Czy ja też mogę być patriotą?
Czy człowiek taki jak ja może być patriotą? Nie wiem, ale coraz częściej zadaję sobie to pytanie. Wiem natomiast, że czas mojego wyboru powoli dobiega końca, że w stolicy organizowane są kolejne Marsze Niepodległości, a ja siedzę bezczynnie i nie potrafię wydostać się ze swej neutralności. Wspominając transmisję telewizyjną z 11 listopada, w mojej głowie maluje się teraz obraz potężnego mężczyzny z twarzą owiniętą w szalik, ochryple śpiewającego Rotę i całującego zawieszony na szyi krzyżyk. Po pewnym czasie to zakłamane, medialne wyobrażenie „patrioty” rozmywa się i z jego oparów wyłaniam się Ja – chudy, zgarbiony, nieznający żadnej patriotycznej pieśni i wierzący w Latającego Potwora Spaghetti obrazoburca. Ale czy patriota?
Zacznijmy od tego, czym jest dla mnie patriotyzm. Otóż, ubierając to we własne słowa, patriotyzm jest dla mnie – podobnie zresztą jak dla Martina Luthera Kinga – wyłącznie świadomością korzeni, z których wyrasta moja pierwotność. Oczywiście, wielu z was może zarzucić mi teraz brak większego przywiązania, brak jakichkolwiek uczuć do ojczyzny, a wreszcie brak szacunku dla krwi naszych przodków, którzy walczyli o taką, a nie inną Polskę. I z pewnością pierwszymi oskarżycielami będą przede wszystkim ci, którzy bezustannie kultywują w naszym kraju tradycję wojen i podziałów, zapominając tym samym, że w ten sposób to oni kpią z prawdziwych bohaterów przeszłości. Bo czyż nie jest kpiną szukanie sobie wrogów w wolnych czasach, o które walczyli nasi dziadowie i pradziadowie? Doskonale rozumiem, z jakim trudem przychodzi nam, Polakom, przystosowywanie się do nieznanego nam ładu, rozumiem, że wytrwale ślęczymy nad latami, które nieodwracalnie utraciliśmy, ale mam również nieodparte wrażenie, że w ten sposób tracimy je na nowo. Mimo wszystko staram się pamiętać o słowach Józefa Piłsudskiego, który mawiał, żeby „patriotyzm miecza przekuć w patriotyzm pługa”, a „czyn zbrojny w czyn pracy”. My jako młodzi Polacy musimy więc – ku czci swoich przodków – zakopać waleczne żądze i skupić się na prawdziwej miłości do ojczyzny, która nie polega na przekrzykiwaniu się kto jest bardziej Polakiem (a nawet człowiekiem), ale na świadomości i pracy. Tym właśnie jest dla mnie patriotyzm.
Pytaniem jest więc, kto w naszym kraju manipuluje wzorem „prawdziwego” patrioty jako katolika i nacjonalisty? Jacy to ludzie pragną wyrwać mi moją, póki co, jedyną miłość? Czy nie są to przypadkiem ci sami ludzie, którzy tak chciwie dążą do podziałów? Bo to by wiele wyjaśniało... Wyjaśniałoby między innymi skąd wziął się współczesny fenomen Polski nacjonalistycznej i konserwatywnej, a co za tym idzie – Polski zacofanej na tle innych europejskich krajów. Nie twierdzę, rzecz jasna, że nacjonalizm jest tym samym co patriotyzm, ale tak właśnie jest przez wielu postrzegany. Rozdzielając te dwie rzeczy, patriotyzm powinniśmy oczywiście przyporządkować do wspomnianej wcześniej świadomości, natomiast nacjonalizm zaszufladkować jako nienawiść do innych narodów, a w naszym kraju – poprzez niedojrzałe kompleksy młodych bojowników wobec innych narodów i własnej przeszłości – również jako niechęć do wszelkich odmienności. Poza tym nie możemy także zapominać o związanej z nacjonalizmem i uroczyście kultywowanej w naszym kraju jako patriotyzm „dumie narodowej”, która na ten moment moich rozmyślań powinna przyjąć znaczenie raczej pejoratywne. Dokładniej rzecz biorąc, chodzi mi o stwierdzenie niemieckiego filozofa Arthura Schopenhauera, który napisał: „Kto się bowiem nią [dumą narodową] odznacza, ten zdradza brak cech indywidualnych, z których mógłby być dumny. […] Kto ma wybitne zalety osobiste, ten raczej dostrzeże braki własnego narodu, ponieważ ma je bezustannie przed oczyma. Każdy jednak żałosny dureń, który nie posiada nic na świecie, z czego mógłby być dumny, chwyta się ostatniej deski ratunku, jaką jest duma z przynależności do danego akurat narodu; odżywa wtedy i z wdzięczności gotów jest bronić rękami i nogami wszystkich wad i głupstw, jakie naród ten cechują”. Cóż mogę więc dodać... Podsumowując ten cytat i przepraszając za jego długość, mogę jedynie nieco prowokacyjnie stwierdzić, że nacjonalista to najzwyklejszy profanator, zwykle młodzieniec, którego najłatwiej omamić i wykorzystać w walce politycznej. Z uwagi na powyższe okoliczności nie może on być patriotą. Mimo że często się za takiego uważa.
Przywołując teraz pytanie tytułowe, chciałbym na jego podstawie postawić nowe, całkiem intrygujące. Mianowicie, czy wspomniany wyżej profanator może zabronić komukolwiek bycia patriotą? Czy może zabronić tego komuś takiemu jak ja? Odpowiedź jest prosta: owszem, może. W naszym pięknym kraju istnieje dość tajemnicze i ciche przekonanie, które pozwala pewnym grupom politycznym na przywłaszczanie sobie „słusznie rozumianych” haseł patriotycznych. I niestety, z czasem owe grupy skupiają swoją politykę wyłącznie na bronieniu tychże haseł (zwykle w momentach, kiedy upominają się o nie pozostałe środowiska), wykorzystując je niczym oręż w walce o władzę czy przekonania. Machają naszą tradycją, machają krzyżami i grobami naszych przodków, a wówczas rozpoczyna się prawdziwa wojna. Po jedynej stronie tego konfliktu stają właśnie ci, którzy uczestnicząc w marszach, afiszując się symbolami czy też głosując na dane ugrupowania, odbierają wszelkie argumenty swoim przeciwnikom, zarzucając im brak kultywowanej tradycji, brak patriotyzmu (warto dodać: pokracznie rozumianego). Zapominają oni o tym, że czasy i ludzka mentalność ulegają zmianie, że wszyscy, bez wyjątków, możemy kochać ojczyznę tak, jak było to na przykład w średniowiecznych czasach Rzeczypospolitej wielokulturowej, gdzie – co dzisiaj jest przez wielu nie do pomyślenia – nawet muzułmanin mógł być polskim patriotą. Ku wielkiemu zaskoczeniu podobnie acz nieświadomie jest w XXI wieku. Tyle tylko, że dzisiaj, zamiast służyć swym mieczem, muzułmanie ratują nasze PKB, w czasie gdy Polak żyje z zasiłku i obżera się owym kebabem. Kontrowersyjne i płytkie? To dobrze.
Zostańmy jednak w hipokrytycznej teraźniejszości, w czasach, gdzie orzełek na piersi, Znak Polski Walczącej na klatce schodowej czy dumnie łopocząca w Święto Niepodległości flaga, sprawiają, że automatycznie stajesz się patriotą. Jest to w naszej historii okres szczególny, bowiem miłość do naszej ojczyzny nie musi być okraszona żadnym większym poświęceniem. Gdyby było inaczej, wielu z tych patriotów skierowałoby swoje narodowe uczucia przeciw nadciągającej ze wschodu zagładzie, wykorzystałoby swój patriotyzm do obrony naszego kraju, wstępując chociażby do Narodowych Sił Rezerwowych (tak, jak uczyniliby to bohaterowie przeszłości, będący ich największymi autorytetami). Dlaczego więc wolą oni walczyć z ludźmi, którzy są takimi samymi Polakami jak oni? Czyżby brakowało im odwagi? Brakowało woli prawdziwej miłości? Nie mnie to oceniać, ale nie wydaje mi się, żeby nasi przodkowie walczyli o Polskę równą i równiejszą... Jedyne, co mogę pełnoprawnie teraz zrobić, to obejrzeć sondę uliczną i młodą dziennikarkę, która zadaje równie młodym Polakom pytania: „Czy w razie zagrożenia walczyłbyś za ojczyznę? Czy potrafiłbyś za nią zginąć?”. Wielu odpowiada, że tak, że zostaliby w kraju i pomagaliby w walce, łapiąc za broń czy robiąc żołnierzom kanapki, że ojczyzna jest dla nich największą wartością. Później pojawia się mężczyzna w nieco starszym wieku, mówiąc: „Moja sytuacja jest nieco inna niż normalnego człowieka... Mam trójkę dzieci”. I wtedy właśnie uświadamiam sobie, czym jest dla mnie ojczyzna. Ojczyzna to moi najbliżsi.
Nie żadne wojny o tęcze i o krzyże, nie żadne zamieszki, z których organizatorzy nie potrafią wyciągnąć wniosków (bo pragną tylko jednego: zamieszek), nie żadni politycy z muszkami albo siwizną, którzy manipulują młodymi ludźmi – nic z tych rzeczy. To nie jest ojczyzna, za którą mógłbym umrzeć, a co dopiero kogoś zabić. Wobec TAKIEJ Polski nie czuję żadnego sentymentu i nic, oprócz miejsca i czasu, nie łączy mnie z ludźmi, którzy nie potrafią uszanować ciężko wywalczonego ładu, uciekając tym samym w podziały, kłótnie czy wojny, dając upust ludzkiej potrzebie uwolnienia swej agresji. Oczywiście, niewiele jeszcze w życiu widziałem, ale pewien racjonalny głos prosto z serca podpowiada mi, że nie walczą oni o Polskę rozumianą jako dom wszystkich Polaków, lecz o Polskę dla tych „wzajemnie się adorujących”. A ja, jako że słucham racjonalnego głosu serca, nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym kochać ojczyznę definiowaną poprzez tychże właśnie manipulatorów, definiowaną w sposób, który sprawia, że słowo „patriotyzm” traci na naszych oczach swoje piękne znaczenie i staje się najpodlejszym ze sloganów politycznych. Powiem więcej: walka o symbole i hasła nie ma w naszym kraju najmniejszego sensu, bo mało który z tych walczących współcześnie Polaków rozumie, że są to aspekty niefizyczne, byty nie mające urzeczywistnienia w świecie widzialnym. Nikt nie przekonana mnie więc, że jestem częścią „cudzej” ojczyzny, że jedynie wybrani mają słuszność nazywania siebie patriotami. Nikt mnie do tego nie przekona, bowiem tylko ludzie, których kocham, są moją prawdziwą ojczyzną, tylko za nich mogę umrzeć. Czy to też jest patriotyzm?
Grafika:
Komentarze [5]
2014-11-28 17:15
Zgadzam się w pełni. Umrzeć to mogę za swoją żonę, dziecko, czy nawet kochankę. Podbijanie bębenka radykałów to zwykły chwyt politycznego marketingu, permanentnie obliczany na zbicie kapitału wyborczego.
A jeśli chodzi o młodzieńców z wygolonymi głowami, to dla mnie taka lokalna wersja dżihadystów. I jednym i drugim ktoś obiecał, że jeśli zniszczą Żydów i gejów, to dostaną to, czego najbardziej pragną.
W przypadku dżihadystów to 72 dziewice w raju lub kilka żon tu na ziemi. Wszak w krajach arabskich młody kawaler nie ma szans na poderwanie kobiety. Tak chore są obeczaje seksualne tamtych społeczeństw.
W przypadku naszych łysych patriotów to zapewne likwidacja nie tyle bezrobocia, ile skandalicznie niskich płac.
Wszak w Polsce chore jest właśnie to, że typowy łysy patriota – młody człowiek bez doświadczenia i kwalifikacji, któremu nie chce się pracować ani podjąć odpowiedzialności za swoje czyny (inaczej przecież nie zasłaniałby twarzy na manifestacji), nie ma szans na zarobienie uczciwych pieniędzy. Tak chory jest rynek pracy w Polsce! Oh, wait…
2014-11-27 23:24
Właśnie Uli, co sobie za to kupiłeś? Z pewnością willa Janukowycza wygląda przy twoim domu jak buda z narzędziami.
2014-11-27 20:21
Powiem tak, większości Twoich tekstów nie byłem w stanie doczytać, ale nie z powodu słabości materiału a jakiegoś różnie odpowiadającego mi stylu, pełnego dość nowatorskich rozwiązań (przepraszam za mój konserwatyzm). Pod tym tekstem, który jak piszę jest moim pierwszym przeczytanym w całości, mogę napisać jedynie – Brawo !
Odczucia co do otaczającej rzeczywistości, nadużywanego i częściowo wypaczonego patriotyzmu mam identyczne. Brawo Brawo Brawo! Ocena oczywista :)
2014-11-27 20:09
Tania prowokacja, kolejna w twoim wykonaniu. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że pod płaszczykiem kreowania się na buntownika i nihilistę realizujesz czyjeś interesy.
2014-11-27 20:01
Nu, poleciało 6, jedyne z czym się nie zgodzę to “wielokulturowa Rzeczpospolita w średniowieczu”. To było już grubo po, pod resztą podpisuję się obiema rękami.
- 1