CUDA ŚWIATA na przykładzie włosów A.
wiosna zatrzymuje wzrok na elewacji budynku, w którym
mieszka mężczyzna płci pięknej. jego nowa powieść
będzie bestsellerem. traktuje przecież o miłości.
tymczasem
miłość, cierpnie w ustach.
zimno ustawia się w szeregu, wzdłuż karku
padnij!
recenzent pisze o niesfornych rękach mediów, zaciśniętych na szyi
głównego wątku. to odpowiedź wszystkich świętych na pytanie:
gdzie się podziała miłość, wszyscy święci?
tymczasem
parcelacja miłości. wystawianie dział.
mimo tego tłum skanduje hasła pro i hasła anty, hasła suwerenne.
wobec tego żniwo. upychanie dymu, hymnu miłości.
przynależność do tego kraju mija, ale spokój jest
odgarnięty za ucho, błyszczący i miły w dotyku.
Wyjście zupełne
ta kawa nie jest jeszcze zupełnie kawą, bo nie wylała się na twoją białą koszulę
i nie dała sprać się z niej, mojemu nowemu proszkowi. w lustrze ktoś był.
spał w moim łóżeczku. jadł z mojej miseczki. znam kłamstwo popełniane
nagminnie: miłość. nie jest już zupełnie miłością. ty też nie byłbyś do końca sobą,
gdyby (...)
nieprawda, że wszyscy jemy z jednej miski.
kolejka po życie była długa, porcje ostatnich są ledwo ciepłe
chłopaka dłubiącego słonecznik, zimna.
widzisz te kobiety? one przy tobie mogłyby być
ubrane tylko w twoje nazwisko.
teraz kiedy wypluwamy życie pestką czereśni, mam przed oczami las,
który niedawno był jak animator publiczności.
wymuszał w nas zachwyt. trzeba było być szczęśliwym w taki dzień
co nosi krótkie spodnie, albo w taki jak ten. co wystawia nam język.
8.
doktor B. leczy muzyką,
wybiela żółte papiery mundurowych.
doktor B. był gwoździem programu w wielu salach,
w sali nr 8 gwoździem do trumny.
w sali nr 8, obrośnięta w koronkę kobieta mówi o swoich przegubach.
że kiedyś schudną i będzie mogła nosić, sprezentowany jej,
na nie pytaj które urodziny, czas.
czas
czas
czas
dyżur na psychiatrii mijał pod znakiem przemyśleń
nad potrzebą firanek w tutejszych oknach. doktor
jak co noc stwierdzał, że jemu też należy zabierać
ostre przedmioty i wiązać ręce. kubek, woda, kawa
czas
czas
ciastko. kolejne ciastko uświadamiało doktora B.,
że jego nieodleżane bóle sięgają dalej niż powierzchnia wszystkich łóżek
w tym szpitalu, gdzie śmierć jest śmiechem autystycznych dorosłych,
sypie krew z rękawa.