Zło znów wyciągnęło po nich swoje macki
Amerykańska pisarka Veronica Roth zasłynęła serią „Niezgodna”, która co prawda nie była zła, ale jej autorka ewidentnie wzorowała się na trylogii Susan Collins „Igrzyska śmierci”, co wyraźnie dostrzegli zarówno krytycy jak i czytelnicy. Ci pierwsi uznali zgodnie, że książka nie jest najlepiej napisana (chociaż oczywiście znalazły się też osoby - w tym i ja -, które tę książkę uwielbiają). Chwilę później wyszedł spod jej pióra cykl „Naznaczeni śmiercią”, który został już przez wszystkich znacznie lepiej oceniony. Następnie Roth zabrała się za napisanie dylogii, czyli cyklu składającego się z dwóch powieści, z których każda ma stanowić w pełni zamkniętą całość. Autorka obiecywała w wywiadach odejście od schematów i łamanie zasad, których w „Niezgodnej” było w nadmiarze. Czy jej się to udało? Polska premiera pierwszej powieści wspomnianej dylogii pt. „Wybrańcy”, miała miejsce całkiem niedawno (13 stycznia 2021). Ja już tę książkę przeczytałam i teraz pragnę podzielić się z wami swoją opinią.
To faktycznie inna powieść od tych jej wcześniejszych, które miałam już okazję przeczytać. Roth przedstawia nam w niej zwyczajny świat, w którym piątka Wybrańców o magicznych mocach, po pokonaniu terroryzującego przed laty Ziemię „Mrocznego”, boryka się obecnie z teraźniejszością, w której ich niezwykłe umiejętności nie są nikomu potrzebne i rozpamiętuje nieustannie przeszłość i tamte wydarzenia. Narracja poprowadzona jest z perspektywy Sloane Andrews, głównej bohaterki, która jest osobą z charakterem i zdecydowanie daje się polubić. Bieżące wydarzenia przeplatają się jednak nieustannie z tymi przypominanymi z przeszłości, gdyż co i raz autorka podrzuca jakieś artykuły prasowe, dokumenty rządowe, raporty osób wplątanych w wydarzenia sprzed lat oraz fragmenty tekstów dotyczących magii otaczającej świat. Chłopakiem Sloane jest najważniejszy z Wybrańców z Matthew Weekes. Poznajemy też pozostałych Wybrańców Alberta Summersa, Esther Park i Ines Meję. Cała piątka to dziś dorośli ludzie. Roth pokazuje nam, jak wygląda ich obecne życie i w jaki sposób radzą sobie tak z nim jak i z przeszłością. Żadna z tych postaci nie jest oczywiście idealna. Mimo swoich nadprzyrodzonych mocy mają bowiem również ludzkie ułomności. Dzięki temu wydają się nam tak prawdziwi, że naprawdę nietrudno jest się z nimi identyfikować i kibicować im w ich działaniach. Nietrudno też wczuć się w tę historię, bo rozumiemy motywy, które kierują ich postępowaniem (a często je nawet usprawiedliwiamy). To ważne, gdyż koncepcja powieści opiera się na przedstawieniu losów tych bohaterów, którzy zostali przed laty naznaczeni i wybrani, a teraz przeżywają traumę, próbując sobie poradzić z tą przygniatającą ich swym ciężarem rzeczywistością, która nie ma za wiele wspólnego z tym, do czego przygotowywano ich we wczesnej młodości.
Opis na okładce powieści precyzyjnie informuje czytelników, na co mogą liczyć, jeśli zechcą zagłębić się w powieść i co może ich zaskoczyć. Pozwolę sobie go przytoczyć w całości, bo mówi on naprawdę wiele o tej powieści: ”Wybrańcy zaczynają się tym, czym inne powieści zazwyczaj się kończą – zwycięstwem bohaterów nad potężnym przeciwnikiem. Piętnaście lat wcześniej piątka zwyczajnych nastolatków została wskazana proroctwem i przygotowana do walki z Mrocznym – potężnym bytem niosącym Ameryce zniszczenie. Mroczny zrównał z ziemią całe miasta i zamordował tysiące ludzi. Wybrańcy, bo takie miano zyskała ta piątka nastolatków, poświęcili wiele, by go pokonać. Po upadku Mrocznego świat wrócił jednak do normalności… dla wszystkich poza nimi. Bo co można zrobić, jeśli jest się jednym z pięciu celebrytów, z wykształceniem obejmującym jedynie magiczne zniszczenie, kiedy nie ma już na nie zapotrzebowania? A może jednak jest?”No, właśnie. Mnie podczas lektury tej powieści cały czas towarzyszyło wrażenie, że ta walka chyba się jednak nie skończyła, a była jedynie preludium do tego, co teraz ich spotyka.
Akcję powieści rozgrywa się współcześnie w Chicago, a fabuła została podzielona na trzy części. Podoba mi się zarówno sam pomysł na tę powieść jak i jego realizacja (wykreowane przez Roth uniwersum również, bo jest oryginalne i nieźle zbilansowane). Język także jest bardzo przystępny. Niektórzy czytelnicy mają jednak uwagi dotyczące samej akcji. To fakt, że początek jest stosunkowo leniwy, ograniczający się do zarysowaniu charakterów postaci, a konsekwencje wszystkich wydarzeń są przewidywalne, co może trochę nużyć, ale autorka od drugiego rozdziału wyraźnie przyspiesza akcję. Mnie nie odebrało to przyjemności czytania. Jeśli jednak spodziewacie się wyłącznie spokojnie rozwijającej się historii, opierającej się o motyw radzeniu sobie z traumą, to będziecie zaskoczeni. Oczywiście ten aspekt historii nie został pominięty ani zapomniany, ale aktualne wydarzenia zdecydowanie dominują nad tymi z przeszłości.
Książka liczy ponad pięćset stron, ale uwierzcie mi, że czyta się ją stosunkowo szybko, co zawdzięczamy dynamicznym wydarzeniom (choć opisów też tu nie brakuje). Mnie trudno było oderwać się od tej historii, bo ciągle chciałam dowiedzieć się więcej i odkryć, o co w tym wszystkim chodzi. Podobało mi się też to, że fabuła powieści odsłaniana jest stopniowo (wydarzenia z przeszłości są owiane tajemnicą, a poznajemy je dopiero wtedy, kiedy mają istotne znaczenie). Czas, który poświęcicie na przeczytanie, nie będzie z pewnością czasem straconym. Roth każdego skłoni do głębokich przemyśleń. Dzięki niej zastanowicie się na przykład na tym, jaką wartość ma radość ze zwycięstwa i jak trudna może być codzienność, gdy ktoś nie czuje się do takiego życia dostosowany. Polecam wam tę powieść, a sama nie mogę się już doczekać drugiej części cyklu. Jeśli mieliście styczność tylko z „Niezgodną”, która was rozczarowała, to zachęcam, abyście dali Veronice Roth jeszcze jedną szansę. I nie uprzedzajcie się, bo ta powieść to zupełnie nowe spojrzenie na świat z superbohaterami i jest warta uwagi.
Grafika:
Komentarze [1]
2021-04-22 10:17
Interesujące . Zachęciłaś mnie do przeczytania powieści.
- 1