Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Bez czapki i bez burki   

Dodano 2009-12-11, w dziale felietony - archiwum

Czy wolność jest naturalną potrzebą człowieka? Jeśli tak – to czy każdego? Czy człowiek Zachodu potrzebuje jej tak samo jak chociażby mieszkaniec Chin? I czy system nakazów i zakazów ma jakiś sens?

Zacznę oczywiście od końca. Każdy kto spotkał się z dwiema uciążliwymi, aczkolwiek koniecznymi formami organizacji społeczeństwa – mam tu na myśli rodzinę i szkołę – zdaje sobie sprawę, że odpowiedź na ostatnie zadane przeze mnie pytanie musi być negatywna. Dowiaduje się o tym już kilkuletnie dziecko. Kiedy mama każe mu ubrać czapkę, jego organizm buntuje się i w naturalny sposób podpowiada mu, że fajniej będzie tej czapki nie ubrać. Z kolei słodycze mają dwie podstawowe zalety – pierwszą z nich jest fakt, że są po prostu smaczne. Ale jest też zaleta druga, która wcale nie pozostaje bez znaczenia, bo oto mamy próbują dziecku ową konsumpcję słodyczy limitować.

Kiedy dziecko jest starsze, wzbogaca się w szkole o kolejne doświadczenia. Tu przekonuje się, że lektury są nudne, a poziom nudy jest wprost proporcjonalny do obowiązkowości. W ten sposób niezmiennie jako najwięksi nudziarze królują od lat Mickiewicz z Sienkiewiczem. Szkoła może jednak promować czytelnictwo i to bardzo skutecznie. Jak? W ostatnim czasie na popularności w tej grupie wiekowej czytelników zyskał bardzo Gombrowicz, ponieważ… były minister edukacji, Roman Giertych, wykreślił jego książki z listy lektur obowiązkowych.

Podobnie jest z seksem. Im większe robimy z niego tabu, tym większe budzimy zainteresowanie tą sferą życia wśród młodzieży. Kiedy nauczyciel czerwieni się i krztusi, nieporadnie nazywając narządy rozrodcze „kiełbaską” i „słoninką” (autentyczny przykład), naturalną reakcją organizmu jest chęć poproszenia owego nauczyciela np. o to, aby wytłumaczył na czym polega pozycja 69. Kiedy natomiast kompetentny profesor nazywa rzeczy po imieniu, uczniowie z nudów rozmyślają o pogodzie albo o najnowszych doniesieniach Pudelka. Nic tak nie promuje seksu jak nobliwi promotorzy świętości. Sam fakt oglądania prasy pornograficznej pod ławką - na lekcji z nawiedzoną moralizatorką - powoduje większe podniecenie, niż rozbierane zdjęcia zawarte w tejże prasie, nawet gdyby biust był na nich wielkości arbuzów.

Podobnie jest z religijnością. Najbardziej zniechęca do niej Kościół katolicki, a największym jej krzewicielem był reżim komunistyczny. Jeśli pan jeżdżący czarną Wołgą (kiedy my jeździmy maluchem) i dowodzący milicją, która tłucze nas pałkami, mówi, żeby nie iść do kościoła, to pierwszym, co zrobi człowiek, będzie pójście do kościoła. Ogromne tłumy na mszach w latach 80. zjawiły się tam nie po to, aby głosić wszem i wobec, że Maryja nadal jest fajna i jest dziewicą, ale głównie po to, żeby zademonstrować swój sprzeciw i głosić, że władza nie ma prawa mieszać się do spraw wyznaniowych. Tak samo kategoryczne nakazywanie dzieciom obowiązku uczestnictwa w mszy świętej powoduje, że pójście do parku zamiast do kościoła dostarcza frajdy porównywalnej z obaleniem flaszki.

Jeśli jesteśmy już przy alkoholu, to najlepszym sposobem promowania używek jest mówienie dzieciom, że im pić nie wolno, bo przecież „dzieci nie piją”. Jeśli rodzice krzyczą, że „nie wolno ci palić, gówniarzu”, to zaciągnięcie się dymem przynosi rozkosz, która niweluje odruch wymiotny i zawroty głowy, a także strach przed jakimś tam rakiem.

Co więc robić? Czy uczynić palenie i picie obowiązkiem, aby młodzież ziewała przy nich jak przy Mickiewiczu? Nie. Moim zdaniem najlepiej nie stosować systemu zakazów i nakazów, „bo tak”, tylko – mając choć szczątkową nadzieję, że nasze dziecko nie jest w 100% idiotą – rzetelnie informować je o konsekwencjach i korzyściach różnych wariantów. Nie potępiać i nie promować. A już na pewno nie zabraniać i nie zmuszać – to przyniesie z pewnością efekt odwrotny od zamierzonego. Przykład: frekwencja na warszawskiej Paradzie Równości oscyluje co roku przy liczbie 2000 osób. W roku 2005 prezydent Warszawy zakazał organizacji Parady i co? Stawiło się na niej 5000 uczestników. Sytuacja analogiczna do mszy w PRL-u. Ludzie idą wesprzeć takie wydarzenie po to, aby pokazać, że nie godzą się na zakazywanie im czegokolwiek.

Dlaczego dokonałem rozróżnienia na Zachód i np. Chiny? Bo opisane przeze mnie przykłady odnoszą się głównie do Zachodu. W Rosji parady gejowskie są zakazane i nikogo to nie obchodzi. ZSRR traktował religię tysiąc razy bardziej bezlitośnie i naród machnął na to ręką. Kiedy Stalin burzył największą cerkiew Moskwy, prawosławni Rosjanie obojętnie przechodzili obok dokonywanego barbarzyństwa. Gdyby w laickiej Francji ktoś rzucił pomysł zburzenia katedry Notre Dame, nawet ateistyczni Francuzi przepędziliby go gdzie pieprz rośnie.

Można tłumaczyć Rosjan tym, że byli zastraszeni. Reżim stalinowski był - przy np. naszym Bierucie - tym, czym katana przy nożyku do rozcinania kopert. Ale bardzo często w walce o prawa człowieka w Afryce lub Azji słyszy się głosy, że oni wcale tego nie potrzebują, że chcemy ich wcisnąć w zachodnie standardy, narzucić nasz styl życia, co jest – o zgrozo – nowym przejawem kolonializmu. Takie argumenty pojawiają się np. przy kwestii kobiet w świecie muzułmańskim. Kiedy strażnicy moralności mówią Amerykankom lub Europejkom, że brzydko jest odsłaniać dekolt, te czym prędzej odsłaniają jeszcze majtki. Kiedy ajatollahowie pouczają Arabki o tym, że najlepiej jest, jeśli widać im tylko oczy, te potulnie przywdziewają burkę i zmieniają się w kukły.

Znów można mówić, że kobiety zachodnie zostaną obrzucone tylko inwektywami typu „dziwka”, zaś tym islamskim dostanie się prawdziwymi kamieniami. Znajdźmy jednak inne przykłady. Kiedy w naszym świecie panowała inkwizycja było jednak wielu takich, jak choćby Giordano Bruno, którzy krzyczeli do palących go na stosie, że ci „nie zdołają spalić przypadku, który rządzi światem”. Czy w Iranie znaleźli się odważni, którzy powiedzieliby, że Allach to bajka równa tym z tysiąca i jednej nocy? Kastowy system w Indiach przetrwał mimo nie tylko braku wsparcia ze strony władz, ale wręcz mimo delegalizacji w konstytucji! Natomiast ciemnoskórzy mieszkańcy USA powiedzieli „nie” segregacji rasowej, narażając się na brutalne szykany ze strony policji i władz. W Chinach ludzie potulnie pracują za marny grosz jak niewolnicy, podczas gdy w Europie i USA już w XIX wieku robotnicy pokazali swoim panom, że czują się czymś więcej, aniżeli bydłem.

I tu przyznaję, że mam dylemat, w rozstrzygnięciu którego o pomoc proszę Czytelników.
Czy:

  1. Wszyscy ludzie na Ziemi są wolni, równi i powinni podlegać jednakowym prawom, które wymyślił Zachód i on też powinien tych praw bronić nawet na drodze militarnej;
  2. Każdej kulturze należy się szacunek i (pomijając tak drastyczne przypadki jak egzekucje za cudzołóstwo) w związku z tym należy przyzwalać na dyskryminację kobiet lub funkcjonowanie systemu kastowego?

A więc A czy B?

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /36 wszystkich

Komentarze [4]

Jamesss
2009-12-12 19:33

Jeden woli kiełbasę wiejską, inny krakowską, a jeszcze inny salami

Niech każdy je to co lubi i tyje własnym tempem

~Christoph
2009-12-11 18:07

Bardzo dobry artykuł!
Zgadzam się z tym, że stosowanie zakazów i nakazów tylko powoduje częstsze je łamanie. Natomiast co do ostatniego pytania, to mimo wszystko wybrałbym opcję B. Zgadza się, że wszyscy ludzi powinni być równi wobec prawa, jednak ludzie, którzy od dawien dawna żyli w takich a nie innych warunkach, już się do tego przyzwyczaili, sądzą że taki jest porządek świata i z początku ciężko byłoby im się przyzwyczaić do nowego świata. Poza tym, jak sam piszesz na przykładzie Chińczyków, pracują oni potulnie za grosze i żyją w bydlęcych warunkach nie mówiąc słowa. Jeśli by tego nie chcieli to już dawno by się zbuntowali tak jak kiedyś Europejczycy. Więc może nie należy ingerować w systemy innych narodów? Zwłaszcza, że wygląda to tak jakby im to specjalnie nie przeszkadzało. Przeciętny Chińczyk myśli: “Pracuję dla całego narodu, dzięki mojej pracy naród rozwija się, jest wielki”. Przyznasz, że ciężko by było tak o zmienić myślenie tak licznego państwa.
A za artykuł ode mnie 6 :)

~Czytelniczka93
2009-12-11 15:20

Po pierwsze: poruszyłeś bardzo kontrowersyjny temat i dobrze.
Cały ten tekst jest prawdą, jest momentem wyrwanym z życiorysu każdego człowieka.
Oczywiście, każdej kulturze należy się szacunek i nikt tego nie ma prawa podważać. Jeśli chcemy, aby ludzi traktowali nas poważnie i z szacunkiem, czyńmy tak samo;) Lecz, gdy widzę jak komuś dzieje się krzywda w innej kulturze i wiem, że jest to dozwolone, to moje serce ma odczucie rozerwania na pół. Można pokazać jak w naszej kulturze się postępuje, ale nie należy im tego zakazywać, gdyż tak jak powiedziałeś, stanie się zupełnie odwrotnie.

Fenrir
2009-12-11 13:38

Myślę, że każda kultura, społeczeństwo powinna rządzić się własnymi prawami, i nie nam w nią ingerować. Dopóki sami nie uznają, że np. podział kastowy jest zły, dopóty będą w nim trwali. I wcześniej to nastąpi tym mniej będzie złych konsekwencji. Ale Zachód tego nie rozumie. Dlatego ciągle wysyła to nowych żołnierzy do Iraku i angażując się co raz bardziej w niepotrzebną wojnę. Rozumiem, gdyby celem tej kampanii było stricte schwytanie Bin Ladena, ale gdyby chcieli, to by już go dawno mieli.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry