Beka z Man United!
To już trzeci sezon Czerwonych Diabłów po odejściu Sir Alexa Fergusona. Ekipa z czerwonej części Manchesteru jakby zatrzymała się w tym czasie w rozwoju, choć słowo regres pasuje tu znacznie bardziej. Z postrachu angielskich boisk, stali się niegroźnym średniakiem. To, co dzieje się teraz na Old Trafford, zakrawa na farsę, której reżyser (Louis Van Gaal) zdaje się świetnie bawić.
Manchester United jest dziś pośmiewiskiem piłkarskiej Europy. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że drużyna ta, która przez wiele lat była na topie, doświadcza teraz gwałtownego i dla wielu fanów zupełnie niezrozumiałego regresu formy. Z europejskiego giganta w kilka lat przeistoczyli się w typowego średniaka. Sprawa absolutnie zaskakująca, bo przecież w chwili obecnej to najbogatszy klub piłkarski świata. Umowy sponsorskie Realu Madryt czy Barcelony, to małe miki wobec tych, jakie Manchester United podpisał z Chevroletem czy Adidasem. Fanom pozostaje jednak tylko żal, że kasa ta nijak nie przekłada się na wyniki sportowe ich drużyny. Czarę goryczy przelał w ostatnich tygodniach brak wywalczenia awansu do fazy pucharowej LM i mierne wyniki w lidze (zwłaszcza porażka z Bournemouth 2:1). Chcecie wiedzieć, co według mnie dzieje się w czerwonej części Manchesteru?
Gdy sir Alex Ferguson ogłosił odejście na emeryturę, fani wiedzieli, że czeka ich początek nowej epoki. Starsi kibice nie byli jednak aż tak negatywnie nastawieni, bo pamiętali czasy Sir Matta Busby'ego, który miał być trenerem wszech czasów dla tego klubu. SAF był z kolei trenerem, który miał najdłuższy staż w klubie, a jego praca zaczęła dawać efekty dopiero po sześciu sezonach. W międzyczasie nie wypalił eksperyment z Davidem Moyesem, którego zwolniono jeszcze w trakcie sezonu 2013/2014. Potem miało jednak nadejść odrodzenie.
Problem tkwi jednak w tym, że zatrudniono człowieka, który jest zdecydowanie wypalony zawodowo. Louis Van Gaal ma co prawda bardzo imponujące CV, ale jego metody pracy nie przynoszą dziś już takich efektów jak dawniej. U tego trenera zawsze najważniejsza była dyscyplina i narzucony przez niego etos pracy. Oczywiście kibice świetnie pamiętają, że w klubach, w których wcześniej pracował, odnosił sukcesy, ale to były inne czasy, inna piłka. Podobnie jak Benitez czy Capello on nie nadąża już za rozwojem piłki. Jego twarda ręka to dziś zdecydowanie za mało, bo przestała przynosić oczekiwane rezultaty. Przyjrzyjmy się choćby sankcjom, jakimi LVG objął Victora Valdesa. Przecież to on dał mu szansę gry lata temu w pierwszym zespole Barcelony, a teraz co? Odesłał go do drużyny rezerw i zakazał mu kontaktów z zawodnikami pierwszego zespołu. Żenada. Odnoszę wrażenie, że nie chodzi tu bynajmniej o to, by pomóc zespołowi, tylko o to, by leczyć jakieś swoje chore ambicje. Przyjrzyjmy się, jak wiele gwiazd zniszczył w ubiegłym sezonie. Di Maria przybywał na Old Trafford jako jeden z najlepszych piłkarzy świata. I co? Pod wodzą Holendra jego wartość rynkowa spadła o 20 mln €, a sam zawodnik zdecydował się na przenosiny do PSG. Wielu twierdziło wówczas, że piłkarz pokazał tym samym, co jest dla niego najważniejsze. Nie zależało mu jak widać na hajsie, tylko nie zamierzał dłużej pracować z tym trenerem. Na jego odejściu zyskał za to Ashley Young. Mój kolega, kibic United, żartobliwie uznał, że "Van Gaal zrobił z di Marii Younga i vice versa". Moim zdaniem świadczy to tylko o tym, że Van Gaal z każdego piłkarza może zrobić nieudacznika, jeśli tylko zechce. Czyż nie zrobił tego także z Radamelem Falcao? Falcao podnosił się z kolan po kontuzji, której nabawił się w Monaco. Do Manchesteru trafił dlatego, że w ostatniej chwili z transferu wycofał się Real. Na początku minionego sezonu Man United miał najlepszy (oczywiście na papierze) atak w lidze, złożony z Van Persiego, Rooneya i Falcao. Nie jestem sobie jednak w stanie przypomnieć, czy kiedykolwiek LVG zagrał w takim ustawieniu. A co zrobił? Van Persie i Falcao zostali odsunięci na ławkę, a Rooney został przemianowany na środkowego pomocnika. Po sezonie holenderski napastnik został sprzedany do Fenerbahce, a Falcao był swoim cieniem. Stracił na odbudowę półtora sezonu, co trener konsekwentnie mu utrudniał. Rooney także jest dziś cieniem samego siebie, choć nie powiem, by nie zdarzały się mu jednorazowe przebłyski. Co by jednak nie mówić, w żadnym detalu nie przypomina zawodnika, którym się zachwycała nie tak dawno cała Europa.
Tegoroczne okienko transferowe było w czerwonej części Manchesteru pasmem kolosalnych niepowodzeń, przeplatanych drobnymi uzupełnieniami. Z planów transferowych Van Gaala można było utworzyć jedenastkę zawodników wraz z ławką. Nie wiem, czy problem nie tkwił jednak czasem w tym, że transfery blokowali sami zawodnicy, którzy nie chcieli pracować z Holendrem? No bo jak zrozumieć komiczną wymówkę Otamendi, który stwierdził ponoć, że od dziecka chciał grać w Manchesterze City (który był wówczas w 3. lidze)? Coś musi być na rzeczy. Trudno bowiem uwierzyć w to, by jego wiedza piłkarska była aż tak niska. Porażką transferową może się okazać również brak Pedro, który w ostatniej chwili zdecydował się na Chelsea. Cztery litery Van Gaala uratował jednak Anthony Martial. Może i piłkarz ten został przepłacony, ale od początku sezonu pokazuje, że zatrudnienie go nie było złą decyzją.
Van Gaal lubi pracować z młodzieżą. Z pod jego ręki wyszli do tej pory tacy gracze jak Patrick Kluivert, Marc Overmars, Jari Litmanen, Carles Puyol, Xavi, Andres Iniesta, David Alaba, Toni Kroos czy Thomas Muller. W Manchesterze także stara się dawać szansę młodzieży, ale młodziki Manchesteru pokazują niestety bardzo przeciętny potencjał. Drugi sezon z rzędu szansę gry dostają Paddy McNair i James Wilson, ale widać, że Manchester United to dla nich za wysokie progi. Najgorsze jest jednak to, że promowanie młodych dzieje się tu kosztem doświadczonych zawodników. Tak nie powinno się chyba dziać w topowych zespołach. Co innego w tych z nieco niższej półki. Spójrzcie jak Milan wypromował młodego Donnarummę. W Milanie presja jest mniejsza, a dzięki ogarniętemu szkoleniowcowi ten młody Włoch ma szansę stać się teraz jednym z najlepszych bramkarzy młodego pokolenia.
Na koniec nasuwa się pytanie. Czy zwolnienie Louisa Van Gaala pomogłoby zespołowi i podniosło jego morale? Trudno powiedzieć, choć ja uważam, że jego czas na trenerskiej ławce minął, bo nie potrafi już pracować na takim poziomie, do jakiego przyzwyczaił kibiców. Cóż, nie każdy widać wyczuwa moment, kiedy powinien zejść ze sceny.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?