Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

A przecież człowieczeństwo nie ma narodowości   

Dodano 2008-05-06, w dziale inne - archiwum

Czym dla nas, współczesnych, jest dziś Warszawskie Getto? Z czym je kojarzymy? Przeciętnie wykształconemu obywatelowi naszego kraju getto to kojarzy się zapewne ze zbrojnym wystąpieniem żydowskich formacji militarnych przeciwko Niemcom w 1943r. To jednak tylko suche fakty i odrobina encyklopedycznej wiedzy. Czy my, młodzi Polacy, rozumiemy dziś tragizm tego powstania?

Niemcy utworzyli wiele gett, w których skupiano Żydów z okupowanych terenów. W Polsce największe zlokalizowano w Warszawie (ok. 380 tys. osób) oraz w Łodzi (ok. 160 tys. osób). Wśród innych polskich miast, w których powstały nie wiele mniejsze getta były m.in. Białystok, Częstochowa, Kielce, Kraków, Lublin, Lwów i Radom. Historia Polski bardzo ściśle łączyła się zawsze z historią narodu żydowskiego, a już w szczególności historia naszej stolicy, Warszawy. Powstanie w getcie jest częścią historii tego miasta, w którym Żydzi mieszkali od stuleci, którego dzieje współtworzyli, wnosząc w nie znaczący wkład. Warszawskie getto zostało założone przez generalnego gubernatora Hansa Franka 16 października 1940r. W tym czasie 380 tys. Żydów skupionych w getcie stanowiło ok. 30% populacji całej Warszawy, podczas gdy zajmowało ono tylko ok. 2,4% powierzchni miasta (bardzo niewiele - prawda? A jednak Ci ludzie potrafili tam żyć i być szczęśliwi). 16 listopada wybudowano wysoki mur, który ostatecznie odgrodził je od reszty miasta. W ciągu następnego półtora roku do getta przywożono również Żydów z okolicznych miast i wiosek, jednak ich liczba pozostawała niezmienna (głód i choroby zakaźne). Żydzi polscy ucierpieli najbardziej w okresie holokaustu. Ok. 6 mln polskich obywateli zginęło podczas wojny, z czego połowę stanowili obywatele pochodzenia żydowskiego. Czy tak musiało być? Wszyscy jesteśmy ludźmi. Tak samo się rodzimy i w ten sam sposób umieramy. Dlaczego tak wielu ludzi żyło i żyje nadal w przekonaniu, że Żydzi są gorszymi ludźmi? Dlaczego tak często dochodziło i dochodzi nadal w świecie do konfliktów, których konsekwencje są zawsze tak bolesne.

„Mieszkańcy stolicy chylą głowę wspominając swoich mieszkańców, którzy w kwietniu 1943 roku podjęli bój w obronie życia, godności, honoru i człowieczeństwa, wspominając ofiary szaleńczego planu masowej eksterminacji w imię zbrodniczej idei czystości rasowej”

(H. Gronkiewicz-Waltz)

Oto historia ludzi, którzy przeżyli prawdziwe piekło na Ziemi.

„W dużym getcie zaczęło się. Słyszymy odgłosy walki. U nas na Lesznie jeszcze cicho. Jest ciepło, niebo czyste, usłane gwiazdami. Stoję na podwórku i nasłuchuję. Strzelanina to wzmaga się, to cichnie. Kiedy my zaczniemy?(…) Przeciw naszym pistoletom, granatom, butelkom zapalającym – te czołgi, armaty, to całe wojsko uzbrojone po zęby. Wiem, że nasi prędko się nie dadzą, że gotowi walczyć do ostatniego, że myślą o jednym: zadać Niemcom jak największe straty, dołączyć swoją maleńką cegiełkę do walki o wolność, o godność człowieka. (…) Koło Niskiej stoi spalony niemiecki czołg. Hurra! Warto żyć, żeby to zobaczyć. Niemcy przemykają się pod ścianami, boją się, boją się żydowskich bandytów”.

Stefa Staszewska (Szochur)

„Szmuglowałam żywność, sprzedawałam żyletki Polonia-Luksusowe na ulicy i w sklepach. Kupiłam czerwoną rikszę, na której moi najbliżsi krewni jeździli, podrzucając mi, co jakiś czas zarobione złotówki. Byłam następnie kelnerką w kawiarni na Siennej. Ubrana w czarna sukienkę i szeroki plastikowy czarny pasek sprzedawałam szarlotkę i sernik, a tak zwane kanty z blach piekarniczych mogłam nawet zabierać do domu. Kiedyś szłam rano do pracy i ten pasek niosłam w ręku, zawinięty w papier. Wyglądał jak śniadanie i bosonogi „haper” (łapacz) szybko ugryzł zawiniątko, myśląc pewnie, że zanim zacznę go bić, zdąży pogryźć, chociaż kęs czy dwa. Mój ojciec wracał z bochenkiem chleba, ale porywacze jedzenia byli szybsi. Przyniósł nadgryziony bochenek bardzo zawstydzony. (…) Moja piękna siostra Sabina popełniła w getcie samobójstwo w dniu swoich dwudziestych szóstych urodzin. Nie chciała czekać na niemieckie <<ostatnie rozwiązanie>> i szukała dla siebie swojego. (…) Jej synek Marianek miał wtedy 2 lata. (…) To samobójstwo siostry było chyba największym szokiem, jaki przeżyłam. Postanowiłam, że muszę go uratować, choć sama nie miałam nic oprócz fałszywej metryki urodzenia i fałszywej kenkarty (…)”

Krystyna Zielińska (ur. W 1924, zm. W 2006r.)

„Urodziłam się w warszawskim getcie. To wiem na pewno. Metryką jest srebrna łyżeczka z wygrawerowanym moim imieniem i datą urodzenia, ocalały załącznik do ocalonego dziecka. Poza tym niewiele pewnego. (…) Miałam siedemnaście lat, kiedy przypadkiem dowiedziałam się, że wszystko, co wiem o sobie, jest nieprawdą. Moja mama wcale mnie nie urodziła, tylko zaopiekowała się sześciomiesięcznym niemowlęciem. (…) Moja przybrana mama Stanisława Bussoldowa była położną i współpracowała z „Żegotą”. Była w kontakcie konspiracyjnym z panią Ireną Sendlerową, która robiła wszystko, co w ludzkiej mocy, żeby ratować żydowskie dzieci. Moja przybrana mama odbierała porody od ukrywających się Żydówek, przechowywała w domu dzieci, wspólnie z zaufanymi ludźmi wyrabiała im odpowiednie dokumenty i wyszukiwała w polskich rodzinach bezpieczne schronienia dla swych małych podopiecznych. Ja zostałam u niej na zawsze. Ofiarowała mi szczęście i pełnie miłości dzieciństwo. Po latach, kiedy znałam już swoją historię prawdziwą, dowiedziałam się od pasierba mojej Mamy, że to on osobiście wywiózł mnie z getta na aryjską stronę. Był przedsiębiorcą budowlanym, miał przepustkę do getta, woził cegły. Opowiadał jak między cegłami umieszczono skrzynkę z otworem, a w niej uśpione niemowlę tzn. mnie. Od tej pory zaczęło się dla mnie szczęśliwe – i jak się miało okazać – bezpieczne życie, bez świadomości tego, co się zdarzyło wcześniej i co jeszcze miało się zdarzyć tam, skąd zostałam zabrana w ostatniej chwili przed ostatnim etapem zagłady mojego świata, który nie zdążył już być moim światem. (…) Moja dwudziestoczteroletnia mama zginęła 3 listopada 1943r. w obozie w Poniatowej wraz ze wszystkimi więźniami tego obozu. Ojciec zginął ponad rok wcześniej, na warszawskim Umschlagplatzu – zastrzelony na peronie, gdy odmówił wejścia do wagonu”

Elżbieta Ficowska (ur. w 1942r.)

„Niemcy w asyście Ukraińców i Żydowskiej Straży Porządkowej otaczali blok domów. Żydowska Straż chodziła po domach i gwizdkiem zwoływała ludność na dół, uprzedzając, że pozostali w mieszkaniach lub opieszali zostaną zastrzeleni. Równocześnie Niemcy i Ukraińcy zaczęli strzelać i wrzeszczeć, aby wywołać lęk i panikę. (…) Ukraińcy lub Niemcy z żydowską strażą przetrząsali mieszkania pokój po pokoju i opóźnionych wyganiali lub zabijali na miejscu. Ludzie schodzili, często nieubrani, mężczyźni w piżamach, kobiety w szlafrokach, pozostałych w mieszkaniach starców, dzieci i chorych leżących zabijali z reguły. Drzwi lokali zamkniętych na klucz lub kłódki rozbijano łomami, ukrytych zabijano, a mieszkania ograbiano. Tymczasem na ulicy wrzeszcząc, bijąc i strzelając formowano szeregi. Spazmatyczne łkania kobiet, głośny płacz dzieci, mieszały się z świstem i trzaskiem biczów, spadających na twarze i głowy ofiar. A wszystko to zagłuszały huki strzałów, krzyki, przekleństwa i drwiny oprawców. Było to potworne piekło. Ażeby znęcanie się doprowadzić do szczytu, a ludzi do ostateczności zgnębić, kazano ustawionym szeregom godzinami padać, wstawać i klękać. Po opróżnieniu w ten sposób blokowego odcinka, otaczano wyprowadzaną grupę i przy akompaniamencie strzałów i ryków prowadzono na Umschlagplatz. A po mieszkaniach, podwórzach, chodnikach lub jezdniach pozostały czerwone plamy bestialstwa Niemców, kałuże krwi żydowskiej i kilkadziesiąt nieruchomych ciał mężczyzn, kobiet, dzieci, starców, niewinnych ofiar zdziczałych Kulturtägerów.”

Stanisław Sznapman

„W kwietniu 1942r. gestapowcy zabrali mamę na Pawiak, gdzie przebywała ponad miesiąc. W tym czasie, będąc pod przygodną opieką, zacząłam się jąkać, pozostała mi ta wada wymowy do dnia dzisiejszego. W kwietniu 1942r. rozpoczął się już w getcie okres terroru. Nocne egzekucje, łapanki, wywózki. (…) Po powrocie mamy w maju rozpoczęły się już planowe wywózki. Tzw. akcje zaczynano od dzieci. Mama pracująca w tzw. szopie zabrała mnie dla bezpieczeństwa ze sobą, ale mimo to byłem dwa razy w łapance, raz udało się mamie zdjąć mnie z rikszy wiozącej dzieci przed samym Umschlagplatzem. Po ostatnim przypadku mama starała się o wyprowadzenie mnie z getta w i końcu czerwca 1942r. zostałem przeprowadzony na stronę aryjską. Pamiętam, jak szedłem z nieznanym mężczyzną, oszołomiony ruchem ulicznym i innym, spokojniejszym niż w getcie życiem. Mój przewodnik prowadził mnie spacerkiem, odpowiadał na pytania o nazwy ulic. (…) Jak zadość uczynić milionom tych, którzy nie przeżyli, uczcić pamięć ich męczeństwa? W miarę upływu czasu nasze przeżycia stały się coraz bardziej odległe. Nawet dla mojej córki – to jest już historia. I chyba jedyne, co możemy zrobić, to ocalić całą naszą hekatombę Holokaustu od zapomnienia. (…)”

Ludwik Oppenheim (ur. w 1936r.)

„Ludzie ludziom zgotowali ten los.”
Zofia Nałkowska
cytat z utworu Medaliony

Fragmenty tekstu pochodzą z książki „Dzieci Holokaustu mówią…”, Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu w Polsce, Warszawa 1993 i 2001 oraz z artykułu opublikowanego w Gazecie Wyborczej.

Grafika:

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/...

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/...

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /26 wszystkich

Komentarze [4]

~anonim
2008-05-10 17:01

specjalnie dla ddomci od dzis chodze ubrany tylko na biało-czerwono :D z krawatem leppera!

jugos
2008-05-10 12:54

brawo ddomcia!

ddomcia
2008-05-09 20:54

denerwuje mnie ze wszystko jest na pokaz.Tak naprawde nikt nie pamieta kiedy bylo powstanie listopadowe, o czym mowi konstytucja 3maja i z jakiego powodu odzyskalismy niepodleglosc. Wiadomo ze 11.11 czy 3.05 czy 1.09 to wazne dni dla kraju,ale skad i po co?to tylko wyjscie ‘wladz’ pod pomniki, zlozenie wiencow, patetyczne sciemnianie,o duchu narodu, o wolnosci ble ble, jestem patriota! tak! pare dni w roku kiedy mozna pojsc na rynek i popatrzec jak zolnierze strzelaja salwy lub jak ksiadz w kosciele mowi o cierpieniu. Widac to chociazby po swiecie flagi panstwoewej, ilosc wywieszonych flag mozna policzyc na palcach obu rąk. Polak uwielbia sie zamartwiac nad soba i wspominac martyrologie narodu,wszystko to tylko na pokaz! zyjcie i pokazujcie czynem a nie słowem czy warto byc Polakiem

~radosna
2008-05-09 20:45

choć nie lubię historii to zaciekawił mnie ten tekst. dobra robota

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry