Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Jestem patriotą? – cz. 2   

Dodano 2009-01-11, w dziale opowiadania - archiwum

Wolter miał rację

Mieszkanie babci Haliny było średnich rozmiarów, jednakże przytulne i wystarczające dla samotnej, starszej pani. Dziadek Kamila zmarł cztery lata temu i od tamtej pory jedynym zajęciem babci było chodzenie do sklepu, rozmawianie z sąsiadkami i oglądanie telewizji. Dlatego tak cieszyła się z każdych odwiedzin wnuka.

Ostatnio jednak mimo bliskiej więzi pojawił się między nimi konflikt. Halina była już starszą kobietą, Kamil zaś coraz więcej rozumiał i coraz bardziej samodzielnie myślał, co doprowadzało niekiedy do sprzeczek na tle światopoglądowym. Nie mniej jednak chłopca bardzo ciekawiła opinia staruszki na temat patriotyzmu.

Babcia nie spodziewała się wprawdzie wizyty, ale jak na prawdziwą babcię przystało miała w zanadrzu co nieco i poczęstowała wnuka wybornymi ciasteczkami i kompotem. Trzeba wiedzieć, że pani Halina była wyśmienitą kucharką.

− Nikt oprócz ciebie nie potrafiłby upiec takich ciastek − Kamil pochwalił przysmak.

− A dziękuję. Teraz mów, co cię do mnie sprowadza.

− Zadanie domowe. Przeprowadzam małą ankietę.

− To bardzo ciekawe. Pytaj.

− Co myślisz o naszym kraju?

− Ach, Polska to wspaniały kraj. Jak słucham w telewizji, co się dzieje za granicą, to niech ich Bóg pokara.

− A mogłabyś babciu rozwinąć tę myśl?

− Rozwinąć? A proszę bardzo. Pamiętaj, że Polska jest zawsze najważniejsza. Dzięki Bogu ludzie jeszcze są tu normalni. Oglądałam w telewizji, co się teraz w Europie wyrabia, ale Polskę Matka Boska ma pod swoją opieką. I ty się temu nigdy nie sprzeciwiaj. Trzeba trwać w wierze dziadów, pradziadów. Nie daj sobie zmącić głowy tym, co w tych wszystkich mediach mówią, bo oni łżą jak z nut. Zaufaj swojej starej babci.

− Czyli jesteś patriotką?

− Jestem patriotką i katoliczką, bo tylko tacy są prawdziwy Polacy. A nie tacy, jak ci, co przyjeżdżają do nas i zabierają nam pracę. Ja powyganiałabym tych wszystkich przyjezdnych.

− Ale przecież Polacy też emigrują na zachód.

− No i nie wiem po co. Tu jest ich ojczyzna.

− A skoro jesteś patriotką, to co robisz dla Polski?

− Właśnie teraz chronię twoją młodą dusze przed zdeprawowaniem. Modlę się codziennie za Polskę i za ciebie, a jak dostaję rentę, to zawsze daję składkę do Caritasu. Na wszystkie wybory chodzę.

− I jesteś zadowolona, z tych których wybrałaś?

− Oczywiście. Tacy ludzie powinni rządzić Polską. Jeszcze raz ci powtarzam, żebyś uważał, co ci ktoś chce do głowy wbić. A jak masz jakieś wątpliwości, to porozmawiaj z księdzem, on ci lepiej wszystko wytłumaczy.

− Babciu − rzekł, nie wytrzymawszy, stanowczym tonem. − Nie mogę tego słuchać. Ostrzegasz mnie przed telewizją, a sama masz zrobioną wodę z mózgu.

− Jak możesz tak mówić? Grzeszysz kochany.

− Może i grzeszę, ale jeśli ten wasz Bóg istnieje, to patrząc na to co robicie, łapie się za głowę.

− Odwracasz się? A co będzie z twoim dalszym życiem? Co ze studiami? Wyznaczasz swój szlak na przekór wszystkim.

− Tak i Wolter miał rację, że ci, którzy poruszają się po dziedzińcu, zawsze będą obrzucać kamieniami tych, którzy wyznaczają nowe szlaki.

Babcia nie odpowiedziała. To, co dziś usłyszała, nie mogło jej się pomieścić w głowie.

Myśl ludzkiej nadziei

Jak na jeden dzień wrażeń było dużo. Kamil wiedział, że babcia nie zrozumie jego intencji, ale dzięki tej rozmowie zyskał przykład innego (dość powszechnego) stanowiska w tej sprawie.

Niedziela była jeszcze piękniejszym dniem od swojej poprzedniczki soboty. Słońce świeciło coraz mocniej, pąki rozwijały się, rozbrzmiewając energią, zaś wiatr stał się ciepły i przyjemny. Ptasie koncerty rozpowszechniły się do tego stopnia, że nigdzie nie było nawet odrobiny ciszy, niezmąconej nutami ptasich treli.

Kwestią niedzielnego poranka było wspólne wyjście do kościoła, które nie zawsze miało miejsce. Dziś Kamil jednak poszedł z chęcią, gdyż chciał zadać kilka pytań księdzu. Odpowiedzi duszpasterza były o tyle ważne, że wiele osób w Polsce uważa Kościół za autorytet moralny, a polska myśl narodowa jest od wieków tożsama z myślą katolicką. Wybrał się więc nad wyraz szybko i bez narzekania. Szedł zamyślony, układając sobie w głowie modelowy przebieg planowanej rozmowy.

Można tu mówić o szczęściu, wyjątkowym trafie, a może i (jak kto woli) o cudzie. Otóż okazało się, że dzisiejsze kazanie będzie na temat patriotyzmu. Kamil słuchał uważnie słów kaznodziei, pragnąc zapamiętać najważniejsze fragmenty. A zdania padały różne; zarówno takie, z jakimi Kamil się zgadzał, jak również takie, do których podchodził sceptycznie. Do pierwszej grupy należało stwierdzenie, iż każdy ponosi odpowiedzialność za swój kraj. W demokracji nasz dom budujemy wspólnie. Inna wypowiedź, która spotkała się z jego przychylną reakcją, mówiła, że narzekać mają prawo tylko ci, którzy poszli do wyborów. Ostatnim mądrym - w ocenie Kamila – zdaniem, było stwierdzenie, iż każdy głos jest ważny, nawet nie dla tego, że jednostki tworzą całość, ale dlatego że jest spełnieniem obywatelskiego obowiązku. Padły także zdania, których Kamil nie potrafił zaakceptować. Pierwszym była wypowiedź podobna do słów babci Haliny, która twierdziła, iż naród polski jest najlepszy oraz że tylko rodowici Polacy mogą czuć się patriotami. Wypowiedź ta dyskwalifikowała cudzoziemców, którzy przyjeżdżając do Polski chcieliby dla niej zrobić coś dobrego. Była to bardzo płaska ocena, zwracająca uwagę na pozory, nie zaś na czyny i zamiary. Drugim negatywnym zdaniem był cytat ze Stefana Wyszyńskiego podsumowujący kazanie: \"Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem\". \"Jakże to − pomyślał chłopiec − to istnienie Polski jest uzależnione od katolicyzmu, to niekatolik nie może czuć się Polakiem?!\" Kamil nie mógł pogodzić się z tym, że osoba, którą zebrane tu rzesze uważają za autorytet, wygłasza takie stwierdzenia.

Po mszy Kamil udał się do zakrystii. Poprosił księdza o rozmowę. Ten bardzo się zdziwił, gdyż nie rozmawiał z Kamilem już od trzech miesięcy, tj. od czasu, kiedy chłopak wypisał się z lekcji religii.

− Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus − rzekł ksiądz spokojnie i z uśmiechem.

− Niech będzie. Przejdźmy do rzeczy.

− O co chodzi?

− O kazanie, które ksiądz wygłosił przed chwilą. Mam kilka pytań, akurat wiąże się to z zadaniem z WOS-u.

− Słucham.

− Na początek taka moja uwaga, proszę wybaczyć, ale ja zawsze muszę się do czegoś przyczepić. Powiedział ksiądz kilka mądrych zdań, ale nie uzasadnił, dlaczego warto żyć dla swojej ojczyzny.

− Bo tego nie trzeba uzasadniać.

− Ja bym jednak nalegał.

− Roman Dmowski powiedział: \"Pierwsza służba po Bogu należy się własnemu narodowi\".

− Czyli każe ksiądz rozumieć wszystko systemem reguł i nakazów. Zero racjonalnego rozumowania. Musimy się poddać autorytetom, nie zastanawiając, się czy mają rację?

− Nie − Ksiądz poczuł się zakłopotany. − To chyba oczywiste, że skoro żyjemy w Polsce, to powinniśmy robić wszystko, żeby było tu jak najlepiej.

− No dobrze, ale możemy wyjechać z Polski, znaleźć sobie nową ojczyznę i dla niej żyć. Dlaczego mamy tu zostać? Sam fakt urodzenia mnie nie przekonuje.

− Fakt urodzenia jest bardzo ważny, ale proszę bardzo, znajdę inne przykłady. Spójrz, tu się wychowujesz, pobierasz nauki, w Polsce ma miejsce twoje dzieciństwo. Tu zawierasz znajomości, masz przyjaciół, rodzinę.

− Tak, to już jest jakiś powód. Co jeszcze?

− Gdyby każdy tak chciał wyjeżdżać, to powstałyby dysproporcje. Wyobrażasz sobie masową migrację?

− Nie wyobrażam i dlatego pragnę księdzu uświadomić, że trzeba zrobić coś, żeby tych ludzi w Polsce zatrzymać. Żeby stworzyć tu dobry dom dla wszystkich, nie tylko dla wybranych.

− Nie rozumiem.

− Takimi stwierdzeniami, które określają ramy Polaka, odrzucając niektórych ludzi na bok, wyrządza ksiądz krzywdę naszemu narodowi.

− Każdy kraj powinien kultywować swoją tradycję.

− Nawet jeśli, to należy ją promować, a nie budzić nienawiść do innych. Proszę księdza, reklama polega na tym, żeby zachwalić swój produkt, a nie wykląć konkurenta.

Nastała chwila konsternacji. Po chwili Kamil rzekł:

− Nie przyszło księdzu nigdy na myśl, że może nie mieć racji?

− Nie bądź taki mądry.

− Nie przyszło. W takim razie nasza dalsza dyskusja nie ma sensu. Dziękuję za poświęcony mi czas. Do widzenia.

Kamil opuścił kościół. Jego pogląd na sprawę coraz bardziej się krystalizował. Chociaż w pierwszej fali myśli doszedł do wniosku, że jego ojczyzna nie wygląda tak, jakby on chciał, to zaraz pojawiła się myśl inna, myśl budząca radość. \"A może jeszcze nie wszystko stracone, może takich ludzi jak ja jest więcej.\" Rozejrzał się dookoła, jakby szukając wzrokiem tych, którzy przyłączyliby się do niego. \"Chcę żyć dla Polski, nie mogę patrzeć, jak inni ludzie robią jej krzywdę, mówiąc, że bardzo ją kochają. Wierzę, że nie wszystkim jest obojętne, co stanie się z naszym krajem. Wierzę, że zdołamy coś zmienić na lepsze.\" Uśmiech pojawił się na jego twarzy. W sercu poczuł zapał do działania. Myśl ta była jak kropla wody na pustyni, jak iskra w ciemności. Była to bowiem myśl ludzkiej nadziei.

Patriotyczny uczynek

Niedzielny poranek ustąpił miejsca niedzielnemu popołudniu. Promienie słońca oświetlały miejskie ulice. Kamil wracał właśnie do domu. Teraz wiedział już, co napisać w swoim wypracowaniu. Koncepcja wstępna została zrealizowana.

Nagle chłopiec zauważył coś, co go zastanowiło. Na słupie ogłoszeń wisiał plakat informujący o meczu charytatywnym. Pieniądze z biletów zostaną przeznaczone na tutejsze hospicjum. Każdy, kto chciałby wziąć udział, proszony był o przyjście dziś o godzinie siedemnastej na stadion miejski. Kamil pomyślał: \"Mój kraj, to obywatele, jeśli więc mam coś dla nich zrobić, to zacznę od tego.\" Poszedł się zapisać. Miał nadzieję, że jeszcze będą miejsca.

Zrobiło się bardzo ciepło. Łagodny wiatr gładził twarz chłopaka. Doszedł do stadionu. Byli na nim już jacyś chłopcy. Podszedł tam. Wypełnił całą procedurę i po minucie był już z siebie dumny. Trzeba wiedzieć, że nie należał do wybornych piłkarzy, więc taka gra była dla niego dużym wyzwaniem, stokroć większym niż owe zadanie domowe.

Nagle coś przykuło uwagę Kamila. Byli to dwaj chłopcy, którzy jak się zdawało, kłócili się o coś. Kamil podszedł do nich. Jeden wyglądał zwyczajnie, drugi zaś miał ogoloną głowę, wojskowe spodnie i glany. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu: \"Nie wtrącaj się\", jednak ciekawość zwyciężyła. Kamil podszedł do nich:

− Coś nie tak? − zapytał.

− A tobie co do tego? − odparł łysy.

− Właściwie to nic, chciałem wiedzieć, czy wy też gracie w tym meczu.

− Właśnie zastanawiamy się, który z nas powinien grać, a który zrezygnować. Nie zamierzam być w jednej drużynie z pedałem.

Teraz Kamil wiedział już o co chodzi. Skin i homoseksualista to dość burzliwe połączenie. Chłopakowi wpadł do głowy kolejny szalony pomysł: \"trzeba ich jakoś pogodzić.\"

− Jesteś patriotą? − zapytał skina.

− Oczywiście.

− Ja i on także. I dlatego między innymi gramy w tym meczu. Nie sądzisz, że rezygnacja własna lub skłanianie kogoś do niej jest wbrew patriotyzmowi?

− W żadnym wypadku. Trzeba chronić Polskę przez brudem.

− Mówisz gorzej od mojej babci. Myślę, że trzeba doceniać ludzi za to, że chcą coś zrobić dla kraju, a nie manifestują swój fałszywy patriotyzm. Z machania flagą i rzucaniu wytartych haseł nic wymiernego nie przyjdzie. Ilu twoich kolegów będzie także grać?

− Nikt. Powiedzieli, że takie \"coś\" nie jest dla nich.

− I oni zwą się patriotami. Nie powinni przepuścić żadnej okazji, żeby pomóc Polakom.

Skinhead poczuł się trochę zmieszany. Faktycznie postawa jego kolegów go zdziwiła.

− Jeśli naprawdę leży ci na sercu dobro Polski, a wierzę, że tak jest, to pamiętaj: \"Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.\" Chcecie budować swą ojczyznę na nienawiści? Prawdziwy patriota dla dobra swojego kraju przełamie niechęć, jeśli w grę wchodzi coś ważnego. Pomyśl o tych starych ludziach. Oni na nas liczą, a ty odmawiasz - w imię czego? W imię bezpodstawnych uprzedzeń. Kraj tworzą ludzie, patriota więc nie może czuć do tych ludzi nienawiści, bo wtedy okaże się, że nie chce dobrze dla kraju, dla obywateli, a wtedy będzie patriotą fałszywym, sztucznym, po prostu żałosnym. Spójrz obiektywnie.

Skinhead opuścił głowę. Nastała chwila milczenia. Po minucie, może dwóch wzniósł ją i powiedział do Kamila:

− Masz rację, myliłem się. − następnie zwrócił się do kolegi: − Przepraszam. Źle cię oceniłem. Teraz już chyba wiem, jak powinno się patrzeć na ludzi.

− Cieszę się, że to zrozumiałeś. Nie mam żalu. Patriota powinien umieć wybaczyć.

W tej chwili chłopcy uścisnęli sobie ręce. Kamil czuł się dumny i zadowolony.

Patriota − trudne słowo, ale dużo znaczy i dlatego bardzo ważne jest, aby było prawidłowo interpretowane. Czyż nie lepiej budować kraj bez nienawiści, bez wyimaginowanych uprzedzeń. Wystarczy porzucić nieuzasadnione niechęci, spojrzeć obiektywnie i wtedy można dostrzec, że nie jesteśmy tylko jednostką w tłumie, jesteśmy częścią państwa, jesteśmy jednym z obywateli, a innym także zależy na tym, aby w tym państwie było dobrze. I ważne jest także, aby umieć patrzeć obiektywnie, nie wierzyć ślepo, że nasze państwo jest najlepsze, tylko dostrzegać również jego wady. Wtedy trzeba zastanowić się, jak można naprawić negatywne zjawiska. To jest prawdziwy patriotyzm. Łatwiej jest zrobić coś na pokaz, manifestować swój patriotyzm, ale czy to przynosi jakieś wymierne skutki? Czy komuś wychodzi to na dobre? Patriota to przede wszystkim ktoś, kto nie stoi biernie, chce działać razem z ludźmi i dla ludzi, nie tylko dla siebie. Państwo bowiem tworzą obywatele. Państwo to nie godło, nie flaga - państwo to ludzie. Jeśli chcemy być patriotami, musimy nauczyć się szacunku i tolerancji. Wtedy tylko nasza ojczyzna będzie przyjazną, dostatnią krainą, a nie polem wiecznej wojny.


Koniec

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /21 wszystkich

Komentarze [29]

~Moczo_absolwent
2009-01-14 02:43

Argument o woli bożej i nieleczeniu pacjentów… nie ośmieszałbym się czymś takim w dyskusji, chociaż takie mam zdanie na ten temat.
Natomiast w kwestii rozwoju wiedzy, naszych wyobrażeń i pojęcia o wszechświecie, odpowiem Ci tak:
Kazik Staszewski śpiewał:
mogłem być kałem,
albo kosmosem,
mogłem być kałem, kałem, kałem la la la

Wynika z tego, że nie jesteśmy ani jednym, ani drugim.
Gdybyśmy funkcjonowali w skali mikroświata, dużo łatwiej byłoby nam sobie wyobrazić elektron (ja do dzisiaj nie potrafię). Gdybyśmy byli planetami, wówczas fizyka relatywistyczna nie miałaby dla nas większych tajemnic i jej rozwój w dniu dzisiejszym byłby na poziomie mechaniki klasycznej, a więc byłaby to nauka kompletna. Jesteśmy jednak ludźmi i funkcjonujemy w takiej, a nie innej skali. Umiemy bez trudu wyobrażać sobie rzeczy, które dzieją się na naszym poziomie postrzegania, bo po co było naszym małpim przodkom coś więcej?
Fakt, że nie wszystko potrafimy wyjaśnić, nie oznacza, że Bóg istnieje.

Po prostu nie jesteśmy dopasowani do takich czy innych skali wielkości i czasu. Nie umiem sobie wyobrazić przestrzeni siedmiowymiarowej, ale matematyka potrafi opisać przestrzeń n-wymiarową. Królowa nauk rozwinęła się szybciej niż inne, bo nie wymaga eksperymentu na potwierdzenie swoich teorii. A przypomnę, że koncepcje poznania opartego na doświadczeniu są naprawdę młode.

Natomiast używanie kogoś w charakterze zapchajdziury jest dlań uwłaczające. Gdzie nie wiadomo jeszcze, o co chodzi, tam się ładuje Boga.

Męczennicy:
Odnośnie chrześcijan, którzy giną z powodu swojej religii, to chyba tylko potwierdza moją tezę, że właśnie religia popycha ludzi do najbardziej odrażających czynów. Poza tym jestem przekonany, że gdyby te nieszczęsne ofiary religijnych konfliktów miały wybór; żyć lub zostać męczennikiem… też zapewne tak sądzisz. Natomiast moją metodę polecam ludziom myślącym, którzy nie mają wyznaniowego noża na gardle.

O “bezrozumnych wymysłach”:
Jeśli chodzi natomiast o powstanie Boga, to sprawa też jest dosyć prosta. Otóż dzieci swoje mechanizmy poznawcze opierają na dualiźmie. Dla dziecka, przykładowo toczący się z góry kamień ma w sobie złego ducha, bo się toczy i może zrobić krzywdę. Dzieci bardzo chętnie przypisują rzeczom martwym bądź zdarzeniom losowym działanie intencjonalne.
Ten mechanizm poznawczy na pewno miał kiedyś istotne znaczenie ewolucyjne i zapewne ma znaczenie nawet dziś. Wniosek nasuwa się sam; między takim podejściem do świata, a urojeniem istnienia osobowego boga droga jest bardzo krótka, zwłaszcza, że koncepcje przeciwne (monistyczne) nie zdobyły sobie wielkiego uznania jeszcze w starożytnej filozofii, natomiast ontologia arystotelejska przetrwała jako główny nurt filozoficzny aż do czasów późnego średniowiecza. Z punktu widzenia ewolucji to nawet nie jest krótka chwila.
Tak więc wierz mi, nauka się nie wścieka, nauka nie jest starotestamentowym JHWH, żeby gnoić tych, co działają nie tak, jak ona zakłada. Nie ma czegoś takiego, jak uczucia naukowe. Jedynym doznaniem emocjonalnym związanym ściśle z nauką jest ciekawość i podniecenie towarzyszące odkryciu kolejnej dotychczas niewiadomej.

Pochodzenie życia:
Co do naszego pochodzenia, to chyba jasne jest, że życie na ziemi powstało tylko raz. Jeśli chodzi o inne cywilizacje, to trzeba przyznać, że możliwe jest ich istnienie. Chociaż bardziej prawdopodobne jest istnienie samego życia poza ziemią, niekoniecznie inteligentnego.
Nie wiem, dlaczego zakładasz, że ewentualne życie poza naszą planetą musiałoby ewoluować w tym samym kierunku, co my?

Co do celowości istnienia: czy to wszystko musi mieć jakiś cel? Dla mnie wystarczającym powodem do czerpania radości z życia jest sam fakt jego istnienia.

No i na koniec chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię. Mianowicie sprzęcik zwany God Machine. Za jego pomocą można wywołać przeżycia i halucynacje treści religijnej. Napisałem to na wszelki wypadek, gdyby ktoś próbował dowodzić istnienia boga na podstawie cudzych objawień, chociaż muszę oddać oponentom w dyskusji, że jeszcze żaden z nich nie wpadł na pomysł takiego dowodzenia.

~banan
2009-01-13 22:45

panie Moczo, myślę że eksperyment który zaproponowałeś nie zrobiłby wiekszego wrażenia na 170 tys. ginących co roku w obronie swojej wiary chrześcijan (źródło: Radio Watykańskie)
padło słowo rozum, a więc: astronomia rozwija się w bardzo szybkim tempie, wiemy mniej więcej “gdzie Rzym a gdzie Krym”, jednak, gdy zastanowimy się nad tym co jest poza granicami naszego wszechświata, ile ich tak naprawdę jest, nie potrafimy sobie nawet tego WYOBRAZIĆ!, a co dopiero pojąć
wrażenie jest takie, że im więcej wiemy tym stajemy się głupsi, a zadawanie pytań jest dobre, ale do czasu
domyślam się jakie argumenty przeciw mogą tu paść, więc odpowiem za wczasu:
gdyby lekarze dalej usprawiedliwiali choroby wolą Bożą, większość z nas nie dożyłaby 50 lat, a sprawa z kosmosem wyjaśni się za parę stuleci
jednak wypowiedzi wybitnych lekarzy i astronomów różnią się tym, że ci drudzy wyraźnie mówią, że ich wiedza napotyka granice, których nie przekroczą, bo sprawa dotyczy istoty bytu, jego początku, któż potrafi wyjaśnić dlaczego żyjemy, po co? dlaczego żyją może miliony podobnych nam cywilizacji?
pytania się mnożą, tam gdzie jest tajemnica, tam wkracza nauka, a wiara jest tajemnicą samą w sobie i naukowcy wściekają się, że nie mogą poznać czegoś tak prostego jak “bezrozumne ludzkie wymysły”

~Moczo_absolwent
2009-01-13 17:51

Cóż, w Chinach i ZSRR rzeczywiście religia była uważana za opium dla mas. Chciałem jednak zwrócić uwagę na fakt, iż komunizm tworzy coś na kształt religii zastępczej. Wystarczy popatrzeć na dzisiejszy stosunek do głowy państwa w Korei Północnej.
Narzucony ateizm nie jest tak naprawdę ateizmem, bo “głupi naród” i tak potrzebuje bożka, którego mógłby czcić. Nic więc dziwnego, że komunistom nie udało się na siłę zmienić poglądów religijnych narodów. Kościołowi natomiast o wiele lepiej to wychodziło, bo dawał gotowy produkt w postaci Jahwe.

O Ameryce: tamtejsi obywatele są znacznie bardziej mobilni niż w Europie i z tego wynika ich religijność. Amerykanie dużo częściej zmieniają miejsce zamieszkania, a potrzeba poczucia przynależności do wspólnoty i posiadania przyjaciół i bliskich jest zaspokajana właśnie przez udział we wspólnotach religijnych.

Odnośnie Europy niemalże kompletnie wypowiedział się Jorg. Ja chciałbym tylko dodać, że malejący udział Europy w światowym PKB to nic niezwykłego. Ciekaw jestem, jak ta sprawa wygląda z Ameryką? Mogę iść o zakład, że jest podobnie, gdyż rozwój gospodarczy nie ma szans na liniowy przebieg. Aby to wykazać, posłużę się porównaniem:
jestem właścicielem fabryki procesorów, chcę zwiększyć moce produkcyjne o 20%. W tym celu buduję nową halę fabryczną, kupuję odpowiednie wyposażenie, zatrudniam inżynierów i innych pracowników. Koszt tej inwestycji zwróci mi się za 5 lat.
Mój sąsiad ma pole, na którym pracuje i jedną motykę, którą to pole obrabia. Jeśli dokupi drugą motykę i zatrudni niewykwalifikowanego pracownika, powiększa swoje moce produkcyjne o 100% kosztem nie sięgającym nawet milionowej części tego, co ja wydam na moją nową halę fabryczną.
Proste, prawda?

Ja natomiast pozostaję przy zachęcie dla wszystkich wierzących do pogłębiania swojej wiedzy religijnej. Ci wierzący, którzy nie zadają pytań (podobno to jest cnota), będą się czuli ukontentowani wzrostem swojej świadomości religijnej. Natomiast ci, którzy z natury lubią zadawać pytania… efektów się domyślam. Tutaj też KRK skorzysta, w końcu po co tacy wichrzyciele w jego łonie?

~Jorg
2009-01-13 14:59

Muszę zgodzić się, że rząd hiszpański forsuje liberalną politykę bez poparcia całości społeczeństwa, ale liczba ateistów w krajach takich jak Czechy (najwyższa w Europie), Szwecja, Holandia i Francja mówi sama za siebie. Z demografią to prawda. Niektórzy twierdzą, że to wszystko to wina dobrobytu w powojennej Europie, ale sądze, że jest to tylko jedna z mniej istotnych przyczyn. Wymiksowane i specyficzne kulturowo USA to wylęgarnia wszelakiej maści sekt protestanckich, których fundamentalizm jest jeszcze groźniejszy od doktryny KrK, natomiast bastionem katolicyzmu jest wciąż biedna i zacofana Ameryka Łacińska. Dlatego właśnie tak kocham Europę =]

~nico_mindt
2009-01-13 14:19

Moczo, z tego co pamiętam w Chinach i w ZSRR zanegowano Boga, a religia, jako opium dla mas miała nie przetrwać. Nie będę pisał co się dzieje ze społeczeństwem byłego ZSRR.
Jorg mówisz że w Europie Kościół nie przetrwał próby. Taka Twoja teza z którą nie do końca się zgadzam Nie jestem pewien. W Hiszpanii (która jest krajem niesamowicie podzielonym), z jednej strony są skrajne zmiany społeczne, propagowane przez obecny rząd, z drugiej na “wiecach w obronie rodziny” w Madrycie, potrafiło się zebrać ponad milion ludzi. I jaka w końcu jest ta Hiszpania?
Jorg w jednym masz rację. W Europie słabo sobie radzi Kościół. Z drugiej strony jest to kontynent, który najbardziej się cofa. Demograficznie, znaczeniem na arenie światowej i udziałem w wytwarzaniu Światowego Produktu Brutto.
Z drugiej strony masz USA gdzie Kościół trzyma się mocno. Religia Chrześcijańska jeszcze mocniej. Tak samo jest z Ameryką Łacińską.

~Jorg
2009-01-13 08:37

Kościół i religia w Polsce musieli przejśc w czasach PRL-u próbę odwagi i z tej wywiwiązali się znakomicie. Oszczędzono im próby rozumu, która w Europie Zach. (ale i w sąsiednich Czechach) wypadła bardzo mizernie. Komuniści osiągnęli cel przeciwny do zamierzonego i pokazali, jak nie należy walczyć z przeciwnikiem. Co nas nie zabije, to nas wzmocni – nie sposób się nie zgodzić. W pojedynku dwóch jedynie słusznych doktryn rozum gdzieś się zapodział.

~Moczo_absolwent
2009-01-12 23:57

A nowoczesności niechaj się ludziska same uczo.
Ja w pewnym wieku zacząłem się zagłębiać w doktrynę kościelną, a gdy w pewnym stopniu ją poznałem, zobaczyłem, jak wielkim oszustwem jest religia; nie tylko ta jedna, ale religia w ogóle.
Tak więc zachęcam wszystkich do samodzielnego zgłębiania nauk Kościoła oraz Pisma Świętego!
A edukację religijną proponuję zacząć od eksperymentu: usiądź sobie w pokoju, włącz dyktafon i wypowiedz wszystko, w co wierzysz. Potem wypij szklankę wody i odsłuchaj nagranie…

~Moczo_absolwent
2009-01-12 23:52

Sarkastyczną poezją? Swoją?
Przepraszam, nie podałem autora.
Zacytowałem fragment tekstu “Niejeden” Kazika Staszewskiego, utwór znajduje się na płycie “Spokojnie”.

~banan
2009-01-12 23:44

może zechcesz się podzielić swoją sarkastyczną poezją z czytelnikami lessera? na pewno chętnie przyjmą twoje wypociny, a przy okazji nauczysz nieświadomych licealistów nowoczesności

~Moczo_absolwent
2009-01-12 23:15

Niejeden z nas
traci czas
na chodzenie po kościołach
i kłamstwa o aniołach…

~FRA
2009-01-12 22:12

Oj banan, co tu dużo mówić: masz przechlapane!;D

~banan
2009-01-12 21:46

na tych studiach to chyba macie za dużo czasu panie Moczo…

~Moczo_absolwent
2009-01-12 19:05

Ten artykuł to taka laurka dla racjonalnego patriotyzmu.
Nie będę ubolewał nad istnieniem takich zjawisk jak ksenofobiczni, skrajni narodowcy, bo to nieodłączny element pluralizmu politycznego.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewną koincydencję zjawisk.
Ciekawe jest to, że ci najbardziej agresywni wśród radykalnych narodowców “nie lubią” akurat tych grup społecznych, które nie cieszą się sympatią Kościoła. Zastanawiające jest to, że ludzie nie wywodzący swoich poglądów politycznych z przekonań religijnych wydają się być dużo bardziej umiarkowani w swoich zachowaniach.
Bo czy ktoś widział kapitalistę tłukącego pałą komunistę w imię idei gospodarki wolnorynkowej? Ja osobiście nigdy i nie spodziewam się zobaczyć takiego obrazka.
Wprawdzie to samo, ale w drugą stronę, tzn. komunista niszczący kapitalistów, zdarzało się nieraz w historii, ale wystarczy popatrzeć na Chiny czasów Mao-Tse-Tunga, czy Związek Radziecki w czasach Stalina; za uszkodzenie portretu wodza groziło więzienie lub nawet śmierć, ergo “władcy” ci byli otoczeni formą religijnego kultu.
Wniosek sam się nasuwa; przekonania o podłożu religijnym są w stanie nawet w dniu dzisiejszym popychać ludzi do prawdziwie odrażających i złych czynów, które pod względem podłości różnią się obecnie między sobą tylko w skali bezwzględnej. Tam, gdzie ludzkie życie ma mierną wartość, religijni fundamentaliści bez oporów zabijają. W Polsce, gdzie pozbawienie życia człowieka, niezależnie od kontekstu jest zbrodnią, religijno-narodowi radykałowie ograniczają się do pobić.
Idąc dalej tym tropem, należałoby się zastanowić, ile byśmy zyskali, gdyby Polska nie “miała na sztandarach” słowa “Bóg”, a tylko “Honor i Ojczyzna”. Myślę, że państwo nieklerykalne, którym Polska niestety nie jest, ma nieporównanie większy potencjał niż kraj praktycznie wyznaniowy.
Dlaczego? Ano dlatego, że społeczeństwo obywatelskie; otwarte i świadome nie zwraca uwagi na orientację seksualną, czy kolor skóry. Obszar zainteresowań takiego społeczeństwa ogranicza się do potencjału i podejmowanych przez jednostkę wysiłków w celu poprawy wspólnego bytowania.
Ale, jak wiadomo, Watykan to wszystko, co idea społeczeństwa obywatelskiego niesie ze sobą, określa terminem cywilizacji śmierci – przykrą spuścizną filozoficzną po paranoicznych rządach Jana Pawła II.

Nie zdziwię się, jeśli nikt nie odpowie na ten komentarz; pewnie nie chcecie karmić trolla :)

Aneta-K
2009-01-11 15:42

Chyba już to czytałam ;D

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry