Rodzina
Przede mną tarcza. Mam wrażenie, jakby jej czarny środek - przebity już dwa razy - odsuwał się ode mnie z każdą chwilą. Wokół mnie rozgorączkowany tłum z niecierpliwością oczekuje na mój strzał. Przeładowuję pistolet. Jeśli mi się nie uda, poniosę porażkę. Nie chcę tego. Ale ewentualny celny strzał też nie przyniesie mi korzyści. W mojej głowie krążą teraz tylko dwie myśli. Jedna przedstawia moją przyszłość, gdy trafię, a druga, gdy mi się to nie uda.
Zamykam powoli oczy i oczyszczam umysł. Nie obchodzi mnie teraz nic. Jestem tylko ja i ta moja broń. Nadgarstki są sztywne i tylko moje ramiona lekko się poruszają. Na uszach mam słuchawki, które skutecznie zagłuszają gwar rozentuzjazmowanych kibiców. Ci oczywiście świetnie wiedzą, że najlepiej jest celować w ciszy, ale mimo to zawsze znajdą się tacy, którzy łamią te zasady. Wyciszenie ma jeszcze jeden plus. Nie słyszę strzałów innych zawodniczek. Jeszcze raz biorę głęboki wdech, wstrzymuję powietrze, celuję i strzelam.
Trafiam w sam środek. Mogę odetchnąć z ulgą. Po raz trzeci kula z mojego pistoletu ląduje w miejscu oznaczającym największą ilość punktów. Nie zdejmując słuchawek rozglądam się dookoła. W oddali widzę moją trenerkę. Jest wyraźnie zadowolona. Mój ojciec z macochą siedzą na trybunie i również są usatysfakcjonowani. Szczególnie ojciec, bo osiągnęłam to, o czym on zawsze marzył i czego nigdy nie udało się mu zrealizować. Moja macocha nie jest jednak specjalnie zainteresowana. Patrzy na swoje paznokcie. W końcu to nie jest konkurs piękności tylko jakieś tam głupie strzelanie. Mam świadomość, że nie przepada za mną, bo chyba za bardzo przypominam jej z wyglądu moją mamę. Mój przyrodni brat jednak wiwatuje. Może to dziwne, ale chyba tylko jego interesuję jako człowiek.
Koniec zawodów, dostaję złoty puchar za zajęcie pierwszego miejsca. Zaraz wyląduje on w gablocie nad kominkiem, aby mój tata mógł się chwalić swoim znajomym. Zawsze o mnie opowiada, pokazując wszystkie moje nagrody i medale. Ja nie jestem mu wtedy potrzebna. Żadna z moich nagród nie stoi u mnie w pokoju. No, trochę przesadziłam. Owszem mam tu kilka, ale tych najmniej wartościowych. Hanna zazdrości mi jednak tej uwagi ojca i daje mi to odczuć na każdym kroku. Choć w sumie to i ona chwali się każdemu, gdy wygram i poucza mnie, gdy mi się to nie uda.
- Aby uczcić kolejną nagrodę, chodźmy do restauracji coś zjeść – mówi ojciec. Tak, aby uczcić nagrodę, a nie moje zwycięstwo. Uczcić kolejny puchar.
Wchodzimy do restauracji. Nawet nie próbuję zamówić większego dania, bo oboje by mi na to nie pozwolili. „Jako sportowiec musisz się zawsze zdrowo odżywiać”, „musisz być piękna i szczupła, nie możesz więc jeść bardzo kalorycznych potraw”. Chyba nie muszę wam mówić, które z moich rodziców wypowiada które zdanie. Naturalnie sami nie powstrzymują się przed jedzeniem nawet tych mało zdrowych rzeczy. Moja macocha zamawia dla mnie sałatkę, ale o dziwo tym razem pozwala mi wziąć sok zamiast wody. Zaczynamy jeść.
...
Aniela przymierza się do strzału. Już dwa razy trafiła w środek. Jeszcze jeden udany strzał i zwycięstwo ma w kieszeni. Tyle lat treningów zaowocowało ostatecznie kolekcją pucharów. Stawiam je specjalnie w salonie, aby każdy z naszych gości, moich, Gabrieli, Grzesia oraz Hani, mógł je zobaczyć. Jest wspaniałym sportowcem. Ja też przed laty chciałem takim być. Szkoda, że nie miałem w dzieciństwie takich warunków jak Aniela, może i ja byłbym teraz sławnym strzelcem? Niestety, nic z tego. Na szczęście moja córka ma szansę realizować się w dwóch tak różnych dziedzinach. Odziedziczyła po matce nietypową urodę, więc tak jak i ona może zostać modelką. Jak to dobrze, że Gabi jej w tym pomaga. Ja sam nie miałbym głowy do tych wszystkich konkursów. Dobrze, że moja córka dorasta w domu, w którym ma oboje rodziców. Nie chciałbym, aby miała takie dzieciństwo jak ja.
Trafia w sam środek! Dobrze, że kupiłem te lepsze słuchawki. Oczywiście wkurzali mnie ci kibice, którzy próbowali ją zdekoncentrować, ale znam dobrze moją Anielę i wiem, że jej to za bardzo nie przeszkadza. Niezmiernie cieszę się, że wygrała. Od dzieciństwa to uwielbiała. Każda porażka była dla niej ciosem. Patrzę na jej trenerkę. Lekcje u niej są niewyobrażalnie drogie, ale teraz widzę, że warto było oddać Anielę pod jej opiekę. Jest poważna i surowa, ale potrafi nauczyć. Szkoda, że nie ma tutaj Hani, mogłaby świętować razem z nami. W końcu jest co.
- Aby uczcić kolejną nagrodę, chodźmy do restauracji coś zjeść - proponuję. Od dzieciństwa marzyłem o takim wspólnym rodzinnym świętowaniu moich zwycięstw. Staram się dbać o Anielę i pilnuję jej diety. Na szczęście akurat tu robią dobre sałatki. Gabriela dogaduje się z Anielą, więc zamówi jej pewnie taką jak lubi. Ja zjem cokolwiek. W końcu kelner przynosi nasze zamówienie. Zaczynamy jeść.
...
Strzelanie. Ale to durny sport. Jak mój mąż może się czymś takim podniecać? Rozumiem, że ta jego Aniela to lubi, więc stara się ją w tej pasji wspierać, ale czy to naprawdę aż tak ważne, abyśmy musieli tu być praktycznie całą rodziną? Dobrze, że chociaż Hani odpuścił, by mogła się spokojnie pouczyć na sprawdzian z historii. W końcu nie każdy w pięć minut nauczy się całego działu. Za to widzę, że Grzesiowi się podoba. Może namówię też Romka na te zajęcia? Jeśli on też odziedziczył pasję i talent po swoim tacie, to może być przecież równie dobry jak Aniela? Może mój mąż przestałby wtedy w kółko chwalić się wszystkim swoim znajomym tą swoją córką. Ja wiem, pierworodna i w ogóle, ale kompletnie ignoruje istnienie reszty dzieci. Zawsze, jak ktoś przychodzi, chwali się tylko osiągnięciami Anieli.
Kiedy jest następny konkurs? Do wygrania jest sesja zdjęciowa do magazynu, który zawsze widuję u mojej fryzjerki. Mogłabym się pochwalić koleżankom, bo przecież nie zaimponuję im jej umiejętnościom strzeleckim. Jest taka śliczna. Zupełnie jak jej matka. Ma w sobie to coś. Nie jest to taka uroda, jaką mogę pochwalić się ja i Hania, ale taka, która sprawia, że nie można od niej oderwać wzroku. Wiem, że brakuje jej rodzonej matki, ale choćbym nie wiem jak się starała, to ja jej ją nie zastąpię. Ale mogę jej pomóc, by była jak matka. W końcu jej matka była taką piękną kobietą.
O kurcze, paznokieć mi się złamał. Muszę szybko umówić się do kosmetyczki. Słyszę ten typowy dla mojego męża triumfalny głos oznaczający wygraną jego Anieli. Nie wątpiłam w to, bo ona teraz raczej nie przegrywa. A wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy Romek dał Anieli jej brązowy medal i powiedział, by zrobiła z nim co tylko chce. Pamiętam, jak wtedy się martwił jej reakcją. Powiedział, by sama zadecydowała czy ma wisieć razem ze złotymi, czy raczej nie.
- Aby uczcić kolejną nagrodę, chodźmy do restauracji coś zjeść – powiedział mój mąż. Chętnie coś zjem, zwłaszcza, że od rana nic jeszcze nie jadłam. Po prostu nie zdążyłam, bo musiałam zrobić śniadanie całej czwórce. Niby ten mój Romek jest dorosłym facetem, ale pod tym względem jest jak dziecko. Przynajmniej zamówię sobie coś trochę większego, bo jestem strasznie głodna. Anieli zamówię sałatkę, bo nie chcę, żeby Romek miał do mnie pretensje, że podsuwam jej coś niezdrowego. Ale skoro już wygrała, to może niech wybierze sobie chociaż sok? W końcu niosą nasze zamówienie. Zaczynamy jeść.
Grafika:
Komentarze [4]
2022-09-24 19:36
Przepraszam, że tak oskarżyłam administrację gazetki. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje chwilowe zapomnienie, którego bardzo żałuję
2022-09-22 20:24
Lesławie, niestety nie widziałem dziś tutaj żadnego Anglika.
2022-09-21 23:57
Co to za komentarze?? I dlaczego osoby odpowiedzialne za stronę techniczną/informatyczną tego nie pilnują??
2022-09-21 22:01
Był tu może mój angielski kuzyn?
- 1