Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Paszkwil na życzenie   

Dodano 2010-05-22, w dziale felietony - archiwum

Czytelnik naszej gazety, posługujący się nickiem Włos, wmawia mi od pewnego czasu, że obsesyjnie walczę z Kościołem. O ile dobrze pamiętam ostatni raz wspominałem o Kościele katolickim w artykule z 11 grudnia 2009 r., a więc pół roku temu! Moja obsesja objawia się zatem dość rzadko. Milczałem, choć w tym czasie wiele się działo. Ostatnio doszedłem jednak do wniosku, że dalsze ignorowanie Kościoła, wobec jego wytężonych działań, byłoby z mojej strony afrontem.

Czy stało się coś przełomowego? Istotnie tak. Stało się. Do tej pory uważałem, że Kościół robi co może, by utrzymać dotychczasową liczbę wiernych bądź też pozyskiwać nowych. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy stwierdziłem jednak, że tak nie jest, bo Kościół robi co może, aby wiernych stracić. Postanowiłem więc zgłębić przyczyny tego zjawiska.

Nie chce już wracać do skandali pedofilskich, które nie tak dawno wstrząsnęły tą instytucją (choć jest ona nadal aktualna i niewyjaśniona). Do osobistego osądu każdemu czytelnikowi pozostawiam postępowanie Kościoła w tej kwestii, które obwarowane jest pewną instrukcją ustanowioną w 1962 r. , a kryjącą się pod nazwą "Crimen Sollicitationis". Instrukcja ta „…jest dokumentem, który pod karą ekskomuniki nakazuje trzymanie w największym sekrecie przestępstw seksualnych księży…” (cytuję za www.ruchofiarksiezy.pl) Niedowiarkom polecam anglojęzyczny tekst tego dokumentu, do którego link pozwoliłem sobie zamieścić pod tym artykułem.

Milczałem, gdy po okresie żałoby narodowej, niektórzy hierarchowie włączyli się do medialnej nagonki po stronie red. Pospieszalskiego, autora słynnego filmu „Solidarni 2010”, w którym to winą za katastrofę pod Smoleńskiem obarczył Rosjan, TVN i Gazetę Wyborczą. Milczałem, gdy biskup kielecki Kazimierz Ryczan grzmiał z ambony: „Siły rozłamu nie uszanowały żałoby narodowej. Nie uszanowano bólu narodu. Nad trumną ofiar wypadku prasowe hieny rozpoczęły swój niszczący proces.” Zrozumiałbym te ostre słowa, gdyby dotyczyły one postaci redaktora Pospieszalskiego i środowiska Gazety Polskiej (jeden z cytatów z tej gazety: „Komuś zależało, żeby tak się stało” – wywiad pt. „To się samo nie stało”). Ale nie, one były przecież wymierzone w ludzi krytykujących insynuacje dotyczące tego wypadku! Milczałem, gdy przemyski prałat ks. Zbigniew Suchy powiedział w homilii – „To, co się stało, mogło się przecież zdarzyć w środę.” (czyli wtedy, gdy samolotem do Smoleńska leciał premier), a abp Marian Gołębiowski włączył się w kampanię wyborczą Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc we wrocławskiej katedrze: „Chciałbym, aby ktoś opisujący po latach ten okres historyczny, w którym przypadło nam żyć, mógł napisać: Polska prawem i sprawiedliwością stoi!”. Milczałem, gdy w kościołach zbierano podpisy popierające kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego, a nad wejściem do kościoła w Jesionce (woj. Mazowieckie) pojawiła się tablica z cytatem z felietonu Marka Króla – „Orzeł nie zbuduje gniazda w GWnie” (chodzi oczywiście o Gazetę Wyborczą). Sentencja godna swego miejsca. Milczałem, choć nie było mi łatwo, ale dłużej już nie mogę.

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie dzisiejsza (19 maja) decyzja Episkopatu Polski. Otóż oświadczył on, że katolicy popierające zapłodnienie in vitro nie mogą przystępować do komunii świętej. Doprawdy ciekaw jestem niezwykle, praktycznych skutków tej decyzji. Moim zdaniem mogą być tylko trzy. Albo wierni się przejmą i przestana popierać in vitro (co jest jednak mało prawdopodobne), albo się przejmą i przestaną przyjmować komunię świętą (w co również nie chce mi się wierzyć), albo nie zmienią niczego, czyli mówiąc delikatnie pokażą Episkopatowi, że mało się z nim i jego decyzjami liczą (to wydaje mi się najbardziej prawdopodobne, choć będzie też bez wątpienia bolesne dla Episkopatu).

Decyzja ta jest jednak dla mnie trudna do zrozumienia. Czy to możliwe, aby Kościół naprawdę uważał, że w ten sposób przekona ludzi do nie popierania in vitro? W badaniach CBOS-u swoją aprobatę dla tej metody wyraża przecież od 60% do 77% dorosłych Polaków. Stawianie im ultimatum jest moim zdaniem przejawem pychy Kościoła i braku kontaktu tej instytucji z rzeczywistością. Nikt trzeźwo myślący nie przypuszcza chyba nawet, że takie działanie może skończyć się spadkiem poparcia dla sztucznego zapłodnienia. Prędzej można już uwierzyć, że ziszczą się dwa pozostałe wyjścia. Oba, nawisem mówiąc równie złe dla Kościoła. A zatem precedens ten spowoduje w konsekwencji spadek liczby praktykujących albo pokaże, że wierni lekceważą swoich hierarchów kościelnych.

Ostatnie badania religijności wśród Polaków wykonane przez Instytut Kościoła Katolickiego są pozornie optymistyczne. Liczba wiernych, uczestniczących regularnie w mszach świętych, zwiększyła się. Odnotowano dokładnie mówiąc wzrost z 40,4% do 41,5%. Jednak wynik ten nie do końca jest moim zdaniem wiarygodny, bo badania sondażowe zostały wykonane 11 października, czyli w niedzielę, podczas której obchodzono Dzień Papieski. To mniej więcej tak samo, jakby ktoś badał spożycie alkoholu w Sylwestra i twierdził, że wynik jest adekwatny dla przeciętnych dni. Pokazuje to, że Kościół stara się jednak kreować rzeczywistość, bojąc się stanąć z tą realną oko w oko.

I nie zamierzam odpierać kolejnych ewentualnych ataków mojego adwersarza, który z pewnością zarzuci mi stworzenie kolejnego paszkwilu na Kościół. Mógłbym go tylko zapytać, dlaczego Kościół daje mi do tego tak oczywiste argumenty?

Crimen Sollicitationis:

http://www.usao.edu/../crimensollicitationis01.htm

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /20 wszystkich

Komentarze [15]

~Moczo_absolwent
2010-05-22 15:28

Hm… przecież już od dawna wiadomo, że większość katolików w Polsce leje strumieniem prostym na episkopat, Watykan i większość nauk Kościoła. Przeciętny Polak katolikiem jest tylko z nazwy. Przecież tu nie chodzi o jakieś mistyczne przeżycie, wiarę w dogmaty, czy postępowanie zgodnie z nakazami religii. Dla ludzi w rzeczywistości liczy się tylko to, że religia daje im poczucie przynależności grupowej, dzięki religii są silni siłą swoich współparafian, a wiara schodzi tutaj na dalszy plan.
Oczywiście istnieją ludzie naprawdę głęboko wierzący, mający pojęcie o tym, w co wierzą i próbujący realizować w życiu nakazy swojej religii, ale nie jest ich znowu tak dużo.

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry