Ateistyczne święta – nic nadzwyczajnego!
Czy święta Bożego Narodzenia to tylko uczczenie umownej rocznicy narodzin Chrystusa? Chyba najtrafniejszą odpowiedzią jest w tym wypadku: „tak, otóż nie”. Z jednej strony to nadal spowiedź, modlitwa, pasterka i „Chwała na wysokości”, ale z drugiej to już prezenty, rodzinnie spędzony czas i amerykański Święty Mikołaj. Dlatego nie dziwi mnie specjalnie, że ateiści też obchodzą święta i że – w gruncie rzeczy – niewiele się one różnią od tych w domach chrześcijańskich.
Choinka jest? - jest! Prezenty są? - są! Rodzina przyjechała? - przyjechała, a karp leży na talerzu. Czy to nie z tym właśnie kojarzą się nam wszystkim święta i to bez względu na fakt, czy jesteśmy ludźmi wierzącymi, czy też nie? Podstawowa różnica ma miejsce dopiero podczas wigilijnej kolacji, w trakcie której jedni odmawiają modlitwy i śpiewają kolędy a inni już niekoniecznie. Ale w końcu z kolędami czy też bez nich święta i tak mają dla każdego swą magiczną moc.
„Po prostu my w tym czasie nie rozmawiamy o Jezusie” - przyznają ateiści. Dla nich Narodziny Chrystusa to wyłącznie wydarzenie historyczne. Istnieniu Jezusa nie da się przecież zaprzeczyć, podobnie jak i głoszonym przez niego naukom. Kwestią sporną pozostaje więc tylko jego boskie pochodzenie i zbawienie ludzi poprzez akt zmartwychwstania. Ateiści – w przeciwieństwie do chrześcijan – nie uznają go za Zbawiciela, bo nie uznają istnienia Boga jako takiego.
Nieobcy jest im natomiast rytuał ubierania choinki jako symbolu życia i odradzania się, trwania i płodności, który notabene przywędrował do nas z Niemiec. Znają też dobrze Świętego Mikołaja, którego obecnie już mało kto utożsamia z biskupem z Miry, a którego wizerunek (staruszek w czerwonym płaszczu z siwą brodą i czapką) opracowali w 1930 roku mistrzowie marketingu z Coca-Coli. Nie inaczej jest zresztą z karpiem – zwyczaj jego spożywania podczas wigilijnej kolacji pozostał nam z czasów PRL, co było skutkiem planowej polityki władz i dużej dostępności tych ryb w sklepach (i, jak to wtedy bywało, braku jakiejkolwiek alternatywy dla tego produktu). Skoro w chrześcijańskich domach funkcjonują takie tradycje, to czemu ateiści mieliby nie obchodzić świąt Bożego Narodzenia? No właśnie…
Poza tym Świąt jako takich nie da się nie obchodzić. Po pierwsze: każdy – z małymi wyjątkami, bez względu na wiek, płeć i (co najważniejsze) wyznanie, ma w tym czasie wolne. Po drugie: ulice już od listopada są przystrajane światełkami, choinki stojące na rynkach miast mienią się barwami zawieszonych na nich bombek i łańcuchów, stacje radiowe emitują bez ustanku „Last Christmas”, w Polsacie przymierzają się zaś do kolejnej emisji „Kevina…”, a w sklepach szykują świąteczne promocje. A po trzecie: jak wszyscy, to wszyscy! Jak chrześcijanie, to i ateiści.
Ale i pośród tych, którzy deklarują się jako ludzie wierzący, znajdą się bez wątpienia i tacy, którzy nie przystąpią do przedświątecznej spowiedzi, nie wybiorą się także na pasterkę, za to na ich świątecznych stołach znajdzie się danie mięsne, a nawet coś mocniejszego. Ba! Takich „chrześcijan” jest być może nawet teraz więcej, niż tych, którzy rzeczywiście trzymają się tradycji. Ateista spędza święta prawie tak samo jak ci wyżej wymienieni, tylko on czyni to bez żadnych deklaracji. „Wielu wierzących nie chodzi na pasterkę, nawet nie chodzi do kościoła. Ot, różni ich ode mnie pusta nic nie znacząca deklaracja, że należą do Kościoła. Ja przynajmniej jestem uczciwa” - mówi mi jedna ateistka.
Święta zarówno w ateistycznym jak i chrześcijańskim domu to przede wszystkim czas spędzony w gronie najbliższych – rodziny, przyjaciół, bo najistotniejszy jest aspekt miłej i radosnej atmosfery. Dodatkiem są upominki, które tylko podkreślają i wzmacniają magię świąt. Tak naprawdę nieważna jest ich wartość, bo liczy się pamięć i sam fakt ich podarowania.
I takich właśnie świąt Bożego Narodzenia: wesołych, spokojnych, rodzinnych, zdrowych i zupełnie nieprzypominających miejskiej wigilii w Radomiu w roku 2012, życzy wszystkim swoim czytelnikom i sympatykom redakcja SGI Lesser!
Grafika:
Komentarze [2]
2016-02-06 19:14
American, co sądzisz o
2015-12-22 21:11
Słabe 3 za taki tekst. Nie wiem, jak kolega wpadł na pomysł, że bezmięsna kolacja to element chrześcijańskiej tradycji.
Poza opłatkiem, wśród zwyczajów wieczoru wigilijnego niewiele jest elementów typowo chrześcijańskich. Po kolei:
24 grudnia to pierwszy dzień po przesileniu letnim, który jest dłuższy od poprzedniego, a noc wigilijna to noc godowa – zwycięstwa dnia nad nocą, symbol początku nowego cyklu życia i umierania w naturze.
Dlatego też ważne, aby dobrze wejść w ten nowy “rok” – słuchać duchów przodków (to dla nich zostawiamy wolne miejsce przy stole), słuchać zwierząt, które tę jedną w roku noc mówią ludzkim głosem (nie zjada się istot, z którymi można rozmawiać – stąd bezmięsna kolacja, a że ryby głosu nie mają, to wiadomo), nie pić alkoholu, by nie robić tak przez cały rok, a pod obrus wkładamy siano, żeby nie przez cały rok nie zabrakło ani jego, ani jego źródła, czyli pomyślnych plonów.
Skoro więc wy, chrześcijanie, celebrujecie w ten magiczny dzień pogańskie obyczaje, nie miejcie za złe, że ateiści celebrują czasami w wigilię ten chrześcijański opłatek – nie macie monopolu na przyswajanie sobie ciekawych zwyczajów od innych kultur.
A choinka? Wiecznie zielone drzewo idealnie się wpisuje w myśl przewodnią godowej nocy, a więc zwycięstwa dnia nad nocą i życia nad śmiercią. Poza tym przypomina Ci, że rodzisz się, żyjesz, umierasz, a las jak rósł, tak rośnie i rosnąć będzie i wcale go Twoje życie nie obchodzi.
Podam jeszcze ciekawostkę; mam rodzinę w Toruniu (tzn. miałem ciotkę, ale zmarła w 1909r.). U mojej pobożnej ciotki Adeli zawsze w wigilię królowała na stole pieczona szynka i nie stanowiło to ponoć na tamtejszych stołach wyjątku i nikt się z tego nie spowiadał – ot krzyżackie zwyczaje.
- 1