Żyjąc w cieniu metanowej bomby
Jeśli miałabym wskazać, co ostatnio denerwuje mnie najbardziej, byłaby to na pewno pogoda. Gdybym miała jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się w naturze, a precyzyjniej mówiąc w atmosferze, to co roku mielibyśmy „białe święta” i takież ferie. Mnie bardzo brakuje takiej prawdziwej zimy ze śniegiem, a wam? Białe płatki spadające z nieba i śnieg skrzypiący pod butami, powoli stają się legendą. Oczywiście święta Bożego Narodzenia, ze śniegiem czy też bez, zawsze będą miały dla chrześcijan istotne znaczenie, ale chyba zgodzicie się ze mną, że to śnieg nadaje im tej niepowtarzalnej atmosfery, a może nawet i magii? Niestety, „białe święta” oglądamy od paru lat co najwyżej w telewizji (najczęściej w świątecznych filmach). Co się dzieje?
Jeśli mowa o braku śniegu, należy zadać sobie na początku jedno, ale chyba fundamentalne pytanie. Czy globalne ocieplenie, o którym z niepokojem mówią jedni naukowcy, to już fakt, czy też, jak twierdzą inni, jedynie wymysł tych pierwszych? Zdania, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, są podzielone. Jedni biją już na alarm, a inni uważają, że to tylko wymysł mediów i polityków, którzy zrobili sobie z tego tematu sposób na życie albo koncernów, które chcą na tym zarobić. Bezspornym faktem jest, że w XX wieku średnie temperatury atmosfery wyraźnie wzrosły. Przeciwnicy teorii ocieplenie klimatu są zdania, że to nic niezwykłego, bo ten zmieniał się na Ziemi już wcześniej. Ich zdaniem to proces dynamiczny. Powszechnie uważa się jednak, że ocieplenie klimatu to fakt, a jego przyczyną jest nieodpowiedzialna i rabunkowa działalność gospodarcza człowieka, choć jak wspomniałam nie brakuje również naukowców, którzy twierdzą, że człowiek nie ma z tym nic wspólnego. Dostrzega się również i ten fakt, że średnia temperatura w różnych rejonach świata rosła w ciągu ostatniego stulecia naprawdę w szybkim tempie, a ostatnio osiąga już wyjątkowo wysoką wartość. Coś w tym musi być, skoro IPCE podało informację, że wzrost średniej temperatury w Arktyce był w ciągu minionych stu lat dwa razy większy, a topniejące nadzwyczaj szybko lodowce stały się faktem.
Wszyscy mamy chyba świadomość, że nazbyt gwałtowne topnienie lodowców przyczyni się do drastycznego podniesienia poziomu mórz i oceanów, a to z kolei oznacza, że bardzo wiele nadmorskich terenów może ulec zalaniu i konieczna może stać się ewakuacja milionów ludzi. Szkodliwym skutkiem tego zjawiska będzie również wyginięcie zwierząt polarnych, które jak nic pozbawione zostaną swojego naturalnego środowiska. Topniejące arktyczne lodowce, o czym wie z kolei niewielu, uwalniają również do atmosfery olbrzymie ilości toksycznych substancji (w tym metanu i azotu), skoncentrowanych głównie w zamarzniętej arktycznej tundrze i pod dnem morskim, co powoduje radykalny wzrost globalnej temperatury i może doprowadzić do ekstremalnych warunków pogodowych (powodzie, susze itd.). Im więcej będzie się uwalniać tych szkodliwych dla ludzi gazów, tym szybciej będzie się ogrzewać ziemia, a to spowoduje jeszcze szybsze topnienie lodowców na biegunach. Badacze mówią, że uwalnianie gazów do atmosfery jest nieuniknione, ale może następować stosunkowo powoli albo “katastrofalnie szybko” (np. w mniej niż dekadę). Konsekwencje tak nagłych i radykalnych zmian klimatu (powodzie, negatywne implikacje dla ludzkiego zdrowia) mogą kosztować świat biliony dolarów. Na szczęście póki co gazy uwalniane są stopniowo, a ich ilości nie są jeszcze porównywalne z tymi, pochodzącym z działalności człowieka. Dane nie są więc już w tej chwili alarmujące, ale niebawem może to być bardzo poważny problem.
Podobne zjawiska mają miejsce również w innych rejonach świata. Efekt ocieplenia sprawia, że zaczyna się również topić wieczna zmarzlina na terenach Rosji, czyli zamarznięte warstwy ziemi, znajdujące się głęboko pod tundrą. Rdzenni mieszkańcy tundry, prowadzący tryb życia nomadów i pasterzy, mają już w tej chwili problemy transportowe, bo zarówno renifery jak i ciężkie sanie grzęzną w błocie. Nie mogą jednak osiąść w jednym miejscu, ponieważ uboga pokrywa roślinna na terenach tundry znika coraz szybciej i renifery nie mają co jeść.
A jak to się odnosi do naszej codzienności? Gdy czytamy takie informacje, czujemy jakiś wstyd, a nawet zażenowanie. Od razu podejmujemy jakieś działania, by jakoś pomóc tej naszej planecie. Niestety, bardzo szybko zapominamy też o sprawie. A może po prostu jest tak, że nie chcemy o tym pamiętać albo chcemy wierzyć, że nas ten problem nie będzie dotyczył?
Osobiście uważam, że w tym momencie największym problemem świata jest wszechobecna ignorancja. Ignorujemy naprawdę ważne problemy, choć powinnością każdego człowieka winno być dbanie o miejsce, w którym żyjemy, bo nie należy ono tylko do nas. Proces ewolucji usadowił nas co prawda na samym szczycie drabiny, ale z tego względu nie tylko należą nam się specjalne prawa, ale spadają też na nas konkretne obowiązki. Musimy pamiętać, że nie tylko jesteśmy gospodarzami, ale i obrońcami Ziemi. Może i ta nasza planeta nie jest zbyt wielka, ale to w końcu wszystko, co mamy.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?