Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Bezpieczne drogi to mit   

Dodano 2020-02-24, w dziale felietony - archiwum

Wyobraźmy sobie skrzyżowanie dwóch dróg dwupasmowych. Co waszym zdaniem należy zrobić, aby takie skrzyżowanie było bezpieczne zarówno dla kierowców jak i dla pieszych? Odpowiedź wydaje się oczywista. Po pierwsze należy wykonać oznakowane przejścia dla pieszych i zainstalować sygnalizację świetlną, a po drugie ustawić odpowiednie znaki, by skłoniłyby one kierowców do rozważnej jazdy. Czy takie działania faktycznie uczynią jednak takie skrzyżowanie bezpieczniejszym? Okazuje się, że odpowiedź wcale nie jest taka oczywista.

/pliki/zdjecia/dro1.jpgNam, laikom, wydaje się, że większa ilość precyzyjnych przepisów i znaków ustawionych przy drogach zwiększa bezpieczeństwo. Najnowsze badania pokazują jednak, że bardzo się mylimy. Przepisy ruchu drogowego, ograniczenia prędkości oraz znaki pozwalają naturalnie uporządkować ruch na drogach, ale nie wpływają aż tak znacząco na liczbę wypadków, jak mogłoby się wydawać.

Wróćmy jednak do skrzyżowań, bo tu chyba najczęściej dochodzi do niebezpiecznych kolizji spowodowanych z reguły brakiem dostatecznej koncentracji bądź pośpiechem. W końcu dla nikogo nie jest chyba tajemnicą, że czas oczekiwania na zmianę świateł budzi u wielu ludzi frustrację, bo wszyscy ciągle gdzieś się spieszymy. Znacznie lepszym rozwiązaniem wydaje się więc być rondo, szczególnie w wypadku skrzyżowań dróg o niewielkim natężeniu ruchu. Badania pokazują jednoznacznie, że tego typu rozwiązanie prawie zupełnie eliminuje ryzyko kolizji pojazdów i pojazdów z pieszymi. Jednak w wypadku rond, łączących drogi o dużym natężeniu ruchu, sam wjazd na nie bywa sporym stresem dla niedoświadczonego kierowcy i jest dla niego naprawdę niezłym wyzwaniem. Dlatego na drogach tego typu chyba najlepiej sprawdzają się skrzyżowania dwupoziomowe. To oczywiste. Jednak znajdujące się przy takich skrzyżowaniach liczne rozjazdy zajmują dużo miejsca, a ponadto budowa takich skrzyżowań jest bardzo kosztowna. Wykorzystanie ich w centrum miast, przy istniejącej infrastrukturze, jest co najmniej trudne, by nie rzec niewykonalne. Cóż więc robić? A może nic lub prawie nic i wzorem krajów Dalekiego Wschodu nie umieszczać na skrzyżowaniu żadnych oznakowań i pozwolić zarówno kierowcom jak i pieszym poruszać się wedle swej woli?

Takie rozwiązanie wydaje się pozornie idiotyczne, ale w wielu krajach tamtej części świata jakoś to jednak funkcjonuje. Samochody, rowerzyści, motocykliści i piesi poruszają się tam jednocześnie w dowolnym kierunku. Nam Europejczykom wydaje się, że takie rozwiązanie rodzi jeden wielki chaos i aż prosi się tam o wypadek. W praktyce okazuje się, że jest wręcz odwrotnie. Wypadków prawie tam nie ma. Myślę, że dzieje się tak dlatego, bo wskutek braku jasno określonych i obowiązujących zasad, wszyscy uczestnicy ruchu drogowego muszą być bardziej uważni. /pliki/zdjecia/dro2.jpg Kierowcy muszą jechać naprawdę bardzo wolno, aby nie doprowadzić do jakiejś kolizji z innym pojazdem lub nie potrącić pieszego, a piesi muszą zwracać większą uwagę na to, co dzieje się na skrzyżowaniu i jak to się mówi, mieć oczy dookoła głowy. W końcu zarówno piesi jak i kierowcy mają jeden główny cel, dotrzeć na ustalone przez siebie miejsce i nie zrobić po drodze krzywdy ani sobie, ani innym użytkownikom drogi. Jeżeli tej zasadzie dać priorytet, to każde miejsce związane z ruchem drogowym staje się bezpieczne. Niestety, władze w wielu cywilizowanych krajach świata (także i w Polsce) kochają regulacje prawne, a uczestnicy ruchu drogowego uwielbiają wręcz dzięki temu udowadnianie sobie potem w przypadku kolizji „kto miał rację”. Tak zapełniają się na cmentarzach aleje „tych, co mieli pierwszeństwo” oraz „tych, co mieli rację”. A zawdzięczamy to naszemu wychowaniu w poszanowaniu prawa oraz naszemu Prawu o Ruchu Drogowym, które według specjalistów z innych krajów należy do najbardziej rozbudowanych i skomplikowanych na świecie. Polscy kierowcy są po prostu absolutnie przekonani, że przepisy, choćby nie wiem jak idiotyczne, są najważniejsze i często zapominają zarówno o zdrowym rozsądku jak i zwykłej zaradności za kierownicą, choć często jeżdżą też według swoich utartych zasad.

Ale po co szukać rozwiązań aż tak daleko. W Europie również znane są przecież od lat bardzo podobne rozwiązania jak na Dalekim Wschodzie. Zobaczcie sobie w internecie, jak wygląda ruch na rondzie Charles de Gaulle w samym centrum Paryża przy Łuku Triumfalnym. Rondo to ma 12 wlotów i 8 pasów ruchu, ale nie ma tam znaków drogowych, sygnalizacji świetlnej, wyznaczonych pasów ruchu, czy strzałek kierunkowych, ale w odróżnieniu od wspomnianych rond na Dalekim Wschodzie tu obowiązuje jakiś przepis. Tylko jeden, ale za jakże konkretny. Każdy poruszający się po tym rondzie jest zobowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdowi na nie wjeżdżającemu (sytuacja odwrotna niż w Polsce). Organizator ruchu po prostu założył, że każdy z kierowców ma rozum i oczy, i ma jechać tak, aby było bezpiecznie. I to się sprawdza. Podobne skrzyżowania znajdziemy też w wielu innych europejskich miastach i jak pokazują statystyki, wszędzie kierowcy doskonale sobie na tych skrzyżowaniach radzą. Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że na tych rondach stłuczki się nie zdarzają. Zdarzają, ale niezwykle rzadko, ale najważniejsze jest chyba to, że mimo niezwykle natężonego ruchu nie odnotowuje się tu wypadków śmiertelnych (podobno firmy ubezpieczeniowe klasyfikują stłuczki na tych specyficznych rondach jako wina 50% / 50%).

/pliki/zdjecia/dro3.jpgPrzeprowadzone jakiś czas temu badanie wykazały podobną zależność w wypadku wszelkich ograniczeń prędkości. Jasno określone ograniczenia i limity zdecydowanie osłabiają zarówno uwagę jak i koncentrację kierowców, dając im złudne poczucie, że jazda zgodna z ustalonymi limitami zapewni im bezpieczeństwo. Oczywiście całkowita likwidacja ograniczeń prędkości rozwiązaniem nie jest. Są jednak miejsca, gdzie zniesienie ograniczeń nie wpływa negatywnie na ruch i nie powoduje zwiększonej liczby wypadków. Potwierdzają to przykłady z Niemiec, gdzie na prawie połowie autostrad zniesiono jakiś czas temu ograniczenia prędkości, a mimo to do wypadków dochodzi tam rzadziej, niż w miejscach, gdzie limity nadal obowiązują. Na wspomnianych niemieckich autostradach bez limitów istnieje jedynie zalecana prędkość jazdy 130 km/h, do której kierowca może się dostosować, ale nie musi. Oczywiście musi jednak mieć świadomość, że gdy jedzie szybciej, a dojdzie do wypadku, to może zostać obarczony współwiną i mieć obniżoną wypłatę kwoty z tytułu ubezpieczenia.

Chyba zgodzicie się ze mną, że należy robić wszystko, aby drogi w naszym pięknym kraju stawały się coraz bardziej bezpieczne. Może więc warto pójść drogą, którą wyznaczają już kraje znacznie bardziej rozwinięte i na początek zrezygnować choćby tylko z części tych najbardziej restrykcyjnych przepisów, bo mam wrażenie, że zbyt często zastępują one polskim kierowcom zdrowy rozsądek.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /16 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry