Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Niech żyje bal!   

Dodano 2008-01-14, w dziale relacje - archiwum

Trzecie klasy mówią o niej od początku roku szkolnego. Dziewczyny snują plany co do sukienek i fryzur, a dyrektor martwi się czy wytrzyma ją sala gimnastyczna… Studniówka. W tym roku miała ona miejsce 12 stycznia. Działo się, oj działo. Czas więc już na, wciąż pachnącą gumą z balonów, relację.

9 stycznia

Zaczyna się. Klasy trzecie wywlekają na korytarze tony szarego papieru, farb i rozpoczynają tworzenie dekoracji. Każdy ma inny pomysł (nawet jeśli teoretycznie taki sam…), współpraca bywa trudna, ale obywa się bez wojen. Powietrze pachnie klejem (niektórym bardzo to pasowało), farbami i spray'ami. Mocna mieszanka.

10 stycznia

Klasy powoli wkraczają do swoich sal, reszta (ci z przydzielonymi korytarzami) nadal blokują ciągi komunikacyjne tj. korytarze. Na plakatach zaczynają pojawiać się bardziej precyzyjne kształty, postacie, krajobrazy. Robi się coraz bardziej kolorowo. Brak materiałów zmusza uczniów do „wycieczek na miasto”, składek wewnątrzklasowych i nerwów. Jakimś cudem, kolejny długi dzień dekorowania szkoły kończy się spokojnie.

11 stycznia

Ostatnie poprawki, dmuchanie balonów, ustawianie krzeseł i ławek. Dziewczyny w trakcie gorączki kosmetyczno-fryzjersko-sukienkowej. Wszyscy chcą jak najwcześniej opuścić szkołę i zająć się sobą, w końcu jutro wielki dzień. Jednak wcześniej wieczorna próba poloneza. Trochę nerwowo, trochę niespokojnie i z wpadkami, ale to takie symboliczne – na szczęście.

12 stycznia!!!

Studniówka. Chłopcy śpią długo, dziewczyny zajmują się babskimi rozrywkami - fryzjer, kosmetyczka i takie tam. Dzień mija szybko.

O 18.30 uczniowie zaczynają pojawiać się w szkole, która wygląda przepięknie i zupełnie inaczej niż na co dzień. Miła odmiana. Zresztą dziś nikt nie wygląda jak zawsze. Przy wejściu „ochrona” zabiera zaproszenia i informuje nas, że z powrotem dostaniemy je później (kiedy? Nie wiem, nikt zwrotu nie otrzymał). Szatnia i juz każdy może podziwiać suknie, koszule i garnitury. Chociaż, nie oszukujmy się, to sukienki wzbudzały najwięcej emocji. Każdy skanował wzrokiem każdego (szczególnie to zajęcie upodobały sobie panie), oceniał i po cichu komentował. Jak zawsze.

19.00. Ta godzina oznaczała tylko jedno. Poloneza czas zacząć! Klasy zatańczyły go według kolejności alfabetycznej. Najpierw salę zalała fala rodziców klas a i b. Organizacja wpuszczania i wypuszczania rodziców pozostawiała wiele do życzenia, dlatego klasy na swoje wejście na parkiet musiały czekać.. czekać.. czekać. Jednak było warto. Brawa, dumne miny wychowawców i wzruszenie rodziców. Każdy przez chwilę czuł się gwiazdą za sprawą kilku fotoreporterów z gazet, znajomych robiących zdjęcia, paru kamerzystów i tych wszystkich oczu, które podziwiały taniec. Zabawna była ulga malująca się na twarzach klas tuż po wyjściu z Sali. Najczęściej dało się wtedy usłyszeć „uff, udało się”, „już po”, „naprawdę nie jest tak źle, dacie radę”. Gdy ostatnia klasa zaprezentowała się w polonezie, nadszedł czas na część oficjalną. Rodzice pożegnali dzieci i wrócili do domów. Wszystkie klasy trzecie weszły raz jeszcze na salę. Na scenie Rafał Myszka i Bożena Mazur dziękowali wychowawcom i nauczycielom za trud włożony w nasze kształcenie. Dyrektor powiedział parę ciepłych słów na temat nas – uczniów, ale przyznam się, że nie słuchałam uważnie, bo byłam zbyt zdenerwowana swoim występem, który miał poprzedzić oficjalne otwarcie balu. Z dziennikarskiego obowiązku wspomnę więc, iż po przemowie pana dyrektora, wspólnie z Bożeną Mazur odśpiewałyśmy dobrze znaną wszystkim piosenkę „Niech żyje bal”, a chwilę po wybrzmieniu ostatnich akordów z ust naszego dyrektora padły słowa, na które wszyscy czekali: „Studniówkę 2008 uważam za rozpoczętą”! I się zaczęło… uczniowie prosili do walca Profesorów… część wychodziła do swoich sal, by za chwilę wrócić z kamerzystą na zdjęcia klasowe. Zespół grający w tym roku potrzebował ponoć chwili żeby się rozkręcić, ale okazało się, że i po owym „rozkręceniu” nie prezentował się najlepiej. Zbyt częste i za długie przerwy przeszkadzały w zabawie, tym bardziej, że w ich trakcie muzyka cichła całkowicie, jakby członkowie zespołu nie wiedzieli o istnieniu płyt cd. Ale nie czepiajmy się. Kto chciał, tańczył, kto nie chciał, obserwował, albo zostawał w swoich salach lub na korytarzach. Picia i jedzenia było pod dostatkiem. Trzecioklasiści bawili się szampańsko, upojeni szczęściem i atmosferą balu. Nie było przykrych incydentów, bójek. Pełna kultura, jak na dorosłych ludzi przystało. Czas płynął (za) szybko i ani się obejrzeliśmy, a było już bliżej niż dalej do końca balu. Najwięcej maturzystów opuściło szkołę po godzinie 4.00. Ci, którzy zostali, cieszyli się z większej ilości miejsca do tanecznego szaleństwa na sali. Niektórzy mogą mieć żal, że niewiele wspominam tu o Gronie pedagogicznym, ale owo bawiło się osobno, na małej sali gimnastycznej. Niektórzy, jak chociażby profesor Stępiński z partnerką, owszem - integrowali się z uczniami w tańcu. Ta zamiana partnerów była niezwykle ciekawa i sympatyczna. Pogratulować postawy i podejścia! Inni zaglądali na chwilę do swoich klas życząc im udanej zabawy i znikali. Może słusznie, w końcu to był nasz bal. Niestety czas płynął nieubłaganie i studniówka dobiegła końca.

Tegoż samego dnia, aczkolwiek parę godzin później, o 14, trzecioklasiści (przykre, że nie wszyscy) zjawili się w szkole w celu zlikwidowania dekoracji i ogólnego posprzątania po swoim balu. Blade twarze, niedospane spojrzenia, dosyć powolne ruchy i zachowany przy tym wszystkim szczery uśmiech, były wyraźnym znakiem, że zabawa była przednia. Wielu żal chwytał za serce, gdy trzeba było niszczyć coś, co tworzyło się trzy dni… i szkoła nie wyglądała już tak bajkowo. Balony z klas, korytarzy i dużej sali trafiły na halę – trwał przecież WOŚP (sztab w tym roku, ze względu na studniówkę, nie rezydował w naszej szkole), dzięki czemu godziny eksploatowania płuc nie poszły na marne. W ciągu pół godziny kontenery stojące pod szkołą zapełniły się szarym papierem, bibułą i innymi resztkami dekoracji. Był to ostateczny znak, że już po studniówce, że ta jedna jedyna i niepowtarzalna noc dobiegła końca i nie powtórzy się więcej (swoją studniówkę ma się tylko raz… no chyba, że się nie zda matury, czego nikomu nie życzę.). Sukienki do pralni i szaf, garnitury na wieszak. Szkoła znowu była szkołą, nie kasynem, Egiptem, salonem luster czy barokowym pałacem. Jednak naszej klasie udało się ocalić od rozbiórki lampy, tak często chwalone przez nauczycieli. Będą nam one przypominać o tej wyjątkowej nocy.. będą malutką chwilką miłych wspomnień wśród myśli, że teraz, to już tylko matura.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 3.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 3.2 /90 wszystkich

Komentarze [25]

~anonim
2008-01-15 21:24

data wpisu: 2008-01-14 22:46
dodał(a): ~anonim
Jaki Jachowicz??? Kopernik!!!

Dlaczego wszyscy spoza Jachowicza (nigdy nie słyszałam, żeby robił to ktoś z uczniów tej szkoły) czepiają się, że tak nazywamy naszą szkołę? Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił “Kopernik”. Mówiąc o innych szkołach, też często nie używamy nazwiska ich patrona jak np.: budowlanka, rolnik czy społeczny. Taki zwyczaj.

~Scorpion
2008-01-15 14:48

* Maturzysto drogi

~Scorpion
2008-01-15 14:46

Maturzystko droga, studniówkę każdy oceniał według własnego spojrzenia i według własnych kryteriów. Nie dziwne zresztą, że Skoczuś oceniała impreze nieco subiektywnie, ale jakby nie patrzeć nie kto inny jak tylko uczestnik balu może coś o nim powiedzieć.

Wybaczam Ci Skoczuś Twą wątpliwość ;)

~anonim
2008-01-15 13:08

“sorry”.. najpierw słownik angielskiego, później krytyka – taka moja subiektywna rada.

~Maturzysta
2008-01-15 12:38

Bal studniówkowy to wielkie i niezapomniane wrazenie, niestety twój artykuł w mojej subiektywnej ocenie nie oddaje jego wielkosci, mogłaś sie bardziej postarac albo zostawic problem oceniania studniówki znacznie lepszym od ciebie dziennikarzom, których tutaj nie brakuje. Sory, ale do mnie ten artykuł wogóle nie trafił, zostan przy pisaniu swoiich wierszy.

~skoczuś do Scorpiona
2008-01-15 12:31

nie byłam pewna czy to Jego żona i bezpieczniej było napisać “partnerka” niż wrabiać Go w fałszywy związek małżeński gdyby okazało się, że to nie żona :P

~skoczuś
2008-01-15 12:29

oj Kubunio.. Ty lepiej mi powiedz gdzie zaginąłeś później na dobre kilkadziesiąt minut.. jeśli nie dłużej? zgubiłeś drogę do sali?? :P

jugos
2008-01-15 07:51

“Nieeeech żyyyyyje baaaaaaal” Katarzyna śpiewała…

~janek
2008-01-15 02:35

dobrze sie czyta…

a Ty w tej sukni wyglądałaś naprawdę niesamowicie :)

zastanawia mnie tylko co spiewalas Wanillio?

~anonim
2008-01-14 22:46
Jaki Jachowicz??? Kopernik!!!
~Scorpion
2008-01-14 22:25

<quote> Każdy skanował wzrokiem każdego (szczególnie to zajęcie upodobały sobie panie)) </quote>

Panowie również mieli przyjemność ze skanowana, i wydaje mi się, że nawet większą niż kobiety ;))

<quote> profesor Stępiński z partnerką </quote>

to jego żona ;P

A noc niepodobna do innej. Pozytywiasta impreza jak i artykuł. Plus dla Koleżanki ;)

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry