Czy dobrze jest lśnić?
Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest widzieć i odczuwać więcej niż inni ludzie? Co dzieje się, kiedy takim darem zostaje obdarzony mały chłopiec, który nie rozumie nawet, co to znaczy „jasnowidz”, a tym bardziej nie potrafi opisać swoich wyjątkowych umiejętności? A teraz wyobraźcie sobie, że to właśnie nadwrażliwe kilkuletnie dziecko wraz z rodziną ląduje na pół roku w miejscu nawiedzonym przez duchy. A w dodatku odciętym od świata.
„Lśnienie” Stephena Kinga to powieść uznawana za horror wszechczasów. Wirtuoz tego gatunku tym razem przenosi czytelników w wysokie Góry Skaliste, do odciętego od świata Hotelu Panorama. Luksusowego kurortu chętnie odwiedzanego przez gwiazdy kina i biznesmenów oraz miejsca wielu zagadkowych przestępstw. W takiej oto scenerii w hotelu osiada rodzina Torrance’ów. Głowa rodziny Jack Torrance ma przejąć nad nim pieczę w okresie zimowym, kiedy Panorama jest odcięta od świata. Okazuje się, że jedna mroźna zima wystarcza, aby „atmosfera hotelu” doprowadziła do destrukcji tej rodziny i własnej legendy.
Torrance’owie są na pozór przeciętną amerykańską rodziną lat 70. Jack i Wendy są małżeństwem od kilku lat. Ich pięcioletni synek Danny wydaje się być zwyczajnym żywiołowym dzieckiem z ponadprzeciętnie wybujałą wyobraźnią. Za tym kolorowym obrazkiem kryje się jednak wiele niedomówień. Stopniowo, zagłębiając się w akcję horroru, odkrywamy ich kolejne sekrety. Jack i Wendy od dawna nie są już szczęśliwi. Niewyjaśnione sprawy między rodzicami wpływają negatywnie nie tylko na nich, ale i na potrafiącego odczytać ich myśli Danny’ego.
Jack Torrance jest niespełnionym pisarzem, alkoholikiem i cholerykiem. Pochodzi z rodziny patologicznej, jego ojciec bił matkę oraz dzieci. I choć od jakiegoś czasu już nie pije (przestał, gdy wraz z przyjacielem omal nie spowodowali wypadku samochodowego), jego żona nie potrafi mu zaufać. Zostaje zwolniony z pracy w szkole przygotowawczej za pobicie ucznia w afekcie. Skazany na społeczną banicję, bez pracy i perspektyw zaprzestaje tworzenia nowych książek. Targają nim ogromne emocje, które domagają się ujścia. Dzięki staremu przyjacielowi „od butelki” dostaje pracę w Panoramie. Odosobnienie w nawiedzonym hotelu zbudowanym na indiańskim cmentarzu ujawnia głębię jego psychozy. Wszystkie tłumione emocje znajdują ujście. Jack Torrance zostaje opętany przez demony hotelu.
Jego żona, Wendy, to dwudziestokilkuletni piękna kobieta. Jest troskliwą matką i to ona pierwsza dostrzega wyjątkowe umiejętności syna. Zazdrości mężowi względów okazywanych mu przez Danny’ego, bowiem Jack nie stara się zbytnio nawiązać kontaktu z synem, a mimo to ten lgnie do niego jak ćma do światła. Wendy również prześladują demony przeszłości – prześladuje ją przeświadczenie, że upodabnia się do swojej zrzędliwej i egocentrycznej matki, której nienawidzi. Ze względu na syna próbuje utrzymać małżeństwo z niestabilnym emocjonalnie i uzależnionym od alkoholu Jackiem. Jednak widmo rozstania wisi nad nimi, od kiedy mąż w pijackim amoku złamał Danny’emu rękę. Od tego czasu, jak to określił chłopiec, słowo „rozwód” wciąż wisiało nad nimi niczym topór. Z całej trójki to ona najmniej odczuwa atmosferę hotelu, duchy nie wpływają na nią tak mocno jak na męża i syna.
I to właśnie Dann, ten nad wiek wrażliwy pięciolatek, jaśniejący wewnętrznym światłem, czuje się za nich w pewien sposób odpowiedzialny. Dzięki swojemu darowi wyczuwał napięcie rosnące między rodzicami od kilku lat i podobnie jak oni żywi nadzieję, że w nowym miejscu atmosfera między nimi poprawi się. Jednak „jego osobisty duch”, starszy od niego chłopiec o imieniu Tony, nie daje mu spokoju. Tony jest przy Dannym od zawsze i często pokazuje mu, co może się zdarzyć. Kiedy chłopiec był młodszy, były to sympatyczne wizje, teraz jednak przyjaciel ostrzega go przed wyjazdem do Panoramy. Kluczowym słowem pojawiającym się w ich spotkaniach poprzedzających wyjazd jest Redrum. Danny nie rozumie, przed czym Tony chce go ostrzec. Kiedy jednak znajduje się już w hotelu, widzi rzeczy, które zdarzyły się w nim dawno temu, choć dla niego są boleśnie realne. Pada ofiarą własnego daru. Jak mówi do matki „Hotel chce nas trojga, ale najbardziej mnie”.
King po raz kolejny zbudował akcję przesyconą napięciem. Niemal cały czas obserwujemy rodzinę Torrance’ów targaną wydarzeniami paranormalnymi, nie dającymi się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Zdarzenia te pozostawiają głębokie ślady na ich psychice, tak, że sami doprowadzają się do ostateczności. „Lśnienie” to starcie człowieka z jego najgorszymi koszmarami. Istotą horroru nie są tu tanie chwyty jak krew i wnętrzności, tylko autodestrukcja człowieka w głębokiej psychozie. Ludzie tracą zdolność realnej oceny rzeczywistości, co przeraża bardziej, niż można to sobie wyobrazić.
Stephen King jest mistrzem horroru, ale też wirtuozem w obrazowaniu ludzkiej psychiki. Jego postacie są wiecznie rozdarte między skrajnościami. Jest mistrzem w tworzeniu bohaterów, którzy wydają się wręcz namacalni, prawdziwi, bo borykają się z podobnymi rozterkami jak większość z nas. Jednocześnie autor po raz kolejny pokazuje, jak mali i nieważni jesteśmy w porównaniu z siłą wyższą, która pamięta urazy i potrafi zemścić się na ludziach. Podkreśla naszą niestabilność i chwiejność i daje sygnał: Uważaj, bo demony przeszłości wrócą do ciebie w najmniej oczekiwanym momencie.
„Lśnienie” wylądowało na szczycie mojej listy horrorów. Głównie dzięki utrzymywaniu czytelnika w nieustannym napięciu. Niemal każda chwila książki mogłaby być jej punktem kulminacyjnym, co uznaję za niewątpliwą jej zaletę. Polecam każdemu, kogo bardziej od chwytów marketingowych interesuje w książce rzeczywisty przekaz. Morał z niej płynący trafia do każdego człowieka, który choć raz w życiu stał na rozstaju dróg, dlatego polecam „Lśnienie” na długie zimowe wieczory.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?