Chłód boli najdotkliwiej
Oto przed wami skromny zbiorek poezji. Poezji nietuzinkowej, autorstwa ludzi skazanych na zapomnienie przez swoją samotność i brak zrozumienia. To grupa “Cmentarzysko Niechcianych Serc”. Sami członkowie pragną pozostać anonimowi, chcą aby ich cierpienie nie było powodem do głupich uwag i docinek. Jednocześnie pragną uzewnętrznienia, czego owocem jest zbiór wierszy pt. “Chłód boli najdotkliwiej”. Najszczersza i najsmutniejsza historia. O miłości, ale także śmierci, zapomnieniu i poczuciu bezsensu. To poezja o przemijaniu, o tym jak krusi jesteśmy bez uczuć. Sam zbiór należy zadedykować tym, którzy nie opuszczają nas w chwilach słabości. Ludziom, którzy potrafią podać innym rękę w potrzebie nie żądając niczego w zamian. Przyjaciołom.
Z dokładnością do 5 metrów
odnajdź mnie z dokładnością do 5 metrów
po wiekach samotności,
odnajdź mnie
pod skorupą niby lodową
z hibernacji w chmury,
wywiedź na rowerze
tam, gdzie nikt
nie wysadzi nas w powietrze,
czekając, niech w końcu nakręcą
ten film o statku
Szept
widząc szept
w oddali równej
twym dwóm oddechom,
nie mów
tak,
nie widzisz
że ty, że ja,
że
ten uśmiech
kończy się w
beznadziejności
już tylko śpię
na jawie…
Czuję
czuję, że nie mogę
czuję, że już nie muszę
czuję, że nie chcesz
czuję, że nie wątpisz
w konieczność, która spada
tak, jak spada wisielec
z jesiennego drzewa
żadne z nas nie będzie
takie, jak ten zapach
mojego swetra opartego
na twoich złudzeniach…
O niej
nie powiedziałem, że jest
widziałem, że jest
czułem, że jest…
a nie poczułem, że jest
ta, która jest ze mną,
jak wisielec na drzewie
nieuchronnie huśta się
i nie skończy
jakoś wbrew wszystkiemu
zawracać mi głowy
milczeniem
witaj, pani poranka
witaj, samotności…
Poranek
znowu się budzę,
cały czas ten sam,
poraniony, w kolejnym
porannym koszmarze,
kiedy nowy dzień
nie daje nic prócz
kolejnych rachunków
za nieprzespane noce
z twoim mirażem, tańcząc
nigdy nie zagrane rytmy tanga
Kolejny dzień
kolejna próba sił,
przegrane spory
i stracone chwile,
kolejny dzień
i kolejna noc,
kolejny natłok
samobójczych myśli
Trudno się mówi
zimne ostrze zatapia się w tkankę,
krew życia spływa po klindze.
od dziś śmierć moją kochanką,
od wczoraj nadziei w życiu nie widzę.
w potoku wizji, ciebie tnę
w natłoku niewypowiedzianych myśli.
czarną godzinę odkładam na potem.
ogniem tysiąca słońc płonę,
czuję, powoli tracę kontrolę
równowaga zatracona
zakłóca moją duszę, myśli dysonans,
priorytety zmienione – łudzę się,
ale w szumie nie chcesz zniknąć – zagłuszona
chemia pędzi moimi żyłami
niczym jad trawi układ nerwowy,
wyrwij mnie – proszę – ze spazmów
ciosem mizerykordii litością natchnionym,
niespełnione uczucie
zaszlachtowane w zarodku,
co pozostało?
ból… w środku
Codziennie
jest tak samo
te same słowa
te same dźwięki
te same obrazy
tylko ona
taka sama, a za każdym razem inna
tajemnicza
nieogarnięta
nieodkryta
tylko ona nadaje sens tej monotonii
To, co między nami
co między nami
jest teraz,
czy było?
ważne, że jest
i to nie pomaga
bo codziennie
bo zawsze
sam chodzę
po parku swoich myśli
Następny
Ty! to ciebie wybrali,
to ty musisz pracować,
uczyć się, czas na miłość
marnować...
pamiętaj, że są
tacy, którzy zawsze
będą mieć to, o czym marzysz,
ale nigdy nie posiądą twoich…
marzeń.
ale, jest jeden promyk
w tym suicydalnym tunelu przygnębienia
ty.
Biel
odcisk na śniegu
szmer
ślad na moim swetrze,
odcisk warg na kubku
i nigdy nie zadane pytanie
będziesz?
zimą temperatura staje się
temperamentem…
Powstanie
myślę, że to powstało
ze zużytego papieru przekleństw
dyskretnie ściśniętego wokół
palca…
palca jednego powstanie,
bo reszta to milczenie
tak ciekawe i niedostępnie
wyszeptane słowa, które nigdy
nie pokazały się na twoich ustach
już nie palce, teraz…
palca jednego powstanie
Szczęście
szukałem go po bezkresnych oceanach przyjemności
szukałem na wyżynach przyjaźni
szukałem na błotnistych szlakach…
... szlakach ludzkich namiętności
nie znalazłem…
po niezliczonych poszukiwaniach…
znalazłem je w Tobie…
lecz Ty…
...Ty mnie odrzuciłaś...
... tak, jak ja odrzuciłem życie
Kolejna wiosna
skreślone dni w kalendarzu,
terminy wyznaczone
przez życie
metafizyka dworca autobusowego
siły witalne z mych komórek nerwowych
zdjęcie.
twoje.
Komentarze [34]
2006-02-24 21:43
“zimą temperatura staje się temperamentem…” > Podoba mi się to zdanie. I nazwa. Spróbujcie na Przeglądzie.
2006-02-24 19:33
podoba mi się.. nie wszystko ale większość.
nawiązując do wstępu.. nie chcieli wystawiać swojego cierpienia na drwiny itp… ale przykro mi, są ludzie, którzy,nawet owe anonimowe wiersze, będa wyśmiewać.. i każdego rodzaju cierpienie, uczucie, które w ICH mniemaniu jest “be”.
2006-02-24 18:54
Dogłębnie mnie wzruszyła ta nietuzinkowa poezja!Ta głębia,ta bryyyyza ;P
Reanimujcie swojego bloga,bo nie mam co czytać.
Szydercy,afe.
2006-02-24 17:32
;(
2006-02-24 17:23
Niezwykle wzruszajaca lektura, autorzy mimo iz mlodzi musza miec niemale pojecie o poezji. Genialne operowanie slowem idealnie odwzorowywuje smutek, zal i rozpacz, jestem pelen podziwu dla techniki. Z jednej strony prostej lecz posiadajacej wielka glebie. Chyle czola przed mlodymi talentami i czekam na kolejna odslone “cmentarzyska…” pozdrawiam
C.
2006-02-24 17:22
... wzruszyłem się ...