Zabawa w Pana Boga?
W ostatnich dniach odżyła w mediach sprawa eutanazji 12-letniej dziewczynki z Londynu. Po dwóch tygodniach bez jedzenia i picia Nancy Fitzmaurice zmarła. Oficjalnie stała się więc pierwszą uśmierconą osobą w kraju, w którym eutanazja jest prawnie zakazana. Matka dziewczynki długo zabiegała, by jej córeczce ukrócono cierpienie, którego doświadczała od urodzenia. Mimo to wielu ludzi nie zgadza się z wyrokiem Sądu Najwyższego, który pozwolił na odłączenie dziecka od aparatury podtrzymującej życie. Tym bardziej, że droga eutanazji była wyjątkowo kontrowersyjna.
Dziewczynka przyszła na świat dwanaście lat temu. Lekarze niemal od razu poinformowali jej matkę, że jest ciężko chora, i że może przeżyć co najwyżej cztery lata. Od urodzenia była niewidoma. Zdiagnozowano u niej zapalenie opon mózgowych, posocznicę i wodogłowie. Jej matka, Charlotte Fitzmaurice, musiała zrezygnować z pracy i całkowicie poświęcić się opiece nad swoim dzieckiem. Nancy nie była bowiem w stanie samodzielnie funkcjonować. Sama nie jadła, nie piła, nie chodziła i nie mówiła. Krótko mówiąc wymagała całodobowej opieki.
I tak minęły cztery lata przepowiadane przez lekarzy, a ona wciąż walczyła o każdy oddech. Po jakimś czasie trafiła jednak na stałe do szpitala. - Miała ochotę na życie - mówiła wówczas jej matka. Na swój niezwykły sposób żyła nadal, choć bardziej trafne wydaje się tu określenie egzystowała. Dwa lata temu przeszła jednak wydawałoby się rutynowy zabieg usunięcia kamieni nerkowych, Niestety, wdała się infekcja i trudna już sytuacja tego dziecka jeszcze bardziej się skomplikowała. Od tego czasu Nancy towarzyszył nieustający, trudny do zniesienia ból. Nie pomagały nawet koktajle z morfiny i ketaminy (faszerowana nimi od urodzenia dziewczynka po prostu się uodporniła). Jej cierpienie było ponad siły najbliższych jej ludzi.
– Nancy krzyczała i wiła się w agonii przez 24 godziny dziennie i to złamało mi w końcu serce – mówiła Charlotte Fitzmaurice.
Matka dziewczynki wraz z mężem postanowili zwrócić się do szpitala z wnioskiem o skrócenie cierpień ich córce. Great Ormond Street Hospital zgodził się wystąpić w sprawie Nancy do brytyjskiego Sądu Najwyższego. Decyzja była jednoznaczna, choć zaskakująca: zgoda na zaprzestanie karmienia i pojenia dziecka. Tak też się stało. Nancy do ostatnich swoich chwil przebywała w szpitalu otoczona personelem medycznym oraz kochającą rodziną. Zmarła po czternastu dniach. - To był najtrudniejszy dzień w moim życiu. Absolutnie przerażający – opowiadała Charlotte Fitzmaurice.
Ojciec dziecka mówił, że szczególnie poruszające było dla niego to, że córka nie mogła powiedzieć, jak bardzo cierpi. Informacja o tej eutanazji ukazała się w mediach dwa miesiące po śmierci dziewczynki za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych. W ten sposób matka postanowiła podzielić się ze światem informacją o śmierci Nancy. Umieściła zdjęcie dziewczynki w ostatnim dniu jej życia i rozpętała medialną burzę. To wszystko - wniosek i decyzja sądu - odbywało się poza świadomością jej córki, a przecież dotyczyło jej życia! Najcenniejszej rzeczy, jaką posiada człowiek!
I wydaje mi się, że w tym momencie właśnie przychodzi czas na refleksję. Rozumiem, że rodzice Nancy współodczuwali jej cierpienie. Rozumiem, że czuli się niejako odpowiedzialni za niepełnosprawne dziecko i dlatego pozwolili sobie na podjęcie takiej decyzji. Mam jednak wrażenie, podobnie zresztą jak wiele oburzonych Brytyjczyków, że wyjątkowo bulwersujące w tej sprawie jest ZAGŁODZENIE DZIECKA NA ŚMIERĆ! Tyle teraz słyszymy w mediach o humanitarnym przeprowadzaniu wyroków śmierci, czy też obchodzeniu się z przestępcami.
A co z małą, niepełnosprawną dziewczynką, która nie była w stanie poskarżyć się na swój los? Gdzie są jej prawa?
Wyrok sądu po raz kolejny obudził światową dyskusję na temat eutanazji. Wielkie kontrowersje związane są ze sposobem jej przeprowadzenia. - Zagłodzenie dziecka jest skandalem. Śmierć głodowa jest bardzo bolesna - skomentowała sprawę oburzona Małgorzata Terlikowska, redaktorka jednego z pism katolickich. Wiele osób zwraca również uwagę na to, że matka dziewczynki tak bardzo przeżywała jej śmierć, że zdążyła jednak ubrać ją „na aniołka” i zrobić sobie ostatnie, pożegnalne zdjęcie. Trudno nie przyznać racji.
Sprawa eutanazji Nancy Fitzmaurice będzie zapewne komentowana jeszcze przez jakiś czas. Dopóki nie pojawi się kolejny skandal, a mała, rudowłosa istotka odejdzie w zapomnienie. Sąd w uzasadnieniu decyzji stwierdził, że: „miłość, oddanie i kompetencje matki są widoczne”. Miejmy nadzieję, że w tym wypadku matka dziewczynki podjęła właściwą decyzję i że kiedyś jej czyn nie zostanie inaczej osądzony przez kogoś bardziej kompetentnego niż miliony ludzi na całym świecie przejęte losem tego bezbronnego dziecka.
Grafika:
Komentarze [1]
2014-11-08 16:39
Ona nie została zagłodzona w sposób stricte taki jak to widzimy pod wpływem emocji – nie zabrano jej talerza i szklanki. Po prostu odłączono kroplówki z pożywką, takie zagłodzenie jest czymś o 180 stopni innym od zagłodzenia przy odcięciu pożywienia. Ta dziewczynka nie jadła już i tak dość długo, więc nie odczuwała bólu z tego powodu czy nawet głodu. Dzisiejsza medycyna jest lekko mówiąc nieadekwatna – potrafi utrzymać przy życiu w najgorszym stanie jaki możemy sobie wyobrazić, nie zawsze potrafi jednak przywrócić do zdrowia.
- 1