Memento mori
Obudziłam się jak zwykle, nie przeczuwając niczego. To był taki zwykły „dzień, jak co dzień”. Najpierw poranny prysznic, później szybkie śniadanie i przebieżka z dziarskim uśmiechem na twarzy na przystanek autobusowy. Nie ważne było i to, że mróz cały czas dawał o sobie znać. Po kilkunastu minutach nadjechał wreszcie mój spóźniony „pegaz”, a po chwili byłam już w szkole. Słysząc dźwięk pierwszego dzwonka pomyślałam: „To będzie udany dzień”.
Naprawdę nic nie wskazywało na to, że może stać się inaczej. W szkole faktycznie wszystko było w porządku. W domu tak samo. W takim razie, co poszło nie tak?
Co tydzień, w poniedziałek i wtorek, cała moja rodzina (tzn. ja i tata, bo mama jak zwykle krząta się po kuchni) zbiera się przed telewizorem, aby obejrzeć kolejny, fascynujący odcinek polskiego serialu „M jak Miłość”. Dzisiaj był jednak odcinek szczególny, bo miała się wydarzyć rzecz po prostu niewyobrażalna. Jedna z głównych postaci serialu, niejaka Hanka Mostowiak, miała zginąć w wypadku samochodowym. O tym wydarzeniu głośno było już w mediach od dłuższego czasu. Kpiłam sobie z tego, myśląc: „Co to za cyrk? Dlaczego wszyscy robią wokół tego jakieś halo?”. O określonej w programie telewizyjnym porze usiadłam jednak na jednym ze skórzanych foteli, okryłam się miękkim kocem i czekałam na dalszy bieg wydarzeń. […]
Kiedy moje zamyślenie przerwał dźwięk reklam, wskazujący na definitywny koniec odcinka, podniosłam się wolno z miejsca i poszłam do łazienki. Odkręciłam kurek kranu i przemyłam twarz. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i cicho westchnęłam. Z prawego oka potoczyła się samotna, srebrzysta łza. Powiadają, że gdy pierwsza łza wypłynie z lewego oka – oznacza to radość, a jeśli z prawego – smutek, rozpacz i gorycz. Uświadomiłam sobie, że te kilkadziesiąt minut odmieniło diametralnie moje życie. Nie, nie chodzi o to, że zapragnęłam zmienić swój wygląd. Radykalnie zmieniło się moje spojrzenie na problem życia i śmierci. Do tej pory byłam beztroska i radosna, a teraz? Teraz zaczęłam bać się życia i śmierci. […]
To chyba jednak tylko część prawdy. Możecie pomyśleć, że to marny przykład, ale dzięki temu serialowemu wydarzeniu dotarło do mnie zupełnie nieoczekiwanie, że trzeba cieszyć się każdym dniem, cieszyć się nawet z błahostek, bo tak naprawdę, to nikt z nas nie ma pojęcia, kiedy nadejdzie jego koniec. Gdy patrzyłam na aktorów, którzy we wzruszający i bardzo realistyczny sposób odegrali rozpacz po stracie ukochanej osoby, moje oczy napełniły się łzami. Najbardziej poruszył mnie jednak widok małego synka Hani, Mateusza, który leżąc w łóżku płakał i przytulał do siebie buty. Buty, które kupiła mu mama w tym samym dniu, w którym odeszła na zawsze. Bardzo cierpiał.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że każdy z nas będzie musiał kiedyś pożegnać jakąś ukochaną lub bliską sobie osobę, dlatego myślę, że warto jest żyć z innymi w przyjaźni i nie pamiętać im złego. Nie znamy bowiem dnia ani godziny, kiedy przyjdzie nam się z nimi pożegnać. Wielu ludzi nie potrafi odnaleźć się po stracie członka rodzinny. Niektórzy stają się oziębli i niewrażliwi, a inni szukają pocieszenia u innych ludzi. Są też i tacy, którzy w podobnej sytuacji podejmują desperacką próbę ucieczki od realnego świata, albo też wybierają życie w odosobnieniu (w zakonie bądź w jakiejś sekcie). Nikt z nas nie wie, jak bardzo może zmienić nas rozpaczy po stracie kogoś szczególnie nam bliskiego. Życie pełne jest niespodzianek, ale i zasadzek, które powinniśmy zgrabnie omijać. Owszem, nie zawsze jest to możliwe, ale przecież wielu twierdzi, że cierpienie uszlachetnia - czyż nie? W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć cytat z księdza Józefa Sadzika: „Cierpienie i zło, które jednych odrzucało od Boga, innych przynaglało do wpadnięcia w Jego ramiona”. Tutaj dotykamy jednak kwestii wiary, których nie chciałabym w tym tekście poruszać. Generalnie chodzi o to, aby nie zamykać się w sobie, kiedy doświadczamy bólu i trudności. Powinniśmy wtedy w sposób szczególny starać się być silni i pokazywać innym, że nadal są na tym świecie ludzie i rzeczy, dla których warto żyć.
Ktoś z Was może pomyśleć, że zakpiłam sobie ze śmierci, podając serialowy przykład. Nic z tych rzeczy. Serial to w końcu odzwierciedlenie realnego życia. Myślę więc, że warto zastanowić się nad tym, co tak naprawdę chcieli przekazać nam autorzy scenariusza, szczególnie w tym momencie, gdy zdecydowali się pokazać na ekranie rozpacz najbliższej rodziny (głównie małego Mateusza).
Człowiek jest w stanie przywiązać się do nowej sytuacji w ciągu miesiąca, do rzeczy w czasie dwóch - trzech tygodni, a do drugiego człowieka w ciągu… godziny. 1 listopada obchodziliśmy święto „Wszystkich Świętych”. Oczywiście zawsze warto jest wspomnieć dusze zmarłych, bliskich nam kiedyś osób, ale może warto też byłoby postanowić sobie wówczas zmianę siebie w kwestiach, na które ci ludzie zwracali nam kiedyś uwagę?
Zdjęcia:
Komentarze [18]
2011-11-15 17:13
hahahahahahahahahah
2011-11-15 00:34
Czytając pozytywne komentarze do “dzieł” Nesty mam wrażenie, że pisze je ona sama. Ale mniejsza o Neste i jej pozytywne komentarze. Tak jak większość czytelników byłam przekonana, że jest to tekst prześmiewczy a tu taka niespodzianka. Ujmę to tak: Dowaliłaś jak Hanka w kartony!
2011-11-14 19:44
Może i ostatni, ale nie pierwszy ;) Kaszana… Jeśli patrzeć na to pod aspektem śmierci, to ten tekst nie ma racji bytu. Ani stosowna okazja, ani stosowna treść. Ale – potwierdzę tutaj zdanie któregoś z przedmówców – myślałem, że naprawdę zobaczę dobrą literaturę sarkazmu, a tu naprawdę wybrałaś kartonową Hankę na temat sowich rozmyśleń nt. śmierci! Totalne pudło! Nie tędy droga…
2011-11-12 13:13
Świetna jesteś, zostań moją inspiracją... Ten artykuł przypomina mi karton znany już w całej Polsce. Tak trzymaj, nie przestawaj! Pała jak drut, może to Cię czegoś nauczy :)
2011-11-12 10:43
Z tego co czytam te Wasze komentarze to wydaje mi się,że chcecie być strasznie dorosłymi,ale Wasza zazdrość aż kipi z Was. Temat śmierci dotyczy każdego, jeżeli stanie się tragedia to potem marsze itd., udawanie tego jak Wam przykro ale nie rozumiecie tego tekstu albo nie chcecie zauważyć że jest on o śmierci, o tym jak szybko życie przemija i jak ważne jest w życiu słuchanie drugiego człowieka. W życiu musi być miejsce na śmiech, zabawę i na zadumę nad życiem. Mi się tekst podoba, brawo.
2011-11-11 22:42
Pod względem stylistycznym – słabo.
Pod względem treści – mizeria.Ode mnie zasłużone 1 za to że wplątałaś w to wszystko Mateuszka!!!
2011-11-11 22:19
Ciekawy felieton. Poruszyłaś w nim trudny temat, choć inspiracją trochę mnie zdziwiłaś, ale o tym co kogo inspiruje się nie dyskutuje. Ode mnie 5.
2011-11-11 11:01
Ostatnio czytałem Wprost i szczerze sie zdziwiłem, kiedy w czołówce najbardziej wpływowych Polaków znalazła się Ilona Łepkowska. Jedyny plus tego artykułu jest taki, że już wiem czemu zawdzięcza taką pozycję. Rozprawianie na temat śmierci po obejrzeniu “M jak miłość”, to dla mnie absurd. Dla mnie. Bo komercja chyba niczym mnie już nie zaskoczy.
2011-11-11 00:22
O matko! ja wiedziałem, ze ktos tu śmierć Hanki poruszy, ale w ten sposob? przeciez to zalosne… jak mozna polaczyc kartonowa komedie, jaka stalo sie ‘M jak…’ i powazne wywody na temat smierci? dobrze napisala Layla… trzymasz ostro ten stały, niski poziom…
dno i wodorosty… 1
2011-11-10 22:55
To jest zwykły syf, a my bronimy stylu Lessera. Dziękuję za uwagę. Przepraszam za język.
2011-11-10 22:31
Kibicuję Ci z całego serca – bardzo lubię Twoje prace, bo są czymś w rodzaju kontrowersji, nie poddajesz się, mimo tych komentarzy, którzy są od ludzi, którzy ewidentnie Ci czegoś zazdroszczą... piękny felieton…
2011-11-10 21:58
A ja uważam, że czepiacie się zupełnie bez sensu. Czyżbyście nie zrozumieli przesłania tego tekstu? No cóż szkoda bo nesta bardzo udanie poruszyła tym razem naprawdę trudny temat. Gratulacje. Ode mnie 6.
2011-11-10 21:52
Hanka na Wawel!
Co do tekstu to przez pierwsze dwa akapity myślałam że to tak sarkastycznie,żartobliwie w sensie ale nie,jednak nie chyba.Jeśli “M jak miłość“jest dla Ciebie odzwierciedleniem realnego życia to gratuluję spojrzenia na świat(szkoda że nie “Moda na sukces”-tam nawet zmartwychwstają,miałabyś o czym pisać!).Na początku wydawało się że masz jakiś potencjał,teraz wydaje się jakby mniej.
Oczywiście,jednak z niechęcią,całkowicie przytakuję zdaniu panny Layli(o tym poziomie niestety też to prawda).
2011-11-10 21:11
a mnie się również podoba, ogarnijcie się ;]