Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Czy to koniec pewnej epoki?   

Dodano 2013-01-31, w dziale inne - archiwum

Oczekiwania Polaków przed rozegranymi w ubiegłym tygodniu w Hiszpanii finałami XXIII Mistrzostw Świata w piłce ręcznej nie były wygórowane. Po przegranych kwalifikacjach do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie pracę z kadrą zakończył Bogdan Wenta, pod którego wodzą polska drużyna narodowa zdobyła wcześniej dwa medale mistrzostw świata. Z reprezentacji odeszło także kilku świetnych zawodników (m.in. Artur Siódmiak i Mariusz Jurasik), którzy byli filarami tamtej ekipy, gdy ta odnosiła największe sukcesy.

/pliki/zdjecia/pr 1.jpg28 września 2012 roku Bogdana Wentę na stanowisku trenera polskiej reprezentacji zastąpił doświadczony, niemiecki szkoleniowiec Michael Biegler, który do współpracy zaprosił polskiego szkoleniowca, byłego wielokrotnego reprezentanta Polski, Jacka Będzikowskiego. Biegler rozpoczął pracę od przyjrzenia się młodym, obiecującym polskim zawodnikom i niektórych z nich powołał nawet na turniej w Hiszpanii. W takiej sytuacji trudno było liczyć polskim kibicom na medal, a jako „plan minimum” dla tej reprezentacji określono awans do najlepszej ósemki. Niestety, nie udało się zrealizować nawet tego założenia. Po bardzo słabym występie w meczu z Węgrami reprezentacja Polski zakończyła swój udział w tegorocznych Mistrzostwach Świata na 1/8 finału (ostatecznie przyznano jej IX miejsce).

W fazie grupowej hiszpańskiego turnieju Polakom przyszło zmierzyć się kolejno z Białorusią, Arabią Saudyjską, Słowenią, Serbią i Koreą Południową. Po stosunkowo łatwych zwycięstwach z dwoma pierwszymi zespołami, które nie należą bynajmniej do potentatów w tej dyscyplinie, reprezentacja Polski poniosła bolesną porażkę ze Słowenią. Później, po prawdopodobnie najlepszym występie na tych mistrzostwach, udało się jej pokonać po emocjonującej końcówce Serbię, a w ostatniej kolejce fazy grupowej turnieju Koreę Południową. Ostatecznie Polacy zajęli drugie miejsce w grupie i w 1/8 finału trafili na zespół Węgrów.

/pliki/zdjecia/pr 2.jpgWęgrzy to dobrze znany biało-czerwonym rywal. Od 2005 roku te dwie drużyny mierzyły się ze sobą siedmiokrotnie. Dwa razy wygrali Polacy, trzy razy Madziarzy, a reszta spotkań zakończyła się remisem, w tym towarzyskie starcie rozegrane tuż przed mistrzostwami na turnieju w Czechach (27:27 przyp. red.).

Przed turniejowym meczem w Hiszpanii spodziewano się więc również wyrównanej walki, zakończonej jedno lub dwubramkowym zwycięstwem jednej z drużyn. Scenariusz ten sprawdził się niestety tylko w pierwszej połowie, po której Madziarzy prowadzili 10:9. Początek drugiej części spotkania był jednak dla Polaków fatalny (podobnie jak w pojedynku ze Słowenią). Osiągniętej w tej fazie meczu przez Węgrów przewagi nie udało się już do końca zniwelować. Polacy ponieśli sromotną porażkę, która wyeliminowała ich z dalszej gry.

Z pewnością wynik osiągnięty przez naszych piłkarzy ręcznych na hiszpańskim turnieju trudno uznać za sukces. Jedynym liczącym się zespołem, który udało się naszej reprezentacji pokonać, była Serbia. Dziś wielu fachowców zastanawia się, co było przyczyną tak słabego występu polskiej drużyny? Myślę, że całkowicie zawiedli nowi, wprowadzeni dopiero do kadry zawodnicy. Wprawdzie reprezentacja opierała się na doświadczonych graczach, ale niestety nie było ich w kadrze aż tylu, by zapewnić jej na każdej pozycji solidnych zmienników. Wśród młodych wyróżniał się Robert Orzechowski (bohater ostatniej akcji w meczu z Serbią), który jednak w całym turnieju grał bardzo nierówno. Słabo zaprezentował się także Karol Bielecki – ewidentnie widać, że po utracie oka nie jest już w stanie wrócić do formy z przed lat, kiedy to był jednym z jej najlepszych zawodników i strzelców (np. podczas Mistrzostw Świata w Niemczech w roku 2007, w których zajęliśmy II miejsce)./pliki/zdjecia/pr 4.jpeg Niestabilną formę zaprezentował również doświadczony Krzysztof Lijewski, który doskonale spisał się w dwóch pierwszych meczach, jednak w spotkaniu ze Słowenią przez większą część spotkania nie potrafił znaleźć recepty na pokonanie doskonale spisującego się bramkarza drużyny z Bałkanów. Najjaśniejszym punktem reprezentacji Polski wydawał się być Bartosz Jurecki, ale w decydującym o awansie spotkaniu z Węgrami zawiódł i on. Dobrze, ale tylko momentami, prezentował się Bartłomiej Jaszka, którego indywidualne akcje przyniosły nam wiele bramek. Nieco więcej oczekiwano zapewne również od naszych bramkarzy. Sławomir Szmal zagrał przyzwoicie, lecz tym razem brakowało jego efektownych parad, które w przeszłości przesądzały o wyniku spotkań z najsilniejszymi rywalami. Rezerwowy bramkarz, Marcin Wichary, zaprezentował się także nieźle i przez pewien czas miał nawet najwyższą skuteczność obron pośród wszystkich bramkarzy turnieju. Trzeba jednak pamiętać o tym, że grał on głównie w spotkaniach z najsłabszymi rywalami – Arabią Saudyjską i Koreą Południową. Zdecydowanie zawiodła jednak skuteczność. Nawet jak Polacy wypracowali sobie dogodne sytuacje rzutowe (w tym turnieju mieliśmy z tym ogromny problem), to i tak wielu z nich nie udało się wykorzystać, co w meczach z silniejszymi przeciwnikami okazywało się fatalne w skutkach. Wiele błędów popełnili debiutujący w kadrze zawodnicy (np. Kamil Syprzak), u których mogło być to spowodowane tremą, brakiem odporności psychicznej i małym międzynarodowym ograniem. Słabo funkcjonowała także gra ze skrzydeł (zwłaszcza w ostatnim meczu z Węgrami).

/pliki/zdjecia/pr 3.jpegPZPR zatrudniając trenera Michaela Bieglera określił jako imprezę docelową dla prowadzonego przez niego zespołu Mistrzostwa Europy 2016, których to my będziemy gospodarzami. Trudno rozliczać trenera po tak krótkim czasie pracy, choć widocznym efektem jego pracy jest bez wątpienia większa koncentracja drużyny na defensywie, która rzeczywiście funkcjonowała w tym turnieju dość dobrze (straciliśmy relatywnie mało bramek). W grze Polaków widoczne były jednak nadal liczne przestoje, na które Biegler uczula podobno prowadzone przez siebie drużyny, a których nie udało mu się na razie wyeliminować z gry biało – czerwonych. Raziła też bardzo schematyczna gra w ataku pozycyjnym oraz brak gry z kontry.

Karol Bielecki powiedział nie tak dawno, że „nasza kadra jest dziełem przypadku”. W dalszej części tej wypowiedzi krytykował słabość systemu szkolenia młodzieży i brak promocji tej dyscypliny w naszym kraju. Mistrzostwa w Hiszpanii wydają się potwierdzać jego słowa. Byłe gwiazdy reprezentacji zakończą zapewne niebawem swoje kariery, bo nie prezentują już niestety dawnego poziomu, a następców faktycznie jakoś nie widać. Trochę to smutne, bo zespół, który jeszcze nie tak dawno toczył wyrównane, często zwycięskie pojedynki z najlepszymi drużynami na świecie, dzisiaj nie może sobie poradzić z - co by nie powiedzieć - przeciętnymi Węgrami. Czy może to więc napawać optymizmem?

Grafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /23 wszystkich

Komentarze [2]

~kostek
2013-02-02 12:41

każdy kto się zna na piłce ręcznej powie, że nie można oceniać naszej drużyny do tym turnieju. trener miał niewiele czasu do pracy z naszymi chłopakami. poczekajmy i wtedy oceńmy. a Słoweńcy, którzy mieli być łatwym przeciwnikiem doszli do 4 miejsca, przegrywając mecz o 3 miejsce z Chorwacją. i to nie dzieło przypadku. grali rewelacyjnie i zasłużyli nawet na medal.

~lol
2013-01-31 17:59

Zgrabnie napisane. Zaskoczyłeś mnie, bo nie podejrzewałem, że interesujesz się też piłką ręczną.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry