Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

O próbnej maturze słów kilka   

Dodano 2007-12-11, w dziale inne - archiwum

Matury, matury i po maturach… przynajmniej tych próbnych. Wrażenia? Mieszane. Dlaczego? Powodów jest kilka. Sam fakt, że maturę tę przygotowało wydawnictwo Operon sprawił, iż wielu z nas, tegorocznych maturzystów, potraktowało ją jakoś mniej poważnie, niż gdyby została opracowana przez OKE. Może to dziwne. Nie będę jednak ukrywać, że i tak denerwowałam się cholernie.

Matura próbna

Na pierwszy ogień poszedł język polski. W moim przypadku na poziomie rozszerzonym (przynajmniej teoretycznie). Na całą salę maturzystów tylko jedna osoba pilnująca, przy tym niezwykle wyrozumiała dla tych pijąco - jedzących. Jak poszło? Średnio. Część pierwsza – pytania otwarte do tekstu – trudna nie była, aczkolwiek tekst traktujący o tym, jakoby według zwolenników kreacjonizmu „kreacjonizm mógł być alternatywą dla ewolucjonizmu” (z czym oczywiście autor tekstu się absolutnie nie zgadzał), był jak dla mnie mało „humanistyczny”. Druga część – rozumienie i interpretacja tekstów. O tu było już znacznie gorzej. Żaden z trzech przedstawionych nam tekstów przerabiany na zajęciach jeszcze nie był (przynajmniej przez moją klasę). I klops. Pisanie na wyczucie, sprawne oszukiwanie i udawanie, że wiem o czym piszę, jest na dłuższą metę dosyć męczące. Czy owocne? To się dopiero niebawem okaże. Ważne, że czasu na pisanie jest dużo. Większość moich kolegów i koleżanek opuściła salę przed upływem 120 minut. Na korytarzach wrzało natomiast od dyskusji i porównywania odpowiedzi, a w powietrzu czuć już było zapach kolejnej matury próbnej, tym razem z języków obcych.

Rozszerzony angielski, który przypadł mi w udziale, zaskoczył chyba wszystkich i to niekoniecznie pozytywnie. Ale o tym za chwilę. Najpierw chciałabym wspomnieć o okropnym niedopatrzeniu, przez które niejaki Piotr J, ksywa 'Pedro' (pozdrowienia!), swoją maturę z języka hiszpańskiego musiał pisać z grupą „rosyjską”! Dlaczego zapomniano o jego arkuszu? Czy to, że ponoć jako jedyny uczeń w naszej szkole pisał egzamin z tego języka usprawiedliwia takie niedopatrzenie? Na dodatek otrzymał niekompletny arkusz zadań i gratis wysłuchał rosyjskiej „słuchanki”. Wróćmy jednak do egzaminu z języka angielskiego. Złe rozplanowanie arkuszy poziomu rozszerzonego sprawiło, że nasze rozkojarzenie i towarzyszące mu podenerwowanie sięgały zenitu. Najpierw część pisemna od 8.10 do (maksymalnie) 10.10, a później od 10.10 do 11.20 tzw. „słuchanka” i „pisanka”. Gdy my wychodziliśmy na przerwę po części pisemnej (większość, jak się okazało już po godzinie), nasi koledzy i nasze koleżanki piszący poziom podstawowy opuszczali już szkołę. My musieliśmy niestety czekać na część drugą egzaminu, co miało znaczący wpływ na nasze samopoczucie. Część druga okazała się „kosmosem”. Najczęściej po maturze można było usłyszeć na korytarzach tekst: „pierwsza słuchanka, ostatnia czytanka”. Masakra. Słuchamy pierwszego tekstu, pani X i pan Y czytają zdecydowanie za szybko i przy tym jakoś niewyraźnie, a odpowiedzi zawarte w arkuszu składają się z takich słów, że (cytując kolegę) „równie dobrze mogło być po chińsku. Tyle samo bym zrozumiał”. Zgadzam się. Kosmos. A o co chodzi z ostatnią czytanką? Ano o to samo – słownictwo po części z innego wymiaru, a sam tekst niekoniecznie przyjazny uczniowi. No ale jakoś „daliśmy” radę. Tym razem pilnowało nas już w sali dwóch profesorów, którzy niestety wykazali brak zrozumienia dla głodnych i spragnionych. Większość piszących wyszła podłamana i zdecydowana zmienić poziom rozszerzony na podstawowy. Ja zostaję przy pierwszym wyborze. Będzie zabawnie.

Dzień trzeci – przedmioty różne. W tym miejscu pełny szacunek dla tych, którzy zdecydowali się zdawać rozszerzoną biologię czy fizykę. Ja pisałam WOS. Także rozszerzony. Chciałabym bardzo pominąć fakt, kto przypadł mi w udziale jako nauczyciel nadzorujący, ale z racji, iż miał on wpływ na przebieg mojej pracy, po prostu nie mogę. Nas, humanistów, widok pani profesor Badury, która bacznie nas obserwowała unosząc co chwilę wzrok ponad sprawdzane w międzyczasie kartkówki, nie ruszał. Jednak drugą osobą pilnującą na naszej sali była pani profesor Maria Zielińska (nie, nie ta od wf). Od razu przypomniała mi się znana maksyma: „Ty, który tu wchodzisz, żegnaj się z nadzieją”. Gorzej być nie mogło? Psikus losu. Może. Dostałam w „prezencie” pierwszą ławkę przed samym biurkiem, za którym zasiadła pani Z. oraz drobną, acz złośliwą uwagę już na samym wstępie. Całe moje skupienie poszło w... Wyobraźcie sobie sami gdzie poszło.

Od strony merytorycznej matura z WOS'u była tą najprzyjemniejszą. Wypracowanie pisało się płynnie, w oparciu o teksty źródłowe. Wyszłam pierwsza, po niecałych dwóch godzinach. Za mną ruszyli pozostali koledzy siedzący w mojej sali (czyżby czekali na pierwszego odważnego?). Na korytarzach zastałam już wiele osób, z czego wnoszę, że czasu na ten egzamin jest wystarczająco dużo. Wymagana wiedza? Ogólna. Szkoda tylko, że kilka zadań dotyczyło działów prawa, czy organizacji międzynarodowych, o których jeszcze na zajęciach nie mówiliśmy. Ale chyba pomimo wszystko daliśmy radę. Pocieszającym jest fakt, że (według obliczeń Wero) wystarczy 15 punktów, aby ten egzamin zdać. Szczęśliwcy, którzy wybrali matmę, skarżyli się na zadania z geometrii, o której póki co ponoć pojęcia nie mają. Przyszli lekarze mówili to samo o swojej maturze (pytania z treści, przewidziane są w programie drugiego półrocza). I to był chyba główny zarzut pod adresem Operonu i argument przemawiający za brakiem sensu organizowania próbnej matury w tym terminie. Trudno sprawdzić się z wiedzy, której programowo się jeszcze nie przerabiało. Prawda? Poza tym, matura próbna zabrała nam trzy dni nauki, w których mogliśmy poprawić sporo ocen, a półrocze za pasem. Kiedy poznamy wyniki – nie wiem. Nikt o tym, jakże mało w końcu istotnym fakcie, nas uczniów nie poinformował. Klucze do poszczególnych arkuszy egzaminu były dostępne w Gazecie Wyborczej każdego następnego dnia po ich napisaniu. Dla tych, którzy spóźnili się z kupieniem gazety, a są ciekawi, jak im poszło, polecam - http://www.probnamatura.pl/arkusze_odp.php .

Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że wyniki próbnej matury nie będą takie złe. A tym, którym tym razem niespecjalnie poszło, chciałabym powiedzieć, że to w końcu tylko „próba” (tak uspokajała mnie koleżanka, kiedy z nerwów wydeptywałam korytarz). Wszystkim nam życzę natomiast powodzenia i samych sukcesów na tej prawdziwej maturze, która zbliża się wielkimi krokami.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 3.6
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 3.6 /37 wszystkich

Komentarze [16]

~skoczuś
2007-12-11 21:10

generalnie.. to miało być pisanne “na lekko”.. po maturze (nawet tej próbnej) większość ma dość ‘poważnego pisania’ i ‘ciężkiego języka’..

~anonim
2007-12-11 20:40

praca ciekawa ale moze napisana troszeczke w zbyt luźnym stylu, ogólnie przypomina mi to zwierzenia pamiętnikarskie ale bez obrazy dla autora tekstu wyznania nie są napewno zbyt osobiste

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry