Kartka z pamiętnika
Dojechaliśmy. Alpy. Cudownie! Pierwszego ranka wstałam leniwie. Na „dzień dobry” potknęłam się i wylądowałam na podłodze, twarzą w twarz z ogromnym pająkiem krzyżakiem, który w wyniku mojego niefortunnego upadku zginął śmiercią tragiczną. Wstałam i podeszłam do okna. Zaspanym wzrokiem wypatrywałam górskich szczytów. Pomyślałam sobie, że to będą najbardziej emocjonujące ferie mojego życia.
Nie myliłam się! Codziennie, zaraz po przebudzeniu, spacerowałam po całym pensjonacie i poznawałam przeróżne jego zakamarki. Dziś uciekłam nawet rozwrzeszczanej pokojówce. Nie wiem, o co jej chodziło. Może o ten niedokręcony kran w łazience? Krzyczała też coś chyba o jakiś napisach na lustrze. Ja i pomalowane lustro - niedorzeczne! A że zapomniałam zabrać z szafki mojej kanapki … No cóż, trudno. Kanapka jak kanapka… spleśniała, bo i co niby miała innego do roboty? Leżała… Było jej smutno… Smutek przerodził się w nudę i spleśniała! Wiem jak się czuła. Sama też mam czasem ochotę spleśnieć z nudów. Zresztą… To nie ja dezynfekowałam tę szafkę. Pokojówka była chyba jakąś pedantką. Możliwe, że przechodziła nawet jakiś kryzys. Albo wiem! Musiała mieć menopauzę! O tak. To wtedy kobiety bywają bardziej szalone od tych, którzy mieszkają w pokojach bez klamek.
Po południu byliśmy na sankach. Później lepiliśmy bałwany i rywalizowaliśmy w śnieżnej bitwie. Nie wiem dlaczego, ale byłam najbardziej obrzucona śniegiem. W trakcie bitwy nazwano mnie także „niezdarną Blondi”. Nie do końca zrozumiałam znaczenie słowa „niezdarna”, lecz gdy spytałam o to moich znajomych, to ci powiedzieli mi, że to jest jakby synonim słowa „boska”. Dumnie nosiłam więc to miano do końca dnia.
Wieczorem zadzwoniłam do Czarusia - mojego „mena”. Powiedziałam mu, że z tęsknoty już prawie uschłam i ledwo co mogę mrugać powiekami. Mój misiaczek powiedział, żebym się nie martwiła naszą rozłąką. A na koniec rozmowy powiedział jeszcze, że mnie kocha najmocniej na świecie i przysiągł na moje żelowo - akrylowe tipsy, że nigdy w życiu mnie nie opuści. Pomyślałam sobie - dziewczyno, niedługo wracasz do domu! Po co się martwisz, jeszcze ci to zniszczy cerę. Lepiej zrób sobie maseczkę relaksującą!
Majka - moja najlepsza psiapsiółka - weszła przed chwilą do mojego pokoju. Płakała.
- Co jest Majka? - zapytałam.
- No… bo… ja… myślę, że mój Damianek mnie zdradza! – szlochała dalej.
- Oj, biedactwo ty moje - powiedziałam, klepiąc ją przyjaźnie po ramieniu. – Chodź, zrobimy sobie relaksującą maseczkę.
- Nie chcę żadnej maseczki! Nie rozumiesz? On mnie zdradza!
- Czemu tak myślisz? - spytałam.
- Wyobraź sobie, że przed chwilą stałam z nim na deszczu i było mi zimno. On miał jednak na sobie bluzę. Powiedziałam mu, że mi zimno, ale on nie zareagował. Powtórzyłam więc, a on odpowiedział mi, że jak mi zimno, to powinnam sobie kupić bluzę! - i rozpłakała się na dobre.
Co ja jej miałam poradzić?! Nie potrafię pocieszać ludzi. To moja wada. My z Czarusiem nie mamy takich problemów. Jesteśmy idealną parą.
Dziś ogarnął mnie zakupowy szał! Kupiłam sobie najmodniejsze buty, topy i spódniczki. Nie mogłam się również oprzeć kosmetykom, które porażały cudownymi odcieniami różu. Chyba będę zmuszona zaopatrzyć się teraz w nową szafkę.
Rozpisałam się troszkę. Wracam do pakowania.