Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Z poważaniem U.N. Owen   

Dodano 2016-05-19, w dziale recenzje - archiwum

O Agathcie Christie, która sprawuje niepodzielną władzę nad powieścią kryminalną, słyszał chyba każdy człowiek na naszej błękitnej planecie. Przynajmniej raz każdy z nas musiał mieć jakąś formę styczności z jej powieściami, bo obok ich fenomenu nie można po prostu przejść obojętnie. Warto przypomnieć, ze mistrzyni kryminałów ma na swoim koncie 66 powieści kryminalnych, 15 zbiorów opowiadań, 6 powieści psychologicznych (wydanych pod pseudonimem Mary Westmacott), 2 autobiografie, 18 sztuk teatralnych, 2 tomiki wierszy i 1 tomik opowiadań i wierszy dla dzieci. Jej utwory, przetłumaczone na wiele języków świata doczekały się także licznych adaptacji filmowych i scenicznych. Autorka ta sprzedała już ponad 2 miliardy książek i liczba ta ciągle wzrasta.

Ja pierwszy raz zetknęłam się z twórczością Christie w gimnazjum, kiedy to pani ze szkolnej biblioteki poleciła mi pewnego pięknego dnia „I nie było już nikogo”. I choć wtedy wszystko wydawało mi się jakieś zawiłe i trochę nużące, to dziś z przyjemnością wracam do tej wydanej w 1939 roku powieści jako najlepszego kryminału, jaki udało mi się w swoim dotychczasowym życiu przeczytać. /pliki/zdjecia/ach1.jpg Chciałabym przypomnieć, że książka ta ukazała się w Anglii pod tytułem „Dziesięciu małych murzynków”. Ze względu jednak na wszechobecną już wtedy polityczną poprawność tytułowe „murzynki” zostały w kolejnych wydaniach zastąpione „żołnierzykami”, „marynarzykami” lub „indianami”, aż w końcu na prośbę wnuka autorki tytuł zmieniono na obecnie obowiązujący.

Akcja książki toczy się na fikcyjnej wyspie i zaczyna się dość nietypowo – tajemniczy U.N. Owen (co w języku angielskim czyta się podobnie jak słowo unknown) zaprasza do swojej willi na wyspie, którą niedawno kupił, dziesięć nieznanych sobie bliżej i niepodejrzewających niczego złego osób. Dla jednych to propozycja krótkiego urlopu, a dla drugich pracy. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że muszą tam spędzić cały weekend odcięci od zewnętrznego świata. Już pierwszego wieczoru czeka ich jednak niespodzianka. Dwójka służących odtwarza ośmiu gościom z gramofonu nagranie, którego autor podaje im cel ich wizyty w tym miejscu. Okazuje się, że każdy z przybyłych gości jest winny śmierci jakiegoś człowieka, czego mu nie udowodniono i za co nie został do tej pory ukarany. Po czym każdy z gości udaje się do swojego pokoju, gdzie na stoliku znajduje makabryczny wierszyk opowiadający o kolejno znikających Murzynkach. Nikt nie spodziewa się jednak, że jeszcze tej samej nocy rozpocznie się koszmarna zabawa, bo oto tajemniczy pan Owen postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i wymierzyć im sprawiedliwość, postępując według tekstu wspomnianego wierszyka-wyliczanki. Każdy z bohaterów powieści umiera więc dokładnie tak jak kolejna postać z wierszyka. Mieszkańcy uświadamiają sobie, że znaleźli się w pułapce. Stają się podejrzliwi i nieufni wobec siebie. Sposoby unicestwiania uwięzionych na wyspie gości są okrutne, od otrucia cyjankiem potasu, przez zarąbanie siekierą czy utopienie, po zastrzelenie z rewolweru. Od początku wiadomo, że mordercą musi być jedna z osób z willi, ale nikt z obecnych tam gości nie jest w stanie odkryć, kto to może być. Gdy policja przybywa w końcu na wyspę, znajduje dziesięć ciał i... nic poza tym.

Książkę przeczytałam jednym tchem. Losy bohaterów tak bardzo mnie wciągnęły, że nie mogłam się od niej oderwać. Strona za stroną, zagadka za zagadką – zorientowałam się, że spędziłam nad nią całą noc, kiedy zobaczyłam za oknem szarość poranka. Powieść zmusiła mnie także do wysiłku psychicznego, a z każdą przeczytaną stroną wzrastała niepewność i strach. Mnożyły się też pytania – kto jest mordercą? Czy to dodatkowa, jedenasta osoba ukrywająca się na wyspie, czy też któryś z gości? Kto będzie następny? Czy ktoś przeżyje? I przyznaję się bez bicia, że aż do finału nie miałam pewności, kto może być sprawcą tych wszystkich zbrodni. Podejrzewałam osobę, która, jak się później okazało, była ofiarą…

Powieść została kilkakrotnie zekranizowana. Powstała również gra oparta na niej. „I nie było już nikogo” zdecydowanie nie jest książką dla osób o słabych nerwach, które przeraża sam opis śmierci czy też zwłok, ale jest za to jest idealna dla osób preferujących intelektualny wysiłek. Samo odgadywanie, kto jest mordercą, analiza faktów i dedukcja może być dobrą zabawą. Można się też tu doszukiwać wielu metafor, choć dla mnie jest ona aluzją do naszego sumienia. W końcu pozostawieni sami sobie nie raz musimy stawić czoła swej mrocznej stronie, lękom i tchórzostwu.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.2 /14 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry