Leva
J. polski / Historia / WOK

Ilość artykułów: 31

Za oknem letni wieczór
Za oknem letni wieczór
podawany na pamięć, jak piłka
przez kopnięcia podstawowych chłopców.
jak zamówienie w osiedlowym barze

Wiadomość schowana między gałęziami koszteli
Jest wczesna jesień i jak nigdy wcześniej budzę się w objęciach pustki. Ostatni egzemplarz ciszy ma we mnie uważnego słuchacza i dumnego fana. Muszę przyznać, że nie wiem, czym płoną mi oczy i czego się boję. Może tego, że za chwilę do pokoju wejdzie kobieta albo matka mojego syna i potrąci coś, czego tak dokładnie nie poukładałem? Brakuje mi tej przestrzeni między piecem a sufitem, w której kiedyś bez zgarbienia czuwaliśmy nad resztą domu babci.

Z orędziem przeciwko bosym stopom
Czasem, słysząc po raz ósmy z rzędu reprymendę za to, że chodzę boso, myślę, że to prawie tak, jakby usłyszeć „Kocham Cię”. Za parę dni Dzień Matki. Pamiętam jak w przedszkolu z roztrzęsionym sercem szykowałam się do inscenizacji przygotowywanych specjalnie na 26 maja. Każde dziecko chciało wypaść jak najlepiej, nie wypaść z rytmu w układzie tanecznym, a wszystko po to, by nasza najukochańsza mama mogła być z nas dumna. Prawdziwy dramat przeżywali ci, których mamom coś wypadło i nie mogły przyjść, bo wtedy występ tracił absolutnie na wartości i wszystkiego się odechciewało... W końcu mamę ma się tylko jedną, a co to za frajda występować dla innych mam?

Przerwane ogniwa
Tak jak „niewątpliwie” zderza się najpierw z możliwą wątpliwością, by móc odgrywać swoją rolę, tak bezsilność wynika niewątpliwie z definicji siły. Rozumowanie płata nam figle. Stawia poprzeczki wysoko i często przed samym skokiem zasłania oczy. To, czym jawi nam się siła, może być wyznacznikiem tego czy faktycznie nam towarzyszy, czy jest czymś, co funkcjonuje w niedostępnej, szczelnej przestrzeni. Wreszcie pojawia się kwestia, co do tego drugiego stanu się przyczynia, czyli wobec czego jesteśmy rzekomo bezsilni.

Na początku wszystko jest nie do zrobienia
Kiedy dowiedziałam się, że będę miała możliwość porozmawiania z Jadzią Peszko (16 lat) oraz Dominiką Drewniak (12 lat) – finalistkami programu „Mam Talent”, pomyślałam, że jest to świetna okazja do przyjrzenia się nie tylko środowisku akrobatyki sportowej, ale przede wszystkim dziewczynom pełnym pasji.

Potrójnie platynowa Sade
W niektórych stacjach radiowych do niedawna można było jeszcze usłyszeć jej przebój z lat osiemdziesiątych zatytułowany "Smooth operator". Z przykrością stwierdzam, że dla mojego pokolenia, jest to często jedyna żarówka migająca nad głową, gdy pada hasło Sade. Co prawda nawet ci zagorzali fani zespołu zdążyliby już chyba zapomnieć, co niesie ze sobą głos wokalistki Sade Adu, gdyż jej ostatni krążek został wydany w 2000r. Potem był jeszcze jakiś live i jakieś informacje o złym stanie psychiki artystki. Aż w końcu doczekaliśmy się genialnego singla „Soldier of Love”, a od 8 lutego również płyty o tym samym tytule.

Swoje wiem
Poznałam człowieka, który swoje wiedział i o miłości myślał z goryczą. Powtarzał mi, jakby szeptał największą tajemnicę:

Znadziejny los Kornela K.
Jestem totalnie spłukany. Może dlatego, że czekając na nią, każdy drink lub choćby zwykła herbata kosztuje drożej. Świat wysoko ją ceni. A ja, za wysoko mierzę, licząc, że się zjawi. Wokół mnie tuziny par. Jest z nimi na tyle źle, że nie zdążyli o sobie zapomnieć. To jest dobre... na każdą metę. Byle nie zapomnieć. Wracam, bo czeka na mnie dom, razem czekamy na nią.

Ale odjazd!
Kiedy poruszam temat Renaty Przemyk, dochodzą do mnie różne opinie. Niektórzy nie mają pojęcia kim jest Renata, mimo że z pewnością nie raz słyszeli „Babę zesłał Bóg”, natomiast inni, owszem, znają wokalistkę i choć nie zaprzeczają jej wielkości, to specyfika artystów krakowskich wyraźnie ich nie przekonuje. Nie wszystkim odpowiada też jej sposób śpiewania i charakterystyczna barwa głosu. Ku mojemu zadowoleniu są też jednak i tacy jak ja, czyli oczarowani twórczością Renaty. Dla tych ostatnich, szczególnym powodem do radości okazał się z pewnością jej nowy album zatytułowany „Odjazd”.

O co chodzi?
Hojność realiów objawia się nagle, w sposób anatomiczny. Dostaję oczy świadka przypadkowej kradzieży. Złodziej-żeglarz cumuje do Portu Monetki pani w szarym płaszczu. Skoro tylko widzę jak zanurza rękę, w nie swojej, kieszeni ... nie robię nic, by temu zapobiec. Jakoś to sobie próbuje wytłumaczyć, jakoś poukładać. Wszystko jednak sprzyjało wyraźnie tej krótkiej chwili, w której świat nazwałby mnie bohaterem.