Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Rozmiar 0   

Dodano 2011-11-13, w dziale felietony - archiwum

Media zadecydowały. Chyba każda współczesna modelka chora jest na anoreksję, a modeling kojarzy nam się dziś przede wszystkim z tą właśnie chorobą. Widujemy te kobiety na wybiegach i nie raz słyszymy w mediach dyskusje o ich ciężkim życiu i wyniszczonych licznymi głodówkami ciałach. Czy powinnyśmy więc zazdrościć im tego, że spacerują nieustannie po cienkiej linie rozciągniętej pomiędzy zdrowiem a chorobą?

/pliki/zdjecia/roz1.jpg

My, dziewczyny, takie już jesteśmy, że interesujemy się wyglądem i ubraniami. Może nie wszystkie, może tylko część, ale jednak. Zmierzam do tego, że niektóre z nas postawiły sobie za cel realizację takiego właśnie marzenia – wystąpić w pokazie mody. Zapewne chciałyby również znaleźć się na okładce któregoś z topowych pism świata mody, albo przynajmniej wziąć udział w sesji do któregoś z nich. Czemu miałyby tego nie chcieć? To przecież tylko marzenie. Marzenie do spełnienia. Wystarczy mocny charakter i ciekawa uroda , bo modelka musi przecież przyciągać wzrok (i to niekoniecznie klasycznym pięknem).

Zawód modelki istnieje od wielu lat, ale nigdy nie mówiło się o nim i nie mówi nadal jak o powołaniu. Czy nie czas zmienić wreszcie sposób patrzenia na tę profesję? Przecież to takie samo powołanie, jakie czuł w młodości dzisiejszy lekarz i z powodu którego wybrał medycynę, albo mechanik samochodowy, który w wieku 8 lat znał już wszystkie marki samochodów. Żałuję, że nie mam zbyt rozległej wiedzy na temat modelingu, a szczególnie tego z czasów Twiggy, bo wypadałoby w tym miejscu odnieść się dla porównania do modelek tamtego okresu. A ideał kobiety był wówczas inny. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie Twiggy. Delikatna, drobna, ale nie chuda.

Dziś to już nie wystarczy. Dziś modelka musi być bardzo szczupła, wręcz nieziemsko chuda. A wszystko chyba po to, aby zmieściła się w jak najmniejszej ilości materiału. Szkoda tylko, że żadna z nich nie zastanawia się nad tym, czy w tych wymyślnych strojach nie wygląda czasem po prostu zbyt groteskowo? Czy to takie fajne, gdy poły bardzo drogiego materiału owiewają łydki grubości mojego przedramienia, a masa fluidu na twarzy ukrywa fatalną cerę? A na dodatek te fantazyjne fryzury i makijaż. Po co to wszystko? Czy nie macie niekiedy wrażenia, że po tych wszystkich „upiększających” zabiegach kobieta przestaje wyglądać jak kobieta, a staje się - oczywiście na potrzeby kreatorów lub projektantów mody - jakąś hybrydą? Wchodzi na wybieg z twarzą wyzutą z jakichkolwiek emocji, nierzadko w butach „niebutach”, bo przecież te normalne służą do chodzenia i ratują nas od zniszczenia sobie stóp, a te z wybiegów zdają się swoją masywnością i wysokością zagrażać zdrowiu, a niekiedy chyba i życiu.

Rozmiar 0, tak się to teraz żartobliwie nazywa. Dlaczego? Dlatego, że w niektórych krajach rozmiar 34 to 6. Schodzimy więc kilka stopni w dół i mamy zero. W tym miejscu chciałabym przypomnieć postać Isabelle Caro, która zmarła rok temu w wieku 28 lat na najnormalniejsze w świecie przeziębienie, warząc w chwili śmierci około 30 kilogramów. Przywołajmy jej zdjęcia z kampanii „Nie – anoreksji”, które pojawiły się w 2007 roku na bilbordach we Włoszech tuż przed rozpoczęciem Mediolańskiego Tygodnia Mody. /pliki/zdjecia/1321190498roz2.jpgIsabelle zdecydowała się wystąpić podczas tej sesji nago, ukazując w całości swoje wychudzone, zdeformowane, kościste ciało. W wywiadzie dla włoskiego pisma modowego Vanity Fair zapewniała jednak o tym, że świadoma jest stanu swojego ciała: „To cierpienie, którego doświadczyłam, może mieć sens tylko wtedy, jeżeli pomoże ono komuś, kto wpadł w tę pułapkę, z której ja wciąż próbuję się wydostać”. Trzeba zaznaczyć, że Isabelle z tą okrutną i podstępną chorobą walczyła od 13 roku życia. Nie sądzę również, aby jej udział w tej sesji był jakimś chwytem marketingowym. To był bardziej protest zrozpaczonej kobiety, która na własnej skórze doświadczyła okrutnych praw świata modelingu. Myślę, że jej życie wyglądałoby inaczej, gdyby świat nie nakarmił jej ideałem niezwykle szczupłej kobiety spacerującej po wybiegu u Prady?

A przecież Coco Chanel zrobiła w latach 20 dla kobiet również bardzo wiele. Ubrała je w spodnie, skróciła im sukienki, zaproponowała sztuczną, tańszą biżuterię. Nie mam pojęcia, co spowodowało, że potrzeba zaistnienia w świecie mody wymusiła w między czasie aż takie zmiany? Od kobiety w sukni po kostki, do bilbordu ostrzegającego przed anoreksją. Coco nie próbowała jednak zmienić kobiet w mężczyzn, choć także szokowała ubierając je w spodnie i stylizując niekiedy na „chłopczyce”.

Czy powinniśmy przejmować się ciałem do tego stopnia? Przecież w bilansie życia liczy się to, jaki byłeś i co osiągnąłeś, a nie to, jak wyglądałeś – nieprawdaż?

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.1 /89 wszystkich

Komentarze [44]

~marta
2011-11-13 18:46

Pozwolisz że się z Tobą nie zgodzę. Według mnie prawdziwa kobieta może ważyć do 55 kilogramów, w granicach 60. To nie jest jakiś z góry narzucony wymóg, tylko po prostu wtedy kobieta wygląda dobrze.
Przykro mi – jeśli uważacie że wasze 70 kilo jest normalne, to wysuńcie głowy sprzed tabliczek czekolady i rozejrzyjcie się dookoła!

~emilian
2011-11-13 17:56

super artykuł.

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry