Czesław w duecie z Nergalem!
Czesław nagrał swoją najlepszą płytę. I może się wydawać, że Bóg wie czego nie osiągnął, bo „POP” (nie licząc nagrań z Tesco Value) jest jego zaledwie drugim albumem w karierze. Jednak mając na uwadze wysoki poziom "Debiutu", należą mu się naprawdę wielkie gratulacje.
Test drugiej płyty był zadaniem trudnym. Czesław poradził sobie jednak znakomicie. „POP” nie różni się diametralnie od „Debiutu”. Większość kompozycji nadal utrzymane jest w koncepcji popowo-folkowej, ba nawet punk-rockowej. Jak sam Czesław słusznie przyznaje, „Debiutu” powtarzać nie chciał. Dlatego między innymi, zrezygnował z tekstów internautów pisanych podczas czatów multipoezji, na rzecz w większości swoich własnych. Warto wspomnieć, że utwory są dwujęzyczne. I to chyba właśnie warstwa tekstowa jest najmocniejszym atutem albumu. Tematyka piosenek Czesława dotyka w większości Polaków, naszej historii oraz tego, jak dzisiaj się do niej odnosimy. Właściwie, to można powiedzieć, że „POP” to swego rodzaju spowiedź Czesława z jego niekończącej się podróży po Polsce. Bo on koncertuje niemal wszędzie - od domów kultury w małych miasteczkach po lanserskie kluby wielkich miast. Spotyka się ze swoimi odbiorcami, rozmawia z nimi i na podstawie tego kreuje swój subiektywny portret społeczeństwa, który jest pisany szczerze i bezkompromisowo, a często nawet sarkastycznie.
Na płycie „POP” Czesław porusza wiele wątków. W „Caravanie” nagranym w duecie z Gabą Kulką śpiewa o religii i o stosunku Polaków do wiary. Wątek ten porusza także przy „Podziękowaniach”, gdzie wyśmiewa co niedzielną hipokryzję. Jest singlowy „W sam raz”, w stuprocentowym stylu Czesława, czyli mamy i akordeon i baryton i saksofon. Wpadające w ucho „Pożegnanie Małego Wojownika” - z klawiszami niczym z lat 80. Oprócz wspomnianej Gaby Kulki, Czesław do współpracy zaprosił także hardkorowego Nergala („Dziewczyna z Branży”) czy Kasię Nosowską („Caesia & Ruben”). I choćby nawet tylko dla tych duetów, warto „POPU” posłuchać.
Nad fenomenem Czesława zastanawiają się pewnie wszystkie gwiazdy, które nie przeżyłyby bez „Tańca z Gwiazdami” i innych programów tego typu. Mozil irytuje branżę muzyczną. No bo jak ktoś, kto nie dość że praktycznie większość życia spędził poza Polską, wraca do kraju niczym syn marnotrawny i podbija serca Polaków? Na dodatek śpiewa z jakimś dziwnym, irytującym akcentem (który swoją drogą na drugiej płycie jest jeszcze bardziej widoczny). Łamie wszelkie stereotypy. Bez specjalnie dużej promocji, udało mu się przyćmić słabo świecące polskie gwiazdki i dziś sprzedaje więcej płyt, niż nie jedna z nich.
Zainteresowanych postacią Czesława zapraszam również do lektury wywiadu znajdującego się obecnie w archiwum SGI Lesser, który w 2008 roku przeprowadziła ze wspomnianym muzykiem moja redakcyjna koleżanka Leva.
Grafika :
Komentarze [5]
2010-05-07 19:13
Korzystajmy więc i cieszmy się póki jest artystą jakim jest.
2010-05-06 19:35
kwestia czasu, a stanie się “artystą” stricte komercyjnym…
2010-05-01 09:20
Czesław rządzi. koniec kropka
2010-04-30 16:55
Ja z kolei pożeram w całości, delektuję się i zdecydowanie trawię tego artystę. I na tym moje metafory się kończą. Uwielbiam go, a ta płyta to już w ogóle rozłożyła mnie na łopatki.
2010-04-29 15:21
W ogóle nie trawię tego pseudo-artysty
- 1