Wybór - cz. 3
- Kat, śpisz? - Liv weszła nieśmiało do sali szpitalnej, w której leżała jej starsza siostra.
- Liv, to ty? – Kat odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Liv odetchnęła z ulgą, gdyż w głosie siostry nie wyczuła złości.
- Tak. Przyszłam, bo… - Liv przerwała wypowiedź, gdy zobaczyła swą siostrę.
Kat leżała na swoim łóżku w głębi sali. Była bardzo blada i zmęczona. Na jej rękach widać było mnóstwo blizn w kształcie kropek. To ślad nakłuwania różdżkami, za pomocą których wprowadzano jej substancje lecznicze. Pod nosem siostry zauważyła półprzezroczystą chmurkę, która filtrowała powietrze, aby mogła oddychać czystym tlenem.
- Dlaczego tak przerwałaś? - Kat uśmiechnęła się przyjaźnie, choć widać było, że nawet ten delikatny uśmiech sprawiał jej ból.
- Bo ja chciałam cię przeprosić. Poniosło mnie. Nie myślałam tak o tobie, kiedy mówiłam te okropne słowa.
- Nie ma problemu, każdemu się zdarza. – Kate próbowała podnieść się na łóżku, ale jedynie się skrzywiła z bólu i opadła ponownie na poduszki.
- Jak się czujesz? - Liv dobrze wiedziała, że jej siostra czuje się źle, ale mimo to oczekiwała optymistycznej odpowiedzi. Jak niczego na świecie pragnęła usłyszeć, że czuje się dobrze.
- Tak jak widać. - Kat uśmiechnęła się delikatnie.
- Medycy coś wymyślili?
- Liv, to choroba genetyczna, na którą nie ma lekarstwa. Gdyby takie istniało, to tata jeszcze by żył i ja nie leżałabym teraz w szpitalu. Dobrze, że tylko ja ją odziedziczyłam i że ty jej nie masz. Ale dość o tym. Przecież dzisiaj byłaś u różdżkarza. Opowiadaj jak wrażenia.
- Więc było tak… - Liv opowiedziała jej o staruszku oraz o swoim wielkim zdziwieniu, gdy zobaczyła w jego sklepie wspaniałą bibliotekę. Opowiedziała siostrze także o książce, którą wybrała. Pominęła jednak tytuły innych książek, które tam widziała. Powiedziała jedynie, że od razu rzuciła jej się w oczy „Druga księżniczka”. Siostra słuchała jej bardzo uważnie, a gdy Liv skończyła, powiedziała.
- Gdy ja przyszłam do różdżkarza miałam takie same odczucia. Ale ja znalazłam się na łące a nie w bibliotece. Każdy kwiat był tam inny, a różdżkarz zapytał mnie o pozwolenie zerwania jednego z nich. Dokładnie tak samo, jak zapytał ciebie, którą z książek wybierasz. Zgodziłam się. Myślałam, że zerwie największy i najbardziej rzucający się w oczy kwiat, ale on wyczuł, że ja mam słabość do spherek i taki właśnie kwiat dla mnie zerwał. Powiedział mi także, że to rzeczywiście przepiękny kwiat. I to był koniec naszego spotkania. Następnego dnia miałam już odebrać swą różdżkę. Kiedy przyszłam do sklepu, czekała już na mnie ta, którą dobrze znasz. Czy zauważyłaś jednak kiedykolwiek, że o ile różdżki medyków są z reguły proste, to moja ma dodatkowo wyrzeźbione kilka spherek?
Różdżka była najbardziej osobistą rzeczą, dlatego Liv nigdy nie miała w ręce różdżki siostry, ale oczywiście widziała ją nie raz, dlatego doskonale wiedziała, że faktycznie są wyrzeźbione na niej jakieś małe kwiaty. Nigdy jednak nie przypuszczała, że kryła się za tym taka historia.
- Twoja różdżka jest cudowna, chciałabym mieć taką jak ty, ale nie da się wyrzeźbić książek na różdżce.
- Każda różdżka jest przepiękna i każdemu najbardziej podoba się własna. Przepraszam cię Liv, ale jestem zmęczona, więc czy mogłabyś…
- Jasne, do zobaczenia. – Kate nie musiała kończyć zdania, ponieważ Liv po prostu wyszła, zostawiając ją samą, tak jak chciała.
...
Następnego dnia Liv wstała rano i przygotowała się do wyjścia po własną różdżkę. Chociaż z natury była śpiochem, podekscytowanie wizją posiadania własnej wyspecjalizowanej różdżki zwyciężyło z jej naturą. Tak bardzo nie mogła się doczekać, że była pod drzwiami różdżkarza już pół godziny przed czasem. Postanowiła wejść głównym wejściem, którym wchodziło się, gdy ktoś chciał kupić różdżkę uczniowską, naprawić uszkodzoną bądź zamówić nową, gdy ta pierwsza się zepsuła, bo doskonale wiedziała, że bocznym wejściem wchodzi się tylko raz.
- Dzień dobry. – Liv weszła odważnie do środka. Miała cichą nadzieję, że zastanie starszego pana, chociaż wiedziała, że można go było spotkać jedynie raz, podczas pierwszego wyboru.
- Dzień dobry. – odpowiedział jej młody chłopak, który stał za ladą i od pięciu lat pracował jako czeladnik różdżkarza.
- Przyszłam odebrać moją różdżkę. Miałam być o jedenastej. Wiem, że jestem za wcześnie. – dodała, kiedy chłopak spojrzał dyskretnie na zegar wiszący nad jego głową, który wskazywał wpół do jedenastej.
- Olive Totius?
- Tak.
- Oto różdżka. - podał jej przez ladę papierową torbę. Ale proszę nie otwieraj jej tutaj! - podniósł głos jakby z lekka przestraszony.
Liv postanowiła więc otworzyć torbę w miejscu rzadko odwiedzanym przez innych, czyli na Różowej Łące. Rosło tam piękne drzewo, pod którym często siadała, by oderwać się myślami od codzienności. Dotarła na miejsce i schroniła się przed palącym słońcem pod konarami tego ogromnego drzewa. Otworzyła torbę i wyjęła gustowne pudełko. Już miała je otworzyć, gdy zobaczyła zwiniętą w rulon kartkę papieru. Rozwinęła ją i zaczęła czytać:
„Liv, książka, którą wybrałaś w bibliotece była wspaniała. Wzloty i upadki głównej bohaterki, chwile szczęścia i momenty rozpaczy, a wszystko to zrównoważone miłością i dobrem. Twoje życie, choć trudne, jest jednak piękne, a twoja przyszłość, chociaż widzę w niej sporo smutków, będzie wspaniała i wydaje mi się, że różdżka, którą ci zrobiłem, nie tylko idealnie spełni twoje wymagania, ale i wpasuje się w twój gust. Pamiętaj jednak, nie rozpamiętuj przeszłości. Twój różdżkarz”.
Drżącymi rękoma otworzyła pudełko. W środku znajdowała się najcudowniejsza różdżka jaką w życiu widziała. Wzięła ją do ręki i wyszeptała pierwsze zaklęcie, jakie tylko przyszło jej do głowy. Z koniuszka magicznej różdżki wydostał się fioletowy promyk światła, który trafił w jeden z nierozkwitniętych kwiatów. Ten natychmiast rozchylił płatki.
Liv zapiszczała z radości. Przejechała palcami po różdżce i wtedy poczuła jakieś nierówności. Powierzchnia różdżki nie była gładka. Liv przyjrzała się jej bardzo uważnie. Rożnej wielkości czcionkami napisane było tam słowo „miłość”, a tuż obok „śmierć”. Przycisnęła różdżkę do siebie, wyszeptała „Dziękuję” i pobiegła do siostry.
...
Liv siedziała w pomieszczeniu podpisując jakieś dokumenty. Gdy rozległo się pukanie do drzwi gabinetu, powiedziała tylko „Proszę wejść”, ale nie odwróciła głowy.
- Dzień dobry proszę pani. - do środka weszła jakaś wystraszona dziewczyna.
- Witaj Diano. Usiądź proszę. - odłożyła na bok dokumenty i wskazała krzesło stojące przy biurku.
- Bo miałam się zastanowić nad tym, co lubię robić i zrobiłam tak, ale nadal nie wiem, kim chcę być. - dziewczyna rozpłakała się.
- Spokojnie. Masz jeszcze miesiąc na zastanowienie się. Może ci się wydawać, że to mało, ale to naprawdę sporo czasu.
- A pani kiedy zdecydowała się, że chce być nauczycielką wyboru?
- Ja wiedziałam to już w dzieciństwie, ale jestem chyba wyjątkiem. Moja siostra na przykład nie mogła się zdecydować i wiesz kiedy podjęła ostateczną decyzję? Ostatniego dnia. Zawsze twierdziła, że w życiu trzeba podejmować decyzje spontaniczne. Świetnie zdawała egzaminy. Widziałam także twoje oceny i wydaje mi się, że ty też jesteś dobra ze wszystkiego i właśnie dlatego nie możesz się zdecydować.
- Nie wiedziałam, że pani ma siostrę. - słowa nauczycielki wyboru uspokoiły dziewczynę.
- Moja siostra zmarła wiele lat temu, w dzień, kiedy ja odebrałam swoją różdżkę. Co prawda dopóki sama nie pójdziesz do różdżkarza, nie mogę ci powiedzieć, co tam cię czeka, ale mogę ci zdradzić, że od różdżkarza dostałam nie tylko różdżkę, ale też ostrzeżenie i pewną poradę. Cokolwiek wybierzesz, poczujesz, że dobrze wybrałaś.
- Dziękuję za radę, chyba też wybiorę coś nie zastanawiając się. Tylko skąd pani wiedziała, że się boję, że różdżka będzie nietrafiona?
- Diano, pracuję w tym zawodzie od dziesięciu lat. A swoją drogą przecież każdy się boi, gdy staje przed najważniejszym życiowym wyborem. Najlepiej jednak jest akceptować wszystko to, co nam się przydarza i nie rozpamiętywać tego, co już było.
...
Liv stała przed dwoma grobami. Jednym ruchem wyczarowała bukiety, które znalazły się na obu nagrobkach. Oba wyglądały na starsze niż faktycznie były. Liv uśmiechnęła się przez łzy i powiedziała: „Dziękuję wam za wszystko”, po czym odeszła.
Grafika:
Komentarze [2]
2022-02-01 11:14
Czytałam z zapartym tchem. Bardzo interesujące a zarazem smutne.
2022-02-01 11:05
Jestem pod wrazeniem
- 1