Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Gorączka sobotniej nocy   

Dodano 2013-01-23, w dziale inne - archiwum

Na tę jedną noc czeka się przez cały średni etap edukacji. O magii tego wieczoru świadczy niezwykła ilość tekstów i różnych materiałów, które pojawiają się w mediach przez cały styczeń. Na sam dźwięk słowa „studniówka” chłopcy zaczynają szaleć, a dziewczęta rzucać stanikami. Czy naprawdę to aż tak niezwykłe wydarzenie? Nie chcemy tutaj generalizować, ale podjęliśmy próbę dokonania wszechstronnej oceny tego przedsięwzięcia w „Koperniku”, w którym obaj mieliśmy okazję uczestniczyć. Tak więc o Studniówce 2013, specjalnie dla SGI Lesser – wasi ulubieńcy, El Luca & Elessar.

/pliki/zdjecia/gsn1.jpgEL Luca: Zacznę od tego, że bardzo zdenerwowało mnie przeciągające się w nieskończoność oczekiwanie na rozpoczęcie poloneza, wszak od godziny 18.50 stałem już w pełnym rynsztunku w dusznym korytarzu przed salą gimnastyczną, chcąc wreszcie wykonać ten jakże piękny, tradycyjny studniówkowy taniec i mieć to wreszcie za sobą. Ten jednak, z nieznanych mi powodów, był mocno opóźniony, przez co zdążyłem się nieźle spocić i czułem się nad wyraz niekomfortowo. To moje zniecierpliwienie przerodziło się z czasem w zdenerwowanie, a tobie to nie przeszkadzało?

Elessar: Czułem się identycznie. To kilkudziesięciominutowe oczekiwanie, by móc podtrzymać tradycję i odtańczyć ten niezwykły taniec, zdecydowanie mnie zaskoczyło – liczyłem na lepsze zorganizowanie „podmieniania” na sali rodziców, którzy chcieli obejrzeć swoje pociechy w akcji … Dotarła do mnie jednak i taka informacja, że doszło do tego w wyniku problemów technicznych ze sprzętem odtwarzającym płyty, który po prostu zawiódł. Jeśli tak, to zwracam honor organizatorom, bo trudno się na takie nieoczekiwane niespodzianki przygotować. Na szczęście my tańczyliśmy jako drudzy i po brawurowym wykonaniu poloneza mogliśmy stosunkowo szybko udać się na drugie piętro, by w spokoju oczekiwać na dalszą część oficjalnego programu. Ciekaw jestem jednak, jak podobała ci się część oficjalna? Moim zdaniem była zdecydowanie przegadana. Po raz kolejny stłoczono nas w ciasnej sali gimnastycznej, w której nie było już czym oddychać, a wszystko tylko po to, byśmy mogli wysłuchać tego, co ma nam do powiedzenia z tej niezwykłej okazji nasz pan dyrektor, prezydent miasta, szef rady rodziców i przewodnicząca naszego szkolnego samorządu… O trzech pierwszych nie ma się specjalnie co rozpisywać, bo powiedzieli to, co powinni byli w takiej sytuacji powiedzieć. Wprawdzie nie usłyszałem niczego odkrywczego czy nowatorskiego, ale przynajmniej nie przynudzali. Nie da się już jednak tego powiedzieć o przemowie naszej przewodniczącej. Ta powaliła mnie na kolana i to nie za bardzo w pozytywnym znaczeniu tego słowa. /pliki/zdjecia/gsn2.jpgDla mnie „przemowa”, która brzmi jak wierszyk wykuty na pamięć, w dodatku z zacinaniem się, to już przy takiej okazji lekka przesada, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę poziom zestresowania wyżej wymienionej.

EL Luca: Nie żartuj sobie. Kiedy ja uczyłem się wierszyków na pamięć (chociażby na jasełka), to starałem się, by brzmiały one przynajmniej spójnie i podejrzewam, że dlatego nie szokowały publiczności. Moim zdaniem osoba pełniąca tak ważną funkcję w szkole i przemawiająca w obecności oficjeli, w przypadku których opanowanie podstawowych zasad retoryki jest bez wątpienia na wysokim poziomie, winna mieć świadomość powagi sytuacji i sprawowanej funkcji, i odpowiednio wcześniej przygotować starannie stosowną wypowiedź. Tak niepoważnie brzmiące wystąpienie, w dodatku bez jakiegokolwiek głębszego przekazu, wywołało u mnie zwykłe, ludzkie zażenowanie, podobnie zresztą jak u stojących nieopodal koleżanek i kolegów, wyłączając naturalnie z tej grupy szkolnych kolegów i koleżanki naszej przewodniczącej. Żenada – to chyba najbardziej trafne określenie stanu rzeczy, jakiego mogliśmy wówczas doświadczyć. Przejdźmy jednak do rzeczy milszych (lub też nie), czyli kulinarnej części naszej imprezy, za którą odpowiadała, tak jak w ubiegłym roku, firma cateringowa pana Koniecznego z Mielca. Muszę przyznać, że mnie zaskoczyło kilka pomysłów z zaserwowanego nam menu. Podawanie groszku ptysiowego z zupą pieczarkową to raczej kiepski pomysł. Wcale nie żałuję, że zjadłem groszek, a następnie zupę, zwłaszcza, iż niektórzy moi koledzy po połączeniu tych składników ze sobą narzekali później na ból brzucha i doświadczali sensacji żołądkowych. Kolejny minus to ciasta, które były mocno „zeschnięte” i wyglądały bardzo nieapetycznie. Napoje podano naturalnie klasyczne, ale wszystkich bez wyjątku irytowała niezmiernie mała ilość otwieraczy do butelek, jakie kelnerzy zostawili na stołach. /pliki/zdjecia/gsn3.jpgKolejne danie, czyli kotlet z żółtkiem w środku (chyba), przypadło mi do gustu i już byłem dobrej myśli, gdy na stół wjechały szparagi. Litości…

Abstrahując od jedzenia, chciałbym jeszcze nadmienić, że obsługa imprezy była fachowa i bardzo miła, a jeden z kelnerów popisał się nawet w naszej obecności efektowną sztuczką. Otóż udało mu się złapać w locie na tacę stos talerzy, który przez przypadek, chwilę wcześniej, wyśliznął mu się z rąk. Żongler jakiś, czy co?

Elessar: Obsługa naprawdę była fantastyczna i byłem pod wrażeniem ich pracy. Nasza klasa siedziała w sali 44 na drugim piętrze, a więc była chyba najdalej ze wszystkich klas położona od stałej „bazy” kelnerów. Podejrzewałem, że posiłki będą docierały do nas zimne albo że kelnerzy w ogóle rzadko będą do nas zaglądać. A było wręcz odwrotnie. Co chwilę pojawiał się w naszej sali jakiś kelner i uprzejmie pytał, czy czegoś sobie nie życzymy i czy nie trzeba nam czegoś podać. Szacunek dla nich za ich ciężką pracę – naprawdę musieli się tej nocy nieźle nabiegać. Co do jakości przystawek, to raczej trudno mi się wypowiedzieć, bo niemal całą noc spędziłem na tanecznym parkiecie. Zdążyłem jedynie spróbować jajek w majonezie i chipsów. Natomiast wspomniane przez ciebie dania główne zdecydowanie nie przypadły mi do gustu. Były niedoprawione i jakieś takie… No po postu mi nie smakowały. Wspomniałem przed chwilą o tańczeniu. Przyznam, że wybawiłem się na tej imprezie niesamowicie. Do dziś mam odcisk na palcu u nogi, ale nie żałuję, bo zarówno ja jak i moja partnerka bawiliśmy się wybornie i nigdy tej nocy nie zapomnimy. Spotkałem się jednak z opiniami, że zespół grał w tym roku znacznie słabiej, niż w latach poprzednich. Trudno mi się w tej materii wypowiedzieć. Fakt – trochę się powtarzali. „Ona tańczy dla mnie” słyszałem co najmniej ze 6 razy. Jednak zespół brzmiał absolutnie profesjonalne i jeśli ktoś przyszedł tu z zamiarem potańczenia, to na pewno się nie zawiódł. A ty, Luca, jak się bawiłeś?

/pliki/zdjecia/gsn4.jpgLuca: Muszę powiedzieć, że bawiłem się także dobrze, aczkolwiek mam drobne uwagi do pracy zespołu. Pierwsza jest taka, że gdy tylko wchodziłem na salę, witał mnie utwór, który żegnał mnie poprzednim razem. „Ona tańczy dla mnie” grane tyle razy, to gruba przesada, jest przecież wiele znacznie bardziej wartościowych utworów. Druga uwaga jest bardziej techniczna. Miałem wrażenie, że na początku była nie najlepsza synchronizacja pomiędzy poszczególnymi członkami zespołu. A może to tylko moja fanaberia i nikomu z tego powodu żadna krzywda się nie działa? Słyszałem jednak głosy, że przerwy były zbyt częste i zbyt długie, chociaż tego bym się zbytnio nie czepiał, bo przecież muzyk to też człowiek – jeść, pić i odpocząć musi. Patrząc jednak na to od strony finansowej, odnoszę wrażenie, że nie były to dla nich ciężko zarobione pieniądze… Z innych, drobnych spraw technicznych mieliśmy jeszcze dylemat toaletowy – marznąć, czy biernie się zaciągać, ale coś mi się wydaje, że jestem częścią tej nielicznej grupy, która odczuła w związku z tą sytuacją pewien dyskomfort.

Podsumowując – czwórka minus za jedzenie, czwórka dla orkiestry i stara, dobra, znana wielu z sali 30 „pała jak drut” dla naszej przewodniczącej. Niesmak pozostał mi tym większy, że przemówienie było czytane z kartki. Jednak oprócz tych niuansów nic nie zakłóciło mi dobrej zabawy i tegorocznej studniówce mogę postawić solidną czwórkę. Nie zawiodłem się, czekając przez ostatnie pół roku na tę szumnie zapowiadaną imprezę i każdemu, kto zostanie w przyszłości zaproszony na studniówkę, doradzam bez wahania – idź! A ty jak ocenisz ten bal w skali nomen omen szkolnej?

Elessar: Myślę, że nasze oceny wiele różnić się nie będą, ale… Daję 4 z małym minusem za jedzenie, 6 dla kelnerów, 5 dla zespołu (mnie tańczyło się genialnie) no i oczywiście może nie tyle pała, co nagana dla naszej przewodniczącej. Droga pani przewodnicząca, tak być nie może!

/pliki/zdjecia/gsn5.jpgReasumując. Wszyscy dobrze się bawili, syfu wielkiego w salach i na korytarzach nie było, tak więc mógłbym postawić nawet 6, no ale jedzenie pozostawiło mimo wszystko jakiś niesmak (nie tylko w moich ustach), dlatego oceniam tę imprezę na 5.

Dostrzegliśmy również ogromny wkład pracy organizatorów tej imprezy (rodziców i wychowawców), którzy naszym zdaniem zasłużyli na mocną piątkę. Budujące są także opinie, jakie na drugi dzień usłyszałem od woźnych i pań sprzątających – podobno od kilkunastu lat tak spokojnej studniówki w tej szkole nie widziano.

Tak więc studniówkę mamy już za sobą. Impreza była jak najbardziej udana. Organizatorzy się spisali, uczniowie się wybawili. W szafach pozostały garnitury i sukienki, a na naszych dyskach i w albumach, zdjęcia oraz filmy. Wspominać ten dzień będziemy jeszcze przez lata i mam nadzieję, że znaczna większość z nas (my również), będzie opowiadać kiedyś swoim dzieciom, że ta studniówka to była prawdziwie nieziemska impreza!

Luca: Zacna była, oj zacna, zaprawdę powiadam Wam.

Grafika : własna

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.8
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.8 /65 wszystkich

Komentarze [34]

~Fapczysław
2013-01-23 21:47

Jak wyglądają wybory przewodniczącego samorządu szkolnego, czy takowe w ogóle się odbywają

~Nikita
2013-01-23 21:28

Cóż-groszek ptysiowy z zupą dla mnie to niesmakowite połączenie. Może jestem nieobyta, ale miałam wrażenie, jakbym jadła zupę, a do niej sobie dosypała jakichś chrupków xD Wkurzało mnie też, że podczas tańczenia w pewnym momencie dali w sali ostre światło, przyjemniej się jednak tańczy, jak jest nastrojowy półmrok. Brakowało mi piosenek trochę starszych i z klimatem, np. zespołu Kancelaria, Universe czy nawet i O.N.A. też jestem zdania, że niektóre piosenki się powtarzały (i ‘trochę’ to mało powiedziane), o piosence ‘Ona tańczy dla mnie’ można powiedzieć wszystko, ale nie to, żeby była na wysokim poziomie. Ale muszę powiedzieć, że choć dla mnie Studniówka nie była imprezą stulecia, bawiłam się na niej całkiem fajnie,część czasu spędziłam tańcząc ze swym partnerem, ale w pewnym momencie, gdzieś nad ranem, w mojej sali tyle się działo i towarzystwo było tak fajne, iż nawet nie za bardzo chciało mi się schodzić na dół 2 piętra potańczyć, ale na szczęście mój towarzysz był wyrozumiały i się nie obraził :)

~Nikita
2013-01-23 21:26

Co do przemówienia przewodniczącej szkoły, zwanej powszechnie Bosią,faktycznie dziewczyna pojechała po bandzie ze swoją oracją. Mogła sobie darować to i owo o alkoholu, gdyż powszechnie wiadomo, iż ów napój i tak jest pity bez względu na to, czy jest zgoda grona pedagogicznego, czy też nie :)

~Trololo
2013-01-23 20:32

4- za jedzenie? żartujecie? 2+ to max

~Batoery
2013-01-23 20:28

Dobry tekst, ze względu że jednym z autorów jest Luca daję 6!

~Jaskier
2013-01-23 18:07

Literówka w akapicie zaczynającym się od pogrubionego “Ellesar” – “Droga pan przewodnicząca” i jakieś pojedyncze sensacje z przecinkami tu i tam.
To fajno, że się dobrze bawiliście.

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry