Szkoła czterech P...
No tak. Wszyscy wiemy, że bez tradycji niepodległościowo-buntowniczej Polacy żyć nie mogą. Może to jakieś geny, a może po prostu społeczno-kulturowe ukształtowanie naszych dusz sprawia, że względna stabilizacja nam nie odpowiada, że zawsze pragniemy czegoś mocniej, więcej, konkretniej. Pradziadkowie walczyli z zaborcami, dziadkowie roznosili bibułę w okupowanej Warszawie, ojcowie protestowali w stoczni... a teraz? A teraz cisza i spokój, kraina mlekiem i miodem płynąca. A przepraszam. Chyba jednak nie. Mamy przecież pielęgniarki i górników, no i jeszcze Inicjatywę Uczniowską. Pielęgniarki chcą więcej pieniędzy, górnicy zresztą także, ale czego chcą uczniowie? Uczniowie natomiast krzyczą: „Giertych musi odejść!”
5 maja lider Ligi Polskich Rodzin - Roman Giertych - na podstawie umowy koalicyjnej został ministrem Edukacji Narodowej... Rozpętała się burza... W jaki sposób adwokat i historyk, nie mający doświadczenia ani przygotowania pedagogicznego, może zacząć odpowiadać za tak ważną działkę w polskim rządzie? 13, 14 i 20 maja byliśmy świadkami pierwszy protestów, 13 czerwca tak zwana Inicjatywa Uczniowska postanowiła naruszyć teren MEN, a obecny rok szkolny w wielu miastach został powitany kampanią GMO, czyli Giertych Musi Odejść. Czy naprawdę tylko brak przygotowania tego pana, który po parlamentarnych obradach czyta swoim dzieciom bajki na dobranoc i wozi je na barana, jest przyczyną tak zaciekłych wystąpień? A może to poglądy i pomysły wicepremiera budzą grozę i zwątpienie i stąd właśnie manifestacje, inicjatywy i kampanie?
Giertychowska szkoła ma się opierać na zasadach zwanych „czterema P”: porządku, patriotyzmie, prestiżu i prawdzie. Zaczyna się robić bajkowo, bo zapowiedzi te brzmią naprawdę pięknie i choć ciut patetycznie. Jednak wielu uważa, że czwórka ta jest właśnie zbyt patetyczna, zbyt ogólna, żeby mogła za nią kryć się moc odmiany szkół. Bo cóż znaczy prestiż? Jak odgórnie wyznaczyć granice porządku - dyscypliny żeby nie popaść w terror? O jaką prawdę w związku ze szkołami chodzi? I czy patriotyzm nie jest zbyt relatywnym pojęciem? Obawa przed patriotyzmem w wersji Giertycha jest chyba największa. Patriotyzmem w wersji prawicowej, patriotyzmem a’la Młodzież Wszechpolska, dla niektórych patriotyzmem pomalowanym na brunatno. Magdalena Środa, filozofka, pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki, po kilku miesiąch panowania Giertycha zauważa: „Szkoła miota się między kuriozalnymi zarządzeniami ministra, którego głównym celem jest medialna promocja umierającej siostry syjamskiej PiS-u, czyli LPR-u, a autocenzurą nauczycieli, dla świętego spokoju skłonnych zapomnieć, że patriotyzm niejedno ma imię. I pamiętających wyłącznie o Romanie.” Szymon Majewski, TVN-owski satyryk, zastanawia się nad sensem wprowadzenia lekcji patriotyzmu. „No, bo wyobraźmy sobie, jak takie lekcje mogłyby wyglądać. Co, na przykład, mają się uczyć Rejtana? I co? Nauczyciel wpada na lekcję, rozdziera koszulę, kładzie się pod drzwiami i mówi: 'A teraz, dzieci, będziemy uczyć się, jak rozdzierać koszulę w momencie, kiedy proponują ci rozbiór kraju'.” Całkiem ciekawa wizja. Irena Dzierzgowska - była wiceminister, a zarazem współtwórczyni niezbyt udanej według mnie reformy oświaty, ale mimo wszystko kobieta z pewnym doświadczeniem, pomysły Giertycha uważa za banały. Porównuje ona „centralnie wprowadzany patriotyzm” do szkoły w czasach PRL-u. „Cała wizja szkoły Giertycha oparta jest na myśleniu o dyscyplinie, wychowaniu dla posłuszeństwa, według jednej sztancy - grzecznie słuchać starszych. A dziś szkoła powinna wpajać postawę obywatelską, uczyć odpowiedzialności i otwartości. Zachęcać do współpracy z innymi i poszukiwania, zainteresowania światem. Koncepcje Giertycha zamykają drogę do tego.”
Lista pomysłów pana Giertycha jest długa. Zacznijmy od weryfikacji listy lektur. Zanosi się na to, że w Polsce powstanie nowy indeks ksiąg zakazanych, który obejmie na przykład zapewne „Dolinę Issy” Miłosza, bo zawiera sceny erotyczne, a sam Giertych uważa, że nauczyciele nie powinni zmuszać do jej czytania. W końcu nie od dziś wiemy, że wicepremier ma awersję do wszystkiego co związanego z edukacją seksualną. Zastanawia mnie jakie książki zostaną przez współpracowników Giertycha zatwierdzone, a jakie odrzucone i uznane za nieprawomyślne. Jedna pozycja na pewno się ostanie. O Biblię nikt się martwić nie musi. Sprawa zwolnienia Sielatyckiego nie jest też na pewno powodem do dumy. W czerwcu Giertych podjął decyzję o odwołaniu szefa Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, ponieważ ten wydał książkę dla nauczycieli zatytułowaną "Kompas - edukacja o prawach człowieka w pracy z młodzieżą" (stworzoną w 2002 r. Przez Radę Europy). Można ją znaleźć w języku angielskim na stronie http://eycb.coe.int/compass/en/contents.html). Książka ta tak bardzo nie spodobała się ministrowi, gdyż zachęcała do rozmów w szkołach na temat homoseksualizmu, a nawet zapraszania aktywistów homoseksualnych, a przecież z zaakceptowaniem istnienia tej orientacji seksualnej minister ma wciąż problemy, zresztą tak jak i jego współpracownicy (vide sławne wypowiedzi p. Wierzejskiego). Najlepiej więc jest pochować cały program promocji praw człowieka, huczny pogrzeb, a potem ogólnonarodowa stypa. Idea zniesienia obowiązkowej zerówki dla pięciolatków też nie była chyba trafionym pomysłem skoro tak gwałtownie się jej sprzeciwili nie tylko rodzice i nauczyciele, ale także politycy z resortu Giertycha. Inne opcje, to wprowadzenie mundurków, blokada niektórych stron internetowych (ciekawe czy tych skrajnie prawicowych także, czy może jednak „jedynie” pornograficznych i zawierających przemoc, a w przyszłości obawiam się, że zapewne i anarchistyczno-lewicowych?). Pomysłem najdziwniejszym jak dotąd i przyznajmy niespodziewanym, była tzw. „amnestia maturalna”, czyli zaliczenie matury osobom, które jej de facto nie zdały... Giertych jednak dopiero dziś (8.09.2006) podpisał swoją decyzję. Uczniowie, którzy dopiero teraz swój papierek maturalny dostaną, mają bardzo ograniczone pole działania, bo większość uczelni rekrutację już zakończyła, a po drugie wiele szkół wyższych zapowiedziało, że amnestionowanych pod uwagę brać nie zamierza. Mniej miłościwe od MEN są na przykład seminaria, bo „przyszły ksiądz musi zdać maturę, jak Pan Bóg przykazał”. Idea amnestii pobudziła też szaloną wyobraźnię wspomnianego Szymona Majewskiego, który od ministra domaga się 1,5 mln zł odszkodowania, bo i jego powinna objąć amnestia za to, że nie zdał w 1987 matury z matematyki i dopiero rok później zaczął rozśmieszać Polaków. Satyryka reprezentują zaś... Robert Smoktunowicz i Ryszard Kalisz. Grupa inicjatywna GMO stawia sprawę ostrzej: „pytanie- czy można dać się kupić nacjonaliście za papierek?”
Takie propozycje i plany nie wszystkim Polakom się podobają. Nie podoba się Wszechpolska przeszłość Giertycha. Demonstrują uczniowie, studenci, nauczyciele i rodzice. W czerwcu Inicjatywa Uczniowska (nieformalna grupa uczniów) tuż przed swoim strajkiem pisała: „W zaistniałej sytuacji, kiedy na stanowisku ministra edukacji pozostaje skrajny nacjonalista, chcący uczynić szkoły ''fabrykami nowego człowieka'', nie możemy być bierni. Nie możemy dopuścić do wytępienia i tak już ograniczonego pluralizmu w szkołach. Nie możemy pozwolić na indoktrynację uczniów przez lekcje patriotyzmu i Narodowy Instytut Wychowania.” 13 czerwca część uczniów zamiast lekcji wybrała strajk pod Ministerstwem Edukacji Narodowej, co więcej, niektórzy wobec nie pojawienia się ministra wdarli się na dziedziniec i przykuli do bramy. Policja zareagowała stanowczo. Niepokorni, z których większość nie miała nawet 17 lat, zostali zatrzymana i doprowadzana do komisariatu. Partia Zielonych 2004 zauważa, że zamykanie strajkujących uczniów, pobierania od rodziców odcisków palców, to dość ciekawy sposób na edukację i wychowanie. Media już w czerwcu zauważyły, że uczniów łatwo zignorować, bo metody ich demonstracji w niczym nie przypominają szalejących i wściekłych górników. Nie to, żeby jedni mieli rację, a drudzy nie. Ale gdy stawia się przed kimś, a szczególnie przed naszym polskim rządem, argument siły, o wiele łatwiej jest zauważyć słuszność postulatów. Giertych próbuje wmówić opinii publicznej, że za demonstracjami młodzieży stoją środowiska lewicowe. Z pewnością popierają one działania młodych i zacierają ręce na wieść o tych społecznych ruchach, ale nie muszą być przecież ich prowodyrami. Roman G. ignoruje fakt, że 16, 17 i 18-latkowie potrafią już samodzielnie myśleć i własne zdanie mogą mieć. Nie tylko Dorna irytuje bowiem warstwa „wykształciuchów” (której zalążkiem i przyszłością jest przecież młodzież ucząca się). Inteligencja nigdy nie była pupilem zwolenników zbyt twardej, autorytarnej ręki. Inteligencja za dużo myśli i za wiele ma „ale”. W odróżnieniu jednak od ministra spraw wewnętrznych, który umiłował sobie prowincję, Giertych pogardza tą częścią, która nie została wyedukowana w standardach prawicowo-tradycjno-narodowych. A najbardziej boli ministra to, że istnieje młodzież myśląca, której nie bawi wielbienie reliktów „narodowej” przeszłości, czyli bajki na dobranoc o dzielnym Romanie i wielkiej endecji. Opinię społeczną zaś powinno boleć, że protestujący uczniowie są przez ministra piętnowani i ignorowani, a jego młodzieżowa przybudówka pozwala sobie na wybryki we Władysławowie czy w czasie Marszów Tolerancji, że inne standardy oceniania dotyczą umieszczenia linku do czasopisma Buntownik na stronach IU, a czym innym ma być kontakt do Piotra Farfała (obecnego wiceprezesa TVP) w rasistowskiej gazecie.
W szkole polskiej na pewno idealnie nie jest, ale bez jakiejkolwiek debaty nikt nie będzie w stanie nic zmienić. Debata jest jednak złym rozwiązaniem, bo udziału w niej domagałaby się także społeczności uczniowskie, w tym znienawidzona Inicjatywa Uczniowska, a na to pozwolić nie można, bo jeszcze pomyślelibyśmy, że edukacja i szkoła jest dla nas, a Minister Edukacji powinien się o nas troszczyć...
Grafika:
http://www.gmo.nongov.pl/foto/060613/17.jpg
Komentarze [44]
2006-09-11 23:38
jedna kolezanka wsadzila go w wozek i walnela w szafe. wiem bo jestem jego dobrym kolega.
2006-09-11 23:19
Ja poszłam rok wcześniej do szkoły i jakos nie narzekam, wręcz przeciwnie jestem bardzo zadowolona. Uważam, że pomysł wcześniejszego posyłania dzieci do szkoły jest dobry i napewno dzieci na tym nie stracą, a myślę nawet, że zyskają.
Grzesiu do jakiego przedszkola ty chodziłeś skoro twoje wspomnienia ograniczają się do wiązania butów i uciekania przed niekompetentnymi przedszkolankami???
2006-09-11 20:44
“bo ten w pyte pomysl wysylania dzieci wczesniej do szkoly sie wiesz w wielu krajach sprawdzil. dzieci nasze najpozniej rozpoczynaja nauke. nie jestem pedagogiem, ale mysle ze to troche jakby pomaga pozniej prawda?”
ja poszlam do zerowki gdy mialam 5 lat. wlasnie w zerowce swietowalam swoje 5 urodziny. Potem byla szkola, liceum i teraz studia. Nie maialma klopotow w nauce. Jedynym moim problemem byl plastyka gdyz jak neiktorzy wiedza poziom manualny u dzieci jest wyzzszy wraz z wiekiem. Nigdy nei zalowalam ze poszlam do skzoly wczesniej. 18 obchodzialm tuz przed studiami. teraz moj mlodszy brat tez zaczal wczesneij edukacje. W wieku 5 lat umie czytac, pisac, dodawac w zakresie 100 a nawet powoli opanowuje tabliczke mnozenia. W zerowce dzieci sa przygotowywane do dalszej edukacji.Dzieci zdobywaja tam wiedze poprzez zabawe, a ta wiedza umozliwia im lepszy start w szkole. Rezczywiscie u nas bardzo pozno zaczyna sie edukacje dzieci ale to nei znaczy ze jestesmy gorsi od innych krajow w pziomie wiedzy. Przpomniala m isie rozmowa z pewnym francuskim lekarzem.
-Skad jestes?
-Z POlski.
-Slyszalem kiedys o neij. To przez nia wybuchla II wojna swiatowa.
Tak wiec mzoe i ludzi “wyksztalconych” (no bo lekarz to chyba powinien cosi kwiedizec) za granica nie mozna porownywac do nas.
2006-09-11 20:41
pozostawię to bez komentarza.
2006-09-11 19:33
pewnie ci ludzie są tak ciężko zapracowani, że nie są w stanie nauczyć swoje dzieci wiązać buty. proponuję stworzyć bezpłatną ‘darmową’ instytucję finansowaną z budżetu państwa, która miałaby nauczać dzieci do lat 5 wiązać obuwie na kilka możliwych sposobów (min. na ‘kokardkę’ i ‘guzełek’). przecież wszyscy muszą umieć wiązać glany, a ciężko zapracowana mamusia, czy tatuś nie są w stanie zająć się swoim dzieckiem kilka minut dziennie, bo pracują 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. przy okazji oczywiście musi powstać ministerstwo, które będzie mędrkowało na tym jakiej firmy mają być buty na których będzie występowała praktyka i jakiej długości będą sznurówki.
naprawdę nie widzicie tej komedii?
2006-09-11 19:01
Grzesiu.
nie, nie kpię sobie.
jeśli nie potrafisz zauważyć, że są różni ludzie wykonywujący różne zawody, o różnym stopniu trudności i powodujących różne natężenie zmęczenia, a także wymagające różnych nakładów czasu to rozejrzyj się dookoła i porozmawiaj z innymi. bo jest to Ci chyba potrzebne.
2006-09-11 18:48
Aniołek:
rodzice, którzy nie są w stanie nauczyć swojego dziecka alfabetu bo są tak ciężko zapracowani? kpisz sobie chyba.DE:
kiedy niby tak napisałem?
2006-09-11 18:31
jestem bardzo pozytywnie zaskoczony wczesnym nabyciem (bo juz w wieku lat szesciu) przez ciebie, grzegorzu, umiejetnosci wnikliwej analizy, wnioskowania i znajomosci ogolnorozwojowych koncepcji wychowawczych. naprawde, winszuje.
a obiecalem sobie, nigdy wiecej dysput z niezastpionym grzegorzem ;).
2006-09-11 17:40
ja się bardzo cieszę, że Twoja mamusia zawsze miała dla Ciebie czas, ale nie wszędzie tak jest. Są rodziny, w których rodzice naprawdę ciężko pracują i siły nie mają żeby zająć się edukacją dziecka. Poza tym dowiedziałam się, że tak naprawdę jeśli rodzic chceo to nie musi dziecka do zerówki posyłać, bo aż tak mocno nie jest to egzekwowane. Ale zaraz mi powiesz, że on nie wysyła, ale z jego podatków zerówki są finansowane. Ale tak samo jest z człowiekiem zdrowym, który i tak musi płacić jednakowe składki jak człowiek, który co rusz choruje…
Czy czułam się bardziej inteligentna? Nie o to chodzi. Czułam się komfortowo, że są rzeczy, o których już wiem. Poza tym cieszyłam się, że w klasie mam moich kolegów i koleżanki z przedszkola.
2006-09-11 16:43
i czułaś się bardziej inteligenta od dzieci wychowywanych w domu?
religia w zerówce mnie mało obchodzi, ale np. pomysł z nauczaniem angielskiego w obowiązkowych ‘darmowych’ zerówkach jest niewykonalny, tak samo jak obowiązkowe nauczanie angielskiego w szkołach podstawowych o czym mówił ex-premier marcinkiewicz w swoim expose i demokraci. w polsce najzwyczajniej w świecie nie ma tylu nauczycieli angielskiego, bo ci co mają choć trochę rozumu uczą za większe pieniądze w prywatnych szkołach. socjaliści przecież większych stawek dla anglistów nie wprowadzą, bo to jest ‘nieuczciwe’. nie powiesz mi chyba, że rodzic nie znajdzie czasu dla swojego dziecka, żeby nauczyć je 32 literek alfabetu i 9 cyfr? oczywiście, że musi to zrobić wykwalifikowana pani przedszkolanka.
mówisz, że jest to ułatwienie dla pracującego rodzica, bo wygodniej jest gdzieś synka, czy córeczkę zostawić, ale co na to rodzice, którzy siedzą w domu? wydają niepotrzebnie pieniądze.
nie przyznam, że jest niesprawiedliwe, że osoby uboższe muszą przebyć trudniejszą drogę w czasie edukacji. rodzic ma prawo wydawać pieniądze na co mu się podoba i jeżeli harował jak wół, to ma prawo wspomóc edukację syna. niesprawiedliwe byłoby zabronienie mu tego.
2006-09-11 16:01
ej ja sie dowiedzialem w przedszkolu jak jest wiosna i triceratops.
2006-09-11 15:48
a co do tych korepetycji to tak masz rację, że domaganie się zlikwidowania np. korepetycji jest pomysłem głupim, ale przyznaj, że nie jest sprawiedliwe, że osoby uboższe muszą przebyć trudniejszą drogę w czasie swojej edukacji.
2006-09-11 15:46
to dziwne. ja już w pięciolatkach miałam aangielski, literki, cyferki i religię (sic!). pamiętam, że jakiś tam zeszycik nawet prowadziłam. I nie chodzi mi, że w zerówce nie wiadomo ile dziecko się uczy, ale jednak coś tam się dowiaduje, staje się bardziej obyte. Poza tym dla pracującego rodzica jest to duże ułatwienie.
Rodzic popierający strajk swojej pociechy może nie tyle dać pieniądze na porady prawne dla innego dziecka, ale może na przykład (jeśli jest adwokatem) sam służć pomocą. Poza tym tak jak już mówiłam możliwości jest wiele. Ale nawet jeśli organizacje lewicowe albo homoseksualne służyły pomocą bądź kasą nie oznacza, że to one stały za rozpoczęciem manifestacji.
to nie jest artykuł o przedszkolu…hmm
2006-09-11 14:35
Electric_demon_in_love:
moi rodzice zapłaciliby za szybkę, którą ja wybiłem, ale nigdy nie zapłaciliby za szybkę, którą wybił ktoś inny! rodzice członków inicjatywy uczniowskiej składają się na procesy sądowe innych dzieci, które dostały mandat? nigdy w to nie uwierzę.
ja się zgadzam, że pod tym względem edukacja w anglii i stanach zjednoczonych jest lepsza i bardziej skonkretyzowana.Anioł:
chodziłem do zerówki i pamiętam, że tam żadnej nauki nie było. poziom w pierwszych klasach podstawowych jest równy, bo wiedza każdego pierwszoklasisty jest równa zeru. nie pamiętam natomiast, żebym był jakiś specjalnym prymusem w podstawówce tylko dlatego, że uczęszczałem do przedszkola i żłobka.
idźmy dalej twoim tropem, że wszystkie dzieci powinny mieć jednakowe szanse. może w takim razie wprowadzić zakaz udzielania korepetycji, bo pociechy bogatszych rodziców nielegalnie dostają dodatkową wiedzę? wszyscy przecież są równi.