bukowy. Możecie mi wierzyć, że miejsce to wyglądało naprawdę magicznie. Od tej pory uważam notabene, że po wierzbie płaczącej buki należą do zdecydowanie najładniejszych drzew. Stosunkowo szybko dotarliśmy pod "Diabli Kamień”, czyli sporych rozmiarów skałę piaskowca, która leży nieopodal szczytu Przysłop w grupie Magurki Wilkowickiej. O skale tej krąży wiele legend. Według jednej z nich diabeł, który dawno temu chciał wybudować sobie pod Skrzycznem swój młyn, przelatując nad górą upuścił tu ów kamień. Według innej diabłu nie spodobało się, że ludzie budowali kościół w Łodygowicach i postanowił rzucić tą skałę na tę budowle. Na szczęście opatrzność sprawiła, że rzucony przez diabła kamień nie doleciał i spadł w miejscu, gdzie tkwi po dziś dzień. Cóż, nie każdy wierzy, w co chce, ale co byśmy nie powiedzieli, jest to jedna z większych atrakcji turystycznym na tym szlaku.
Po obejrzeniu kamienia i krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej. Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy szczęśliwie do kolejnego celu naszej wędrówki, czyli na szczyt Kornuty (830 m). Odcinek trasy między Diablim Kamieniem a szczytem dał nam się jednak mocno we znaki. Może nie było jakoś ekstremalnie stromo, ale łatwo też nie było. Z Kornuty udaliśmy się na Magórę Jasielską (826 m), a następnie na Wątkową (846 m). I to był najwyższy szczyt, jaki zaplanowaliśmy zdobyć tego dnia. Na szlaku nie mijaliśmy wielu ludzi, jednak co jakiś czas spotykaliśmy rodziny z dziećmi, pary lub grupki przyjaciół. Widać ludzie ci, podobnie jak i my, doszli do wniosku, że lepiej spędzić taki dzień z kimś bliskim, napawając się przy tym ciszą i wspaniałymi widokami. Później weszliśmy jeszcze na Magurę Wątkowską (829 m), z której przy ładnej bezchmurnej pogodzie widać podobno Tatry. Nie spodziewałam się jednak ich ujrzeć, gdyż tego dnia było pochmurnie, a rano towarzyszyła nam nawet mgła.
Faktem jest, że nie wzięłam tego dnia udziału w żadnym marszu, żadnej okolicznościowej mszy świętej, czy też innej uroczystości o charakterze patriotycznym, ale cieszę się, że ten dzień mogłam spędzić z najbliższymi mi ludźmi w moim pięknym, wolnym i niepodległym kraju, z czego jestem bardzo zadowolona.
Grafika: własność Artemis
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?