Jesienne dumanie
Nadeszła jesień. Wystarczy wyjść z domu, aby szybko się o tym przekonać. Zimno, ciemno, dni coraz krótsze i ludzie śpieszący niewiadomo dokąd, ubrani jak na Alasce. Najbardziej fascynująca jest jednak dla mnie ta przemiana, która wraz z nadejściem tej pory roku, dokonuje się w każdym z nas. Nie wiedzieć czemu stajemy się jacyś inni.
Każdy jest jakiś dziwnie przygnębiony, Bóg jeden wie czym, a w oczach ma wypisany tylko jeden wyraz - SMUTEK. No, może nie zawsze jeden, niektórzy mają ich więcej, choćby równie popularne powiedzenie - NIE CHCE MI SIĘ. Popadamy w jakąś dziwną apatię, melancholię, które zmieniają nas i nasze otocznie. Jesteśmy jacyś zadumani, częściej myślimy o tak zwanych niebieskich migdałach i zdecydowanie więcej narzekamy. Najczęściej słyszę ostatnio: „Chce mi się spać… Ale jestem zmęczony / zmęczona…”
(to w miarę eleganckie tłumaczenie nie zawsze przyzwoitych językowo wersji). Jak to się mówi „głęboki tekst”.
Ten nastrój udziela się raczej „dorosłym”, którzy w tym okresie myślą głównie o tym, aby się wyspać (najlepiej tak przez cały dzień), zjeść coś i znów się położyć. A jeśli już los zmusza ich do opuszczenia domu i wyjścia do szkoły bądź pracy, to pragną jak najszybciej stamtąd wrócić do domu, aby znów móc oddać się totalnemu rozleniwieniu. I tak w kółko. Dziwnym trafem ten stan jesiennego przygnębienia nie udziela się dzieciom, które potrafią się cieszyć wszystkim, niezależnie od pogody za oknem, czy pory roku.
Większość z nas, widząc padający za oknem deszcz popada od razu w „depresję”. Siedzimy wówczas z nosem przyklejonym do szyby i wzrokiem utkwionym gdzieś w bezkresną dal i czekamy aż przestanie padać i z za chmur wyjrzy ukochane słońce. A gdy tak się nie stanie, to dzień uważamy za stracony. Dlaczego właśnie w ten sposób myślimy? Czy pochmurny, deszczowy dzień musi być dniem straconym?
Wielu z nas nie potrafi spojrzeć na jesień inaczej, bardziej optymistycznie. Okazuje się jednak, że można, że jest to realne. Wystarczy odwiedzić któryś z portali internetowych, by się o tym przekonać. Na każdym z nich znajdziemy wiele pomysłów na „uprzyjemnienie” sobie tych jesiennych, szarych dni. Czy te pomysły są nam jednak tak naprawdę potrzebne? Myślę, że nie. Trzeba tylko chcieć podjąć jakieś działanie i włożyć w to choćby odrobinę serca i uśmiechu. Czy spacer z ukochaną osobą po parku, pod kolorowym parasolem i po dywanie z różnobarwnych liści, nie będzie czasem przyjemnie spędzonym? Owszem, szczególnie dla romantyków, których przecież wśród nas nie brakuje. A kto z nas będąc dzieckiem, w pochmurne jesienne dni, nie lubił skakać po kałużach? W każdym z nas pozostało gdzieś to radosne i uśmiechnięte dziecko, tylko czy potrafimy je teraz w sobie odnaleźć?
Komentarze [16]
2006-10-31 15:58
Jesień jesienią zawsze była i nic (poza efektem cieplarnianym nie zrobi z jesieni czegoś innego). Naturalna kolej rzeczy. Ja tylko nie wiem nad czym się tu rozwodzic…
2006-10-31 13:40
Żeby to był jakiś głęboki i mądry tekst to nie powiem…ale w sumie masz rację- tak jest “nic mi się nie chcę, ale jestem zj*** “ Taki urok jesieni :)