Zabawny i dający do myślenia
Niedawno naszła mnie ochota na obejrzenie relaksującej komedii, najlepiej romantycznej, z dużą dawką akcji. Może mam pecha, ale według mnie nie jest to zbyt częste połączenie, a przynajmniej ja trafiałam z reguły na takie komedie romantyczne, które nie spełniały moich oczekiwań, a po tygodniu nie byłam w stanie przypomnieć sobie nawet ich tytułu. Czas na taki relaks przypadł w piątek wieczorem, a film, który wybrałam, przewijał się na mojej liście "do obejrzenia" już od pewnego czasu. Nie wiem, dlaczego wcześniej odrzucałam regularnie tę produkcję i nie brałam jej pod uwagę. Dziś za to wiem, że to był błąd.
Film, który mam na myśli, to amerykańska komedia romantyczna science fiction, która nosi tytuł "Palm Springs" (debiut reżyserski Maxa Barbakowa) i został wyprodukowany w 2020r. Trudno mi odnieść się do wcześniejszych dokonań tego amerykańskiego reżysera, bo ich po prostu nie widziałam, ale myślę, że nie ostatni raz sięgnęłam po coś, do czego przyłożył swoją rękę. Scenariusz napisał natomiast Andy Siary, którego być może kojarzycie z takich obrazów jak "Pies z grilla", czy "Loża 49". "Palm Springs" zyskał już uznanie wielu krytyków, a na 78. ceremonii wręczania Złotych Globów otrzymał dwie nagrody: dla najlepszego filmu – musicalu lub komedii oraz dla najlepszego aktora w filmie kinowym – musicalu lub komedii (Andy Samberg). Film ten może również poszczycić się nagrodą Critics' Choice Awards dla najlepszej komedii.
W rolach głównych możemy zobaczyć w tej produkcji Andy'ego Samberga, grającego Nylesa (egocentrycznego, niedojrzałego, zagubionego i samotnego mężczyznę), Cristinę Milioti, w roli zadeklarowanej singielki Sarah (czarnej owcy w rodzinie, zepchniętej na margines ze względu na problem z alkoholem i dobór nieodpowiednich mężczyzn) oraz JK Simmonsa, wcielającego się w postać psychopatycznego Roya. Akcja filmu rozpoczyna się w dniu wesela siostry Sarah w Palm Springs, na którym ta spotyka Nylesa. Oboje w nieszczęśliwym wypadku wpadają następnie w pętlę czasu, w wyniku czego, budzą się ciągle tego samego dnia, który już przeżyli. Sytuacja wydaje się beznadziejna i bez wyjścia, ponieważ bez względu na to, czego by ta dwójka nie zrobiła, kolejnego dnia wszystko zaczyna się od tego samego punktu. Okazuje się jednak, że ich los nie jest aż tak tragiczny. Wyobraźcie sobie bowiem życie bez obowiązków, zagrożeń i problemów, czyli bez opuszczania swojej strefy komfortu. W końcu wszystko, co przeżylibyście danego dnia, kolejnego byłoby tylko wspomnieniem, niemającym żadnego wpływu na waszą przyszłość. Niektórzy uznaliby zapewne, że to raj na Ziemi. Z takiego też założenia wychodzą bohaterowie filmu, akceptując swój los. Oboje wykorzystują zakrzywioną czasoprzestrzeń, czerpiąc korzyści z braku konsekwencji swoich działań. Przeżywają dzięki temu szalone przygody, których każdy z nas mógłby im pozazdrościć. Niestety, z każdym dniem coraz bardziej zaczynają im jednak ciążyć wyrzuty sumienia powiązane z tym, co zrobili we wcześniejszym życiu, a także pojawiać się przemyślenia na temat bezsensu sytuacji, w jakiej utknęli.
Według mnie zapętlenie czasu to niezwykle ciekawa koncepcja. Zastanawia mnie jednak, co wtedy dzieje się z pozostałymi ludźmi. Czy oni w jakiś sposób to odczuwają i toczą dalej swoje życie, a jeśli tak, to co w tym zwykłym życiu dzieje się w tym czasie z osobami, które wpadły w pętlę czasową? Fascynujący na swój sposób jest też dla mnie efekt wydostanie się z takiej pętli czasu. W moje głowie rodzi się od razu masa pytań, a najważniejsze z nich dotyczy tego, do jakiej wersji wcześniejszego dnia można wtedy wrócić?
Film Barbakowa nie jest wbrew pozorom produkcją o skomplikowanym świecie mechaniki kwantowej lecz o związkach międzyludzkich (elementy sci-fi są tutaj jedynie wymówką do ukazania sposobów radzenia sobie z rutyną, powtarzaniem wciąż tych samych błędów i przełamywaniem własnych destrukcyjnych nawyków), co moim zdaniem zostało przedstawione w tym obrazie zarówno mądrze jak i zabawnie. Poza tym film niesie ze sobą przyjemne przesłanie, że nawet codzienna rutyna może być rozwojowa, jeśli tylko dzielimy ją z ważnymi dla nas ludźmi. Jest też cudownie zamkniętą całością i nie wymaga żadnych dopowiedzeń, a muszę wam powiedzieć, że ja od pewnego czasu bardzo doceniam pięknie opowiedziane historie, które zamykają się w 2 godziny.
Myślę, że jest to typ filmu, który dobrze ogląda się ze znajomymi. Na pewno poprawia humor i sprawia, że zaczynamy marzyć i zastanawiać się, czy takie coś jest w ogóle możliwe? Polecam.
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?