Bohater, jakiego potrzebujemy?
Biały Orzeł zadebiutował na kartach komiksu w styczniu 2012 roku w zeszycie Biały Orzeł #1. Za jego powstanie odpowiedzialni są Maciej i Adam Kmiołek, bracia zajmujący się odpowiednio scenariuszem i rysunkami. Pierwsza przygoda polskiego superbohatera, jak reklamowana jest ta postać na okładkach, ciągnęła się przez trzy zeszyty wydane w ubiegłym roku, które zwieńczone zostały grudniową premierą zbiorczego, stu stronicowego wydania zawartej w nich historii pod tytułem Pierwszy Lot.
Z perspektywy czasu dostrzegam pewne braki i wady, paradoksalnie pierwsze trzy zeszyty zawierają historię o wiele bardziej kiczowatą od kolejnych dwóch. Ciężko uwierzyć w to, że w Polsce działa firma o nazwie TechCorp, której prezes zamierza zbić fortunę, produkując dla armii super żołnierzy. To takie nienamacalne i oderwane od rzeczywistości. Łapówkarstwo, przekręty i afery z udziałem polityków już mniej. Oczywiście. Przy ponownym podejściu zauważyłem również, że licznie występujące retrospekcje rozpraszają i znacząco hamują tempo akcji.
To właściwie tyle o Pierwszym Locie. Teraz przejdziemy do dwuczęściowej historii pt. Wielka Draka w Stolicy. Zapoznać się z nią można w zeszytach Biały Orzeł #4-5, wydanych 28 lutego i 23 sierpnia bieżącego roku. Oba doczekały się dwóch wariantów okładki. Znajdziemy w nich dwadzieścia pięć i dwadzieścia sześć stron komiksu, do tego dodatki w postaci szkiców, reklamy pozostałych zeszytów i trzy świetne prace konkursowe, odpowiadające na pytanie, kogo fani chcieliby zobaczyć w walce z Białym Orłem. Każdy z zeszytów wyceniono na 9,99zł, ale w Internecie, jeśli się dobrze poszuka, można dostać taniej.
Zasadniczo chodzi o to, że w Warszawie zaczyna się dziać coś, co przypomina koniec świata. Psy i koty żyją razem, benzyna jest po dwadzieścia złotych za litr, a do tego kataklizmy, ulewy i burze. W takiej to scenerii z Wisły wypełza potwór rodem z japońskich filmów klasy B. W powstałym chaosie i zamieszaniu okazuje się, że Biały Orzeł nie jest jedynym superbohaterem w stolicy. Ujęła mnie prostota, z jaką trzy nieznające się wcześniej postacie łączą siły, by osiągnąć sukces, uratować Warszawę i trafić na pierwsze strony gazet oraz do głównego wydania wiadomości.
Niezwykle zaintrygował mnie Obywatel - zamaskowany człowiek, który postanowił wymierzać sprawiedliwość na własną rękę, nie bawiąc się jednocześnie w jakieś kodeksy moralne w stylu Batmana. Czyli po prostu katuje bandziorów za pomocą łomu. A - jak wie każdy, kto widział Under the Red Hood - katowanie łomem w opowieści o superbohaterach wypada bardzo dobrze. Niestety Obywatel dostał raptem kilka stron, choć są to napakowane nocną walką w deszczu kadry, więc nie powinienem narzekać. Zapewne postać ta pojawi się jeszcze w przyszłości. Bardzo na to liczę.
Skoro jesteśmy już przy dobrze narysowanych walkach, to strona wizualna w tych dwóch zeszytach podskoczyła o kilka oczek względem Pierwszego Lotu. Być może to kwestia innego kładzenia kolorów. No i czwarty zeszyt ma dwustronny rysunek Białego Orła stojącego w deszczu i gdybającego nad tym, jak to w życiu ma przewalone. I rysunek ten jest wręcz fenomenalny.
W piątym zeszycie większą rolę dostała dziennikarka stacji TV Warszawa. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać bezczelnym zżynaniem z Supermana i jego Lois... i no jest w tym stwierdzeniu nieco racji, ale ja dostrzegam nieco ironiczne podejście do motywu damy w opałach. Zapewne w przyszłości dojdzie do uprowadzenia przez jakiegoś psychopatę i odwiązywania dziewczyny od rakiety, ale póki co dziennikarka musi się nieźle wysilić, by zwrócić uwagę bohatera i dać się uratować. Dla materiału jest w stanie wiele zaryzykować. Wliczając nowe buty, sukienkę i kosztującą fortunę fryzurę.
Oczywiście można powiedzieć, że to nie ma sensu i jest głupie, ale ja wychodzę z założenia, że skoro Amerykanie mogą mieć całą masę swoich obdarzonych mniej lub bardziej sensownymi mocami superherosów, to dlaczego nie mogą mieć tego warszawiacy? Początki zawsze bywają trudne. Pierwsze zeszyty z postaciami, które dzisiaj uchodzą za swego rodzaju kanon tego gatunku, też pozostawiały wiele do życzenia, a ich bohaterowie nie byli w pełni ukształtowani pod względem charakteru, umiejętności i zakresu mocy. Poza tym powstawanie rodzimych komiksów może pozytywnie wpłynąć również na odbiór zagranicznych pozycji, co teoretycznie powinno wpłynąć na zwiększenie nakładów i spadek cen. Boom na trykociarzy związany z głośno reklamowanymi filmami już zaowocował w postaci wydania przez Hachette Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Zdaję sobie sprawę z istnienia ambitniejszych komiksów, aczkolwiek wydaje mi się, że poprzez gatunek superhero najłatwiej jest przyciągnąć nowych czytelników.
Reasumując, przygodę z Białym Orłem można właściwie zacząć od czwartego zeszytu. Wystarczy jedynie wiedzieć, że jest sobie w Warszawie superbohater (kilka informacji z jego przeszłości pojawia się w Wielkiej Drace w Stolicy, więc nie powinno być problemu ze zrozumieniem genezy postaci). Upartym i chcącym się głębiej wkręcić w świat odradzam zakup pierwszych trzech zeszytów pojedynczo. Lepiej zdobyć od razu zbiorcze wydanie Pierwszego Lotu. Wychodzi ekonomiczniej. Oszczędza się na tym jakieś trzynaście złotych, a więc zostaje nam już trochę kasy na następny numer. No i w integralu jest satysfakcjonująca liczba dodatków.
Aha, premiera szóstego zeszytu zaplanowana jest na 22 listopada 2013r.
Grafika:
Komentarze [4]
2013-09-14 20:34
@Złoiwystępek
Nie wiem jak autorzy innych tekstó, ja się sprzedałem.@tecno
W takim razie polecam zerknąć na drugą wersję okładki.
https://sphotos-a-ord.xx.fbcdn.net/hphotos-ash3/598458_496241300467891_1982783426_n.jpg@Luca
Dzięki za przeczytanie i komentarz.
2013-09-14 14:27
Jak to jest, że w każdej recenzji pomijane są fatalnie napisane dialogi? 5 Zeszyt jest zdecydowanie najlepszy pod kątem koloru i rysunku, ale scenariusz i dialogi w “Wielkiej Drace Stolicy” są po prostu tragiczne.
2013-09-12 17:12
5 za cycki na pierwszym zdjeciu.
- 1