Wszyscy płacimy za krzyż
Miarka się przebrała. Niewinne postawienie krzyża przez harcerzy na Krakowskim Przedmieściu przerodziło się w kolejnych tygodniach w coś, czego normalny człowiek nie jest chyba w stanie zrozumieć. Inna rzecz, że nie jestem tak do końca pewna czy to niewinne postawienie krzyża, było naprawdę takie całkiem niewinne. Tak czy inaczej, ktoś chyba nie przemyślał konsekwencji tego czynu, a teraz płaci za to Kościół i całe społeczeństwo.
Mówi się, że w trakcie tzw. „afery krzyżowej” powstał w polskim Kościele nowy odłam, którego wyznawców nazwano od razu „obrońcami krzyża”. Wielu obserwatorom tego wielodniowego zamieszania na Krakowskim Przedmieściu towarzyszyły chyba od samego początku mieszane uczucia. Wielu przyznaje dziś, że byli przerażeni tym, co można było zaobserwować przed Pałacem Prezydenckim. Ci niepozorni emeryci i renciści (niekiedy także bardzo młodzi ludzie) zachowywali się tam bowiem jak ludzie chorzy, szaleni, jak fanatycy, którzy nie chcą dostrzec, że swoją głęboko upolitycznioną i zideologizowaną postawą wcale tak naprawdę krzyża nie bronią. Wręcz przeciwnie. Moim zdaniem bardziej obrażali uczucia religijne prawdziwych chrześcijan i nadużywali tego niezwykle istotnego dla nich symbolu. Zastanawiał mnie też fakt, skąd w tych bądź co bądź starszych w większości osobach tyle sił witalnych? Normalnie ustępujemy im miejsca w tramwajach, w autobusach, a tu okazało się, że ci sami ludzie potrafią godzinami - bez względu na panujące warunki atmosferyczne – bronić swoich racji, trwając na posterunku przed Pałacem Prezydenckim.
Kolejnym incydentem, który mocno poruszył polską opinię publiczną w ostatnim okresie, było zdewastowanie zbiorowej mogiły sowieckich żołnierzy, którzy polegli w 1920 w bitwie warszawskiej. Nie udała się więc próba uroczystego odsłonięcia pomnika w Ossowie. Jacyś bliżej nieokreśleni radykaliści namalowali na nim w przeddzień zaplanowanych uroczystości trzy symbole w postaci pięcioramiennej gwiazdy, a w dzień uroczystości zgromadzeni tam demonstranci, trzymając w dłoniach transparenty: „Platforma sprzedała Polskę”, „Polska gore”, „ To akt pogardy dla prawdziwych Polaków”, wykrzykiwali tylko jedno słowo - „hańba!”. W pobliżu mogiły stał także samochód, na którym znajdowały się obraźliwe hasła skierowane pod adresem Platformy Obywatelskiej i Rządu RP. Wśród obecnych tam demonstrantów nie zabrakło mieszkańców tej miejscowości oraz przedstawicieli największej obecnie partii opozycyjnej. To „przedstawienie” w Ossowie nazwano później w niektórych mediach zemstą obrońców krzyża, ale w tym samym czasie przedstawiciele innych mediów, czyli Radia Maryja i Naszego Dziennika (przeciwnicy tego projektu), zgodnie twierdzili, że w taki oto sposób „Komorowski funduje pomnik najeźdźcom”. To przykre, że nikt nie starał się dostrzec ludzkiego wymiaru tej sprawy. Chyba nie wszyscy uświadomili sobie bowiem fakt, że po stronie sowieckiej brali w tej wojnie udział głównie prości żołnierze, chłopi, którzy w okresie komunizmu ucierpieli nie mniej niż Polacy. Ludzie ci także nosili na sercu krzyż. Może prawosławny, ale jednak krzyż. Natomiast mogiła ta miała być w założeniu pomysłodawców tylko symbolem pojednania i wspólnej refleksji nad losem narodów polskiego i rosyjskiego, które ucierpiały przez komunizm, ale stała się niestety kolejną kością niezgody
Wróćmy jednak jeszcze raz do „bezendowych imprez” pod krzyżem w Warszawie. Dzięki nim mieliśmy okazję poznać nową, powyborczą twarz Jarosława Kaczyńskiego. Dla wielu obywateli było to chyba niezwykle zaskakujące przeobrażenie wewnętrzne przywódcy partii opozycyjnej, ale z pewnością nie dla wszystkich. Ciekawa jestem czy ta nowa twarz przywódcy PiSu spodoba się wyborcom i czy pomoże jego partii w zbliżających się wyborach samorządowych?
Wypadałoby chyba także wspomnieć o kolejnym skandalu, jakim okazały się być tegoroczne obchody „okrągłej” rocznicy powstania „Solidarności”, a to za sprawą zaskakującej wielu uczestników tamtych wydarzeń wypowiedzi pana prezesa Kaczyńskiego i o ripoście na jego słowa w wykonaniu pani Henryki Krzywonos. Z pewnością jestem za młoda, aby trafnie i rzetelnie móc oceniać tamte wydarzenia. Trudno mi także wcielić się w rolę aktywisty tego ruchu z tamtego okresu, aby uzmysłowić sobie, co tak naprawdę czuli zebrani na tej uroczystości goście, którzy wysłuchali wypowiedzi wyżej wymienionych. Nie wiem jak wy odebraliście całe to zamieszanie i te mało eleganckie przepychanki ikon tegoż związku przed kamerami telewizyjnymi, ale mnie pozostał po tych obchodach tylko spory niesmak. Odniosłam wrażenie, że jednak wielu aktualnych przywódców związku i polityków opozycji to hipokryci, którzy - mając usta wypełnione sloganami - tak naprawdę to mają gdzieś to, co narodziło się przed laty na polskim wybrzeżu i tych ludzi, którzy wówczas stanowili o sile tego społecznego ruchu, i którzy odmienili „nasz świat”.
No i stało się. Po cichu, bez informowania kogokolwiek, z samego rana przeniesiono w końcu ów krzyż niezgody do pałacowej kaplicy, gdzie oczekuje teraz na moment uroczystego przetransportowania go do kościoła św. Anny. Nasuwa się od razu pytanie: dlaczego tak późno? Czy nie można było zrobić tego tuż po zakończeniu żałoby narodowej? Oczywiście, że było można, tylko nikt nie miał chyba wówczas na tyle odwagi. A może uczyniono to z pełnym rozmysłem? Tak czy inaczej stworzono poważny problem, którego nawet obecne przeniesienie krzyża nadal nie rozwiązało. Tak więc krzyża już niby nie ma, ale spór społeczny niestety pozostał. Myślę, że duża odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy spoczywa na rządzie premiera Donalda Tuska, ale nie mniejsza na Kościele Katolickim, którego hierarchowie nadal nie mówią w tej sprawie jednym głosem. Strach przed działaniem i brak jednomyślności, a przy tym chyba także zbyt znaczące zaangażowanie się Kościoła w kampanię prezydencką po stronie jednego z kandydatów, bez wątpienia mu już zaszkodziło.
Na koniec chciałam jeszcze napisać kilka słów o zwolennikach nowego przedsięwzięcia, które zbulwersowało i podzieliło mieszkańców naszego kraju po raz kolejny w tym roku, a mianowicie o pomyśle intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Nie wiem już, co o tym wszystkim myśleć. Może wystarczyłoby zacytować tu słowa księdza Andrzeja Lutra, który apelował do uczestników manifestacji zwołanej w tej intencji słowami: „Naprawdę nie wiem, czyja to jest inicjatywa, ale to kolejna próba zaszkodzenia Kościołowi. To jest niepoważne. Chciałem przypomnieć, że w ostatnią niedzielę przed Adwentem obchodzimy w Kościele święto Chrystusa Króla Wszechświata, a o ile mi wiadomo Polska jest częścią Wszechświata, co znaczy, że Chrystus jest już królem Polski” A tak przy okazji, to od siebie dodam jeszcze tylko to, że ja osobiście nie jestem zwolenniczką monarchii.
Grafika:
Komentarze [1]
2010-09-25 15:10
Wiadomo, o co chodzi z tymi wszystkimi krzyżami i całą resztą. Dopóki patriotyzm wśród hołoty będzie uważany za normę, dopóty będziemy mieli do czynienia z takimi zjawiskami.
Popatrzcie, jak było przed wojną. Chłopi małorolni mówili najczęściej o sobie, że są tutejsi, a Polacy to byli dla nich ci wąsaci panowie z szabelkami, wożący się konno, powozami lub w automobilach.
Patriotyzm powinien być domeną ludzi światłych i myślących, a nie prostaczków, których byle cwaniak potrafi otumanić grając na instynktach bogoojczyźnianych.
Działanie takiego manipulatora to dokładnie to samo, co robią szarlatani wciskający ludziom vilcacorę, srebro koloidalne i inne pierdoły reklamowane jako cudowny lek na raka; daje złudną nadzieję i złudny sens. Słuchałem Radia Maryja w tamtym okresie i wiem, jaki był klimat programów poświęconych sprawie krzyża przed pałacem.
Powiem jeszcze coś; nawet, gdyby spełnić wszystkie postulaty grupy obrońców krzyża i tych wszystkich środowisk, to nie zmieni tego, że ci obrońcy nadal będą się czuli społecznie wykluczeni i po prostu niepotrzebni, bo tak naprawdę każde społeczeństwo w pewien sposób wyklucza “z obiegu” jednostki patologicznie niezaradne, które zawsze czują się podobnie.
Nawet w społeczeństwach najbardziej opiekuńczych tym najmniej zaradnym nie przypisuje się większego znaczenia; zazwyczaj stanowią maskotki do gładzenia sumień i przeważnie ci bardziej zaradni kierują nimi jak chcą.
Toteż we współczesnej rzeczywistości nawet spełnienie postulatów tego żałosnego pochodu nie zmieni niczego; będą po prostu zawsze chcieli więcej, bo tylko wtedy ktokolwiek ich wysłucha i będą mogli poczuć się docenieni. Jeśli wrócą do domu, czeka ich znowu ta sama jak dotychczas szara, smutna i nudna egzystencja, a pod wywalczony przez nich 200-metrowy pomnik w miejscu Pałacy Prezydenckiego i tak prędzej czy później znów ktoś przyniesie krzyż z puszek po piwie.
Dość, bo się rozpisałem za bardzo.
- 1