Wyzwolona
Zielone oczy, piękne kasztanowe włosy, delikatna skóra, nienaganna figura. Bosa, wdzięczna postać w zwiewnej, niemal przezroczystej, sięgającej kolan i zarzuconej wprost na gołe ciało tunice. W epoce gorsetów, długich i sztywnych sukien budziła powszechne zgorszenie. Mówiono o niej, że emituje w tańcu energię 1000 woltów na sekundę, sama o sobie mówiła, że jest uczennicą Terpsychory, greckiej bogini tańca.
Noszono ją na rękach, tłumy wielbicieli bezustannie oblegały jej garderoby. Była boginią sceny przełomu wieku XIX i XX. Symbolem tańca nowoczesnego, symbolem wolności i niezależności. Symbolem kobiety tragicznej. Urodzona w 1878 roku w USA i zmarła 14 września 1927 roku we włoskiej Nicei Isadora Duncan, której niespełna pięćdziesięcioletni żywot przypomina grecką tragedię, symbolizuje osobowość indywidualną i wybitnie niepodporządkowaną mentalności swoich czasów.
W artykule pt. „Jej życie, to taniec rozpaczy” Anna Bakulska mówi o niej, że „nie znosiła żadnych ograniczeń, reguł i zasad. Nudził ją balet klasyczny, wyśmiewała instytucję małżeństwa, a pieniądze wydawała na najgłupsze zachcianki”. Jako owoc związku Isadory O’Groman Duncan, amerykańskiej feministki, z bliżej nie znanym Irlandczykiem, została wychowana przez matkę na artystkę. Rodzina Duncanów, jako najważniejsze dobro rozumiała sztukę, pieniądze stawiając na ostatnim miejscu, co nie przeszkadzało im na ich ciągłe przepuszczanie. Wiecznie zadłużeni zarabiali na życie dając lekcje tańca towarzyskiego, gry na fortepianie, sprzedając ręcznie robione szaliki i serwetki. Gdy młodziutka Isadora ujawniła swój spontaniczny talent do nieskrępowanego tańca, okazało się, że z naturalnego daru można stworzyć całkiem intratny interes. Duncanowie rozpoczęli więc tułaczkę po Ameryce, prowadząc taki styl życia, jak dotychczas, tzn. beztroski i nieco złodziejski. Gdy kończyła się cierpliwość i dobra wola goszczących ich właścicieli hoteli, uciekając przed niebotycznymi rachunkami, jakie sami zaciągali, uciekali przez okno. Po pewnym czasie ( i podróży bydlęcym statkiem ) trafili do Londynu, gdzie już po pierwszym występie Isadora zawojowała Europę.
Jej dorosłe życie, to jedno wielkie pasmo tragedii. Poprzez kolejne nieudane związki, śmierć w 1913 ukochanych dzieci Deirdre i Patryka, poronienie, toksyczne miłości do zaborczych kochanków, alkoholizm, otyłość i nieustającą rozpacz, Isadora trafiła w ramiona zupełnie nieznanego sobie Rosjanina, 26-letniego poety Sergiusza Jesienina, który oświadczył się jej podczas pierwszego spotkania. Małżeństwo to okazało się być fatalnym pomysłem, gdyż Jesienin nie potrafił zaakceptować i dostosować się do stylu życia Isadory. Po utracie nienarodzonego dziecka opuścił ją wracając do Moskwy, gdzie jednak nie mogąc bez niej żyć popełnił samobójstwo. Do czasu, kiedy Isadora otaczana była przez bogactwo i sławę wiodła życie z dnia na dzień. Do historii przeszły jej słynne orgie w wannie pełnej szampana. Lecz gdy okazało się, że z dawnego dobrobytu pozostały jedynie niebotyczne długi, pozostała sama. Bez przyjaciół, wielbicieli, uczniów i kochanków. Zmuszona do sprzedania swojej ukochanej etoli z gronostajów, oraz setek dzieł sztuki, które otrzymała od adoratorów, Isadora wielokrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Bezskutecznie.
Królowa tańca wyzwolonego zakończyła swój żywot w nader romantyczny sposób. Mimo swych pięćdziesięciu lat i figury, po której zostało jedynie wspomnienie, nadal potrafiła czarować mężczyzn. Gdy pewien Włoch zauroczony jej zielonymi oczami zaproponował jej przejażdżkę, nie odmówiła. Był to największy z błędów jakie dotychczas popełniła. Linia jej życia została brutalnie przerwana silnym szarpnięciem szala, którym owinięta była jej szyja, a który wplątał się w szprychy tegoż samochodu.
Na czym polegała magia jej tańca? Na tym, że opierała go na tradycjach Greckich? Na tym, że czyniła to w sposób niepowtarzalny i cudowny, przywodząc swymi ruchami na myśl nimfę lub elfa? Słynny rzeźbiarz August Rodin pisał o niej: „otrzymała od natury dar, siłę, których nie sposób określić zwykłym słowem talent. To geniusz”. Isadora Duncan była więc geniuszem. Monarchinią tańca, córką tragedii, kochanką beztroskiego życia. Była wyzwolonym więźniem własnego losu. Fenomenem i cudownym dzieckiem epoki, rajskim ptakiem na tle swych czasów.
Komentarze [13]
2006-01-16 19:19
hmm..życie ciekawe, nie zaprzeczam..śmierć..śmierć..jakby to powiedzieć..no na pewno nie romantyczna, tragiczna? głupia? Ja wiem…raczej śmieszna…coś w stylu “zadławił sie wątróbką..i umarł”.
2006-01-14 00:09
tamto to do pani natalii bylo gorylku. ty nie napisales ze w leserze w ktorym wszystko jest tak samo nagle sie zrobilo zle.
2006-01-13 22:46
nie, poprostu lubimy cie wku***. a tak na serio to nie wnikam czy byla tu zmieniana czy nie, ja na indexie nic nie widzialem, zmienilem i jest ok.
2006-01-13 19:00
ludzie, sory za oftopik ale pierdziecc o czcionce ktora nie zostala wogle zmieniona to lekka przesada. lechtajcie se ego ale z inteligencja, prosze.
2006-01-13 18:59
Jej śmierć była niecodzienna,zresztą jak jej całe życie…
Podoba mi się zdjęcie :)
2006-01-13 16:16
mialem ten sam problem. w przegladarce widok->rozmiar tekstu -> sredni.
2006-01-12 18:02
Mnie tam czcionka nie przeszkadza. Zmieniona wogóle?
2006-01-12 16:15
Ula ja Cie bardzo przepraszam ale ta czcionka doprowadza mnie do szału :(przeczytałam tekst o swiatach, ale teraz to juz tak mnie oczy bola ze nie moge :( Kogo tu trzeba opieprzyc, żeby czcionka była jakichs ludzkich rozmiarów?
Nie wiem jak umarła bo to chyba gdzies pod koniec i nie doczytałam o tego momentu.
2006-01-12 09:51
nie martw się Karol. za pare dni.. tygodni..
2006-01-11 21:45
jednak moglas napisac o gejach :|
2006-01-11 18:56
i to by było chyba najlepsze stwierdzenie
2006-01-11 18:37
Umarła tragicznie. O.
2006-01-11 17:28
jak dla mnie umarla głupio nie romantycznie
Solarii
- 1